Bunt w Mołdowie (2202)

Od 9 stycznia trwają w stołecznym Kiszyniowie nieprzerwane demonstracje patriotyczne skierowane przeciwko rządzącym komunistom. Przed rokiem KP Mołdowy uzyskała ponad 50 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, co dało jej prawie dwie trzecie mandatów. Następnie parlament wybrał prezydentem I sekretarza Władimira Woronina, który ciężki okres lat 1990-1993 przetrwał na posadzie w Akademii MSW w Moskwie.

Komuniści niezdolni do wyprowadzenia kraju z zapaści gospodarczej, postanowili zaoferować społeczeństwu powrót do czasów sowieckich akurat w kwestii narodowej. Wprowadzono powtórnie obowiązkową naukę języka rosyjskiego począwszy od II klasy szkoły podstawowej i zastąpiono zajęcia z historii, literatury i języka rumuńskiego, historią, literaturą i nieistniejącym językiem mołdawskim.
Decyzje te okazały się katalizatorem wybuchu niezadowolenia społecznego i powszechnego buntu młodzieży. Po przeszło miesiącu demonstracji, kiedy na centralnym Placu Wielkiego Zgromadzenia Narodowego zbierało się codziennie od kilku do 100 tysięcy ludzi, rząd zaczął ustępować. 25 lutego minister oświaty Ilie Vancea anulował poprzednie decyzje, a następnie szef MSW Vasile Dragonel
podał się do dymisji. Tymczasem jednak doszło do radykalizacji nastrojów i teraz już nie chodzi o wycofanie się z decyzji rusyfikacyjnych ale o przedterminowe wybory parlamentarne i prezydenckie. Popularność organizującej protesty antykomunistycznej Ludowej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej szybko rośnie. Prokurator generalny złożył wniosek o pozbawienie immunitetu posłów chadeckich Roszki, Secareanu i Cubreacov by można było ich aresztować za "organizowanie manifestacji, które naruszają porządek publiczny i ruch uliczny", parlament jednak nie odważył się na podjęcie takiej decyzji. Wniosek wywołał natomiast bunt w samej prokuraturze. Rząd usiłował wykorzystywać przeciwko demonstrantom telewizję doprowadzając do strajku pracowników programów informacyjnych, którzy żądają zniesienia cenzury politycznej. Policja usiłuje przesłuchiwać uczniów, nauczycieli i dyrektorów szkół, co zamiast zastraszenia powoduje jedynie wzrost nastrojów opozycyjnych.

Juri Roszka zapowiedział wielki wiec w stolicy na 31 marca, który ma stanowić kulminację protestów. Władze już oświadczyły, iż zablokują w tym dniu ruch kolejowy i transport kołowy w całym państwie by nie dopuścić demonstrantów do Kiszyniowa.
Komuniści Woronina są bliżsi Ziuganowowi niż Putinowi i dlatego nie cieszyli się poparciem władz rosyjskich, ale kryzys przez nich wywołany grozi, iż po upadku obecnego rządu do władzy nie dojdą sojusznicy Putina lecz panrumuńsko nastawieni antykomuniści, co spowodowałoby wyparcie wpływów Moskwy. "Niezawisimaja Gazieta" już martwi się, że Rosja traci wpływy w Azji Środkowej, na Zakaukaziu a teraz i w Mołdawii, po której odpadnięcie Ukrainy i Białorusi stanie się już tylko kwestią czasu i radzi by wywrzeć nacisk na rosyjskich separatystów w Naddniestrzu by podporządkowali się władzom w Kiszyniowie i w ten sposób wzmocnili pozycję Woronina. Prezydent Mołdowy chcąc porozumienia z Naddniestrzem obiecuje wprowadzenie rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego, co jeszcze bardziej roznieca rewoltę młodzieży. Komuniści w Mołdowie zabrnęli w ślepy zaułek i wydaje się, że przedterminowe wybory, które przyniosą im klęskę, są już tylko kwestią czasu.

Autor publikacji: 
Polityka zagraniczna: