POLSKA DUMNA I POLSKA SKUNDLONA

Kłamstwo, by zatriumfowało, musi być wszechogarniające, dlatego każde nazwanie rzeczy po imieniu budzi wściekłość partii rosyjskiej i postsowieckiego establishmentu. Ich zdaniem, wyklucza nas to z dyskusji i stawia poza prawem. Tylko niby o co mamy się z nimi spierać? Czy Polska ma być rosyjskim wasalem, czy nie? Czy Polska ma być fasadową demokracją rządzoną przez oligarchię? Terytorium bezprawia, dyspozycyjnych sądów i prokuratury, mediów gotowych do każdej podłości na rozkaz? Dla nich to są aksjomaty. Takie ma być ich państwo, a opór jest antypaństwowym terroryzmem

Czy z targowicą, która własny interes słusznie widzi w gwarancjach rosyjskich, możliwa jest dyskusja? Czy rozważanie reform w ramach fasadowej demokracji ma sens? Czy dyskusje nad polityką zagraniczną przy przyjęciu założenia, iż jesteśmy wasalem rosyjskim, a kryterium naszych decyzji musi być zadowolenie Kremla (mniejsza teraz o to, której frakcji) oraz dążących do porozumienia z nim państw-decydentów unijnych jest czymś więcej niż farsą lub zabiegiem ogłupiającym społeczeństwo?

We wszystkich tych kwestiach nasza odpowiedź brzmi – NIE!

Czy targowiczanin może mieć rację?

Przy analizie argumentów zawsze należy wychodzić od interesów argumentującego. Jeśli interesy są całkowicie sprzeczne, wykluczające się, argumentacja nie jest mylna, tylko ma uzasadniać i racjonalizować postępowanie, np. podporządkowanie się Rosji. Niby czego mamy dowodzić: że bicie czołem przed ambasadą jest mniej skuteczne niż droga na kolanach do Moskwy? Taka dyskusja byłaby z punktu widzenia establishmentu i jego mediów merytoryczna, a nas by upodlała.

Dyskusja, rozważanie argumentów jest możliwe i celowe, jeśli ich zwolenników łączy minimum wartości. Jeśli uznajemy, iż fasadową demokrację trzeba zastąpić prawdziwą, wówczas spieramy się o metody działania, zawieramy kompromisy w sprawie pozycji uzyskiwanych przez różne grupy społeczeństwa, dywagujemy, jakie rozwiązania prawne lepiej zabezpieczą stabilność systemu. Podobnie postępujemy w sprawie gospodarki, jeśli uważamy, iż pasożytniczy i korupcyjny system trzeba zlikwidować i wprowadzić prawdziwy rynek. Możemy też zawierać kompromisy w sprawie skali jego regulacji między zwolennikami czystego liberalizmu i roli państwa.

Czy wróg może mieć rację? A czy targowiczanin może mieć rację? Gdy nie chodzi o sprawy zasadnicze, tak. Wszystko, co złego nas spotyka, jest oczywiście nie tylko efektem działalności przeciwnika, ale także naszej głupoty, braku woli, słabości, nieumiejętności skutecznego działania czy błędnej analizy. To jednak nie oznacza, iż z partią rosyjską i wspierającym się na niej i wyhodowanym przez komunistyczne służby establishmentem może mieć miejsce dyskusja, gdyż nasze interesy wykluczają się nawzajem. Podobnie można by żądać od Żydów, by dyskutowali z SS-manami o dodaniu perfum do cyklonu B? A to my jesteśmy Żydami Ubekistanu.

Poza establishmentem i partią rosyjską są jeszcze dwie grupy społeczne: tzw. lemingi i nieuczestniczący w życiu politycznym, które stanowią niestety większość mieszkańców Polski. Co nas różni i czy dialog jest możliwy i pożądany.

Polska dumna

Nie ma problemu ze zdefiniowaniem, kto był agresorem w 1920 r. i co się stało 17 września 1939 r., kto bił się po której stronie i dlaczego pod Warszawą i kto walczył w lasach od lipca 1944 r., a kto był bandytą i szykował nam zniewolenie. Ta Polska jest dumna z własnej przeszłości, tradycji i nie oczekuje dowartościowania z Brukseli w stylu: dobre Polaczki, dobre, mają eutanazję i małżeństwa pederastów – już prawie Europejczycy, umieją czytać podręczniki marketingu, och, to już inteligenci.

Polska dumna nie potrafi żyć na kolanach i nie czyni z donosicieli i funkcjonariuszy zaborcy swoich bohaterów. Chce modernizować kraj, ale dla niej modernizacja to nowoczesne instytucje i prawo, a nie korupcja jako lekarstwo na niedowład biurokracji, odcięcie się od polskości, gender studies, parady homoseksualistów, przyzwolenie na wszystko (napluj na grób, nasiusiaj na krzyż) i demonstrowanie, że nie ma się nic wspólnego z Polską ukształtowaną historycznie.

Nie oznacza to, iż po stronie Polski dumnej nie ma błędów, zepsucia czy słabości. Te są zawsze, ale pokazuje na system wyznawanych wartości i zasad oraz na cele, do jakich dąży.

Polska skundlona

Jest jedynie terytorium bez przeszłości. Wszystko, co przynosi osobistą korzyść i/lub bezpieczeństwo, jest dozwolone i wręcz zalecane. Polska skundlona chce przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa, a to w obecnej sytuacji daje jedynie kłamstwo i uczestnictwo w nim. Wszelka prawda jest odrzucana nie dlatego, iż przedstawiana jest w sposób nieprzystępny lub zbyt radykalny, ale dlatego, że stwarza poczucie zagrożenia. Im mniej wiem, tym lepiej śpię, jak powiedział mi kiedyś kolega w stanie wojennym.

Ludzie nie chcą słyszeć złych wieści, o kryzysie, załamaniu finansowym, systemie panującym w Polsce, podarowaniu przez sojuszników Rosji i całkowitej, w tym dobrowolnej, zależności postsowieckich elit od Kremla. Ludzie chcą słyszeć, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, nic nam nie zagraża i jest cacy.

Polska skundlona to przede wszystkim powszechne nieuctwo, uważające się za inteligencję, ludzie wykorzenieni, nieznający ani kultury własnej, ani tym bardziej europejskiej, którzy szukają dowartościowującej identyfikacji. Można im więc wszystko sprzedać byle było na niskim, zrozumiałym dla nich poziomie.

Polska skundlona życie na kolanach uważa za bezpieczne i korzystne, a więc przekonywanie jej, iż należy się wyprostować, nie ma sensu. Homines pełzaci mieliby nieznośny ból kręgosłupa, gdyby posłuchali tej rady. Oni opierają się na doświadczeniu ostatniego dwudziestolecia; chcą sukcesu, a wiedzą, iż nagradzane jest służalstwo, a każda niezależność i odwaga bezwzględnie karana do trzeciego pokolenia. Będą więc tak postępować, by uzyskać nagrodę władzy i aprobatę swego środowiska. Człowiek uczciwy zawsze będzie rodził u ludzi zeszmaconych agresję, gdyż stanowi widoczny wyrzut sumienia, że można inaczej.

Władza wyobcowana z polskości jest dobrze zakorzeniona właśnie w Polsce skundlonej, tyle tylko że ta ostatnia musi ogarnąć całe społeczeństwo, by postsowiecki establishment czuł się bezpiecznie. Nie może istnieć żadna, potencjalna nawet, alternatywa.

Społeczeństwo alternatywne

Powinniśmy tworzyć społeczeństwo alternatywne, co nie oznacza, że mamy nie uczestniczyć nawet w fasadowych imprezach, jeśli ocenimy, iż jest to korzystne i może osłabić przeciwnika. Na argument, dlaczego np. bierzemy udział w wyborach w kondominium, odpowiadamy, że w wyborach do rosyjskiej Dumy partie niepodległościowe też brały udział.

Czym powinno być społeczeństwo alternatywne?

Skoro przekonywanie Polski skundlonej nie ma sensu ze względu na różnice interesów i charakterów, naszą genetyczną niezdolność do pełzania, należy się od niej odseparować i całkowicie ignorować jej przedstawicieli, symbole, organizacje, media, przedsiębiorstwa.

Niech robią, co chcą, ale jedynie we własnym imieniu. Musimy przede wszystkim skupić się na tworzeniu własnych instytucji i poruszać się, o ile to możliwe, tylko w ich obrębie. Oni mają agorową Radę Etyki Mediów, więc powołujemy własną, a tamtą ignorujemy i wyśmiewamy. Oni mają związki twórcze – powołujemy nasze. Oni przyznają nagrody za opluwanie Polski i demoralizowanie społeczeństwa – my przyznajemy nasze. Musimy stworzyć całą infrastrukturę społeczną dublującą Polskę skundloną. Dotyczy to również gospodarki, przynajmniej dopóki nie zostanie wprowadzony stan wyjątkowy i nasze organizacje nie zostaną zdelegalizowane pod jakimkolwiek pretekstem. Na to też musimy być przygotowani.

Władza i establishment nie cofną się przed żadną decyzją, gdyż walczą o zachowanie pozycji uzyskanej dzięki Sowietom i utrzymywanej dzięki rosyjskiej i niemieckiej pomocy (vide: rola fundacji Adenauer-Stiftung w wyborach 2007 r.) oraz parciu w Polsce skundlonej. Gdyby postąpili inaczej, byliby samobójcami, a w polityce wbrew pozorom panuje racjonalność. Należy jednak na nią patrzeć z punktu widzenia celu, którego osiągnięcie ma umożliwić.

Polska dumna powinna być przede wszystkim właśnie alternatywą wobec Polski skundlonej w momencie przełomu. Program minimum to żyć w godności obok niewolników z wyboru lub interesu, nie dać się przez ich system zdemoralizować i zdegenerować, starając się zachować stan posiadania do zmiany sytuacji geopolitycznej. Jeśli zaś to w dającej się przewidzieć perspektywie nie nastąpi, nie uczestniczyć w ich systemie. Pogłębić rów, który nas dzieli, i stworzyć dwa równoległe społeczeństwa w jednym kraju.

Program maksimum to przejąć władzę w momencie wstrząsu, który osłabi i podzieli postsowiecki establishment, zdestabilizuje Polskę skundloną, czyniąc ją niezdolną do działania, a ludziom spoza podziału wskaże, że warto przyłączyć się do nas.

Opakowanie zwane wizerunkiem

W skali masowej dyskusja oparta na argumentach merytorycznych skończyła się w ubiegłym wieku i już nikogo nie interesuje, a zwłaszcza tych, którzy głoszą, iż ważne są programy, gdyż myślą, że będą uchodzili za mądrych. PO wygrało właśnie dlatego, że żadnego programu nie miało. Mogło więc pleść, co w danym momencie i środowisku zjednywało poparcie.

Mediokacja powoduje, iż ważne jest tylko opakowanie zwane wizerunkiem. Monopol medialny natomiast sprawia, iż establishment może w sposób dowolny manipulować większością społeczeństwa, podając mu korzystne dla siebie opakowanie jako jedyne. Brednie o możliwej zmianie wizerunku jako warunku zwycięstwa w demokracji fasadowej mogą wypowiadać tylko ludzie, którzy uwierzyli, że są silniejsi od „cyngli” tworzących na rozkaz dowolny wizerunek we wskazanym momencie dowolnej osobie. Zapewne jakaś „Stokrota” tak przejmie się ujmującym zachowaniem europosła Migalskiego, że nie wykona polecenia i postanowi działać wbrew swoim interesom. Pozostańmy jednak w świecie rzeczywistym.

Czasy dyskusji i argumentacji, rzeczywistej debaty publicznej skończyły się wraz z monopolem medialnym i mediokracją. Gdyby monopol nie istniał, wówczas jednemu wizerunkowi medialnemu można by przeciwstawić inny, a równowaga sił sprawiłaby, że rywalizujące obozy musiałyby zrezygnować z jakiejś części manipulacji. Wówczas w wąskim zakresie dla elity intelektualnej debata mogłaby powrócić.

W naszej sytuacji próby dostosowania opakowania do wymogów systemu oznaczałyby rezygnację z tożsamości. Przyjmując płaszczyznę konfrontacji przeciwnika zawsze przegramy. Przecież jeśli czegoś nie powiemy, to oni to wymyślą, a Polska skundlona przyjmie z ulgą jako wytłumaczenie.

O czym mamy przekonywać lemingi? Że lepiej będziemy służyli Rosji, damy kraść wszystkim czy że będziemy skuteczniej pluli na Polskę, jej historię, tradycję i na pewno korzystniej sprzedamy jej interesy?

W tej sytuacji należy skupić się na naszej bazie, kształcić kadry, podnosić poziom intelektualny naszego zaplecza i przede wszystkim selekcjonować ludzi zdolnych do działania, podejmowania decyzji i kierowania zespołami. Nie skupiać się na krewnych i znajomych brata pierwszej żony, tylko wprowadzić i realizować zasadę selekcji i awansu merytokratycznego. Nawet najuczciwsze safanduły, nie mówiąc już o kombinatorach, cwaniakach i zwykłych zdrajcach, nie powinny zajmować kluczowych stanowisk w naszych strukturach. Skuteczne działanie i odwaga muszą być kryterium oceny. Polska skundlona wprowadziła kult tchórza i służalca, my musimy przywrócić odwadze należne jej miejsce.

Jeżeli nie będziemy potrafili w praktyce, a dotychczas nie potrafiliśmy, wprowadzić w życie tych zasad po naszej stronie, przegramy, a jednostkom pozostanie już tylko emigracja zagraniczna lub wewnętrzna.

Okrakiem na barykadzie

W środowisku mediów znajdują się ludzie, którzy chcieliby zachować pozycję i jednocześnie uchodzić za odważnych i uczciwych. Taka sytuacja nie jest już możliwa. Jej warunkiem bowiem jest udawanie, że nie dostrzega się rzeczywistości, zamazywanie jej i zakłamywanie poprzez unikanie nazywania rzeczy po imieniu.

W sytuacji zbliżającej się konfrontacji, w której establishment jako warunek własnego bezpieczeństwa musi zniszczyć przeciwnika, ludzie ci będą musieli wybrać między służbą i kasą a odwagą i pustym kontem w banku. Nietrudno przewidzieć, co wybiorą. Dla nas jednak warunkiem przetrwania jest precyzja terminologii. Zło musi być nazwane po imieniu. Zdrada jest zdradą, a służalstwo w interesie obcego mocarstwa służalstwem, kradzież – kradzieżą. Słowa nie mogą służyć zakłamywaniu rzeczywistości, by komuś żyło się lepiej i spokojniej. Polska skundlona i establishment muszą wiedzieć, iż zostaną nazwanie po imieniu.

Autor publikacji
Ubekistan
Źródło
Gazeta Polska Nr z października 2010