POLSKA NA SZLAKU MONTHY PYTHONA

Zacznę nietypowo. Oto przed kilku dniami byłem na plotach u znajomego psychiatry. Jeśli chodzi o płeć – była to kobieta. Tak naprawdę, to nie byłem tylko na plotach. Ani też w celach konsumpcyjnych. Tak naprawdę, wolałem się upewnić u specjalisty czy z moim postrzeganiem świata jest wszystko w porządku. I okazało się, że według dzisiejszych norm – jest w porządku. I mam to na piśmie. A wynika to z tego, że w ostatnich latach, w Polsce, znacznie obniżono granicę tzw „normalności”. Obecnie trzeba nieźle narozrabiać aby otrzymać zielone papiery. A dlatego, iż ogólne problemy życia, poziom stresów, ilość napięć, wszystko to połączone z nagłymi zmianami w obyczajowości i moralności „wyprodukowało” całe tabuny żyjące na granicy tzw. „normalności”. Ponoć gdybyśmy utrzymali dawną definicję osoby „chorej psychicznie” w Polsce w dniu dzisiejszym co trzeci obywatel powinien chadzać w białym kaftanie z napisem „dewiant”. Wtedy na pewno załamałby się system szpitali a Ministerstwo Zdrowia... szkoda mówić. A tak to dzięki prostej zmianie definicji nadal jesteśmy wszyscy zdrowi. Lecz czy na pewno ?

Oto kilka dni temu będąc w Warszawie dowiedziałem się od podirytowanego rodzica (pewnie „dewiant”), iż w jednym z gimnazjów „ciało pedagogiczne” z panią psycholog na czele postanowiło czynnie walczyć z chamstwem, agresją i wulgaryzacją codziennego języka uczniów. I nie tylko. I wymyślili. Raz w tygodniu, w poniedziałek, na dużej przerwie, w sali gimnastycznej kolejni nauczyciele będą czytać wiersze z morałem dla wszystkich uczniów. Obecność uczniów dobrze widziana lecz nie obowiązkowa. Na wszelki wypadek uczniowie podpisują listę obecności. Cykl rozpoczęła pani dyrektor czytając na głos, a tak naprawdę interpretując w sposób adekwatny do zajmowanego stanowiska, jeden z wierszy Jana Kochanowskiego. W związku z tym duża część młodzieży miała temat do przemyśleń, rozmów, i nie tylko, na cały tydzień.

Również w Warszawie w jednej z fundacji, do której wpłynęły ponoć dość spore pieniądze na cele walkę z narkomanią długo zastanawiano się co zrobić. Z pieniędzmi. Najprostszy pomysł okazał się niemożliwy gdyż trzeba było wykazać się rachunkami i zdjęciami z wykonywania działań. Pomysły padały jak muchy. Działacze przebijali się koncepcjami. Nawet słusznymi. Błysk zaangażowania w sprawę, w oczach członków fundacji, ponoć był oślepiający. W końcu ustalono. W kilku miejscach Warszawy, wiosną 2003 roku, fundacja będzie rozdawać młodzieży kolorowe podkoszulki z napisami typu „NIE narkomanii”, „Chcę żyć – nie zażywam”, „Narkotyki to śmierć” itd. Młodzież nosząc darmowe podkoszulki uodporni się na pokusy narkomanii i będziemy mieli tak zdrowe społeczeństwo jak zarządzających fundacją. Brawo.

Lecz to nie koniec. Podobno w Łodzi, kolejna fundacja ludzi oświeconych (chyba błyskiem złotówek) - Fundacja ulicy Piotrkowskiej postanowiła nie czekać na działania Rządu kierowanego przez posła Ziemi Łódzkiej (premier Miller) i sama wypowiedziała walkę bezrobociu. Jak? Bardzo prosto. Aby wzbogacić i tak miałkie życie kulturalne na prowincji, Fundacja ulicy Piotrkowskiej, zarazem walcząc czynnie z bezrobociem powołała do życia instytucję PUCUBUTA!

I tak, pod patronatem fundacji od kilku dni po Łodzi, dokładniej zaś po ulicy Piotrkowskiej, przemieszczają się wybrani (przetestowani przez członków fundacji) bezrobotni (teraz już nie – dzięki fundacji) i za dwa złote każdemu kto zechce zapłacić wyczyszczą buty. Na glanc, aby się świeciły jak psu, albo moje (to taki kawał wojskowy). Ale to nie wszystko ! Przedstawiciele Fundacji zapowiedzieli że jeśli zawód pucubuta przyjmie się, to następnie wywalczą kilka stoisk na ulicy Piotrkowskiej dla kolejnych bezrobotnych. Ci zaś pracować będą jako „ładowacze komórek”! Tak, tak, powstanie w Łodzi nowy zawód – „chodzących ładowaczy akumulatorów do telefonów przenośnych („komórek”)”. To się nazywa inicjatywa.

Również przypadkiem dowiedziałem się od przyjaciela że w Poznaniu .....

Za kilka dni idę do psychiatry ponownie. Tym razem jako przedstawiciel całego naszego społeczeństwa. Ciekawe jakie papiery dostanę?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010