TRUP W SZAFIE PUTINA

Kiedy w 1999 roku wyleciały w powietrze domy mieszkalne w Moskwie, o zamachy oskarżono Czeczeńców, co stało się pretekstem do rozpoczęcia II wojny rosyjsko-czeczeńskiej i otworzyło drogę do prezydentury Władimirowi Putinowi. Już jednak wtedy, o czym pisaliśmy na naszych łamach, ukazywały się raporty, np. w "Nowoj Gaziecie" udowadniające, iż zamachy były operacją rosyjskich służb specjalnych, a wyprawa Basajewa na Dagestan prowokacją, za którą stał rosyjski oligarcha i "ojciec chrzestny" Putina, Borys Bieriezowski. Mówił o tym deputowany Dumy Konstantin Borowoj i wielu innych, politycy i opiniotwórcze media udawały jednak głuchych i ślepych, gdyż priorytetem były dobre stosunki z nowymi władzami na Kremlu. Jeszcze raz okazało się, że prawda ma znaczenie tylko wtedy, gdy ktoś postanowi uczynić z niej instrument walki politycznej. Tak stało się i teraz.

Borys Bieriezowski, obecnie emigrant polityczny w Londynie, postanowił nadać rozgłos operacji "Burza w Moskwie", jak nazwano wówczas plan wylansowania nowego prezydenta za pomocą wysadzania w powietrze jego poddanych.

Wszystko zaczęło się od zamknięcia w styczniu przez Putina ostatniej prywatnej stacji telewizyjnej TW6, której właścicielem był Bieriezowski. W odpowiedzi oligarcha oskarżył szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa, Nikołaja Patruszewa, iż wiedział o działaniach podległych mu służb, które zorganizowały zamachy w Moskwie. Bieriezowski dodał jednak ostrożnie, że nie ma dowodów, iż Putin był poinformowany o całej operacji i nie wie kto wydał rozkaz jej przeprowadzenia.

Patruszew nie pozostał dłużny i oskarżył Bieriezowskiego o finansowanie grupy Basajewa. W odpowiedzi na to oligarcha początkowo twierdził, że tylko wykupywał zakładników, potem jednak przyznał, iż za wiedzą władz przekazał Basajewowi w 1997 roku jako ówczesnemu premierowi 2 mln dolarów, oficjalnie na odbudowę cementowni, oraz komputery i towary za zwolnienie 64 zakładników. Później ujawnił, iż spotkał się ostatnio z Ahmedem Zakajewem, wysłannikiem prezydenta Maschadowa, któremu pomaga się leczyć z powodowany uczuciami humanitarnymi. Zaznaczył też, iż jest zwolennikiem zakończenia wojny w Czeczenii.

Drugiej uderzenie przyszło 5 marca, kiedy Bieriezowski zorganizował konferencję prasową w Londynie, na której zaprezentowano fragmenty filmu "Zamordowanie Rosji" dwu reżyserów francuskich Charlesa Gazelle`a i Jean-Charlesa Deniau ukazujące kulisy moskiewskich zamachów. Obecnie kasety z filmem krążą już po Rosji, mimo iż służba celna stara się konfiskować je na granicy.

Na konferencji wystąpił również Nikita Czekulin, były oficer FSB i ekspert d/s materiałów wybuchowych, który pokazał datowane zdjęcia zapalnika znalezionego w budynku mieszkalnym w Riazaniu. Kiedy mieszkańcy przyłapali tam oficerów FSB składających materiały wybuchowe w workach z napisem cukier, ci oświadczyli, iż były to tylko ćwiczenia mające na celu zbadanie czujności obywateli. Zdaniem Czekulina nie tylko zapalnik był prawdziwy ale worki z rzekomym cukrem noszą ślady prawdziwych środków wybuchowych. Były dyrektor Centrum Środków Wybuchowych stwierdził jednocześnie, iż dysponuje dowodami, iż w latach 1999-2000 władze wycofały z baz wojskowych duże ilości środków wybuchowych TNT i hexogenu, a Patruszew zakazał przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie.

Dziennikarzom przedstawiono także książkę Jurija Felsztyńskiego i Aleksandra Litwinienko, podpułkownika FSB od roku przebywającego na azylu politycznym w Wielkiej Brytanii, pt.: "Wysadzenie Rosji w powietrze". Jest ona owocem dwuletniego śledztwa i oskarża FSB o przygotowanie zamachów.

Borys Bieriezowski i deputowany do Dumy Sergiej Juszenkow są współprzewodniczącymi ruchu "Liberalna Rosja", który stawia sobie za cel doprowadzenie do międzynarodowego śledztwa w sprawie zamachów, skoro już dwa razy zostało ono zablokowane w Dumie. Bieriezowski chce by teraz podjęła je Rada Europy w Sztrasburgu i porównuje akcję FSB do terrorystycznej działalności Al-Qaidy i zamachów w Lockerbie i Oklahoma City. 5 marca oligarcha już był pewny, że o operacji "Burza w Moskwie" Putin wiedział. W całej sprawie należy więc spodziewać się eskalacji rewelacji, jak zawsze gdy kłócą się dawni wspólnicy od brudnych interesów.

Obecne wydarzenia należy rozpatrywać w kontekście wojny dwu klanów: petersburskich kagebistów, z których Putin buduje swoją własną bazę polityczną i starej gwardii Jelcyna, do której należy Bieriezowski, szef administracji prezydenta Wołoszyn, sekretarz ZBiRu Borodin i inni. Z Wołoszynem, przeciwko któremu FSB zebrało już materiały kompromitujące a ludzie Putina rozpoczęli kampanię w mediach, związany jest liberalny Związek Sił Prawicowych. Dlatego jeden z jego przywódców, Borys Niemcow oświadczył ostatnio, iż partia, nawet za cenę rozłamu, powinna przejść do opozycji wobec prezydenta, żądać zakończenia wojny w Czeczeni, kontynuacji reform i zaniechania ręcznego sterowania prasą. Niemcow spostrzegł też nagle, że Rosja staje się państwem autorytarnym.

Putin dostałby się w ten sposób w dwa ognie, gdyż jest coraz bardziej krytykowany przez siły wielkomocarstwowe, np. Anpiłowa, który zaczyna cieszyć się poparciem kręgów wojskowych. Nacjonaliści zarzucają mu ustępliwość wobec USA, czego dowodem ma być wpuszczenie USA do Azji Środkowej oraz ostatnio milcząca zgoda na stacjonowanie 200 amerykańskich żołnierzy w Gruzji. Jednocześnie od końca ubiegłego roku pogarsza się sytuacja gospodarcza Rosji, produkcja przestaje wzrastać, a inflacja miesięczna w styczniu wyniosła 5 proc. Być może więc jesteśmy na początku kolejnego przesilenia politycznego w Rosji. Warto by zwolennicy oparcia gospodarczego rozwoju Polski o handel z Rosją, której budżet jest równy budżetowi jednego stanu amerykańskiego, wzięli to pod uwagę.

Autor publikacji: 
ROSJA: