LEKCJA KORUPCJI WEDŁUG MINISTER ŁYBACKIEJ

Nie chcę się wymądrzać iż już od dawna ostrzegałem także w „Orientacji na prawo” przed złem jakie na co dzień dzieje się we współczesnej polskiej szkole. Wypadek znęcania się nad nauczycielem w technikum w Toruniu nie był i nie jest dla mnie zaskoczeniem. Dla prasy to kolejna sensacja. W dodatku jest materiał video, jest się więc czym poekscytować. Za tydzień mass media zapomną o wszystkim. A naszym dzieciom nadal kazać się będzie chodzić do chorej szkoły.

Aby lekcja „toruńska” nie poszła na marne proponuję zupełnie spokojnie, bez emocji zastanowić się co też takiego tam się stało. Bo co tak naprawdę zdarzyło się w Toruniu?

Przede wszystkim doszło do zbiorowej agresji uczniów wobec nauczyciela. Co więcej, traktowane było to jako świetna zabawa powtarzana cyklicznie bo w końcu jeden z uczniów postanowił upamiętnić to na kamerze video
.
I tu mamy problem pierwszy – jak mogło dojść do takich (cyklicznych najprawdopodobniej) zdarzeń w szkole? Że winni są uczniowie to wiadomo. Lecz ich zachowanie wynikało także jeszcze z czegoś. Sądzę, że z publicznego przyzwolenia. Z milczącej akceptacji nauczycieli takiego stanu rzeczy w tej szkole.

Część uczniów ukarano. A co z resztą? Oczywiście, chodzi mi o „ciało pedagogiczne”. W końcu cała dyrekcja jak i pedagog szkolny w ramach swej pracy odpowiada za to co dzieje się w szkole. Co więcej – bierze za to pieniądze. Jeśli więc źle się dzieje w szkole to w pierwszej kolejności powinna odpowiadać za to dyrekcja z pedagogiem na czele a następnie „ciało pedagogiczne”. Uczniowie są tak naprawdę na końcu tego łańcucha.

A co dzieje się w Toruniu? Cwaniaczkowate grono pedagogiczne szybko wyznacza winnych wśród uczniów, pokazowo karze kilku z nich i zadowolone spoczywa na laurach. Wzorowo wszak wypełniło swe obowiązki. Dla mnie to jawna kpina ze zdrowego rozsądku i sprawiedliwości. Bo jak to możliwe, aby osoby odpowiedzialne za konkretne łamanie prawa sądziły innych właśnie w tej konkretnej sprawie łamania prawa.

Najbardziej przerażającym elementem w tej sprawie jest dla mnie milczenie pani minister Łybackiej. Jeszcze kilka dni temu głosiła publicznie konieczność uświadamianiu dzieciom czym jest korupcja i sama w majestacie prawa akceptuje działania korupcyjne. Może o taką właśnie lekcję jej chodzi?

Sądzę, że normalny minister oświaty w normalnym kraju w pierwszym odruchu na wiadomość o „wydarzeniu toruńskim”, co najmniej zawiesiłby w czynnościach całą dyrekcję technikum wraz z pedagogiem szkolnym. Przecież to oni, jako podwładni ministra oświaty, podjęli się pewnych zobowiązań w sprawie normalnego funkcjonowania szkoły, za które to działania otrzymywali pieniądze. Istnieje przecież coś takiego jak odpowiedzialność.

Następnie wysłałby niezależną komisję spoza Torunia do szybkiego zbadania sprawy. Oczywiście pierwszych ukarałby odpowiedzialnych za zaistnienie takiej sytuacji w szkole czyli osoby dorosłe, konsekwencje zaś w stosunku do uczniów wyciągnąłby na końcu. Bo przecież to nie oni są odpowiedzialni za źle funkcjonującą szkołę, za chore układy, za patologie panujące w budynku szkolnym.

Proszę nie sądzić, iż bronię młodych chuliganów. Skądże! Ja tylko bronię zdrowego rozsądku i elementarnego poczucie sprawiedliwości.

Na koniec chciałbym przejść do wniosków i dlatego też pytam: Czy „sprawa toruńska” czegoś wam nie przypomina?

Czy rządzący nami neokomuniści prowadzeni przez wodza Leszka Millera nie zgotowali już nam podobnej sprawy? Czy przypadkiem ciągnąca się sprawa „Rywina – Michnika”, a szczególnie reakcja władz nie przypomina sprawy z Torunia?

Oto do wyjaśnienia sprawy powołano komisję, w której 50 % to członkowie organizacji podejrzanej o udział w łamaniu prawa właśnie w sprawie „Rywin-Michnik”. Przecież to na kilometr pachnie kpiną!

Najbardziej obawiam się, że w obu tych sprawach mamy przejaw nowego sposobu myślenia elit władzy o samych sobie. Otóż elity wywodzące się z dawnych komunistów, a obecnie z SLD, UP i tym podobnym uważają, iż w Polsce pojawiła się kasta NIETYKALNYCH. Są to ludzie posiadający władzę, których nie obowiązuje żadne prawo. Wszelkie oskarżanie ich, udowadnianie winy nie ma sensu, gdyż są NIETYKALNI.

Powtórzę to jeszcze raz – w państwie rządzonym przez wodza neokomunistów, Leszka Millera nie można oskarżać osób pełniących władzę ani też wymagać od nich odpowiedzialności. I nie ważne czy chodzi tu o ministra, urzędnika czy nauczyciela. Władza to władza, a reszta to chamy, które mają się bać, płacić podatki i słuchać. I tyle.

Na tym polega wielka lekcja jaką otrzymuje od kilku miesięcy naród w ramach publicznych posiedzeń komisji „Rywin-Michnik”, zaś w skali mikro otrzymali ją niedawno uczniowie w ramach „sprawy toruńskiej”.

Zapamiętajcie więc sobie raz na zawsze - mamy nową grupę społeczną. Kiedyś zwała się nomenklaturą. A dziś? Mafia Władzy? Nietykalni?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010