MEDIA – TEATR I RZECZYWISTOŚĆ
W sporach o ustawę medialną zamiast dyskutować o rzeczach poważnych - władzy i pieniądzach, dziennikarze i politycy udają, iż nie wiedzą o co chodzi i rozważają dobro mediów publicznych, rozwodzą się nad szlachetnością motywów lub jej brakiem i innymi dyrdymałami.
Imperatyw polityczny
Polskie Radio uzyskiwało z reklamy w latach 2006-2007 od ok. 48 do 49 mln. Zniesienie reklam w Radio publicznym i ich przejęcie przez radiostacje komercyjne nie może być zatem głównym motywem jego likwidacji. W tym wypadku imperatyw kasy zastąpiony zostaje przez imperatyw polityczny. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wpływy z abonamentu, które w ub. roku wyniosły188,5 mln, a z wyrównaniem za 2006 rok, ponad 200 mln i teraz wraz z likwidacją abonamentu taka suma miałaby zasilić z budżetu państwa Fundusz Misji, a więc w konsekwencji znaleźć się w kieszeni stacji komercyjnych jako refundacja kosztów ich programów misyjnych, nie jest to wielkość porażająca przy dochodach z reklam Zetki, RMF czy ESKi wynoszących odpowiednio ok. 200 mln i 160 mln. Oczywiście są to sumy nie do pogardzenia ale nie na tyle wysokie by ich uzyskanie i to jeszcze do podziału stanowiło spiritus movens całej akcji.
W roku 2007 wpływy z abonamentu w Radio były mniejsze o 14,6 mln w porównaniu z rokiem 2006. W ciągu pierwszych trzech miesięcy 2008 roku Radio otrzymało od Krajowej Rady o 13 mln mniej niż planowano. Jeśli tendencja ta utrzyma się, w ciągu roku Radio uzyska o ok. 40 mln mniej niż w poprzednim roku i o ok. 55 mln mniej niż w roku 2006. Oznacza to, że w obecnym roku budżet Radia zmniejszy się o 20 proc. Ten rok jeszcze przeżyjemy, ale trzeba będzie zacząć likwidację zespołów artystycznych. Prawdziwa katastrofa i utrata płynności nastąpi dopiero za rok.
W wypadku Radia chodzi o doprowadzenie do krachu finansowego, który umożliwi interwencję ministrowi skarbu i usunięcie obecnego zarządu pod pretekstem złego gospodarzenia, a z drugiej strony wymusi prywatyzację Programu III., od dawna przygotowywanego do tego kroku przez poprzednie kierownictwa. Program III wyposażony w częstotliwości pokrywające cały kraj, nowoczesny sprzęt i cieszący się niezłą słuchalnością, zwłaszcza wśród inteligencji, jest łakomym kąskiem. W roku 2007 Monika Olejnik, reżymowa propagandystka zwana dziennikarką niezależną, gdyż zwalczającą Pis, wznosiła okrzyki: „oni chcą prywatyzować” pod adresem obecnego zarządu Radia. Jakoś nie słychać obecnie z jej strony głosu oburzenia, kiedy zapowiada to obecny rząd. Po prostu prywatyzować będą „nasi”, więc wszystko jest O.K. Prywatyzować ma prawo tylko Ubekistan.
W normalnym, nie postkomunistycznym kraju, media komercyjne są zróżnicowane polityczne, a w mediach publicznych reprezentowane główne orientacje polityczne z przewagą lewicy z powodu dziecięcej choroby lewicowości dziennikarzy. Chorzy reprodukują się z zadziwiającą skutecznością ale nie są w stanie zablokować zdrowym dostępu do mediów. W postkomunizmie, gdzie media komercyjne reprezentują wyłącznie interesy Ubekistanu z racji swojej genezy i powiązań, jedyną szansą na pluralizm jest utrzymanie mediów publicznych w rękach opozycji antysystemowej. Jest to też główna przyczyna ataku na media. Ubekistan nie znosi sytuacji rzeczywistego pluralizmu i dlatego dąży za wszelką cenę do przywrócenia monopolu, ewentualnie okraszonego sporami Żakowskiego z Wołkiem lub Michalskiego z Paradowską pod hasłem jak skuteczniej opluć aktualnego prezydenta i byłego premiera. Monopolu tym cenniejszego dla rządzących (aktualnie PO) i panujących (środowisko komunistycznych służb specjalnych), że na jesieni rozpocznie się załamanie gospodarcze związane z cyklem dekoniunktury. Zanim dojdzie do niepokojów społecznych Ubekistan musi odzyskać media. Ubekistan nie jest tradycyjną komuną dlatego musi również zarobić i nie dopuścić na rynek krajowy zachodnich potężnych konkurentów.
Imperatyw kasy
Telewizja publiczna z abonamentu uzyskała w 2007 roku 515 mln, a z reklamy 1,2 mld. Jeśli weźniemy pod uwagę, że TVP na misję wydaje 1,7 mld., powołanie Funduszu Misji oznaczałoby, iż przynajmniej część z owych 1,2 mld (1,7 – 0,5 mld) zasiliłaby także działalność telewizji komercyjnych. W praktyce daje to TVN-owi i Polsat-owi po miliardzie oraz oligopol reklamowy.
TVP nie jest tak groźna politycznie jak Polskie Radio. Po prostu mają prawo pojawiać się tutaj ludzie, którzy w Ubekistanie mogliby co najwyżej sprzedawać gazety na ulicy, ale nie oni nadają ton polityczny stacji. Symbolem TVP jest prezent jaki właśnie otrzymałem (jestem na jakimś rozdzielniku wciągnięty jeszcze przez Bronka Wildsteina) – nagranie DVD „Czterech pancernych i psa” z kurą zamiast orzełka. Co oczywiste jest słuszne biorąc pod uwagę proweniencję polityczną filmu i psa (ja raczej liczyłbym kota Jingsa).
Dodatkowym czynnikiem politycznym jest planowana likwidacja TVPinfo by TVN24 nie miał konkurencji i by żadne niezależne od rządu słowo nie mogło przebić się na szklany ekran. Zmiany te uzależnią też całkowicie ekipę Tuska od stacji komercyjnych, z czego nawet przeciętnie rozgarnięty PO-wiec musi sobie zdawać sprawę. Dlatego, w przeciwieństwie do większości nie uważam, iż ekipa Tuska ze swoim pryncypałem na czele „płaci mediom komercyjnym, zwłaszcza TVN, za wierność”. Zależność jest odwrotna: to Tusk wykonuje polecenia Ubekistanu. Gdy już załatwi wszystko, rozbije i zniszczy Pis, stanie się niepotrzebny i do gry będzie mogło wrócić SLD. Gdyby był niegrzeczny, TVN w ciągu 24 godz. wraz ze swoimi „niezależnymi” gwiazdami rozpocząłby przeciw niemu taką samą kampanię jaką prowadzi od ponad 2 lat przeciwko PiSowi, a uczeni w piśmie by się zastanawiali dlaczego PO spada. Dopóki istnieje Pis jest to niemożliwe. Dlatego Tusk i PO prowadzą politykę samobójczą, a ponieważ nikt tego nie robi świadomie, pozostaje tylko jedno wytłumaczenie: są ubezwłasnowolnieni i wykonują zamówienie silniejszych i to nie tylko lokalnych.