PORACHUNKI W EREWANIU

Zabójstwo premiera Armenii Wazgena Sarkisiana nadal pozostaje niewyjaśnione, mimo upływu czasu i aresztowania bezpośrednich wykonawców zbrodni oraz już 17 "zleceniodawców". Spekulacje na temat porachunków klanowych czy akcji rosyjskiej mającej rzekomo przeszkodzić dryfowaniu Armenii w stronę USA nadal nie uzyskały żadnego wsparcia w postaci konkretnych dowodów. Przeanalizujmy zatem toczącą się w Armenii walkę o władzę i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie kto najbardziej skorzystał na śmierci premiera i jego sojusznika byłego I. sekretarza KPA Karena Demircziana?

Sojusz trzech

W marcu 1998 roku Robert Koczarian, były prezydent armeńskiego Karabachu został wybrany prezydentem Armenii. Stanowisko swe zawdzięczał z jednej strony rozpadowi obozu władzy, tj. rozbiciu klanu byłego prezydenta Lewona Ter Petrosiana a z drugiej rozproszeniu skłóconej opozycji. Rok wcześniej Koczarian został premierem, gdyż atakowany przez opozycję po sfałszowanych wyborach prezydent Lewon Ter Petrosian potrzebował obdarzonego popularnością figuranta, który jednocześnie ustabilizowałby rząd i stanowiłby przeciwwagę dla Wano Siradegiana, ministra spraw wewnętrznych, mera Erewania i szefa partii prezydenckiej, rosnącego w siłę po śmierci w wypadku samochodowym brata Petrosiana kontrolującego dotychczas koła businessu. Siradegian przejmował ludzi i wpływy po zmarłym mogąc zagrozić w przyszłości samemu prezydentowi. Koczarian nie zadowolił się jednak wyznaczoną mu rolą i szybko przejął rzeczywistą władzę opierając się na ludziach z Karabachu i Serge Sarkisianie, przewodniczącym Komitetu spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa narodowego czyli policji politycznej obdarzonej przez Tera Petrosiana olbrzymią władzą w okresie jego walki z opozycją polityczną. Serge Sarkisian był wcześniej ministrem obrony narodowej Karabachu, więc jego sojusz z byłym prezydentem Karabachu był naturalnym wyborem politycznym. Do premiera przyłączył się też minister obrony Wazgen Sarkisian ze swym własnym małym klanem (dysponował on dochodami z łapówek za przeniesienie lub zwolnienie ze służby wojskowej) oraz partia Dasznakciutun, która została zdelegalizowana przez prezydenta, gdyż posiadała samodzielne śródła finansowania wśród ormiańskiej diaspory i dlatego wydawała się Petrosianowi zbyt niebezpieczna.

Wazgen Sarkisian został w 1983 roku etatowym działaczem Komsomołu, wybrany deputowanym w 1990 roku objął parlamentarny komitet obrony narodowej i zostal ministrem obrony w 1992 roku, kiedy zorganizował armię i pomoc dla Karabachu, zdysmisjonowany powrócił na to stanowisko w 1995 roku i w 1996 bronił Petrosiana przed opozycją.

Sojusz Koczariana z dwoma Sarkisianami, Serge i Wazgenem, szybko wyeliminował Wano Siradegiana i samego Petrosiana, zaś wybory prezydenckie w marcu 1998 i parlamentarne w maju 1999 roku były już tylko formalnością.

Po utracie władzy los Wano Siradegiana stał się nie do pozazdroszczenia. Aresztowano go i oskarżono o kierowanie akcją likwidowania przeciwników Ter Petrosjana. Prokuratura przedstawiła dowody, iż wydał polecenie zamordowania w latach 1993ś1995 co najmniej 7 osób, w tym dyrektora kolei, działacza samorządowego i dwu oficerów policji. W tym celu powołał 9ścio osobowy "szwadron śmierci" wewnątrz policji. Dwaj policjanci zostali zlikwidowani "za karę", gdy nie wykonali rozkazu zamordowania w Moskwie ormiańskiego biznesmena. Ofiary nie wykonały zadania nie z powodu rozterek moralnych lecz słabej organizacji; złapani przez policję rosyjską zostali deportowani do Erewania.

Sprawa Wano Siradegiana pokazuje jak kończą w Armenii rywale pokonani w czasie walki o władzę.

Sojusznicy rywalami

Teraz nastąpiło drugie rozdanie. Koczarian nadal opierał się na sojuszu z Serge Sarkisianem, który zachował szefostwo policji politycznej, podczas gdy Wazgen Sarkisian poszedł własną drogą. Oparł się na armii i weteranach z Karabachu zorganizowanych w Stowarzyszenie Obrońców Kraju - "Jerkrapach", które utworzyło w 1997 roku partię polityczną a w rok później przejęło małą Partię Republikańską. Weszła ona w sojusz z Partią Ludową założoną przez Demircziana w 1998 roku, tworząc blok Miasnutiun (Jedność). Demirczian zdymisjonowany przez Gorbaczowa w 1988 roku jako przeciwnik "pieriestrojki", przez 10 lat trzymał się zdala od polityki i powrócił doń dopiero w 1998 roku wysuwając swą kandydaturę przeciw Koczarianowi w wyborach prezydenckich.

W 1998 roku Sarkisian z "Jerkrapach" i armią poparli Koczariana, który zawdzięczał im swą prezydenturę stając się zakładnikiem kół wojskowych. Z drugiej strony prezydent był im potrzebny, gdyż sami jeszcze byli zbyt słabi by sięgnąć po całą władzę. W rok później sytuacja uległa zmianie. Po zwycięstwie wyborczym, Miasnutiun, który zdobywając prawie 42 proc. głosów utworzył rząd z Wazgenem Sarkisianem jako premierem, Koczarian stał się już niepotrzebny. Sojusznik Wazgena Sarkisiana, Karen Demirczian został przewodniczącym pralamentu ale już mówiono, że gdyby premier objął prezydenturę po Koczarianie, Demirczian zostałby prezesem rady ministrów i wraz ze swymi kolegami z sowieckich czasów Alijewem i Szewardnadze szybko dogadałby się w sprawie Karabachu.

Rywalizacja polityczna między obu klanami Roberta Koczariana i Wazgena Sarkisiana nieuchronnie zbliżała się do punktu kulminacyjnego czyli wyeliminowania jednego z pretendentów do samodzielnej władzy: prezydent musiał pozbyć się Sarkisiana i ograniczyć wpływy wojskowych, generałowie natomiast do władzy ekonomicznej dodać polityczną. Możliwe, że temu miała służyć zapowiedziana przez Sarkisiana w przeddzień zamachu kampania przeciwko korupcji.

Wazgen Sarkisian i Robert Koczarian oboje wypowiadali się za ścisłym sojuszem z Rosją. Premier miał nawet niezależne i bezpośrednie kontakty z Moskwą. W paśdzierniku Sarkisian odwiedził Waszyngton i uzyskał status jednego z głównych negocjatorów z Amerykanami. Oznaczało to, że będzie mógł sam grać rolę jednoczesnego rozmówcy Moskwy i Waszyngtonu, spychając w cień prezydenta.

USA wywierały naciski by na spotkaniu OBWE w Istanbule 18 listopada doszło do porozumienia między Armenią i Azerbejdżanem w sprawie Karabachu. Można się domyślać, że przy formalnej jurysdykcji Baku Karabach zachowałby własną armię, walutę i konstytucję. Nagrodą dla Armenii byłyby inwestycje, w tym rurociąg i początek gospodarczej współpracy z Turcją. Zaznaczmy, że obecnie uruchomiony rurociąg z Baku do Supsy na wybrzeżu gruzińskim omija Armenię. Ma on jednak tylko wydajność 40 mln ton rocznie i nie jest całkowicie bezpieczny w wypadku nowej wojny ormiańsko-azerskiej. Uruchomienie pełnej eksploatacji ropy azerskiej wymaga rozwiązania konfliktu o Karabach, gdyż najwygodniejsza trasa prowadziłaby właśnie przez Armenię, a wówczas miałaby ona również poważne źródło dochodów budżetowych z opłat tranzytowych i rozwiązaną kwestię zaopatrzenia w naftę.

Krytykiem porozumienia z Azerbejdżanem nie był Koczarian tylko szef armii Karabachu Samwel Babajan, ale on nie miał możliwości swobodnego działania w Erewaniu bez wiedzy policji politycznej Serge Sarkisiana.

Już w styczniu tego roku Babajan utrcił dowództwo nad armią Karabachu wyeliminowany przez prezydenta Karabachu Gukasiana i Yerkrapah, co osłabiło pozycję Koczariana.

W dniu zamachu przybyły z Baku zastępca Sekretarza Stanu USA Strobe Talbott zdążył jeszcze spotkać się z Wazgenem Sarkisianem i Koczarinem by porozmawiać o koncesjch w Karabachu.

Kozioł ofiarny

Gdy bojówka Nairi Hunaniana wdarła się do parlamentu, żadna ochrona nie stawiła jej oporu, również ochrona premiera i przewodniczącego parlamentu gdzieś "się zapodziała".

Zginęli Wazgen Sarkisian, Karen Demirczian, dwu jego zastępców Juri Bachszian i Ruben Mirojan oraz trzech posłów Armenak Armenakian, Mikael Kotanian i Henrik Abrahamian oraz minister Leonard Petrosian. "Przypadkowo" pierwszych sześciu należało do bloku Miasnutiun. Został on w ten sposób zdekapitowany i grozi mu rozpad, gdyż jego dwie części składowe ciążą ku innym partiom. Gdyby tak potoczyły się dalsze wypadki, prezydentowi Koczarianowi nie zagroziłby już żaden rywal. Na razie stanowisko po Demirczianie objął jego młodszy syn Stefan, a po Sarkisianie jego młodszy brat Aram.

Nairi Hunanian był dziennikarzem wyrzuconym z narodowej partii Dasznakcutiun. Przez jakiś czas przed zamachem przebywał poza Armenią, m.in. na Krymie.

Wkrótce po zamachu aresztowano niezależnego posła Muszecha Mowsisian, oskarżając go o przygotowanie spisku razem z Hunanianem, gdyż po pijanemu odgrażał się, iż zabije premiera odpowiedzialnego za aresztowanie jego brata Arakela. Oboje byli bliscy blokowi Miasnutiun. Arakela uwięziono wcześniej pod zarzutami kryminalnymi ale oskarżono go także o przygotowanie spisku. Usiłowano też spekulować na temat powiązań Mowsisianów z Samwelem Babajanem. Całość sprawy jest szyta tak grubymi nićmi, że nikt w Erewaniu nie wierzy w winę Mowsisiana.

Trzecie rozdanie

Kto był prawdziwym wrogiem Wazgena Sarkisiana nie mieli natomiast wątpliwości wojskowi. Zaraz po zamachu klan zabitego premiera zażądał usunięcia najważniejszych ludzi Koczariana: ministra spraw wewnętrznych Surena Abrahamiana, prokuratora generalnego Achwana Howsepiana, a przede wszystkim szefa policji politycznej Serge Sarkisiana. Bez nich Koczarian stałby się bezbronnym figurantem oczekującym na utratę stanowiska. Grupa kierowana przez Andranika Koczariana byłego doradcę zabitego premiera zażądała od prezydenta Roberta Koczariana by premierem mianował ministra infrastruktury przemysłowej Wahana Szirhaniana, byłego ministra obrony narodowej związanego z wojskowymi.

Negocjacje po zabójstwie Wazgena Sarkisiana miały doprowadzić do osłabienia klanu Koczarian, ale prezydent nie ustąpił i wyszedł z nich obronną ręką. Tekę premiera powierzył wprawdzie Aramowi Sarkisianowi, bratu zabitego ale jego ludzi wyłączył z negocjacji. Koczarian zdymisjonował swoich trzech sojuszników, ale na ich miejsce mianował ich lojalnych współpracowników, a Serge Sarkisian został sekretarzem Rady Bezpieczeństwa i szefem administracji prezydenckiej. Początkowo klan prezydenta nie uległ więc osłabieniu.

Koczarian zapewnił sobie też bezpośrednie poparcie Rosji, uniemożliwiając ministrowi obrony narodowej Harutiunianowi samodzielne granie kartą moskiewską.

Obóz premiera przystąpił w styczniu do nowej rundy. Âledztwo powierzono zbliżonemu do "Yerkrapahu" generalnemu prokuratorowi wojskowemu Gagikowi Jahangirianowi, który aresztował pod zarzutem sterowania gangiem Hunaniana, zastępcę dyrektora telewizji państwowej, dasznaka Harutiuna Harutiuniana oraz doradcę prezydenta Koczariana do spraw polityki zagranicznej, Aleksana Harutiuniana. Zapowiedziano też dalsze aresztowania współpracowników prezydenta.

Przeciwnicy Yerkraphu i premiera Arama Sarkisiana oskarżają prokuratora Jahangiriana o stronniczość i posługiwanie się śledztwem do osłabienia i wyeliminowania grupy Koczariana. Oczywiście nie oznacza to, że ludzie prezydenta są niewinni, a jedynie, iż śledztwo stanowi instrument walki o władzę.

Obecna sytuacja ma charakter przejściowy i wielu porównuje gabinet Arama Sarkisiana do rządu Kiereńskiego. Prezydent Koczarian i minister Harutiunian zawarli ciche porozumienie w sprawie rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych w roku 2000, po nich nowy parlament ustaliłby datę wyborów prezydenckich. Dwa obozy mają więc jeszcze rok na przygotowanie ostatecznej rozgrywki.

Autor publikacji
Polityka zagraniczna
KAUKAZ