MAFIALIZM

W latach oficjalnej komunistycznej dominacji w Polsce co kilka lat powracał, jak bumerang, żydowski dowcip, składający się z jednego tylko zdania – pytania:

- Icek, czy to już socjalizm, czy będzie jeszcze gorzej?

Dziś ten szmoncesowy kawał zupełnie nie przystaje do rzeczywistości. Spora część społeczeństwa marzy o powrocie do tamtych czasów, kiedy bardzo dobry miesięczny zarobek wynosił 40 dolarów, a przez podlizywanie się, komu trzeba, można było zdobyć nawet przydział na hulajnogę i radziecki łatwopalny telewizor.

Ludzi nie odstrasza od socjalizmu nawet to, że do obecnego kryzysu, podobnie jak do cyklicznie co kilka lat powtarzających się kryzysów z lat 1945 – 1989 doprowadzili, z małymi wyjątkami, ci sami ludzie, choć pod zmienionym szyldem. Tym razem krach jest jednak znacznie głębszy, niż za czasów Gierka. Kapitalizm obnażył wszystkie słabe strony polskiej gospodarki, z jej ogromnym zacofaniem i totalną indolencją kadr kierowniczych na każdym szczeblu. Na dodatek niedobre zachodnie banki, nauczone doświadczeniem, za nic nie dadzą się naciągnąć przez polski rząd na kolejne „kredyty” których nikt nie ma zamiaru spłacić.

Mimo to rządzący nie tracą dobrego humoru. Wręcz przeciwnie. Trudno się temu dziwić, skoro im niczego tak naprawdę nie brakuje. Czy trzymają się kurczowo swoich stołków dla kilkunastotysięcznych pensji? A może z zupełnie innego powodu?

Wczytując się we wszystkie, niemal bez wyjątku, akty prawne, jakie z inspiracji rządów Millera, a wcześniej – rządów Cimoszewicza powstały, z łatwością można dostrzec pewną prawidłowość. Co najmniej w połowie z nich zawarta jest mniejsza lub większa apologia przestępczości. Wystarczy zajrzeć do kodeksu karnego, aby przekonać się jak łatwo za bardzo poważne przestępstwa otrzymać symboliczną karę, np. grzywnę w wysokości kilku złotych. Pozostałe wyglądają tak, jak gdyby konstruowane zostały nie z myślą o uczciwej części społeczeństwa, ale przeciwko niej. Nie trzeba być nadzwyczaj spostrzegawczym, aby zauważyć, że ustawy biorą w obronę interesy bardzo wąskiego grona osób. Prawo o mediach zdecydowanie chroni interesy grupki ludzi skupionych we władzach stowarzyszenia „Ordynacka”, a zwłaszcza TV Publicznej i jej obecnego prezesa. Prawo o zakazie sprzedaży cudzoziemcom gruntów rolnych chroni interesy tych, którzy od doprowadzonych do skrajnej nędzy rolników wykupią za bezcen ich gospodarstwa. Kiedy ustawa przestanie obowiązywać – sprzedadzą je unijnym potentatom rolnym z ogromnym zyskiem. Ustawa o biopaliwach nabija kieszeń wyłącznie wielkim plantatorom rzepaku i producentom oleju rzepakowego. Pośrednio nabija portfele także producentom aut, których silniki szybciej będą ulegały degradacji, eksploatowane na niewłaściwym paliwie. Liberalizacja ustawy o grach losowych pozwoli na bardzo łatwe pranie brudnych pieniędzy... Ustawa o ochronie zdrowia da krociowe zyski paru prezesom z NFZ, ale jeszcze większe – właścicielom prywatnych klinik, do których wcześniej czy później chorzy, z obawy o życie, zaniosą swoje oszczędności ... Wyliczać można w nieskończoność. Wszystko to dzieje się z inicjatywy partii, która jeszcze niedawno miała na swoich sztandarach słowo – wytrych do wszystkich nadużyć: „SOCJALIZM”.

Czy można wszystko to, co dzieje się z polskim prawem, zwalić na karb nieudolności rządów ex-komunistów, czy też ma to o wiele głębsze podłoże? Czy ustawy – co sugeruje tzw. afera Rywina, nie są konstruowane „pod dyktando”, a jeżeli tak – pod czyje? Czy mamy do czynienia z upadkiem państwa, w którym władzę, pod szyldem socjaldemokracji, przejęły mafie, a może tylko jedna mafia? Czy wspomniany na wstępie dowcip dziś nie powinien mieć innej postaci? Np. takiej:

– Icek, czy to już MAFIALIZM, czy najgorsze dopiero przed nami?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010