Ruiny komunizmu - pieriestrojka

Wstęp - Krajobraz po bitwie

Starożytni tragicy twierdzili, że prawdziwe przeznaczenie człowieka ujawnia się dopiero w momencie jego śmierci. Dotyczy to również komunizmu: jego gwałtowny upadek i niebywałe samounicestwienie dają nam dokładniejszy obraz tego, czym on naprawdę był. Owo przypomnienie przeszłości jest niezbędne jeżeli chcemy zrozumieć przyczyny złej sytuacji w okresie postkomunizmu, który chce sprawiać wrażenie, że odniósł zbyt łatwe zwycięstwo lub nawet że został wciągnięty w pułapkę przez tych, którzy wydawali się być niszczeni przez niego. Jak wyjaśnić ten upadek, który wydarzył się w czasie kiedy reżim komunistyczny, jak mogłoby się wydawać, skutecznie przezwyciężył wszystkie przeciwności (pamiętamy przecież energiczne posunięcia Andropowa w zwalczaniu opozycji)? Jeżeli komunizm nie został pokonany przez opór swoich ofiar ani przez interwencję innych państw, to co spowodowało jego koniec? Jaka jest cena zwycięstwa odniesionego bez walki? Siła bolszewizmu była wszystkim dobrze widoczna, wywierała ogromne wrażenie na obcokrajowcach i hipnotyzowała poddanych komunistycznego imperium. Gdzie jednak leżała jego słabość, która brutalnie ujawniła się w czasie gorbaczowowskiej pierestrojki? Gdzie usytuować początek końca leninowskiego reżimu? W dniu dzisiejszym, gdy otwierane są archiwa, gdy wydawane są liczne pamiętniki uczestników tamtych wydarzeń, można zacząć formułować odpowiedź na to pytanie - pytanie kluczowe jeżeli chce się poznać fizjonomię  postkomunizmu i zrozumieć, które elementy reżimu zostały zniesione podczas łagodnej burzy lat 1989-91; a także które spośród nich pojawiły się znów na powierzchni tłumiąc krótki stan euforii, w jakiej odbywały się "aksamitne rewolucje" i hamując trudne dochodzenie do siebie społeczeństw posttotalitarnych.

Wady i silne strony reżimu

"Trudność rządzenia męczy tak samo, jak posłuszeństwo"

                                       Montesquieu, L' esprit des lois

"Zło w pewnym momencie samo podrzyna sobie gardło, i tak już być musi; ponieważ zło, które jest tylko negacją, zawiera się w istocie, z którą się związało i którą pożera. Jest jak wrzód, który zabija samounicestwiając się jednocześnie.

Joseph de Maistre,  Essais sur le principe generateur des constitutions politiques.

Bolszewicy przejęli władzę wykorzystując polityczną pustkę, która wytworzyła się po upadku rosyjskiej arystokracji. Rząd tymczasowy okazał się być niezdolnym do stworzenia efektywnych instytucji: wszystkie jego próby zaprowadzenia porządku natrafiały na szybki rozkład społeczeństwa rozdzieranego przez Sowiety. Lenin postanowił owo tonące w anarchii społeczeństwo wziąć w ryzy. Sztuczny ład, którego pragnęli bolszewicy został wprowadzony bez przeszkód w następstwie zamachu stanu równie łatwego jak "aksamitne rewolucje", które zgładziły komunizm po siedemdziesięciu dwóch latach, bolszewicy zaś byli w tym samym stopniu zaskoczeni swoim nieoczekiwanym zwycięstwem co ich następcy nagłym zgonem KPZS. Próżnia i chaos wyniosły ich na szczyty władzy tak samo jak chaos i próżnia doprowadziły ich do ostatecznej klęski.

Partia bolszewicka powstała przede wszystkim jako narzędzie służące do miażdżenia przeciwników. W dziejach reżimu bolszewików były dwa momenty niebywałej żywotności, dwa apogea które zbiegały się z okresami, kiedy miał on przed sobą groźnych wrogów: wojna domowa i druga wojna światowa. Są to jedyne momenty, kiedy nie znajdował się on w głębokim kryzysie. Podczas całej reszty swego istnienia reżim komunistyczny poddawany był nieustającej naprawie i mógł spowodować własny upadek bądź to wprowadzając zasady wolnego rynku (podczas NEPu), bądź doprowadzając do skrajności logikę socjalizmu (podczas kolektywizacji), bądź też podminowując ideologiczne podstawy, na których był zasadzony. Nawet w najcięższym okresie stalinizmu reżim przejawiał pewną niestałość, chwiejność, która postrzegana była przez ówczesnych ludzi tak, jakby nieład z tym związany miał w każdej chwili się ujawnić. Piątego stycznia 1940 roku Wiernacki, uczony sowiecki napisał w swym pamiętniku: "Pewnego dnia nie było chleba. Panował zupełny chaos i nie zdajemy sobie sprawy że całkiem możliwa jest panika wraz ze wszystkimi swoimi następstwami... Niezadowolenie rośnie i może stać się strasznie niebezpieczne." Trzeciego listopada Wiernacki pisze: "Tłum popiera dziś Stalina , lecz jeżeli zmienią się okoliczności to  poprze byle kogo. Tłumowi zależy tylko na przeżyciu." Z kolei 21 stycznia stwierdził: "Policyjny komunizm się umacnia i pochłonął już praktycznie strukturę państwa... Ponad dwadzieścia lat po rewolucji, reżim nie sprawia wrażenia solidnego[1]..."

Kilka dni po śmierci Stalina Beria przedstawił Prezydium projekt pierestrojki przewidując między innymi zlikwidowanie gułagów, uniezależnienie mediów, ponowne zjednoczenie Niemiec. Był to program, który, w przypadku gdyby został zrealizowany, doprowadziłby do likwidacji patii komunistycznej. Chruszczow jednak ubiegł Berię i doprowadził do jego usunięcia choć wykorzysta on później niektóre elementy pomysłu swego poprzednika. Komunistyczny świat już nigdy nie otrząsnał się z następstw XX zjazdu nawet wziąwszy pod uwagę złoty okres sowietyzmu jakim był epizod breżniewowski. Począwszy od destalinizacji pojawiały się coraz większe wątpliwości wśród przedstawicieli reżimu. Okres rządów Berii jak również, choć w mniejszym stopniu, Chruszczowa zapowiadały pojawienie się czynnika, który stał się kluczowy dla upadku komunizmu: zupełnego wśród członków elity rządzącej zaniku przywiązania do systemu, któremu mieli oni służyć i z którego obficie korzystali.

Gdy zastanawiamy się nad przyczynami przyśpieszonego upadku komunizmu, powinniśmy przede wszystkim uzmysłowić sobie fakt, że reżim budził odrazę wśród tych samych ludzi, na których się opierał. Im bardziej aparatczyk czy członek partii się kompromitował  wspinając się po szczeblach kariery, tym większy odczuwał żal wobec tych, którzy zmuszali go do popełniania tych niegodziwości. Aby usprawiedliwić się przed samym sobą wyobrażał sobie swoje upodlenie jako wymuszone gwałtem na jego osobie. Sokrates grzeszył nadmiarem optymizmu gdy twierdził, że nikt nie jest zły z własnej woli. Jednakże doświadczenie totalitaryzmu i jego błyskawicznego kresu dowodzi, iż rzadko zdarzają się tacy, którzy lubią być, a raczej czuć się złymi. Gdy tylko im na to pozwolono, słudzy reżimu zaczęli trochę mniej kłamać i rozluźnili uścisk, w jakim trzymali ludzi. W końcu to w łonie   samego systemu pojawiły się siły, które doprowadziły do jego likwidacji: tak, jak w rodzinie alkoholików może narodzić się syn, który nie znosi pijaństwa, by użyć porównania byłego premiera Ryżkowa[2].

Tłumaczono klęskę bolszewizmu ożywieniem zachodu, jakie widoczne było w polityce Reagana. Gdybyśmy chcieli umiejscowić w historii pierwszy cios zadany komunizmowi, pierwszą nie zabliźnioną do końca ranę, to musielibyśmy sięgać coraz bardziej w przeszłość. Zapewne XX zjazd zapoczątkował ruchy, które spowodowały upadek systemu w 1989 roku. Jednakże czy Stalin nie zadał równie dotkliwego, choć mniej widocznego ciosu reżimowi zawodząc oczekiwania, jakie wzbudził podczas wojny? A cóż można powiedzieć o czystkach z 1937 roku, o wytępieniu kułaków i o kolektywizacji, które to według niektórych źródeł zaprowadziły kraj na krawędź wojny domowej? Stalin miał dobre powody by dać się ogarnąć panice w ciągu dwóch pierwszych tygodni niemieckiej napaści na Związek Radziecki - wódz sowiecki nie miał po prostu złudzeń co do solidności i trwałości swej władzy. Można jednakże jeszcze bardziej cofnąć się w przeszłość-zgniecenie buntu w Kronsztadzie pozbawiło definitywnie reżim bolszewików pozorów legalności, którą sobie przypisywał. Pamięć o całym tym złu wydaje się być zatarta przez czas: jednakże epoka glasnosti udowodniła, że żadne krzywdy nie zostały zapomniane.

Lenin zdominował scenę polityczną siłą swej woli która, scaliwszy partię bolszewicką, utworzyła kościec sowieckiego państwa: spośród wszystkich następców Lenina najbardziej godnym tego zaszczytu był Stalin, ponieważ to jego wola była najbardziej nieustępliwa. Państwowa maszyneria napędzana była przez wolę jednego człowieka. Najmniej istotne decyzje konsultowane były przez samą górę. Gdy zaznajamiamy się z korespondencją Lenina, jesteśmy zdumieni drobnostkami, jakim musiał poświęcać uwagę wódz rewolucji. Owa tendencja systemu polegająca na ignorowaniu przedstawicielstwa, na unikaniu brania na siebie odpowiedzialności podejmowania decyzji, by tylko tę decyzję mógł podjąć jeden człowiek stojący na samym szczycie, stała się gwoździem do trumny reżimu. Gdzie system wychowujący tylko wykonawców nakazów znaleźć może przywódców? Zmierzch totalitaryzmów zaczyna się wraz z ich "zrutynizowaniem"[3]: partia sprawuje kontrolę nad społeczeństwem bardziej regułami i nawykami niż energiczną aktywnością swoich działaczy; rządzenie opiera się na automatycznym funkcjonowaniu machiny biurokratycznej, które zasadza się na posłuszeństwie obywateli. Ta zaś trwa tak długo, jak długo żyje wśród społeczeństwa wspomnienie terroru. Od momentu śmierci Stalina, system egzystuje na podstawie czeków bez pokrycia. Prawdą jest, że Stalin zostawił swym spadkobiercom potężny kapitał terroru, który długo się wyczerpywał. Zachwianie woli zaczyna się za Chruszczowa, pierwszego spośród kapryśnych liderów ZSRR. Chruszczow okazał się człowiekiem, który zakłócił linię kontynuacji twardej polityki poprzedników. Jego rządy to ciąg przejściowych, często niszczycielskich zwrotów. Breżniew potrafił zamaskować swoją nieudolność wśród ogólnej inercji, jaką umiejętnie podtrzymywał. Jednakże gorliwość, z jaką jego otoczenie starało się utrzymać go u władzy, podczas gdy od 1973 roku widocznym już było, że nie był on w stanie sprawnie wypełniać powierzonych mu funkcji ukazuje już wagę problemu. Lekarz Breżniewa, E. Czazow, pozostawił bardzo trafny opis upartej odmowy funkcjonariuszy politbiura podjęcia decyzji w sprawie znalezienia następcy Breżniewa. W 1973 Andropow powiedział poufnie Czazowowi: "Musimy zrobić wszystko, by ukryć niedołęstwo Breżniewa. Jeżeli walka o władzę rozpocznie się w obecnym stanie anarchii, to oznaczałoby to ryzyko zniszczenia gospodarki i systemu." W 1974 problem powraca: "Andropow wyraźnie wpadł w popłoch. Pomimo swojej stanowczości.. był zdezorientowany w pewnych kwestiach, gdy musiał znaleźć rozwiązanie, które odpowiadałoby zarówno sprawie, której służył, jak i swoim własnym interesom. W takich momentach miałem wrażenie, że on się bał... Andropow postanowił wszystko opowiedzieć Susłowowi. Powrócił z tego spotkania wyraźnie w złym nastroju... Susłow okazał niezadowolenie z tego, że został wybrany do podjęcia decyzji[4].". Po śmierci Breżniewa Andropow próbował walczyć ze złem używając starych sposobów na władzę, lecz pod maską twardego czekisty ukrywał się człowiek o słabej woli[5]. Gdy rządy objął Gorbaczow, słaba wola radzieckich przywódców zamieniła się w niedołęstwo. Unikając decyzji lub zwlekając z ich podjęciem w nieskończoność twórca pierestrojki zadał cios łaski systemowi, którego, jak mu się zdawało, reformował: połączenie retoryki zmian z zupełnie odmienną praktyką zastoju okazało się śmiertelnie niebezpieczne. Narastająca bezwładność reżimu ujawniła się w sposób jeszcze bardziej osobliwy podczas puczu z sierpnia 1991: jego inspirator, szef KGB Kriuczkow, pozostawał długo w cieniu Andropowa i, by użyć sformułowania generała KGB Olega Kaługina, "on zawsze przejawiał mentalność asystenta pomocnika, nawet gdy dane mu było zajmować ważne stanowiska[6]." Zachowanie tych Pinochetów w sowieckim wydaniu zdumiało zagranicznych obserwatorów: cóż myśleć o spiskowcach, którzy przeprowadziwszy zamach stanu znikają gdzieś by pić na umór do białego rana? Uczestnicy puczu byli pozbawieni przywódcy, choć byli pewni, że są wspierani przez górę. Gdy tylko to odgórne poparcie znikło, upadli jak marionetki, którym ucięto sznurki. Pucz był momentem, gdy gorbaczowowskie niedołęstwo napotkało bezwładność całego starego kierownictwa KPZS. Bolszewicy nie byli nawet zdolni utrzymać władzy, której nikt im poważnie nie odmawiał; po raz ostatni zawiedli masy, które miały nadzieję na zlikwidowanie anarchii i marzyły o porządku.

Katastrofa reżimu nie uzdrawia słabości choroby woli, na którą cierpi całe społeczeństwo[7]. Jelcyn zawdzięczał swój sukces w dużej mierze swemu pozornemu zdecydowaniu. Jednakże okazał się on równie człowiekiem równie niestałym, jak jego poprzednik. U Jelcyna momenty gwałtownej aktywności przeplatały się z długimi okresami bezczynności, podczas których nawet jego najbliżsi współpracownicy nie byli w stanie się z nim porozumieć.

Jeden czynnik szczególnie silnie wpłynął na ociężałość organów partii, na ich  wewnętrzne wypalenie. Od pierwszych dni istnienia reżimu cała struktura partii i państwa opierała się na niewidocznej lecz skutecznej siatce "organów". Czeka zajmowała się wszystkim: dostarczaniem zboża, sierotami, epidemiami, pożarami jak również, po okresie NEP-u, organizowaniem kapitalizmu państwa. Pozornie podporządkowane partii, organy dublowały wszystkie instytucje, wyręczały wymiar sprawiedliwości, zarządzały administracją, wykonywały wielkie prace socjalizmu, kierowały kompleksem wojskowo-przemysłowym, patronowały naukom humanistycznym i sztuce, prowadziły politykę zagraniczną. Formalnie podporządkowani partii, czekiści zdawali się wysysać z niej jej esencję i to od pierwszych dni reżimu sowieckiego. Od czasu rządów Chruszczowa, KGB, pod energicznym przewodnictwem Szelepina wypierało powoli partię z walki o względy elit, zbierało całą śmietankę komsomołu, zgarniało najbardziej obiecujących młodych ludzi na samym początku ich studiów. W pierwszym okresie, rosnące znaczenie KGB odzwierciedlało się w instytucjach: w 1973 szef KGB wszedł do politbiura; konstytucja z 1977 roku zaliczała do obowiązków obywatela radzieckiego, na równi ze służbą wojskową, udział w bezpieczeństwie państwa; dekret z 17 marca 1978 znosi zwierzchnictwo Rady Ministrów nad KGB. Od tej chwili podlegał on tylko politbiurze. "Policja partyjna" ogłosiła się ciałem wykonawczym politbiura. Jej potęga została zademonstrowana, gdy ośmielała się atakować bliskich samego Pierwszego Sekretarza. Oleg Kaługin przytacza barwne elokwentne świadectwo tej przemiany KGB za Andropowa: "KGB było systematycznie wzmacniane, odzyskało swą dawną potęgę, jego liczebność nie przestawała rosnąć... Wniknął we wszystkie sfery społeczeństwa, zajmował się na swój sposób kwestiami sprawami militarnymi, politycznymi i gospodarczymi... Udało mu się objąć całkowitą kontrolę nad wszelkimi poczynaniami, które miały na celu stworzenie realnej opozycji przeciwko reżimowi. Andropow wywiązywał się z tych zadań z talentem i wytrwałością[8]..."

Organy mają przywilej kontaktów ze światem zewnętrznym. Od lat sześćdziesiątych, gdy te kontakty się mnożyły, organy zaczynały się intelektualizować: poczęły się tworzyć wszelkiego rodzaju ośrodki myśli ("think tanks"), Instytut Stanów Zjednoczonych i Kanady, Instytut Ameryki Łacińskiej, Instytut Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych (słynny IMEMO) i najbardziej znany spośród wszystkich - Instytut Nauk Społecznych Komitetu Centralnego powstały w 1964 roku[9], którego pierwszy rektor, Fiodor Ryjenko był przyjacielem Andropowa. Organy żyły w symbiozie z Akademią Nauk, obie instytucje przenikały się wzajemnie. Około 1966 roku wyrażenie "podejście naukowe" stało się modne[10]. Ów proces, rozpoczęty za Chruszczowa, osiągnął punkt kulminacyjny na początku lat osiemdziesiątych. W 1970 roku, 51% oficerów KGB posiadało wykształcenie uniwersyteckie; w 1987 roku już 88%[11]. Archiwa ujawniają, że poziom rekrutacji pośród intelektualistów w dziedzinach interesujących państwo sięgał 70%. Ta ewolucja nie mogła nie pociągnąć za sobą osłabienia ideologii w samym sercu systemu. Impuls do rozpoczęcia pierestrojki pochodził właśnie od tej zintelektualizowanej, zokcydentalizowanej elity organów, którą Andropow dopuścił do szczytów władzy. Szybkość, z jaką Głasnost' zmiotła święte doktryny marksizmu-leninizmu można wytłumaczyć jedynie przemianą, jaka się dokonała w umysłach establishmentu w latach poprzedzających gorbaczowowską politykę jawności.

Intelektualizacja reżimu dokonywała się równolegle z innym, długo dotąd niezauważalnym procesem, o równie tragicznych dla systemu konsekwencjach (zresztą, jak zobaczymy, połączenie tych dwóch elementów zniszczy komunizm). Polityka "stabilności kadr" ogłoszona przez Susłowa i Breżniewa doprowadziła do zapoczątkowania prywatyzacji dóbr państwowych. Nomenklatura gospodarcza (dyrektorzy zakładów, członkowie ministerstw) przywłaszczała sobie zakłady, którymi miała zarządzać. Wykształciła ona obieg ekonomiczny niezależny od gospodarczej sieci państwowej, która stawała się stopniowo pustą, bezużyteczną skorupą. Kluczowe stanowiska aparatu partyjnego były kupowane przez tych, którzy składali najlepszą ofertę (stąd wzrost potęgi nomenklatury gospodarczej podporządkowanej dotąd aparatowi partyjnemu).

W miarę jak gospodarcza nomenklatura się emancypowała, jej przedstawiciele coraz gorzej znosili tyranię ideologii i despotyzm centralnych instancji. Potrzeba zwiększenia autonomii przedsiębiorstw (tzn. większego urynkowienia ekonomicznych powiązań) zaczęła być widoczna już w reformie z 1965 roku i w zaczątku reformy z 1979 roku. Pojawienie się tego, co niektórzy ekonomiści rosyjscy nazywają "biurokratycznym rynkiem" z całą pewnością nie zrodziło prawa własności: dyrektorzy przedsiębiorstw, sekretarze partii (po sierpniu 1991 zaś przewodniczący sowietów i szefowie administracji) dysponowali swymi przydziałami tak, jakby to była ich własność, lecz nie byli oni legalnymi właścicielami - ich pozycja opierała się na przynależności do korporacji, której wewnętrzne reguły funkcjonowania stały się tak surowe, jak gdyby były skodyfikowane. Rzadko się zdarzało, by ktoś stracił stanowisko uzyskane za ogromną cenę: w skrajnych przypadkach członek nomenklatury przenoszony był na posadę o równym, znaczeniu. Inaczej mówiąc, elity rządzące poststalinowskiego ZSRR zaczęły być chronione obyczajem co sprawiało, że stawały się bardziej niezależne od systemu i ideologicznej prawomyślności.

Jednakże nieuchronnie kwestia własności musiała się wreszcie pojawić. Stało się to w 1988 roku, kiedy republiki bałtyckie zaczęły się domagać prawa do posiadania swej ziemi i je zasobów. Był to początek końca. W pewnym sensie można by powiedzieć, że system komunistyczny i państwo sowieckie przestały istnieć, ponieważ własność nie była w nim zdefiniowana. Gdy tylko wspólne dobre zaczęto postrzegać jak tort, którym mogą podzielić się coraz liczniejsi i bezczelniejsi konkurenci, gdy tylko stanowiska hierarchii państwowej zaczęto traktować jak środek umożliwiający udział w walce o zaszczyty, zakończył się okres społecznego spokoju: "Od 1983 roku nasze reformy polegały na przyznawaniu priorytetu niektórym kategoriom pozbawiając go jednocześnie wszystkie inne" stwierdził J. Skokow, człowiek odpowiedzialny niegdyś za administrację Borysa Jelcyna[12]. Wola republik, regionów i gmin bycia niezależnymi odzwierciedlała przede wszystkim pragnienie lokalnej realizacji prawa do własności.

Ewolucję tę tłumaczy się powolnym lecz nieodpartym wzrostem znaczenia gospodarczej nomenklatury (drugiej grupy sowieckiej korporacji rządzącej) na niekorzyść pierwszej, dominującej dotąd grupy - aparatczyków. Ci ostatni niepodzielnie rządzili ideologią, środkami masowego przekazu, edukacją, a w szczególności kontrolowali politykę kadrową. Pojawienie się nomenklatury ekonomicznej stało się widoczne gdy pewne kadry gospodarcze sięgają szczytów machiny partyjnej dzięki nagromadzeniu funkcji: przykładowo, pewien minister stał się automatycznie członkiem tytularnym lub zastępczym politbiura[13]. Pucz z sierpnia 1991 ujawnił tylko dużo dłużej już istniejący stan rzeczy - od dawna już władza nie znajdowała się tam, gdzie sądzono. Operetkowy zamach stanu wystarczył, by znieść resztki tego, co uważano za filar reżimu, lecz co tak naprawdę było tylko fetyszem: imperium "partokratów". Elita rządząca doszła do momentu, kiedy w celu poszerzenia swych przywilejów była zmuszona zlikwidować system, który ją tymi przywilejami obdarował. Fakt, że realna władza pozostawała ukryta nie zapobiegł zużyciu instytucji - wręcz przeciwnie. Instytucje te zwalczały się wzajemnie w walce o władzę. Rady (organizmy państwowe) rywalizowały z komitetami partii, co było taktyką stosowana przez Stalina i Gorbaczowa. Akcent kładziono to na rząd (w końcowym okresie władzy Stalina), to na sekretariat partii (początek rządów Chruszczowa). Osobista władza źle maskowała wynikły z tego chaos, który wielki przywódca może przywołać wedle własnego uznania w operacjach w rodzaju rewolucji kulturalnej, gdy chodzi o nastraszenie kadr lub rozluźnienie napięcia nagromadzonego w społeczeństwie. Komunistyczny ucisk nie wynikał jedynie z tyranii lecz w równym stopniu z bałaganu , który zmuszał obywateli do ścierania się ze sobą w różnych waśniach, które składały się na socjalistyczną rzeczywistość.

- skrót od strony 21 do 37-

Kompetencje nie były sprecyzowane, panował chaos administracyjny, spowodowany też brakiem silnej władzy jednostki, dyktatury, która trzymałaby wszystko w garści.                                                                          

Tajemnicą jest więc bardziej, jak też mógł ten reżim tak długo trwać niż był możliwe tak haniebny jego koniec.

Trzeba podkreślić ogromne znaczenie "organów" w państwie sowieckim. Na przykład archiwa litewskie ujawniają, że jedna trzecia ludności tej republiki była związana z organami jeżeli weźmie się pod uwagę zarówno tych, którzy prześladowali jak i prześladowanych.

Zlikwidowanie KPZR

Jak zazwyczaj w Rosji, klęska nastąpi za jednym zamachem a w momencie, gdy wszystkim będzie się wydawać, że Bolszewicy świetnie się trzymają, to wezmą nogi za pas.

Louis de Robien, Dziennik dyplomaty w Rosji, 5 września 1918 roku.

I. Początki

Fronda "akademokratów"

Począwszy od lat 60-tych istniał podział władzy sowieckiej na "partię wewnętrzną", która de facto dzierżyła władzę, oraz na "partię zewnętrzną", zwaną też "akademokratami".

"Partia wewnętrzna" składała się z wpływowych członków KC, wysokich szczebli hierarchii KGB, hierarchii wojskowej, członków "wierchuszki" aparatu państwowego, śmietanki aparatu gospodarczego i przemysłu zbrojeniowego. "Partia zewnętrzna" zaś, czyli "akademokraci" to cała sieć ekspertów rekrutowanych wśród członków instytutów naukowych podlegających Akademii Nauk. Owi eksperci, działający na rzecz "partii wewnętrznej", stanowili w istocie "mózg" reżimu.

Powstał cały szereg placówek naukowych mających za zadanie przygotowanie pierestrojki. Np. w 1955 powstaje Instytut Badań Naukowych Gosplanu, w 1963 roku Centralny Instytut Ekonomii Matematycznej, w 1983 Politbiuro utworzyło Komisję Doskonalenia Zarządzania Gospodarką. Kosygin zainicjował praktykę konsultowania się z ekspertami i zaczyna organizować spotkania z ekonomistami. Wcześniej powstał Instytut Konkretnych badań społecznych. Przyszły rząd Jelcyna także wywodził się będzie z filii akademokratów. Oprócz nauk ekonomicznych, innymi ważnymi domenami, w których do głosu doszli specjaliści były stosunki międzynarodowe i zbrojeniówka. Żadna ważna dziedzina wiedzy nie była przez organy pomijana. Andropow zlecił nawet napisanie oficjalnej historii stalinizmu.

Stale powiększająca się intelektualna elita ekspertów, ciesząca się coraz większą wolnością słowa, dostępem do zachodniej literatury i relatywnym nieskrępowaniem partyjną nowomową coraz gorzej znosiła zwierzchnictwo "partii wewnętrznej". Zdawała sobie ona sprawę z wad i i nadchodzącego upadku systemu. Chciała otwarcia na zachód, z którego to otwarcia najbardziej właśnie ona by skorzystała. Akademokraci coraz bardziej się niecierpliwili widząc konserwatyzm i niechęć do radykalnych reform gospodarczych przedstawicieli partii wewnętrznej.

Tymczasem wraz z nadejściem Gorbaczowa pozycja "partii zewnętrznej" wzmocniła się. Aleksandr Jakowlew i Eduard Szewardnadze to "akademokraci" w samym sercu "partii wewnętrznej".

Idea akademokratów była w gruncie rzeczy równie globalna, rewolucyjna i gruntownie uniwersalistyczna co tezy głoszone przez Lenina. Chodziło im o przeprowadzenie "globalnej rewolucji w ludzkiej świadomości", o "racjonalne zorganizowanie w skali globalnej ludzkiej egzystencji", o "nowy porządek bazujący na rozumie", o społeczeństwo rządzone przez światłych przedstawicieli wąskiej intelektualnej elity "architektów". Tak jak w zamyśle Lenina, powstać miał nowy rodzaj człowieka, z odrzuceniem wszelkiego naturalnego porządku i osobistej wolności. Tak samo na pierwszym miejscu był tu światowy socjalizm i "naukowe podejście". Odcięcie od bolszewizmu było więc tylko powierzchowne.

Jednakże wszystkie te naukowe instytuty niczego lepszego nie wymyśliły i nie zrealizowały. Pierestrojka szła od porażki do porażki. Zawiodło także przekonanie akademokratów, że wystarczy dokonać wielkiej, od dawna upragnionej czystki kadrowej by wszystko poszło lepiej.

Trzecim źródłem fiaska pierestrojki było zbytnie przecenienie roli społecznej świadomości, publicznej opinii która, po odgórnym zmanipulowaniu miała nabrać zaufania do pierestrojki dzięki polityce jawności. Gorbaczow nie doceniał zaś realnych problemów socjo-ekonomicznych swej polityki. Nie lubił on zniżać się do "prozy życia", wolał pozostawać na wyżynach wielkiej idei. Sam Gorbaczow jest przeceniany jako główny autor demontażu systemu sowieckiego. Jeżeli nawet przyczynił się do tego, to w większej mierze nie chcący. Człowiek ten był zwyczajnym produktem systemu, byłym szefem komsomołu, typowym sowieckim biurokratą z typowymi jego wadami (głód władzy połączony z próżnością, nieodpowiedzialność, teatralność, udawanie aktywności, przywiązanie do blichtru i pustej, nic nie znaczącej nowomowy partyjnej, unikanie podejmowania prób rozwiązywania ważnych problemów, itp.). Chciał on jednocześnie być na zachodzie postrzeganym jako demokratyczny lider, a w ZSRR cieszyć się pełnią władzy dyktatorskiej. Odznaczał się przy tym rażącą niekompetencją w dziedzinie polityki - popełniał mnóstwo, często głupich i bezmyślnych, błędów.

II Główne etapy

Od 1987 roku niektórzy przedstawiciele najwyższej władzy byli zdecydowani dążyć do zlikwidowania KPZR i imperium komunistycznego w Europie. Byli oni rzecz jasna w wąskiej mniejszości i nie mogli działać otwarcie - zmuszeni byli stosować metody partyzanckie, strategię pośrednią. Popierała ich jednak część elit kierowniczych w państwach satelickich i w republikach związkowych, zwłaszcza wśród inteligencji i organów. Ów "drugi szczebel" działał z dosyć dużą dozą swobody dopóki, dopóty robił to w sposób dyskretny, a efekty tej działalności nie rzucały się za bardzo w oczy; jednakże upadek reżimów komunistycznych w środkowej Europie i marsz ku niepodległości republik ZSRR były dla nomenklatury potężnym wstrząsem, który spowodował u nomenklatury "pierwszego szczebla" panikę, a co za tym idzie nieprzemyślane posunięcia - bez wątpienia doradzane przez prowokatorów z "drugiego szczebla"- jak na przykład próba siły w Wilnie w styczniu 1991 roku czy pucz w sierpniu 1991 roku. Stosując taki sposób oglądu wydarzeń postaram się ukazać poszczególne etapy sowieckiego "termidora".   

Preludium Andropowa 

Kiedy Breżniew umarł, całe polityczne kierownictwo wydawało się jednomyślne co do tego, że tak już dłużej być nie może. W przytaczanej już tutaj książce Ryżkowa, autor opisuje nastrój panujący w owym czasie: "Atmosfera w kraju była nieznośnie ciężka: miało się wrażenie, że jeszcze trochę i będzie koniec... Żyło się tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim. Praca była spartaczona, upijano się do nieprzytomności, kradziono ile się dało, kłamano z mównic i karmiono się tymi kłamstwami... Sytuacja była naprawdę przerażająca."

To Andropow zorganizował tak zwane "inkubatory pierestrojki". Utworzył on sekcję gospodarczą przy Komitecie Centralnym. Jej kierownictwo powierzone zostało Ryżkowowi będącemu wcześniej wiceprzewodniczącym Gosplanu. Był on całkowicie świadom, wedle jego własnych słów, ze "kraj stał się jednym wielkim bałaganem." Andropow ściągał z prowincji młode obiecujące kadry, na przykład Ligaczowa czy Bakatina, przyszłego ministra mianowanego a później zdymisjonowanego przez Gorbaczowa. Był on zarazem niefortunnym reformatorem KGB Jelcyna. W kwietniu 1983 roku Ligaczow stanął na czele sekcji kadr Komitetu Centralnego. Dostał on zadanie przeprowadzenia czystki nie tylko wśród kadr partyjnych, ale również państwowych i gospodarczych. Andropow z Ligaczowem zdecydowali przemienić inspektorat Komitetu Centralnego w kuźnię nowych kadr, w ośrodek kształcenia przywódców. Bakatin, Pietrow (przyszły szef administracji Jelcyna) i Kupcow pochodzą właśnie z tej "szkółki". G.Szachnazarow, F. Burłacki, A. Bowin, A. Wolski, O. Bogomołow czy inni piewcy "nowej myśli" także należeli do tej "ligi" Andropowa.

Andropow podłożył również pod KPZRem trzy bomby ze spóźnionym zapłonem, które później zatrzęsły nim w posadach: m.in. to pod jego krótkimi rządami rozpoczęto kampanię antyalkoholową i śledztwo w sprawie działalności mafii uzbeckiej oraz, co najistotniejsze, przyjęto w czerwcu 1983 roku dekret zatytułowany: "dodatkowe środki służące do rozszerzenia praw przedsiębiorstw w dziedzinie planowania i działalności gospodarczej oraz do zwiększenia ich odpowiedzialności za efekty własnej pracy". W świetle tego dekretu ilość wytycznych narzuconych przedsiębiorstwom przez plan gospodarczy została zmniejszona. Od tej pory przedsiębiorstwa mogły swobodnie rozporządzać swymi funduszami rozwojowymi i materialnie zachęcać swych najlepszych pracowników. Dla Ryżkowa, czerwiec 1983 roku stanowił rzeczywisty początek pierestrojki. Ta nieśmiała próba reformy ukazała samym przywódcom kraju rad "monstrualne oblicze panującego systemu". "Mogę wam powiedzieć, że gospodarka stanowi nieprawdopodobną siłę. Zacząwszy się reformować w roku 1983 a później 1985, gospodarka narzuciła następnie reformę wszystkiego, co było z nią związane. A powiązane z nią było wszystko, łącznie z jej wiecznym ciemiężycielem - polityką."

Co się zaś tyczy Czernienki, to zapoczątkował on glasnost': w swej przemowie wygłoszonej z okazji 50 rocznicy I kongresu Związku Pisarzy Czernienko wychwalał "artystyczną swobodę", zaś w dziedzinie gospodarki kontynuował eksperymenty zainicjowane przez swojego poprzednika.

Andropowskie intermedium w rządach Gorbaczowa (1985-1986) odegrało ważną rolę w osłabieniu partii. Można by powiedzieć, że KPZR, gorączkowo próbując zastosować wszystkie panacea bolszewizmu definitywnie się wykończyła w daremnych demonstracjach siły, w propagandowych kampaniach antyspekulacyjnych i wysławiających walory dyscypliny, a zwłaszcza przeprowadzając w maju 1985 roku groteskowy atak na alkoholizm. Dokonano tego ataku zachowaniem najważniejszych reguł sztuki biurokratycznej: wizyty w regionach moskiewskich komisji, "socjalistyczne współzawodnictwo" pomiędzy lokalnymi władzami w tym, kto aresztuje najwięcej produkujących bimber "babuszek", zniszczy najwięcej winnic i rozlewni (do 1992 roku nie zdążono jeszcze naprawić szkód). Typowym przykładem destabilizującego efektu, jaki miała antyalkoholowa ofensywa na życie mieszkańców jest Nagorny Karabach: 30 tysięcy tamtejszych wieśniaków znalazło się bez środków do życia po spustoszeniu ich winnic. Po tym, jak władze azerskie zignorowały ich skargi, zwrócili się oni do Armenii, która przyszła im z pomocą. Od tego momentu koła się zazębiają: Nagorny Karabach proklamuje swoje przyłączenie do Armenii a na sowieckim imperium pojawia się pierwsze pęknięcie.

Całkowite fiasko bolszewizmu stało się faktem odczutym i przeżytym w przyśpieszonym tempie, jakby streszczonym w oczach wszystkich mieszkańców komunistycznego świata, nieodpartym, wręcz oślepiającym, gorzej - śmiesznym (od momentu, gdy reżim już nie wzbudzał strachu). I w końcu nadszedł Czarnobyl będący następnym przejawem socjalizmu w działaniu, tragiczną manifestacją tego, co już od dawna wiedziano: socjalizm przynosi śmierć i stanowi poważne zagrożenie dla ludzi. Wśród ludności i elit kierowniczych dokonywał się równoległy proces.

Powstanie opinii publicznej

Jednym z zarzutów skierowanych pod adresem Berii przez jego kolegów z prezydium podczas plenum z lipca 1953 roku (to plenum przypieczętowało właśnie upadek Berii) było jego dążenie do uzyskania popularności. Mówiąc inaczej chodziło im o to, że Beria chciał zaapelować do opinii publicznej. Wykazując się znakomitym węchem psa tropiciela, stara stalinowska gwardia wyczuła, do jakiego stopnia taki apel do opinii publicznej w walce o władzę mógł być niebezpieczny dla reżimu. Tymczasem żaden z następców Stalina nie mógł się obejść bez tego odwołania się do opinii publicznej: Malenkow i Chruszczow w równym stopniu co Beria zabiegali o popularność i to wykorzystując do tego te same metody. Gdy w lipcu 1985 roku A. Jakowlew stanął na czele wydziału propagandy Komitetu Centralnego kilka miesięcy przed tym, jak powierzono mu "ideologię" w sekretariacie KC, to znaczy kontrolę nad mediami

Chwiejność Gorbaczowa i wahania opozycji

W konsekwencji było rzeczą nieuniknioną, że likwidacja kierowniczej roli KPZR oraz porzucenie idei słuszności leninizmu nie tylko nie zahamowały kryzysu władzy w ZSRS ale jeszcze bardziej go zintensyfikowały. Jednakże niezręczności Gorbaczowa, jego lawirowania, krótkowzroczne manewry i nagłe wolty w nie mniejszym stopniu przyczyniły się do ostatecznej klęski. Tego, co częstokroć skutecznie robili lokalni aparatczycy, na przykład stanowcze zaprzeczanie uczestnictwa w realnej władzy i partii komunistycznej w celu znalezienia sobie społecznej u ludności, Gorbaczow unikał jak ognia będąc świadomym swojego braku popularności i tego, że był przyćmiony przez postać Jelcyna. Nie ośmielał skonfrontować się z urnami wyborczymi i postanowił, że da się wybrać na przewodniczącego przez Kongres, którym manipulował wedle własnego uznania. Ta decyzja zadecydowała o jego losie. Wobec Jelcyna, który miał wiatr w żaglach Gorbaczow niewiele znaczył. Skłoni go to do coraz bardziej intensywnego opierania się na swym dawnym fundamencie władzy - partii komunistycznej. Gorbaczow, który rzekomo zaakceptował pluralizm partyjny w tym samym momencie zainicjował zmianę, która przybliży go do - jak ich nazwały zachodnie środki przekazu -"konserwatystów".

Był to zdecydowanie dla Gorbaczowa okres niewykorzystanych okazji. W lutym 1990 roku "nowi demokraci" dali się zastraszyć groźbom władzy i nawoływali do zaniechania uroczystości upamiętniających rewolucję lutową publicznie ukazując tym samym własną słabość. "Nasi demokraci się przestraszyli" oznajmiło nie bez ironii radykalne czasopismo "Swobodnoje Słowo". Głosowanie na temat uprawnień prezydenckich przypieczętował w pewnym sensie los Grupy Międzyregionalnej. W marcu 1990 roku, po odrzuceniu artykułu szóstego opozycja związana z pierestrojką uznała, że osiągnęła swój cel i że trzeba w tym momencie doprowadzić do konsolidacji wobec niepokojącego parcia rosyjskich mas a szczególnie ludów obcego pochodzenia. Daje ona Gorbaczowowi do zrozumienia, że jest gotowa do działania. W tej sytuacji członkowie platformy-demokratycznej odłożyli na później pomysł "uformowania nowej partii politycznej". Niespokojny duch pierestrojkistów przejęty jest poważną kwestią: czy się wycofać, czy może jest na to jeszcze za wcześnie? Przytaczana już wypowiedź Skurlatowa świadczy o tych strasznych udrękach: "Afanasiew powiedział, że właśnie został wezwany do gorkomu: funkcjonariusze partyjni zapytali go, czy jest on po ich stronie czy po stronie ich przeciwników., czy się wycofa czy nie. Zagrał na zwłokę mówiąc, że musi się skonsultować ze swoimi wyborcami. Jelcyn wygłosił swoją tradycyjną, niekonkretną przemowę, ni pies ni wydra. Powiedział, że zbliżają się wybory na przewodniczącego parlamentu rosyjskiej republiki związkowej, a ten roił się od komunistów, więc trzeba być ostrożnym a tym samym radzi mu, by się wstrzymał. To był prosty facet. Problem polegał na tym, że nie był on samodzielny". Powszechne było odczucie zbliżającego się rozstrzygnięcia i dzielono już skórę na żywym jeszcze niedźwiedziu. Wszystkie strony rywalizowały ze sobą o względy i kontrolę nad ruchem robotniczym: "Zaczęły się intrygi... Wszędzie konkurencja: wszyscy rozumieją, że temu reżimowi niewiele już pozostało czasu. Chodzi o to, żeby wiedzieć kto będzie jego następcą. Musimy więc dokonać podziałów... 99% naszych myśli skierowanych jest na innych demokratów; 1% tylko na Gorbaczowa i jego bandę. Wzajemnie się pilnujemy. Jest to całkiem naturalne: aktualnym strukturom i Gorbaczowowi nie uda się utrzymać u władzy. Dla wszystkich jest jasne, że stawką jest tutaj jedna szósta nowopowstałych terytoriów, ogromny kraj. Dlatego też walka jednych z drugimi wyszła na plan pierwszy. Takie jest prawo natury." Środki masowego przekazu z coraz większą częstotliwością wspominać zaczęły o nacjonalizacji dóbr KPZR. Podzieleni przed zwycięstwem demokraci zaczęli skłaniać się do kompromisu. W przytaczanym już wywiadzie  z G. Popowem wyjaśnia on warunki tego kompromisu.: po wyborach w republikach podjęliśmy decyzję o sformowaniu koalicji... Istota tej koalicji polegała na tym: wy zachowujecie przewodnictwo i trzymacie aparat władzy a my bierzemy na siebie realizację programu. Wy będziecie wykonywać nasze plany. Ten program był już gotowy. Tzw. program pięciuset dni. Kompromis nie wypalił bo Gorbaczow zlikwidował koalicję..."

Począwszy od marca Gorbaczow mnoży sprzeczne sygnały. Zasada "centralizmu demokratycznego" została znów włączona do projektu nowego statusu KPZR. W kwietniu niektórzy komuniści-"reformiści" wyrzuceni zostali z partii. "Prawda" rozwiał wszelkie wątpliwości publikując deklarację KC, która oświadczała, ze nie ma mowy o tolerowaniu jakichkolwiek frakcji czy scysji w łonie KPZR. Zarzuty kierowane pod adresem niektórych członków politbiura przez Gdljana i Iwanowa zostały oficjalnie odrzucone. 1 maja Gorbaczow został wygwizdany przez manifestantów. Podejrzewał (być może za sprawą dezinformacji przygotowanej przez KGB, której stał się ofiarą) demokratów o zamiar przejęcia władzy poprzez wzniecenie powstania. Rozszalały się Pogłoski o zamachu stanu, które stały się niezmiennym tłem sowieckiego i postsowieckiego życia politycznego. Jednakże większość najdawniejszych pierestrojkistów, jak na przykład A. Jakowlew, czy akademik Szatalin nadal należeli do rady prezydenckiej. Chęć Gorbaczowa, by działać na różnych frontach doprowadziła do prawdziwej wojny między niektórymi członkami rady prezydenckiej i rządu. I tak walka między Szatalinem i Ryżkowem "stała się jednym z głównych czynników, które doprowadziły do upadku ZSRS", jak skromnie to ujął Szatalin.

To oświadczenie jest zapewne przesadzone, lecz opiera się ono na czymś realnym. Oprócz osobistych antypatii, różnica między Ryżkowem i Szatalinem polegała na odmiennym podejściu do kwestii fundamentalnej: wzięcia pod uwagę czynnika narodowego a zwłaszcza powrotu Rosji. 

Dylematy polityki imperialnej

Ruch odśrodkowy na peryferiach imperium zaczął poważnie niepokoić Moskwę począwszy od wiosny 1989 roku. W przemówieniu wygłoszonym 15 kwietnia do członków centrali KGB Kriuczkow podniósł problem podporządkowania organizacji KGB w republikach, ich powiązań z lokalnymi rządami i komitetami partii. Teoretycznie, szefowie KGB w każdej republice podlegali jej komitetowi partii; należą częstokroć do rządu. Jak pogodzić tę zależność z pionową hierarchią KGB? Ta przywołana przez Kriuczkowa kwestia pokazuje, że Moskwa zaczęła wystrzegać się organizacji partyjnych w republikach i niepokoić się tym, że secesjonizm zaraził także organy.

Począwszy od plenum z września 1989 roku "akademokraci" zaczęli formułować swój projekt reform państwa sowieckiego. Chodziło o przystąpienie do karty - od federacji po konfederację lub stowarzyszenie (poszczególne republiki uzyskały oktrojowany status zgodny z ich oczekiwaniami) - wokół silnego acz zdemokratyzowanego ośrodka. Projekt ten wylądował wówczas w szufladzie. Jednakże usunięcie artykułu szóstego czyli partyjnego kręgosłupa podtrzymującego sowieckie państwo skłoniło decydentów z Kremla do szukania innych środków zachowania imperium. Zdawano sobie doskonale sprawę z tego, że gdy Ligaczew mówił o tym, że pluralizm partyjny nie pasuje do wielonarodowego charakteru Zwiazku Sowieckiego to miał rację. W lutym 1990 roku Gorbaczow podjął ponownie ideę nowego układu federacyjnego, która została wcześniej wysunięta przez lidera estońskiego frontu narodowego, E. Savisaara i natychmiast odrzucona przez Moskwę. W momencie, kiedy Gorbaczow próbował tę ideę reanimować, było już za późno: przemieniła się ona w potężne narzędzie dezintegracji, gdyż kwestia nowego układu federacyjnego stała się ważną stawką w wewnętrznej polityce republik związkowych, a żaden polityk nie śmiał narażać się opinii publicznej swego kraju ratyfikując układ, który de facto przekreślał nowouzyskaną niepodległość. W marcu-kwietniu 90 roku, chcąc podkopać pozycję Jelcyna Gorbaczow rozpoczął niebezpieczną grę.: utworzył mianowicie Radę Federacji, która gromadziła decydentów republik federacyjnych i która otrzyma uprawnienia wykonawcze w listopadzie 1990; przyznał on republikom autonomicznym Rosji status "członków Federacji Rosyjskiej" zarezerwowany dotąd tylko dla republik federacyjnych. 22 marca Gorbaczow przedstawił Radzie Najwyższej ustawę o odłączeniu, która szybko ochrzczona została w republikach mianem ustawy o "nie odłączaniu" gdyż uczyniła ona z procesu uniezależniania się republik prawdziwy tor przeszkód. W tym samym czasie Gorbaczow rozpoczyna blokadę ekonomiczna Litwy.

Powstanie odrębnej Rosji

Tak samo jak gorbaczowowski plan układu federacyjnego, utworzenie nowego ośrodka władzy rosyjskiej pokrzyżowało (przynajmniej chwilowo) projekt akademokratów. Niejednoznaczność otaczająca pojecie "centrum", która towarzyszy walce o władzę między Jelcynem i Gorbaczowem, zniweczyła wszystkie próby poszczególnych szczebli władzy sowieckiej (jak również poszczególnych prądów KGB, gdyż polityka narodowa znajdowała się w ZSRS tradycyjnie w gestii KGB) ratowania władzy federacyjnego państwa.

29 maja 1990 roku Jelcyn został wybrany na prezydenta Rady Najwyższej Rosyjskiej Republiki Federacyjnej pomimo zażartych ataków ze strony gorbaczowowców w rosyjskim parlamencie. Gorbaczow tak był pewien sukcesu swych poczynań, że wyjechał do Kanady pozostawiając na posterunku Jakowlewa. Wydaje się prawdopodobne, że wybór Jelcyna dokonany został z lekką pomocą ze strony Jakowlewa, który zignorował polecenia swego szefa. Tego samego Jakowlewa, który uznał Jelcyna za "paranoika". Groźba strajku generalnego też odegrała pewną rolę. Wróćmy do wypowiedzi Skurlatowa: "Jelcyn został wybrany na przewodniczącego Rady Najwyższej. I nagle ustępuje w kwestii strajku argumentując, że strajk jest przedwczesny. Górnicy zostali zaskoczeni. Odbyli oni konferencję w Doniecku i nie przyjęli żadnej rezolucji w sprawie strajku generalnego. A my, z powodu pozycji Jelcyna - nie mogliśmy mu się rzecz jasna przeciwstawić -także zmuszeni zostaliśmy do wycofania się. Elena Bonner również skrytykowała Jelcyna za tę jego postawę. Strajk był w pewnym sensie testamentem Sacharowa." W czerwcu odbył się pierwszy kongres przedstawicieli ludności Rosyjskiej Republiki Federacyjnej. Przyjęto na nim deklarację suwerenności Rosji, która "rozniosła podstawę gospodarczej władzy rządu federalnego". Powołano komitet konstytucyjny mający za zadanie stworzyć nową rosyjska konstytucję. Był to "polityczny manifest nowej głowy rosyjskiego państwa" mówiąc słowami G. Popowa. Demokraci "pierestrojkiści" związani z "grupą moskiewską" (początkowo gorbaczowowcy) zaczęli zbliżać się do Jelcyna, którego szeregi zasilili niektórzy zdrajcy z ekipy Gorbaczowa (Arbatow, Pietrakow). Rosja zaczęła być postrzegana jako środek wiodący do rządu federalnego. Jelcyn zaś rozpoczął swoją politykę narodową polegającą na odbudowywaniu federacji od dołu poprzez dwustronne traktaty podpisywane przez Rosję i poszczególne republiki (słusznie mówiono przy tej okazji o "neobolszewizmie": to przecież na siatce dwustronnych układów między Rosją i republikami Lenin i Stalin zbudowali ZSRS) Równolegle rząd rosyjski prowadził walkę z federalnymi instancjami wykorzystując regionalizmy, stawiając się w roli obrońcy prowincji nawet wobec centralnych administracji. Takie postępowanie bardzo się opłaciło. Do ostatniej chwili (do października 1991 roku) Jelcyn wahał w sprawie losu federalnego "centrum". Wolałby on go zachować i zostać  prezydentem nowej Unii, lecz upór Gorbaczowa by trzymać się tego "centrum" i by zrobić z niego podstawę swojej władzy przekonał Jelcyna, że trzeba zniszczyć "centrum" i posłużyć się jedynie znaczeniem Rosji by przywrócić moskiewską hegemonię.

Gorbaczow ze swoim premierem Ryżkowem nic o tej ewolucji nie chcą wiedzieć. Próbowali oni stosować stare sposoby w całkiem nowej sytuacji. Tak jak wi/ększość aparatczyków wyrosłych w seraju nic nie rozumieli ze spraw narodowych. Odpowiedzią  nomenklaturowskiego establishmentu na pojawienie się konkurencyjnego ośrodka władzy w postaci rosyjskiej republiki federacyjnej było utworzenie rosyjskiej partii komunistycznej, śmiesznie ortodoksyjnej, wedle starej dobrej metody "Niny Andrejewej". Chodziło o przestraszenie demokratów chcących połączyć się z Jelcynem przywołując w tym celu widmo "zemsty nomenklatury", niebezpiecznej gdyby Gorbaczow przestał grać rolę "pogromcy KPZR".

Symboliczna stawka - plan Szatalina

Tymczasem "akademokraci" z rady prezydenckiej zdawali sobie sprawę, że ta odpowiedź była żałośnie nieadekwatna. Począwszy od lutego, podczas gdy Ryżkow tworzył swój własny plan "przejścia na gospodarkę rynkową" zasadzony na reformie cen, "akademokraci" rozpoczęli pracę nad czymś, co zostało nazwane planem Szatalina (słynnym tzw. planem pięciuset dni) czyli projektem ratowania Związku, "federalnym programem przejścia na gospodarkę rynkową", jak powiedział Szatalin, który kładł nacisk na ten punkt: "wW ten oto sposób narodziła się idea unii gospodarczej, zbudowania ZSRS od dołu. Do dzisiaj sądzę, że była to jedyna szansa na utrzymanie odnowionej unii." Rozłam pomiędzy "partią wewnętrzną" i "zewnętrzną", między pierwszym i drugim szczeblem odbywał się w czasie długiej walki o plan Szatalina (od wiosny do października 1990). Perypetii było przy tym mnóstwo - my skoncentrujemy się na sprawach najważniejszych.

Pierwszy akt: w lutym dwóch młodych ekonomistów z komisji ds. reformy gospodarczej przy Radzie Ministrów (słynnym "bunkrze Ryżkowa") Zadornow i Michajłow stworzyło program przejścia na gospodarkę rynkową w ciągu czterystu dni. Program został przez rząd odrzucony po tym, jak skrytykował go ostro "nadworny ekonomista " Abakin, bliski Ryżkowowi. Stronnik Jelcyna mający chrapkę na stanowisko premiera Rosji, M. Boczarow zmodyfikował ten program i przygotował ostatecznie projekt przejścia na gospodarkę rynkową w pięćset dni przeznaczony tylko dla Rosji, chociaż ta przeróbka dotyczyła początkowo całego ZSRS. Ekipa Jelcyna się z tym projektem zapoznała i go przyjęła: Jelcyn widział w nim "swego rodzaju siatkę, która utrzymać miała Unię". Spór o plan Szatalina stał się pretekstem do silnych ataków na rząd. W kwietniu wszyscy ministrowie obarczeni zadaniami gospodarczymi myśleli o odejściu. W maju Ryżkow miał już wrażenie, że stał się "pustym opakowaniem" w oczach Gorbaczowa, który pozostawił go na pastwę demokratów z Rady Najwyższej. Rada Najwyższa nie odrzuciła programu Ryżkowa, ale przesunęła podjęcie decyzji na wrzesień. W międzyczasie, media nieustannie drążyły temat programu pięciuset dni. W lipcu dwóch spośród autorów planu początkowego, ekonomiści Jawliński i Pietrakow , obydwaj z początku gorbaczowowcy a potem stronnicy Jelcyna otrzymało kruche wsparcie ze strony grupy Ryżkow/Gorbaczow/Jelcyn/Silajew po tym, jak nie udało im się przekonać Gorbaczowa do swojego planu. Powierzono mieszanej grupie (zwolennicy programu Ryżkowa i zwolennicy projektu pięciuset dni) zadanie opracowania zmodyfikowanego planu który zachowałby główne wytyczne poprzedniego. Szatalin i think tank IMEMO (Instytutu Stosunków Międzynarodowych) poparli opcję "pięciuset dni, Albakin i Jazin zaś opcję Rady Ministrów. Pietrakow przekonał Gorbaczowa, że rząd Ryżkowa był "konserwatywny i przeciwny pierestrojce". Gorbaczow skłonił się więc ku programowi pięciuset dni. Jednakże, jak powiedział Szatalin, "Ryżkow prowadził podwójną grę, robił wszystko by storpedować projekt... Wszyscy zachowywali się po chamsku; Ryżkow, Masliukow, Jazow, Mojsiejew, Kriuczkow który prosił mnie codziennie, bym nie redukował budżetu KGB". Wersja Ryżkowa była tutaj oczywiście odmienna; według niego Pietrakow postarał się zniweczyć wszelki kompromis. Opracowanie planu zajęło 27 dni. Obydwa stronnictwa się nie znosiły. Ryżkow zarzucał zwolennikom Szatalina, że "zapomnieli o małym szczególiku - o państwie". Uważał on, że nie należy likwidować starych powiązań ekonomicznych zanim nie powstaną nowe. Na początku września Gorbaczow wydawał się przystać na program pieciuset dni i uroczyście ogłosił swe przejście na gospodarkę rynkową. 11 września program został przyjęty przez rosyjski parlament. 18 września Ryżkow oświadczył na konferencji prasowej, że "Ten program zniszczy Unię, gdyż likwiduje podatki federalne". 21 września Ryżkow zdołał dowiedzieć się o intencji Gorbaczowa, który mówił o połączeniu planu Szatalina z "elementami planu Ryżkowa". Aganbegian dokonał szybkiej przeróbki. Zachowano hasła przejścia na gospodarkę rynkową, lecz utrzymano filary systemu, ministrów federalnych, centralne organizmy planowania i dystrybucji, nakazy państwowe. 17 października Jawliński podał się do dymisji. 19 października Gorbaczow ogłosił swój werdykt: proklamował swoje przyłączenie do władzy centralnej, odrzucił program po tym , jak otrzymał "wspaniałe pełnomocnictwa" by go zastosować. Ryżkow zwyciężył a Jelcyn nic nie zrobił, by zmusić go do ustąpienia.            

Tłum. Wojciech Rzeżuchowski, rocznik IV

--------------------------------------------------------------------------------

[1] Cytowane w NG 9/6/92
[2] Będziemy zmuszeni często powracać do jego książki Pierestrojka: historia zdrady, Moskwa, 1992, jednego z najciekawszych świadectw dotyczących opisywanych tu wydarzeniach. W przeciwieństwie do większości wspomnień różnych uczestników pierestrojki, książka ta zawiera osobiste wątki i obserwacje ukazujące autentyczne przemyślenia.
[3] V. Roger Scruton, "Totalitaryzm i rządy prawa" w E.F. Paul, Totalitaryzm na rozdrożu, Londyn, 1990. 
[4] E. Czazow, Zdorowie iWlast', Moskwa, 1992, str. 132.
[5] Oprócz wyżej wspomnianego dzieła Czazowa , odnoszę się tutaj także do świadectwa G. Gwiszianiego, zięcia Kosygina, który dobrze znał Andropowa.
[6] W. Stiepankow i E. Lisow, Kriemlowski Zagowor, Moskwa, 1992.
[7] Dysydent z Niemiec hitlerowskich Herman Rauschning zauważył tam identyczne zjawisko: "Znisczenie wyższej moralnosci łączy się zawsze z osłabieniem woli...", Rewolucja nihilizmu, Gallimard, 1980. Będziemy często powracać do tej książki napisanej w 1938 roku, w której Rauschning próbuje zanalizować niemiecka sytuacje i drogi wyjścia z totalitaryzmu.
[8] Sobiesiednik, nr 29, 1990
[9] Warto przeczytać przy tej okazji doskonały artykuł E. Nowikowa w Stolicy, nr 30, 1991. Po tym, jak komunistyczni stażyści francuscy i włoscy oświadczyli, że są zszokowani ciemnymi ubraniami oraz białymi krawatami i koszulami sowieckich wykładowców, rektor wymógł na tych ostatnich, by zapuścili brodę i długie włosy. Otwarto specjalny sklep w Instytucie, gdzie personel mógł nabyć dżinsy i sandały.  
[10] E. Bagramow, w NG 24.01.92.
[11] Sbornik KGB SSSR, nr 124, 1998.
[12] NG, 10.06.93
[13] W. O. G. Miasnikow, "Smena prawiaszczich elit: "konsolidacja" ili "wiecznaja schwatka"?" w Polis, nr 1, 1993.

Autor publikacji: