ROZTERKI WYBORCY

I

Strasznie nie lubię okresu przed jakimikolwiek wyborami. Wynika to z faktu, iż moje poczucie bezpieczeństwa ulega zachwianiu. Bo jak tu żyć i czuć się normalnie gdy z każdego miejsca ktoś na was patrzy. Stoisz na przystanku a tu z kilku stron smutne spojrzenie poucza cię – marnujesz czas, inni nie marnują, a na pewno jak ich wybierzesz to nie zmarnują. Ochoczo podążasz po bułeczki a tu znów wzrok srogiej kobiety prowadzi cię i czujesz jak mówi – co tak wolno! My kobiety robiąc zakupy wykonujemy jeszcze przy tym kilka innych czynności, wybierz mnie a już ja ci pokażę.

Pomijam jazdę autobusem – patrzenie na mijane budynki i mury to jeden wielki stres. Te przenikliwe, mądre oczy, te wszechogarniające spojrzenia, ten smutny, zamyślony uśmiech są jakby jednym wielkim wyrzutem sumienia. Tego czego nie zrobiliśmy i nie zrobimy. Kiedy tak stoję otoczony plakatami czuję się jakby nagle dopadli mnie dobrze ubrani i odżywieni żebracy. Co gorsza żebracy całkowicie zadowoleni z siebie a niezadowoleni ze mnie, czyli z wyborcy. Ten z boku z politowaniem ukazuje moją małość zaś ten drugi skomli – „daj mi głos, daj mi głos”. Powstaje sytuacja, w której staję się ofiarą z poczuciem winy. Bo głos mogę oddać jeden a patrzących jest tylu. Tamta pani patrzy z pogardą jakby mówiła „co ty wybrałeś ? tamtego ? teraz dopiero ci się naleje...”. Zaś ten z wąsikiem odwołuje się do spraw zasadniczych. Rozumiem że to wszystko muszę przecierpieć dla mojego dobra. A także dla dobra moich bliskich, bliższych, dalszych i jeszcze dalszych.

Potem nagle, w ciągu jednego dnia, wszystkie te oczy z uśmiechami znikają. Wraz z nimi znikają też obietnice i mądre hasła. Ponoć idą jako makulatura na przemiał by potem w ramach odzysku stać się papierem trzeciego gatunku, na którym następnie wydrukuje się podręczniki do szkół. Nam zaś pozostanie poczucie winy że po raz kolejny dokonaliśmy złego wyboru i w ramach podziału pracy będziemy zmuszeni do płacenia jeszcze większego haraczu.

Wyciągnijmy z tego choć raz słuszne wnioski i zamiast ciągle powielać właścicieli spojrzeń i uśmiechów, zamiast przyklejania ich wszędzie gdzie tylko można aż do totalnej utraty intymności społeczeństwa spróbujmy ich powiesić. Powielonych nie przyklejać a wieszać. Niech wiszą. Cały czas, aż do następnych wyborów. A jak się coś zmieni to ich się odetnie. Jak nie, niech wiszą, cały czas, abyśmy wiedzieli cośmy stracili. Wtedy nasz wybór będzie świadomy. I sam wybór będzie można nazwać wyborem.

; II

Nie wiem jak u was, ale w Łodzi gorączka przed wyborcza sięga zenitu. Miasto odżyło. A to dzięki kolorowym plakatom z twarzami które zerkają z wyrozumieniem na człowieka. Dzięki temu Człowiek czuje się bezpieczny, bo wreszcie nie jest sam na ulicy. I element czuje się nieswojo bo ktoś ciągle na element patrzy. Nie ważne, że z plakatów, ale patrzy. I to się liczy. A wzrok kandydujący mają słuszny. Nic więc dziwnego że już samego spojrzenia się element boi. Jakże to prosty sposób aby poprawić stan bezpieczeństwa w państwie!

A po za tym ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć ! Oto na przykład w mojej kochanej Łodzi kandydat na prezydenta miasta z ramienia partii w rozłamie gdyż część Unii jest na Wolności a druga już nie, tenże kandydat, magister wzruszony losem biednych, zapuszczonych dzieci łódzkich, stwierdził, iż jeśli on zostanie wybranym to do każdej szkoły dobuduje basen. Z wodą. I szalety. I przykryje to dachem. I nawet karze wmontować spłuczki. Bo on wie, gdyż jako niepraktykujący lekarz, widział, wie co to jest żyć w łodzi bez sternika. Bo sam przez lata był prawą ręką, rzecznikiem prezydenta Łodzi z ramienia Unii, który już nie jest na Wolności. Bo brał. O czym on, jego „prawa ręka” chyba wiedział. Być może prezydent, który brał był mańkutem, wtedy przepraszam.

Jego zaś przeciwnik pozazdrościł mu fantazji i jedyne co potrafił przedstawić wyborcom to samego siebie. Lecz z przedrostkiem „megi”. Ale jakiej uczelni, jakiego wydziału, nie mówiąc o temacie pracy magisterskiej czy nazwisku promotora kandydat nie wie, nie pamięta. Jest zmęczony. Przecież studiował. Pamięta, że sam dzwonił, i to niedawno, i pytał się, na którym to już jest roku i usłyszał, że już nie jest bo został megi. Ale jeśli nie wierzycie to proszę może wam pokazać świadectwo ukończenia dziesięciolatki, kursów no i tego. Publicznie może udowodnić, że czytać i, tego, no, pisać umie. Potrafi. I byłoby to wszystko fajne i wesołe. Naród by się pośmiał, odreagował, gdyby nie fakt, że to są prawdziwe wybory.

I nie pisałbym Wam o tym wszystkim gdyby nie fakt, że równolegle z tym żałosnym spektaklem, trzy bramy dalej za budynkiem, w którym będzie urzędował prezydent, splajtowała jedna z najważniejszych księgarń w Łodzi. Księgarnia Niezależna z nazwy i z działania. Powstała w latach osiemdziesiątych i od razu stała się zapleczem intelektualnym Łodzian, miejscem ich spotkań. Kiedy wybierzemy prezydentów miast księgarni tej już nie będzie.

Może wszyscy zasłużyliśmy na to i stąd mamy takich kandydatów?

A co słychać w waszym mieście ?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010