OPERA MYDLANA

Nowa wrażliwość społeczna spowodowała, że przyszedł czas na nową jakość w zwalczaniu politycznych wrogów. Bardziej opłaca się skandal rodem z opery mydlanej, niż wątpliwa afera z rosyjskim szpiegiem w roli głównej.

- Panie prezydencie. Nie ma pan jeszcze syna, ale gdyby pan miał, nie wysłałby go pan do Iraku. Tak Andrzej Lepper wypowiadał się w sejmowej debacie na temat polskiego udziału w najnowszej wojnie prezydenta Busha. To zdumiewające, ale etatowy dostawca radosnych newsów, jednoręki bankrut, ogorzały w bojach o pierwsze strony gazet, zamiast własnym - zaświecił światłem odbitym. Uwagi mediów nie przykuły edukacyjne zapędy samoobronowego establishmentu – Danuta Hojarska po drugim wyroku sądowym zapowiedziała podjęcie studiów prawniczych, a posłanka Renata Beger napisała maturę. Za to po dwudniowym wahaniu najważniejsze polskie programy informacyjne nadały, dzięki szefowi Samoobrony aluzję do kolejnej, odgrzewanej afery. Pierwszego w III Rzeczpospolitej skandalu obyczajowego z prawdziwego zdarzenia.

Jak wiadomo ostrożność i zwłoka, z jaką media wypowiadają się na temat orientalnych zapędów urzędującego prezydenta wynika z dbałości o moralną czystość polskiego życia publicznego. Dotyczy to relacjonowania większości chwil prezydenckich słabości. W końcu zdjęcia z uroczystości w Katyniu, kiedy prezydent toczył heroiczny bój z efektami działania zastrzyku przeciwbólowego, czy z oględnie mówiąc mało zrozumiałego wystąpienia na forum ONZ, ukazały się w telewizji z kilkudniowym opóźnieniem. Materiały z lądowania prezydenckiego helikoptera, również przeczekać musiały parę chwil. Wiadomo przeto z całą pewnością, że po burzy, jaka spadła na czystą i nieskalaną politycznym kunktatorstwem głowę redaktora naczelnego „Wyborczej”, wydawcy każdego programu zastanawiać się będą trzy razy, zanim puszczą w obieg kolejne informację, z gorącego lata anno domini 2002.

Druga wojna na górze rozpoczęła się. Obie strony przyjęły zasadę walki na stare grzechy (byle nie za bardzo stare, przestaliśmy już w końcu rozgrzebywać historię). W III Rzeczpospolitej zdewaluowały się wywiadowcze kwity. Nowa wrażliwość społeczna spowodowała, że przyszedł czas na nową jakość w zwalczaniu politycznych wrogów. Bardziej opłaca się skandal rodem z opery mydlanej, niż afera o wakacjach z rosyjskim szpiegiem. Jak podaje „Newsweek” pogłoska o rzekomym romansie prezydenta wypłynęła z kancelarii premiera. Wygląda więc na to, że noworoczny atak środowiska sprzyjającego prezydentowi na „grupę trzymającą władzę” spotkał się z frywolną kontrą. Czy to ostatnia wymiana ciosów? Raczej nie. Należy spodziewać się kolejnych. W końcu mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna.

michalrachon@o2.pl

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010