16 LAT UBEKISTANU

Towarzysze z bezpieczeństwa

W komunizmie społeczeństwo nie istniało, gdyż brak było więzi poziomych. Społeczeństwo zastępowała organizacja klanowa obejmująca nie tylko funkcjonariuszy partyjnych ale wszystkich poddanych. W tym sensie górnik należał do ludzi dyrektora kopalni, który był podczepiony pod konkretnego aparatczyka, ze swej strony podczepionego pod wybranego sekretarza. Awans szefa klanu był korzystny nawet dla wspomnianego górnika, ponieważ jego dyrektor miał wówczas łatwiejszy dostęp do państwowych dotacji i inwestycji, a te oznaczały trzynastki i możliwość wzbogacenia się drogą kradzieży całej okolicy. Jest więc rzeczą naturalną, iż w postkomunizmie sytuacja ta znalazła swoje przedłużenie. Liczą się wyłącznie powiązania i lojalności personalne. Brak instytucji społecznych, niezależnych od władz, nawet brak elit nie mających oparcia w strukturach władzy, w tym strukturach bezpieczeństwa, a więc również przez nie kontrolowanych, powoduje, iż jedyną zorganizowaną siłą wkraczającą w postkomunizm są „towarzysze z bezpieczeństwa”. Nie dziwi więc, że to właśnie oni są głównym beneficjentem i rozgrywającym systemu.

Dopóki trwała transformacja, zagrożenie nieprzewidzianymi wydarzeniami, niekontrolowaną dynamiką rozwoju wypadków i wspólny interes by zachować dawną pozycję powodowały, iż „Towarzysze z bezpieczeństwa” grali wspólnie a nieporozumienia miały charakter drugorzędny. Z chwilą jednak gdy likwidacji komunizmu dokonano, gdy system się ustabilizował, agentura zadowoliła pośledniejszym miejscem w hierarchii, niebezpieczeństwo związane z prywatyzacją i sterowaniem „spontanicznym buntem społeczeństwa” minęły, pojawiły się różnice interesów między „Towarzyszami z bezpieczeństwa”.

Można wyróżnić trzy zasadnicze klany „Towarzyszy z bezpieczeństwa”, co nie oznacza, iż przynależność do nich jest bezwyjątkowa. Mówimy tu o podziale z grubsza rzecz biorąc i nie możemy dać się zmylić schematom w konkretnych wypadkach. Dwa najpotężniejsze to wojskówka i cywilny wywiad z kontrwywiadem. Trzeci, o wiele słabszy, to bezpieczeństwo zajmujące się kontrolą opozycji i ludności. Dla łatwiejszego wykładu przyjmijmy polską numerację departamentów różniącą się od sowieckiej.

Wojskówka, to dawniejsze WSW a obecne WSI czyli kontrwywiad wojskowy i II Zarząd Sztabu Generalnego czyli wywiad wojskowy. WSW wywodzi się z Informacji Wojskowej czyli SMIERSZU, który stał się podstawą III Zarządu KGB a więc GRU. Wojskówka ściśle podlegająca GRU zawsze rywalizowała z bezpieczeństwem cywilnym i cieszyła się uprzywilejowaną pozycją, a to oznaczało przede wszystkim łatwiejszy dostęp do dewiz i możliwość prywatnej działalności gospodarczej na Zachodzie lub w kraju w formie joint ventures oraz własnych przedsiębiorstw handlujących przede wszystkim bronią ale także narkotykami, np. AC Dunarea w Rumunii, Byłgarski Czernomorski Fłot w Bułgarii, niektóre centrale handlu zagranicznego w Polsce. Podobnymi przywilejami cieszył się wywiad czyli w Polsce I Departament (kontrwywiad to II Departament). Za pieniądze wywiadu lubiono zakładać albo formalnie prywatne firmy w RFN i Austrii albo spółki mieszane. W tym ostatnim wypadku wystarczyło znaleźć biedniejszego Niemca, zapłacić mu, by występował jako zagraniczny wspólnik, a on pieniądze powierzone przez wywiad inwestował Polsce w joint venture, którego partnerami po stronie komunistycznej byli również Towarzysze z bezpieczeństwa, którzy dostarczali także całej kadry kierowniczej. Taka, „prywatna” firma miała ułatwione działanie na rynkach zagranicznych, gdyż mogła postępować zgodnie z logiką gospodarki wolnorynkowej a nie planowej. Jeśli więc słyszymy, iż ktoś działał w Izbie Gospodarczej j.v. lub był udziałowcem takiej firmy, można z prawie stuprocentową pewnością traktować go jako oficera lub co najmniej agenta wojskówki lub I Departamentu. Ustawa o spółkach z udziałem zagranicznym została uchwalona 23 kwietnia 1986 roku, co można uznać za symboliczny początek transformacji ekonomicznej.

Teraz widzimy na czym polegała słabość III Departamentu; był on odcięty od środków finansowych i zagranicy, a więc miał mniejszą siłę przetargową gdy Towarzysze z bezpieczeństwa dokonywali likwidacji komunizmu, w którego utrzymaniu nie byli już zainteresowani. III Departament miał tylko jedną przewagę – lepiej kontrolował ludność i miał bardziej rozbudowaną agenturę w opozycji i elitach, choć mniej wartościową niż agentura I Departamentu lub wojskówki. Ilością i rozległością kontroli nadrabiał jednak braki jakościowe.

Teraz więc już nikogo nie dziwi, iż gdy nadeszła stabilizacja, III Departament postanowił zwiększyć swój kawałek tortu, a wojskówka i I Departament wyeliminować ubogiego krewnego. Żyjemy jednak w świecie globalnym, a to oznacza, iż gry operacyjne toczą się na kilku poziomach, a także z udziałem grup autonomicznych, nie poddających się całkowitej kontroli i mających własne interesy, które starają się realizować niezależnie od powiązań i wynikających z nich zadań. Każda akcja natrafia na kontrakcję, więc wyniku z góry nie można przewidzieć.

Postkomunizm – świat gier operacyjnych

Brak społeczeństwa i jego instytucji powoduje również, iż nie istnieje normalna scena polityczna, a partie nie są samodzielnymi siła politycznymi ale w dużej mierze tworami i instrumentami gry prawdziwych struktur i układów władzy czyli bezpieczniackich klanów na arenie politycznej. W tej sytuacji grę sił politycznych zastępują gry i kombinacje operacyjne.

Ten sam gest będzie miał też inne znaczenie w państwie samodzielnym o normalnej strukturze politycznej i w kraju postkomunistycznym. List z gratulacjami prezydenta Francji François Mitterranda do szefa Komitetu Stanu Wyjątkowego w ZSRS Gienadija Janajewa będzie wyrazem głupoty sojusznika, natomiast taką samą depeszę ze strony przywódcy państwa postsowieckiego lub postkomunistycznego można już interpretować jako deklarację lojalności wynikającą z zależności klanowej i agenturalnej. 

Na wydarzenia w każdym kraju postkomunistycznym można też patrzeć oddzielnie i analizować je abstrahując od ewentualnych powiązań zewnętrznych. Można też spojrzeć niczym z lotu ptaka na wszystkie procesy zachodzące w krajach postkomunistycznych i ich byłym centrum oraz nowym centrum do integracji z którym dążą. Te same fakty uzyskają wówczas dodatkową interpretację, kolejne dno. Zacznijmy od tego poziomu.

Należy pamiętać, że w świecie sowieckim sama zależność od centrum nic nam na prawdę nie mówi o prawdziwej pozycji danego wasala w omawianym okresie. Dopiero ustalenie powiązań z konkretną służbą i przywódcą pozwala dokładniej na określenie miejsca na scenie politycznej.

Agent pracujący dla wywiadu cywilnego może zostać zdekonspirowany w ramach rywalizacji ze służbą wojskową. Podziały w agenturze są jeszcze bardziej widoczne gdy uwzględnimy fakt, iż każdy kolejny władca w centrum miał nie tylko swoich wasali, którymi starał się zastąpić wasali poprzednika ale także swoją agenturę. Agent czasów Breżniewa nie musiał być lojalny wobec Gorbaczowa, ktoś związany z ostatnim gensekiem nie musiał współpracować, a nawet mógł zwalczać pierwszego prezydenta Rosji. Sieć powiązań Jelcyna nie musi pokrywać się z siatką związków Putina lub jego przeciwników, np. siatka czeczeńska Bieriezowskiego. Tak więc badając wpływ sowieckiej a później rosyjskiej agentury należy starać się odkryć związki z konkretnym władcą i ośrodkiem władzy. Dobrym przykładem jest casus Zwiada Gamsahurdi, który podjął współpracę z KGB Breżniewa ale już przeciwstawił się Gorbaczowowi, który przeciwko niemu używał własnej agentury (np. Abaszydze), częściowo z kolei zwiniętej przez Putina, gdy na prezydenturze Gruzji umieszczano Michała Saakaszwilego na miejsce Eduarda Szewardnadzego, który pod koniec roku 1990 opuścił Gorbaczowa na rzecz Jelcyna. Oczywiście zmiany te miały także swoje lokalne, wewnętrzne przyczyny.

I poziom międzynarodowy

Zależność służb wojskowych od GRU, I Departamentu od I Zarządu Głównego KGB, zaś związki III Departamentu z V Zarządem KGB są oczywiste ze względu na system podporządkowania istniejący w bloku  sowieckim. Co jednak się stało gdy zabrakło jednolitego centrum decyzji i kontroli w Moskwie?

W latach 1990-1991 centrum straciło moc sterowania własną agenturą w satelitach, a nawet zainteresowanie nimi, służby sowieckie tak były bowiem pochłonięte bratobójczą dla nich a dla nas zbawienną walką między zwolennikami Gorbaczowa i Jelcyna w KGB. W tym właśnie należy upatrywać przyczynę, iż kraje bloku odzyskały niepodległość nie w wyniku ich własnych starań, których nie było. Po prostu zabrało władcy zdolnego do kierowania i dyscyplinowania swoich ludzi w Warszawie, Sofii czy Budapeszcie. Klasycznym przykładem może być tu III RP, najwierniejszy sojusznik Moskwy dopóki jeszcze płynęły stamtąd rozkazy. 18 lipca 1991 roku Wałęsa w kwaterze głównej NATO w Brukseli nie zadeklarował woli przystąpienia Polski do paktu, usunął też (pod naciskiem ministra Wachowskiego) z rozdanego już dziennikarzom tekstu przemówienia akapit na temat trudności z wyprowadzeniem wojsk sowieckich z Polski. Jeszcze we wrześniu 1991 roku Piotr Kołodziejczyk, minister obrony w rządzie Krzysztofa Bieleckiego podlegający prezydentowi Lechowi Wałęsie, wyrażał nadzieję, że NATO przestanie istnieć. Również Janusz Onyszkiewicz, przedstawiciel antywałęsowskiego skrzydła orientacji prosowieckiej w Polsce, stał wiernie przy sowieckim suzerenie:

  „Jestem zdecydowanym przeciwnikiem dramatycznego stawiania problemu członkostwa Polski w NATO i nadawania przesadnego pośpiechu tej sprawie. Tego rodzaju stanowisko uważam za szkodliwe. Dlaczego? Nie ma przecież logicznego racjonalnego argumentu, który w rozmowie z przedstawicielami NATO przekonałby ich pilnej konieczności rozważenia polskiego udziału w pakcie. [...]

    Jakie argumenty mogłyby przemawiać za tym, by NATO przyjęło nas do swojego grona lub rozciągnęło nad nami parasol gwarancji? To mogłoby stać się tylko wtedy, kiedy zaistniałaby groźba, że nasz kraj może wejść w zależność od wroga NATO, państw lub sojuszu, gdyby nasz kraj mógł zostać podbity lub zwasalizowały. Wtedy istotnie, NATO musiałoby zareagować. ALE TAKIEGO NIEBEZPIECZEŃSTWA NIE MA. [podr. J. D.] [...]

    ... DOMAGANIE SIĘ WEJŚCIA DO NATO JEST TAKŻE SPRZECZNE Z NASZĄ POLITYKĄ ZAGRANICZNĄ [podr. J. D.]  wobec wschodnich sąsiadów, bo musielibyśmy oficjalnie zamanifestować obawy, iż grozi nam wielki konflikt państwowy. [...]”

Dopiero premier Olszewski zgłosił akces do NATO, ale sam rząd mógł zostać powołany w rozgardiaszu gdy upadał Związek Sowiecki z jego służbami, natomiast rok wcześniej misja Olszewskiego zakończyła się niepowodzeniem. Latem 1992 roku KOK stwierdził oficjalnie, iż Polska dąży do członkostwa w Pakcie.

Co działo się ze służbami gdy czasowo w okresie 1990-1991 zaczęło brakować dotychczasowego centrum? Brak spoiwa przyspieszył podziały i usamodzielnienie się klanów ale również ułatwił przejęcie niektórych departamentów. Z natury swej I Departament czyli wywiad był najłatwiejszy do przejęcia przez USA. Ludzie I Departamentu w Polsce łączy bardzo ważny fakt, wszyscy studiowali, bądź przebywali na stażach czy wykonywali prace operacyjną (np. Czempiński) w USA, co stwarzało doskonałą okazję do rekrutacji, a po upadku centrum nic już temu nie przeszkadzało.

Stało tak się na całym obszarze postkomunistycznym. Ludzie I Departamentu (I Zarządu Głównego) w Europie Środkowej stali się instrumentem wpływów amerykańskich. Z punktu widzenia USA wybór: „to są kanalie ale nasze” był racjonalny, gdyż zwolennicy orientacji proamerykańskiej nie mają rzeczywistej władzy więc się nie liczą. Najwidoczniejsze było to w Rumunii, gdzie agent od 1978 roku Departamentu Informacji Zewnętrznej - DIE czyli wywiadu Traian Băsescu, przewodniczący Partii Demokratycznej – stronnictwa młodej zmodernizowanej nomenklatury, który został prezydentem Rumunii w 2004 roku był wręcz jawnym kandydatem ambasady amerykańskiej.

Po ustabilizowaniu się władzy w centrum, zaczęło ono przywracać porządek, przede wszystkim za pomocą sektora paliwowego, który można traktować jako karzącą lub dobroczynną rękę FSB. Nieprzypadkowo mafia paliwowa w Polsce oparta była z jednej strony na WSI a z drugiej na dostawach z Rosji.

Gdy do władzy doszedł Putin zaczęto dyscyplinować agenturę, co musiało wywołać kontrakcję ze strony USA. Na walkę służb można więc patrzeć z perspektywy lokalnej ale także globalnej, jako na starcie mocarstw per procura. Nagłe ujawnienie agentury może być wynikiem walk wewnętrznych czy dążenia do oczyszczenia atmosfery i aparatu państwowego w kraju ale również może być wynikiem dodatkowego impulsu z zewnątrz, gdy jeden z rywali chce wyeliminować lub osłabić agenturę przeciwnika, czemu oczywiście nie przeszkadza jednoczesna współpraca między nimi na płaszczyźnie politycznej.

Wymiana agentury rosyjski na amerykańską nastąpiła w Europie Środkowej po roku 2001. W 2001 roku do władzy w Bułgarii doszedł car-premier Simeon II. W sytuacji wyrównanych szans między postkomunistami i antykomunistami cara sprowadzono by uniemożliwić zwycięstwo antykomunistom. Ale gdy patrzymy na zaplecze cara-premiera widzimy funkcjonariuszy wywiadu; jego najbliższym doradcą i kontrolerem części środowiska ugrupowania cara Ludowego Ruchu Simeon II jest gen. Luben Gocew, pracownik wywiadu od 1961 roku i były zastępca szefa I ZG i jednocześnie wiceminister spraw zagranicznych (od 1982 do 27 grudnia 1989). Gocew jako oficer I ZG Bezpieczeństwa Państwa pracował w ONZ pod legendą dyplomatyczną, następnie został I. z-cą ministra spraw wewnętrzynych Atanasa Semerdżijewa (27.12.1989 -marzec 1990) oraz ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Łukanowa (22.09.-20.12.1990), z którym studiował w Moskwie i ministrem obrony w popieranym przez Żeliu Żelewa rządzie Lubena Berowa (1992-1993). Drugim zaufanym człowiekiem Simeona jest gen. Brigo Asparuchow, który pracował w I ZG od roku 1979 i poprzednio jako dyrektor Narodowej Służby Wywiadu (1991-1997) był zaufanym człowiekiem premiera Andreja Łukanowa i prezydenta Żeliu Żelewa. Z 27 byłych funkcjonariuszy Bezpieczeństwa Państwa, stanowiących bezpośrednie zaplecze cara – premiera, 10 wywodzi się z wywiadu i kontrwywiadu, a pozostali z innych zarządów lub z wywiadu wojskowego. Wielu ma za sobą szkoły KGB i ścisłe związki z obecnym FSB. Podkreślmy, że Simeon kontynuował orientację proamerykańską rządów prawicowej Unii Sił Demokratycznych (1997-2000) i wprowadził Bułgarię do NATO (2004). Obecny postkomunistyczny prezydent Georgi Pyrwanow (2001) dokonał zwrotu w partii narzucając jej orientację atlantycką. Razem z obecnym premierem Sergejem Staniszewem, szef postkomunistów związanym już w drugim pokoleniuz I ZG KGB, należał do klanu Andreja Łukanowa. Premier Łukanow i prezydent Żelew najpóźniej latem 1991 roku przeszli z obozu Gorbaczowa do klanu Jelcyna o czym świadczy m.in. fakt, iż gdy Żelew dowiedział się o puczu Janajewa nie próbował skontaktować się z Gorbaczowem tylko od razu z Jelcynem i jego ludźmi, z którymi miał bezpośrednie powiązania. Doradcą Żeliu  Żelewa był gen. Stojan Andrejew ściśle związany z KGB. W 1997 roku Stojan Andrejew zorganizował tajne spotkanie polityków i biznesmenów bułgarskich z ambasadorem Rosji Kieriestiedżancem, kiedy urząd prezydenta sprawował już proamerykański przedstawiciel prawicy Petyr Stojanow (1997-2001). Można więc powiedzieć, iż punktu widzenia powiązań Bułgaria jest obecnie rodzajem kondominium wpływów amerykańskich i rosyjskich.

W Rumunii ludzie Jelcyna w praktyce nigdy nie zdołali dojść do władzy, gdyż trzykrotny prezydent Ion Iliescu (1990-1996 i 2000-2004) należał do agentury Gorbaczowa. Dopiero w końcu 2004 roku wspomniany już Traian Băsescu (TW DIE) pokonał prawą rękę Iona Iliescu Adriana Năstase należącego także jeszcze do agentury gorbaczowowskiej, której udało się utrzymać nawet w okresie Jelcyna.

Należy przypomnieć, że na Węgrzech ustawa lustracyjna przyjęta przez postkomunistów nie objęła funkcjonariuszy i agentów Wydziału III/I (wywiad) i III/II (kontrwywiad) MSW ich dokumenty jako tajemnicy państwowej nie przekazano do Biura Historycznego. Prezydent nie ma rzeczywistej władzy, więc ważniejsze jest tu stanowisko premiera. Zaznaczmy jednak, że uchwała o zlustrowaniu członków wszystkich rządów została tak skonstruowana przez postkomunistów i dawnych reformistów partyjnych ze Związku Wolnych Demokratów by nie objęła prezydenta Arpada Göncza (1990-1998), jednego z założycieli tej partii, co musiało mieć swoje powody. Ponadto jak potwierdził, Gyorgy Marko, dyrektor Węgierskiego Biura Historycznego (odpowiednik IPN), w 1995 roku, gdy przewodniczący Wolnych Demokratów Gabor Kuncze był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie postkomunistów Gyuli Horna (1994-1998) z MSW zniknęły dokumenty dotyczące członków jego partii i wskazujące na ich współprace z bezpieką.

W 1990 roku na Węgrzech do władzy doszła prawicowa koalicja Jozsefa Antalla dzięki wzajemnej wyniszczającej walce ludzi Gorbaczowa (sekretarz partii Karoly Grosz) i Jelcyna (Imre Pozsgay przewidywany na prezydenta wybranego w wyborach powszechnych). Agentura w gabinecie Antalla, jak w pozostałych państwach w tym okresie, należała do III Departamentu (ujawniono: Bela Kadar, minister handlu zagranicznego (1990-1994), Ferenc Rabar, minister finansów (maj -  grudzień 1990), Ernő Raffay, sekretarz stanu w ministerstwie obrony (1990-1993) i Laszlo Sarossy, sekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa (1990-93).

Po okresie Gyuli Horna, który należał jeszcze do siatki Gorbaczowa (studiował w szkole finansowej w Rostowie  w l. 1950-1954), a sam jako członek w 1956 roku ochotniczych oddziałów milicji – tzw pufajkások, byłby zakwalifikowany do bezpieki kontrolującej społeczeństwo (III/III) i przerwie związanej z rządami proamerykańskiego FIDESZu (1998-2002), do władzy doszedł postkomunistyczny premier Peter Medgyessy (2002-2004), poprzednio: wiceminister (1982), minister finansów (1987), wicepremier ds. gospodarki (1988-1990), minister finansów (1996-1998). Zaznaczmy, iż w okresie kampanii ambasador USA przyłączyła się do oskarżeń premiera Viktora Orbana o antysemityzm, a dziwnym byłoby gdyby robiła to na własną rękę.

Medgyessy – porucznik D-209 pracował od 1978 roku dla kontrwywiadu (III/II), wydziału 7 czyli wywiadu w obszarze współpracy międzynarodowej, co odpowiada polskiemu Departamentowi II, jako tzw. dwuetatowiec w ministerstwie finansów; 31 grudnia 1982 roku został przeniesiony do rezerwy. Ujawnienie przeszłości Medgyessego, które rzecz jasna nie doprowadziło do jego ustąpienia, było sprawą rywalizującego klanu byłego premiera Gyuli Horna. Nie ma tu miejsca na przeprowadzenie dowodu tej tezy ale wystarczy, że podamy, iż materiały kompromitujące pochodziły spoza oficjalnych archiwów MSW i najpierw ukazały się w organie partii nacjonalistycznej Istava Csurki powołanej przez byłych agentów Departamentu III/III czyli odpowiednika polskiego III Departamentu. Tak więc objęcie władzy przez Medgyessego możemy uznać za symboliczną cezurę uzyskania na Węgrzech przewagi środowiska I Departamentu.

W Polsce można pod tym kontem spojrzeć na powstanie w 2004 roku rządu Marka Belki (KO/DI „Belch”), który stanowił element równowagi władzy obozu Pierwszego zdominowanego przez WSI (Rosja). Podobny charakter miała nominacja na szefa Agencji wywiadu (d. I Departament) Andrzeja Ananicza związanego z grupą Wałęsy zdominowaną przez bezpiekę. W tym sensie Polska z dominium stała się kondominium zrównoważonych wpływów WSI i I Departamentu. Zwycięstwo PO i Donalda Tuska miało umocnić wpływ I Departamentu (np. Andrzej Olechowski, KO/ID „Must” jest członkiem Komitetu Wykonawczego Trilateral Commission - maj 2005) ale zwrot dokonany przez zaplecze Kancelarii Prezydenta, gdy klęska operacji „Carex” stała się oczywista, doprowadził do wspólnego poparcia obu służb dla PO. Zwycięstwa PiS reprezentującego autentycznie proamerykańską orientację linii politycznej nie było brane pod uwagę, gdyż USA zamiast bezsilnych sojuszników, których rosyjska agentura wpływów może bezkarnie opluwać w mediach, woli przewerbowaną agenturę, jak już powiedzieliśmy posiadającą rzeczywistą władzę.

Podobnie starcie w wyborach prezydenckich 1990 roku można rozpatrywać wyłącznie jako wynik podziału w obozie neoSolidarności ale można też wziąć pod uwagę wydarzenia w Moskwie jako polityczne tło rywalizacji w Polsce i postawić pytanie czy nasz konflikt nie odzwierciedlał również walki w centrum.

Przypomnijmy, że w kwietniu 1990 roku, a więc w momencie gdy wojna Jelcyna przeciw Gorbaczowowi weszła w stadium decydujące, rozpoczął się proces podziału w OKP; Wałęsa zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich i zapowiedział, iż nie będzie jednej partii. Również w kwietniu Gorbaczow utworzył Radę Federacji, co stanowiło krok wymierzony we władzę Jelcyna, który w odpowiedzi został przewodniczącym Sowietu Rosji (29 maja). W czerwcu 1990 roku Rosji ogłosiła suwerenność i Gorbaczow już nie kontrolował stolicy, a w Warszawie rozłam w OKP został skonsumowany. Jednocześnie, idol „Wybiórczej” Aleksander Jakowlew przeszedł do obozu Jelcyna, to samo uczynili mózgi pieriestrojki jak Arbatow czy Pietrakow, a następnie Szewardnadze (dymisja w grudniu).

W tym kontekście starcie między dwoma skrzydłami obozu prosowieckiego w Polsce uzyskuje dodatkowe uzasadnienie w walce Gorbaczowa i Jelcyna. Wałęsa pozostał wierny Gorbaczowowi, podczas gdy obóz Mazowieckiego za pośrednictwem Michnika przestawił się już na Jelcyna i o ironio ... przegrał. Swoją wierność potwierdził Wałęsa 19 sierpnia 1991 roku wystosowując, po konsultacji z Jaruzelskim, również człowiekiem siatki Gorbaczowa, List do Janajewa z wyrazami poparcia. Pamiętajmy, że Gorbaczow w grudniu 1990 roku, po zerwaniu z Jakowlewem i Szewardnadze, zwolennikami pójścia dalej w transformacji, zbliżył się do Kriuczkowa i Janajewa, którzy dokonali puczu za jego zgodą, a później porzuceni mieli doń pretensję o zdradę. Tak więc dopiero odejście Wałęsy i Wachowskiego zakończyło w Polsce okres wpływów siatki Gorbaczowa, chociaż w Moskwie o dawna rządził już Jelcyn.

Na Słowacji do roku 1998 utrzymał się Vladimir Mecziar (TW „Doktor” III Departamentu) należący jeszcze do agentury Gorbaczowa. W kwietniu 2004 roku drugą turę wyborów prezydenckich na Słowacji wygrał Ivan Gaszparovicz, były prokurator generalny Czechosłowacji (1990-1992), który Pragę opuścił by uniknąć działania ustawy lustracyjnej, której wykonywanie na Słowacji Mecziara zawieszono. Gaszparovicz wygrał dzięki poparciu SMERu, ucywilizowanej wersję ruchu mecziarowskiego Roberta Fico oraz nacjonalistycznej Słowackiej Partii Narodowej (III Departament). Kontrkandydatem Gaszparovicza z ramienia koalicji premiera Mikulasza Dzurindy był Eduarda Kukan, TW „Skopec” III Departamentu. Słowacja nie pasuje więc do schematu dającego przewagę I Departamentowi po roku 2001, ale prezydent nie sprawuje tutaj rzeczywistej władzy.

Warto też spojrzeć na stratyfikację Towarzyszy bezpieczeństwa. Najniżsi oficerowie bezpieczeństwa, którzy najmniej skorzystali na zmianie ustroju lub w ogóle zostali wyrzuceni za burtę wraz z agenturą pośledniej jakości, która nie mogła sprostać zadaniom okresu transformacji oraz członkowie najniższego aparatu lub jego intelektualnej otoczki na najniższym, ideologicznym poziomie stali się bazą ugrupowań nacjonalistycznych i populistycznych. Oczywiście mówimy tu o pewnej przeciętnej, a nie o bezwyjątkowości takiego zaszeregowania. Partie tego rodzaju nie występują też wszędzie gdyż wszystko zależy tu od warunków lokalnych. W krajach o dużych mniejszościach narodowych są bardzo aktywne:  România Mare w Rumunii, Słowacka Partia Narodowa na Słowacji, Partia Obrony życia i Sprawiedliwości na Węgrzech czy „Atak” najnowsze stronnictwo w Bułgarii oraz Samoobrona w Polsce, która ze względu na lokalne warunki nie ma jednak charakteru nacjonalistycznego i antysemickiego (walka z żydowskim kapitałem i Unią) tylko populistyczny. Przybierając profil antysemicki żadna partia w Polsce nie mogłaby odegrać istotniejszej roli, gdyż natychmiast zostałaby odrzucona. Podobną partią jest SMER Roberta Fico na Słowacji. Ugrupowania te zostały stworzone przez odpowiedniki polskiego III Departamentu i posiadają bezpośrednie związki z byłym KGB (obecnie FSB) albo za pośrednictwem Instytutu Schillera, używanego w przeszłości przez KGB do infiltrowania zachodniej prawicy. Ich stałym punktem programu jest antysemityzm (z wyjątkiem Samoobrony) służący do kompromitowania prawicy, antyzachodniość; walka z NATO i Unią jest przedstawiana jako dążenie do zachowania samodzielności i oparcia polityki na własnych siłach oraz orientacja na Wschód, przy czym albo Rosja jest wymieniana oficjalnie albo kryje się pod ogólnym projektem priorytetowych stosunków z krajami wschodnimi, arabskimi i azjatyckimi. Propaganda antyamerykańska występuje tu silniej lub jest słaba: w Samoobronie występuje otwarcie tylko w kwestii Iraku, co jest uzależnione od warunków lokalnych. W Polsce otwarcie antyamerykańska propaganda taka jak w Bułgarii – zapowiedź „Ataku” ataków na przyszłe bazy amerykańskie – byłaby bowiem nie do pomyślenia.

Średni aparat partyjny, zwłaszcza funkcjonariusze z prowincji, którzy awansowali dzięki modernizacji partii komunistycznych i bezpieczniacy zwłaszcza z III Departamentu znaleźli się w partiach socjaldemokratycznych.
    
Funkcjonariusze I Departamentu, wojskówki i ich agentury, komsomolcy, u nas SZSP z Ordynackiej, zasilili natomiast partie o orientacji liberalnej lub liberalne skrzydła partii socjaldemokratycznych, co wynikało z natury działalności gospodarczej jaką prowadzili.

II poziom bezpieczniacki

Zanim przejdziemy do omawiania sceny politycznej należy zastanowić się nad podstawowym konfliktem rozgrywającym się na drugim poziomie. Bez zrozumienia na czym polega walka uzbeckich klanów nie można prawidłowo zrozumieć decyzji zapadających na poziomie politycznym. Nie znaczy to oczywiście, że wszystkie wydarzenia na scenie politycznej są zależne od owej ukrytej walki na poziomie II. ale ważne wypadki uzyskują w ten sposób głębsze uzasadnienie a niektóre na pozór niezrozumiałe posunięcia okazują się niezwykle logiczne.

W III RP mieliśmy dwa podstawowe konflikty interesów: między nową elitą zrodzoną z transformacji a symbolizowaną przez okrągły stół a społeczeństwem, które nie było jednak z wymienionych już powodów w stanie odegrać roli samodzielnej oraz ważniejszy, wewnątrz nowej elity władzy, między uzbeckimi klanami wywodzącymi się z wojskówki, Departamentu I i Departamentu II oraz Departamentu III i posiłkującymi ich agenturami. Wielce pouczające jest zbadanie agentura którego departamentu dominowała w kolejnych rządach. Oczywiście musimy przyjąć założenie, iż ujawniona część agentury jest reprezentatywna dla jej całości. Wpływ agentury oznacza jednocześnie skalę oddziaływania dawnych(?) oficerów prowadzących czyli środowiska danego departamentu, bez względu na to czy jego członkowie obecnie nadal pracują w resorcie czy w firmach ochroniarskich bądź biznesie prywatnym lub spółkach skarbu państwa.

W rządzie Mazowieckiego był tylko dwu KO/DI (MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki oraz ANDRZEJ IRENEUSZ PODSIADŁO, podsekretarz stanu w min. finansów) i jeden agent II Zarząd Sztabu Generalnego (JANUSZ SAWICKI, podsekretarz stanu w ministerstwie finansów) oraz aż sześciu TW (WITOLD TRZECIAKOWSKI, minister-członek Rady Ministrów, od grudnia 1989 przewodniczący Rady Ekonomicznej, JAN KRZYSZTOF SKUBISZEWSKI, minister spraw zagranicznych, JAN KAZIMIERZ MAJEWSKI, podsekretarz stanu w MSZ, WOJCIECH MARIAN MISIĄG, podsekretarz stanu w min. Finansów, MAŁGORZATA NIEZABITOWSKA, rzecznik rządu i prof. JAN STANISŁAW JANOWSKI wicepremier - kierownik Urzędu Postępu Naukowo-Technicznego i Wdrożeń).

W gabinecie Bieleckiego na 3 KO/DI (ANDRZEJ IRENEUSZ PODSIADŁO, podsekretarz stanu w min. finansów, ANDRZEJ MARIAN OLECHOWSKI, sekretarz stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, DARIUSZ LEDWOROWSKI, minister Współpracy Gospodarczej z Zagranicą) przypadło 4 TW (JAN KRZYSZTOF SKUBISZEWSKI, minister spraw zagranicznych, JAN KAZIMIERZ MAJEWSKI, podsekretarz stanu w MSZ, WOJCIECH MARIAN MISIĄG, podsekretarz stanu w min. finansów, MICHAŁ BONI, minister pracy i polityki socjalnej).

W rządzie Olszewskiego znalazło się czterech TW (JAN KRZYSZTOF SKUBISZEWSKI, minister spraw zagranicznych, prof. JAN KAZIMIERZ MAJEWSKI, podsekretarz stanu w MSZ, WOJCIECH MARIAN MISIĄG, podsekretarz stanu w min. finansów, JAN MARIAN KOMORNICKI, podsekretarz stanu w min. ochrony środowiska) i już pięciu KO/DI (ALEKSANDER KRZYMIŃSKI, podsekretarza stanu w MSZ, ANDRZEJ MARIAN OLECHOWSKI, minister finansów, ANDRZEJ IRENEUSZ PODSIADŁO, podsekretarz stanu w min. finansów, ANDRZEJ SICIŃSKI, minister kultury i sztuki oraz MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki). Można powiedzieć, iż wpływy się wyrównały z lekką przewagą wywiadu choć należy wziąć też pod uwagę znacznie poszczególnych ministerstw.

W gabinecie Hanny Suchockiej ponownie zapanowała „równowaga”: na trzech TW (JAN KRZYSZTOF SKUBISZEWSKI, minister spraw zagranicznych, WOJCIECH MARIAN MISIĄG, podsekretarz stanu w min. Finansów i JAN MARIAN KOMORNICKI, podsekretarz stanu w min. ochrony środowiska) przypadło trzech KO/DI (ROBERT MROZIEWICZ, podsekretarz stanu w MSZ, ANDRZEJ BYRT, wiceministrem współpracy gospodarczej z zagranicą i MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki), choć pierwsi zajmowali ważniejsze pozycje.

Powrót komunistów oznaczał prawdziwy przełom. W rządzie Pawlaka znalazło się jedynie dwu TW (WOJCIECH MARIAN MISIĄG - podsekretarz stanu w min. finansów i JERZY JAN MILEWSKI, I. zastępca ministra obrony, pełniący obowiązki ministra obrony) i pięciu KO/DI (ANDRZEJ MARIAN OLECHOWSKI - minister spraw zagranicznych, ROBERT MROZIEWICZ, podsekretarz stanu w MSZ, WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ - minister sprawiedliwości, WIESŁAW KARCZMAREK, minister przekształceń własnościowych i MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki) oraz jeden oficer Dep. I (MAREK OCIEPKA, Dyrektor Generalny i Dyrektorem Gabinetu Ministra Finansów Grzegorza Kołodki.) i to kontrolujących bardzo ważne resorty. I Departament uzyskał więc zdecydowaną przewagę nad Departamentem III.

W gabinecie Józefa Oleksego obok pięciu KO/DI (JERZY JASKIERNIA, minister sprawiedliwości, prokurator generalny, ANDRZEJ BYRT wiceministrem współpracy gospodarczej z zagranicą, MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki, WIESŁAW KARCZMAREK, minister przekształceń własnościowych i DARIUSZ ROSATI, minister spraw zagranicznych) znalazł się jeden oficer Dep I. (MAREK  OCIEPKA Dyrektor Generalny i Dyrektorem Gabinetu Ministra Finansów Grzegorza Kołodki), jeden agent II Zarządu Sztabu Generalnego – AWO (Józef Oleksy, premier) i tylko jeden TW (ROMAN JAGIELIŃSKI, minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej) oraz jeden oficer Wydz. III-2 WUSW czyli Dep. III (JERZY KONIECZNY, minister spraw wewnętrznych).

W rządzie Włodzimierza Cimoszewicza także przeważała agentura I Departamentu; na pięciu TW (ROMAN JAGIELIŃSKI - wiceprezes Rady Ministrów, minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej, JERZY PLEWA, bezpartyjny, podsekretarzem stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi, JANUSZ KACZURBA podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki, JERZY JAN MILEWSKI, sekretarz stanu i ZBIGNIEW SIEMIĄTKOWSKI, minister spraw wewnętrznych: luty 1996 – styczeń 1997, minister koordynator służb specjalnych: styczeń – październik 1997) oraz jednego oficera III Departamentu (ANDRZEJ ANKLEWICZ, wiceminister spraw wewnętrznych) przypadło siedmiu KO/DI (WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ, premier, MAREK BELKA, wicepremier i minister finansów, DARIUSZ ROSATI, minister spraw zagranicznych, WIESŁAW KARCZMAREK, minister gospodarki, MAREK WAGNER, sekretarz stanu - szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (19.10.2001 – 2.05.2004), podsekretarz stanu i zastępca Szefa Kancelarii premiera Cimoszewicza odpowiedzialny za koordynację polityki gospodarczej rządu, ROBERT MROZIEWICZ, podsekretarz stanu w MSZ i MICHAŁ ANDRZEJ JAGIEŁŁO, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i sztuki) i jeden funkcjonariusz Dep. I (MAREK OCIEPKA Dyrektor Generalny i Dyrektorem Gabinetu Ministra Finansów Grzegorza Kołodki).  Ilościowo przewaga I Departamentu zmniejszyła się, ale jego przedstawiciele zajęli wszystkie z jednym wyjątkiem MSW kluczowe resorty w gabinecie Cimoszewicza.

W tym sensie rządy Buzka to powrót do siły III Departamentu, co wynika z faktu, iż kontrolował on byłą opozycję; mamy trzech TW (JANUSZ KACZURBA podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki, następnie podsekretarz stanu w MSZ, JERZY PLEWA, bezpartyjny, podsekretarzem stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi i JACEK DĘBSKI, szef GKKFiS) i tylko dwu KO/DI lub DII (TADEUSZ DONOCIK, podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki i ROBERT MROZIEWICZ, podsekretarz stanu w ministerstwie obrony narodowej oczywiście z UW) oraz jeden TW II Zarządu Sztabu Generalnego (KRZYSZTOF LUKS, podsekretarz stanu w b. ministerstwie transportu i gospodarki morskiej). Można więc mówić o swojego rodzaju równowadze między służbami, symbolizującej zawieszenie broni między nimi. Pomijam tu casus wicepremiera Tomaszewskiego (również Dep. III), gdyż został oczyszczony przez Sąd Lustracyjny, choć oczywiście wiemy, iż takie jest jego zadanie.

W zwycięskim gabinecie Leszka Millera już się komuniści nie krępowali: na 6 TW (JACEK PIECHOTA – minister gospodarki, ZBIGNIEW KANIEWSKI - minister skarbu, TW – ZBIGNIEW SIEMIĄTKOWSKI, sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (październik 2001 – czerwiec 2002), p.o. szefa Urzędu Ochrony Państwa (2001-2002), szef Agencji Wywiadu, JERZY PLEWA, bezpartyjny, podsekretarzem stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi, JANUSZ KACZURBA, podsekretarz stanu w MSZ i JAROSŁAW PIETRAS, podsekretarz stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej) przypadło 6 KO/DI (MAREK BELKA - wicepremier i minister finansów, WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ - minister spraw zagranicznych, JAN TRUSZCZYŃSKI, negocjator z UE, sekretarz stanu w MSZ,  WIESŁAW KARCZMAREK, minister skarbu, SŁAWOMIR CYTRYCKI - minister skarbu i MAREK WAGNER - sekretarz stanu - szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów) i jeden funkcjonariusz Dep. I (MAREK OCIEPKA - podsekretarz stanu w ministerstwie finansów) a więc znów zapanowała chwiejna równowaga, choć dwu ministrów skarbu z wywiadu piastowało ten urząd po sobie oraz jeden agent wywiadu wojskowego II Zarządu Sztabu Gen. – AWO (JÓZEF OLEKSY - wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji). Można więc powiedzieć, iż rząd Millera oznaczał powtórne wzmocnienie pozycji III Departamentu, co jest logiczne gdyż ludzie premiera mieli swą bazę w ABW.

Rząd Belki stanowił prawdziwe zwycięstwo I Departamentu; na jedynie trzech TW (JERZY PLEWA - bezpartyjny, podsekretarzem stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi, JAROSŁAW PIETRAS - Szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej zwany „ministrem ds. europejskich" i JACEK PIECHOTA - wiceministra gospodarki i pracy minister) przypadło sześciu KO/DI (MAREL BELKA - premier, SŁAWOMIR CYTRYCKI - minister, członek Rady Ministrów, Szef Kancelarii Premiera, JAN TRUSZCZYŃSKI - sekretarz stanu w MSZ, JAKUB WOLSKI - podsekretarz stanu w MSZ, BOGUSŁAW ZALESKI - Szef Gabinetu Premiera, podsekretarz stanu w MSZ i ANDRZEJ BRACHAMAŃSKI - wiceminister spraw wewnętrznych i administracji).

Tadeusza Mazowieckiego 6 2 1 WSW/SB KISZCZAK  10
Krzysztofa Bieleckiego 4 3       7
Jana Olszewskiego 4 5       9
Hanny Suchockiej 3 3       6
Waldemara Pawlaka 2 5   1 (Dep.I)   8
Józefa Oleksego 1 5 1 1 (Dep.I)
1 (Dep.III)
  9
Włodzimierza Cimoszewicza 5 7   1 (Dep.I)
1 (Dep.III)
14
Jerzego Buzka 3 2       5
Leszka Millera 6 6 1 II Zarząd 1 (Dep.I) 14
Marka Belki 3 6       9

Jeszcze bardziej widoczny jest udział Departamentu I i WSI w zapleczu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (1995-2005) w porównaniu do udziału agentury i oficerów III Departamentu w Kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy (1990-1995). Pomijając już kwestię zarejestrowania TW „Alka” i TW „Bolka” przez III Departament, w Kancelarii Wałęsy mieliśmy dwu KO/DI (JANUSZ ALEKSANDER ZIÓŁKOWSKI - sekretarz stanu i ANDRZEJ MARIAN OLECHOWSKI, doradca ds. gospodarczych prezydenta Lecha Wałęsy w latach 1992-93 i 1995) i 4 TW III Dep. (TOMASZ KWIATKOWSKI - szef Kancelarii, LECH FALANDYSZ - TW "WIKTOR" - podsekretarz stanu, JERZY JAN MILEWSKI - TW „FRANCISZEK”, sekretarz stanu - szef BBN w latach 1991-1994, FRANCISZEK CEBULA - TW „FRANKO” - kapelan prezydenta) oraz jednego współpracownika-oficera WSW/SB podejrzewanego o kontakty z KGB (MIECZYSŁAW WACHOWSKI).

W Kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego do TW III Departamentu należały trzy osoby: JERZY JAN MILEWSKI, sekretarz stanu - szef BBN, JANUSZ KACZURBA, członek Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta RP, MACIEJ GÓRSKI - doradca prezydenta RP ds. problematyki międzynarodowej i Unii.

Związki z WSI miały dwie osoby: MJR MAREK UNGIER, szef gabinetu pełniący nieformalną funkcję łącznika siatki informacyjnej WSI zaprzyjaźniony z GEN. MARKIEM DUKACZEWSKIM, podsekretarzem stanu – zastępcą szef BBN, następnie szefem WSI (od 2001). WSI zajęła zatem kluczową pozycję w kancelarii.

Do agentury I Departamentu należały cztery KO: ANDRZEJ MAKOWSKI, podsekretarz stanu nadzorujący tematykę międzynarodową, JAN TRUSZCZYŃSKI podsekretarz stanu kierujący Biurem Integracji Europejskiej w Kancelarii, MAREK BELKA, szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta, ANDRZEJ BYRT - podsekretarz stanu w Kancelarii, doradca prezydenta Kwaśniewskiego.

Wykaz ten nie obejmuje niższych stanowisk, np. w 1997 roku płk. Waldemar Mroziewicz z Biura „C” (Archiwa) został doradcą Marka Siwca, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zaś Andrzej Kapkowski, były szef UOP (23 maja 1996-1997) został doradcą w Kancelarii Prezydenta.

Widzimy więc jasno, iż w Kancelarii Prezia dominuje I Departament i WSI. Zaznaczmy od razu, iż był okres w którym wielu oficerów WSW wysłano na etaty niejawne na placówki dyplomatyczne do MSZ, dlatego nie wiemy tak naprawdę ilu ludzi I Departamentu ograniczało się do pracy dla niego, a ilu było po prostu oficerami lub agentami WSW umieszczonymi w wywiadzie cywilnym.

Prezydent I Departament II Zarząd/WSI III Departament
Lech Wałęsa 2 1 4
Aleksander Kwaśniewski 4 2 3

Gdy władzę objął rząd Leszka Millera walka między służbami weszła w fazę decydującą. Rozegrała się ona na dwu płaszczyznach: kontroli służb i ORLENu. Już jesienią 2000 roku obóz Prezia zaczął planować przejęcie Orlenu, kto bowiem ma ORLEN – ma władzą w Ubekistanie. I znów być może ulubiony przez koryfeuszy „Wybiórczej” jedynie „przypadek” chronologii, wszak to okres dojścia do władzy ówczesnego reformatora i liberała Władimira Putina, ale pozostańmy na poziomie II.  

Próbę opanowania UOP przez WSI podjęli ludzie Pierwszego: Zemke i Dukaczewski. P.o. szefa UOP został bliski prezydentowi Zbigniew Siemiątkowski (25 października 2001 – 25 kwietnia 2002), płk Zenon Bilewicz, wieloletni oficer WSI, został zastępcą Zbigniewa Siemiątkowskiego (29.06.2002 - 11.05.2004) i Andrzeja Ananicza w Agencji Wywiadu, płk Antoni Paliwowa objął delegaturę ABW w Lublinie, płk Wiesław Kowalski dostał delegaturę ABW w Szczecinie (ochrona mafii paliwowej i BGM), także delegatury ABW w Bydgoszczy (ochrona Płocka-ORLENu) przypadła WSI.

Miller chcąc zniszczyć bazę Kwaśniewskiego pragnął rozwiązań WSI ale oczywiście nie miał na to wystarczającej siły. Człowiek Millera, Paweł Pruszyński został jedynie wiceszefem UOP-ABW. Mianowanie Andrzeja Barcikowskiego szefem UOP (kwiecień-czerwiec 2002), a następnie szefem ABW (III Departament), po odejściu Siemmiątkowkiego do AW (I Departament) oznaczało przywrócenie kontroli Millera nad tą służbą.

W ORLENie starły się wpływy obu służb reprezentowane przez wiceprezesa ORLENu, Andrzeja Macenowicza, byłego kadrowego oficera WSI, następnie informator uaktywnionego w 2001 roku oraz Krzysztofa Kluzka - członka rady nadzorczej ORLENu, człowieka Pawła Pruszyńskiego (ABW).

Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż Dukaczewski nadzorował siatkę agenturalną w Izraelu składającą się z agentów zwerbowanych w środowisku pomarcowym,  sojusz Agory z Preziem uzyskuje drugie dno. Zrozumiemy też pozytywną propagandę na rzecz Kwaśniewskiego w prasie zachodniej, w której emigranci pomarcowi odgrywają dużą rolę. Poparcie środowiska marcowego (byłych reformistów partyjnych - dzieci elity władzy z okresu stalinowskiego) wynikający z przyczyn politycznych został wzmocniony zabezpieczeniem kontrwywiadowczym.  Zwraca uwagę nerwowa reakcja „Wybiórczej” na opublikowanie listy agentów KGB na Litwie przez portal abcnet, przywodząca na myśl przysłowie „na złodzieju czapka gore”. Skoro istnieją listy agentury KGB na Litwie, istnieją przecież również listy bezpośredniej agentury KGB w Polsce. Środowisko to stanowiło bowiem naturalne zaplecze rekrutacyjne KGB w byłej opozycji. Przychodzi na myśl wspomnienie Schaffa, którego w 1968 roku specjalnie odwiedzał płk KGB by zapewnić o gwarancjach bezpieczeństwa.

Dodajmy do tego zasięg kontroli mediów w Polsce przez obóz Prezia, w którym oprócz TV publicznej, Polsatu. „Polityki” (vide Paradowska, Żakowski et consortes) znalazła się sojusznicza Agora  z „Wybiórczą” i dodatkiem dla katolików „Tygodnikiem Powszechnym” oraz siecią rozgłośni radiowych w tym, przede wszystkim TOKFM i Radio Zet.

Systematyczna propaganda na rzecz PO przy jednoczesnej krytyce Millera i Prezia w TVN wskazywałaby na wpływy I Departamentu w tej stacji. W tej sytuacji III Departament dysponujący jedynie „Wprost” był z góry skazany na przegraną w wojnie medialnej.

Marek Dukaczewski, który w stanie wojennym przebywał w rezydenturze wywiadu w Waszyngtonie, pod koniec lat 1980-tych uczestniczył w Moskwie na specjalnym dwumiesięcznym „seminarium” służb specjalnych. Należy ten fakt wziąć pod uwagę w ocenie ochrony WSI dla BGM i mafii paliwowej stanowiącej łącznik z sektorem paliwowym w Rosji, jak wiadomo stanowiącym główny instrument w rękach służb (poziom I.).

III poziom polityczny

Dopóki istniały rządy solidarnościowe na scenie politycznej w służbach panowała równowaga, zaś w agenturze przewaga III Departamentu. Przyjście Pawlaka, a zwłaszcza Oleksego, jak widzieliśmy naruszyło ten stan i górę wzięli ludzie I Departamentu, a wraz z objęciem prezydentury przez Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku wojskówka. Okres AWS z konieczności oznaczał zawieszenie broni na froncie trzech klanów: wojskówka, I Departamentu i III Departamentu i znów wyrównanie wpływów. Gdy stało się jasne, że AWS i Unia Wolności niebawem zapukają do bram Św. Piotra, wojna musiała rozgorzeć na nowo.

Należało znaleźć rozwiązanie dwu kwestii. Jaka partia polityczna będzie gwarantem wpływów Ubekistanu kontrolującym opozycję by ta nie zagroziła systemowi skoro Unia Wolności żegna się już z tym światem, i środowisko którego departamentu będzie owego cerbera kontrolowało.

Gdybyśmy analizowali sytuację tylko na poziomie II, powiedzielibyśmy, że oto grupa działaczy politycznych niezadowolona z miejsca wyznaczonego jej przez MGM (Michnik-Geremek-Mazowiecki) oraz dostrzegająca w porę, że okręt nieuchronnie tonie, opanowała ostatnie zdatne do pływania szalupy i założyła Platformę Obywatelską. Jest to oczywiście prawda, tylko że nie cała, a nas interesuje drugie i trzecie dno czyli odpowiedź na pytanie o przyczyny powstania i powiązania PO na poziomie II i I.

Platformę tworzyli lub za nią stali: Donald Tusk, jeden z koordynatorów zamachu przeciwko Janowi Olszewskiemu z nocy 4 na 5 czerwca 1992 roku, Aleksandr Olechowski (KO/DI „Must”), jego oficer prowadzący Gromosław Czempiński (I Dep.), Sławomir Petelicki były rezydent I Departamentu w Szwecji, Jacek Merkel (TW-k, nr rejestracyjny 4077-89445, wydz. XI Dep. I), Maciej Płażyński, który nie skierował pod obrady sejmu projekt ustawy lustracyjnej, jaka wpłynęła do laski marszałkowskiej w maju 2001 roku dzięki podpisom ponad 30 posłów AWS.

O ile utworzenie PO w styczniu 2001 roku mogło być odpowiedzią I Departamentu na potrzeby sterowania sceną polityczną, nadanie politycznego znaczenia Samoobronie było dziełem III Departamentu czyli ludzi Millera. 23 października 2001, a więc zaraz po wrześniowych wyborach Aleksandra Jakubowska uznała, iż Samoobrona jest taką samą partią jak inne. WSI wolało nieformalną siatkę wpływów niż tworzenie własnego stronnictwa.

Już przedwyborcze enuncjacje Marka Belki (I Dep.) na temat dziury budżetowej można oczywiście interpretować jako niezręczność. Ale jeśli zważyć, iż kosztowały one Millera utratę samodzielnej pozycji w przyszłym rządzie, co było łatwe do przewidzenia, widzimy, że w rzeczywistości był to manewr przemyślany ze strony obozu Prezia, który chciał osłabić przeciwnika przed nadchodzącym starciem.

Oczywiście można w listopadowym wystąpieniu 2001 roku Leppera w Sejmie widzieć wyłącznie nieodpowiedzialny napad polityczny, ale dziwnym trafem zbiegł się on z początkiem rozgrywki o ORLEN (poziom II) i był skierowany wyłącznie przeciwko obozowi Prezia: Cimoszewiczowi – „Carexowi” (I Departament), Szmajdzińskiemu (MON) oraz PO: Tusk, Piskorski, Olechowski (I i II Departament). Można więc zaryzykować tezę, iż był to wyraz na poziomie politycznym konfliktu między rywalizującymi służbami, które z konieczności posługiwały się zastępcami.

Drugim aktem starcia służb na scenie politycznej było powołanie w styczniu 2003 roku Komisji Rywina, jako głównego instrumentu rozprawy z obozem Millera. Michnik uruchomił skandal po konsultacji z Preziem i uderzenie nastąpiło wystarczająco wcześnie by po jego zakończeniu, można było przejąć SLD i w oparciu o nie stworzyć nową partię – instrument wpływów Kancelarii Prezydenta (WSI). Z góry było wiadomo, iż Komisja Rywina nic nie będzie mogła zrobić Prezydentowi, a jej powołanie nie było możliwe bez zgody SLD czyli ludzi Prezia w partii.

Komisja Rywina paradoksalnie ułatwiła konsolidację PiSowi, gdyż Ziobro był potrzebny na Millera, stąd WSI tolerowały PiS i nie widzieliśmy żadnych rozłamów, tak dobrze znanych z okresu PC i ROP rozbitych w pył przez agenturę. Komisja również posłużyła wylansowaniu Jana Marii Rokity, który w tym czasie też koncentrował się na niszczeniu Millera a wobec Prezia zachowywał życzliwą neutralność.

Gdy w styczniu 2005 roku okazało się, że III RP wali się, postanowiono ratować Ubekistan. Miało temu służyć przejęcie hasła lustracji. Stąd „tajne” wyznania Donald Tusk do natychmiastowego rozpowszechnienia, że żałuje, iż głosował za obaleniem rządu Olszewskiego i przeciwko lustracji, ale już zrozumiał i ostatecznie jest już za ujawnieniem agentury. Ukazanie się na miesiąc przed wyborami książki Pawła Śpiewaka, głównego doradcy Tuska, „Pamięć po komunizmie”, nie było oczywiście dziełem przypadku lecz stanowiło deklarację odcięcia się od Michnika (MGM poświęceni), co miało uspokoić PiS i pomóc w przejęciu kierowniczej roli w koalicji z partią Kaczyńskich.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle w styczniu 2005 roku wszyscy zaczęli wypowiadać się za ujawnieniem agentury. Chodziło o to by metodą ad absurdum zablokować lustrację albo ograniczyć do częściowego ujawnienia agentury, tej konkurencyjnej. W interpretacji Tomasza Lisa, wielokrotnie odgrywającego ostatnio rolę szefa orkiestry, dostęp do teczek miał być poszerzony jedynie dla osób "umiejących je czytać". Typowym przykładem był radykalizm projektu lustracyjnego Rokity, który w praktyce zablokowałby całą procedurę. Po wyborach PO o lustracji zamilkło i tylko pozostały groźby wykończenia rządu Marcinkiewicza jak niegdyś Olszewskiego za te same zresztą winy – dążenie do rozbicia Ubekistamu.

Po nieudanej próbie stworzenia dwu stronnictw proprezydenckich: Borowskiego i PeDecji, obóz Pierwszego i WSI wymyślił zagranie Cimoszewiczem, który mogłoby się udać, gdyby nie udany kontratak III Departamentu czyli ludzi Millera, kontrolujących większą część ABW.

Opowiadanie, iż polityczna likwidacja „Carexa” jest dziełem Miodowicza i Brochwicza czyli ludzi Rokity, oznacza, iż autorzy tej interpretacji albo są wyjątkowo leniwi umysłowo albo doskonale znają prawdę ale chcą żyć długo i wygodnie występując w roli ekspertów w TV. Wystarczy bowiem zadać pytanie kto Jaruckiej podrzucił tajne dokumenty na biurko, co posłużyło za pretekst do dokonania rewizji w jej domu, o ile do rewizji w ogóle doszło. Sądzę, że prawdopodobniejsza jest po prostu wersja, iż żadnej rewizji nie było a tylko złożono ofertę nie do odrzucenia wydania przechowywanego przez nią oświadczenia Cimoszewicza. Przypomnijmy, że mąż Jaruckiej jest podwładnym Barcikowskiego i zajmuje stanowisko zbędne, utworzone specjalnie dla niego przez szefa ABW. Dodajmy, iż córka Barcikowskiego była świadkiem, który umożliwił uniewinnienie Jaruckiej w sprawie o rzekomą kradzież.  Rzecz jasna fakty te zostały przez agenturę obozu Prezia w mediach przemilczane lub zbagatelizowane i nie dotarły do opinii publicznej.

Jaką rolę odegrał Brochwicz – świadomego czy nieświadomego narzędzia – w rękach ABW będzie można odpowiedzieć dopiero po pełnego otwarciu teczek, do czego jednak zapewne nie zdąży dojść.

Gdy na początku września stało się jasne, że Cimoszerwicz przegra, nagle doszło do przerzucenia poparcia WSI i całej agentury obozu Prezia w mediach na rzecz Tuska – ostatniej deski ratunku Ubekistanu. Nie chodzi tu tylko o stare powiązania ale przede wszystkim o uwikłanie ludzi PO, zwłaszcza biznesmenów, w sieć tajnych służb, przekrętów i geszeftów – warunku sukcesu w III RP.  Jak zwykle znak dał Tomasz Lis w programie „Co z tą Polską”, kiedy Tusk wyszedł zwycięsko ze starcia z Cimoszewiczem, a później robił wszystko by wypadł lepiej niż Kaczyński. Wydarzenia września lepiej zrozumiemy, jeśli klasyczne analizy dla poziomu III uzupełnimy o prosty fakt z poziomu II – sojusz wojskówki i I Departamentu przeciwko PiSowi i III Departamentowi.

Plan był prosty. Gdyby wybory parlamentarne wygrała PO, rząd koalicyjny powstałby, ponieważ Platforma mogłaby odgrywać swą rolę kontrolera PiS i gwaranta wpływów Ubekistanu, powiedzmy odnowionego, bez Towarzyszy z III Departamentu. Gdyby Tusk wygrał wybory prezydenckie, to nawet przy parlamentarnym zwycięstwie PiS, rząd koalicyjny powstałby, gdyż Kancelaria Prezydenta zachowałaby dotychczasową rolę bastionu WSI, najwyżej wzmocniłaby się pozycja I Departamentu. Zwycięstwo PiS przekreśliło rządy koalicyjne, gdyż oznaczało, iż Kaczyńskich nie da się ani kontrolować ani blokować. Pozostał zatem kurs na przedterminowe wybory. Trzeba było tylko zrzucić odpowiedzialność w oczach bezmyślnej opinii publicznej na PiS za fiasko koalicji. I tu Kaczyńscy wpadli w pułapkę. Odrzucając kandydaturę Komorowskiego okazali się tymi złymi, w rzeczywistości jednak każde stanowisko zajęte przez przedstawiciela PO, dające takie możliwości, blokowałoby reformę państwa podejmowaną przez PiS. Należało zatem zgodzić się na Komorowskiego i zmusić PO do zdjęcia maski. Żeby odpowiedzialność za załamanie koalicji spadła na PO przed wyborami przedterminowymi. Oczywiście, fakt, iż Rokita żądał uprawnień dla siebie jako wicepremiera równych premierowi, czyli ustanowienia dwu premierów, uzgodnienia kandydatury na koordynatora służb specjalnych i funkcji szefa MSW by kontrolować Centralne Biuro Śledcze, a więc główny instrument rozprawy z mafią gospodarczą Ubekistanu, czytaj WSI, uszedł uwagi opinii publicznej dzięki wysiłkowi zaubeczonych mediów. Ale przyjęcie kandydatury Komorowskiego, każdej kandydatury, nawet Kubusia Puchatka na stanowiska przeznaczone dla PO, zmusiłoby ją do przyznania, iż tak na prawdą nie chodzi o żadną gospodarkę, liberalizm versus socjal, tylko o bezpiekę. O to by PiS nie mógł rozbić Ubekistanu. Szydło wyszło z worka 31 października gdy Donald Tusk otwarcie przyznał, iż koalicja rozbiła się o kwestię kontroli nad służbami i zagroził obaleniem rządu Marcinkiewicza jak to zrobił z rządem Olszewskiego. Wymienił też dwu doskonałych – jego zdaniem – ministrów w rządzie Olszewskiego: KO/DI „Musta” – Olechowskiego i TW „Koska” – Skubiszewskiego. Jak na zwolennika lustracji, jeszcze w styczniu 2005 roku, to zadziwiające dictum. Widzimy więc jak wyglądałoby ujawnienie agentury w wykonaniu PO i Ubekistanu.

Również na poparcie PiS przez Samoobronę możemy patrzeć jako na wynik taktyki politycznej czy zbieżności programu socjalnego lub ambicji personalnych Leppera, ale możemy również zauważyć czynnik dodatkowy. Z punktu widzenia III Departamentu stojącego za tą partią, PiS jest wstrętny ale WSI niebezpieczne; wybór mniejszego zła narzuca się więc sam. Poparcie Leppera, którego zdaniem było zwalczanie prezydenta i PO, dla rządu PiSu jest zatem wyjściem logicznym i uzasadnionym również na poziomie II.

IV poziom autonomiczny

Każdy z podmiotów na poziomie II-III ma jednak również interesy własne, a jego postępowanie jest sumą wpływu czynników z poziomów wyższych i jego dążeń własnych. Dlatego zdarzają się działania autonomiczne. Partia polityczna będzie kierowała się interesem własnym, wpływali wywieranymi na nią poprzez agenturę przez stojący za nią ubecki klan, który z kolei musi brać pod uwagę wymogi wynikające z powiązań międzynarodowych np. moskiewskich, ale te do poziomu III – politycznego będą docierały już nieco zniekształcone, bo będą musiały przejść przez poziom II.

Przykładem takiej sytuacji jest Samoobrona Leppera. Doskonale widzieliśmy to też w wypadku partii Borowskiego. Pierwotny scenariusz „Pierwszego” przewidywał powstanie nowego stronnictwa, które miałoby szerszą bazę lewicową i zastąpiło SLD oraz było zdolne w koalicji z Partią Demokratyczną utworzyć rząd. Ten projekt przypomina koncepcję Michnika kiedy całą przestrzeń polityczną miała zająć nasza prawica – Forum Prawicy Demokratycznej, nasi socjalliberałowie czyli ROAD i dobrzy komuniści Kwaśniewskiego.

Gdy okazało są, że ani Borówki ani Pedecja nie są zdolne do odegrania wyznaczonej im roli, wynaleziono wariant Cimoszewicz i Borowski został porzucony, ale nie mógł wycofać się z rozgrywki na rzecz „Carexa”, ponieważ jego interes własny – przetrwanie partii chwilowo już Preziowi niepotrzebnej, zmuszał go do pozostania na scenie. W okresie kandydowania „Carexa” działania Borowskiego miały zatem charakter autonomiczny wobec centrum decyzyjnego.

Dzięki jednak autonomicznemu działaniu grupy Borowskiego, będzie ona teraz mogła znów wejść do gry. Nie jest bowiem istotne ile mandatów straci PO w przedterminowych wyborach, ważne by stracił PiS, a pozostałe partie, w tym nowa Kwaśniewskiego, sterowane przez WSI i I Departament, stojące znów w sojuszu od czasu wspólnej walki o prezydenturę dla Tuska, były w stanie utworzyć koalicję. Zrobimy wszystko by Ubekistan przetrwał. Jest to jednak ogromne zagrożenie dla resztek rozbitej frakcji Millera i III Departamentu. Stąd nagłe uaktywnienie prokuratury i oskarżenie Marka Ungiera (WSI), stąd także poparcie Samoobrony dla PiS. Partia Leppera jest też przykładem podobnego autonomicznego działania wynikającego z konieczności uwzględniania interesów własnych.

Po zachowaniu LPR będzie można teraz lepiej zorientować się, który klan bezpieki stara się mieć tam wpływy. Jedyną szansą PiSu jest sprowokowanie rozłamu w PO, ale nawet to może wzmocnić obóz Prezia, gdyż jest jasne, że frakcja Tuska pójdzie w tym kierunku, powiązania z ludźmi Wałęsy są tutaj wielce wymowne. Czeka więc nas długa i dobrze nie rokująca walka z Ubekistanem, a IV Rzeczpospolita może okazać się Uzbekistanem odnowionym i zmodernizowanym jedynie bez prowincjuszy z III Departamentu, zwłaszcza jeśli dla Jarosława Kaczyńskiego zarezerwowano by wypadek samochodowy, co musiałoby zakończyć się rozbiciem PiSu w przededniu przedterminowych wyborów.

Autor publikacji:

Ubekistan:

Źródło: 
Arcana