JAK UNIKAĆ MYŚLOZBRODNII I POZOSTAĆ BOHATEREM

I. Antoni Dudek, Ślady PeeReLu. Ludzie, wydarzenia mechanizmy, Arcana Wyd. II, Kraków 2001, s. 338; II. Antoni Dudek, Pierwsze lata III Rzeczpospolitej 1989-2001, Arcana Wyd. II poprawione i uzupełnione, Kraków 2002, s.522. Czy 12 lat po samolikwidacji komunizmu można pisać prawdę? Można, ale po co? Chciało by się powiedzieć, po przeczytaniu odważnych prac Antoniego Dudka. Skoncentrujmy się na kilku wybranych momentach historycznych i skonfrontujmy obraz przeszłości według Dudka ze znanymi jemu samemu źródłami historycznymi, których dostrzeżenie mogłoby okazać się niebezpieczne dla autora, dlatego woli pozostać ślepy i głuchy. Do dziś kluczowym nadal jest pytanie: Czy zmiany w Polsce nastąpiły w wyniku „zachęty”, interwencji i pod kierunkiem Moskwy (KGB) czy też niezależnie od niej, tj. w wyniku „dojrzewania” do dialogu społecznego ekipy Jaruzelskiego i dzięki pozostawieniu jej przez Gorbaczowa wolnej ręki? Dudek-historyk uważa (II,s.11), iż w 1986 władze wierzyły jeszcze w skuteczność drogi obranej 13 grudnia i dopiero pod koniec 1987 r. rozpoczął się proces dojrzewania ekipy Jaruzelskiego do „kontrolowanego podzielenia się władzą z umiarkowaną częścią opozycji”. Koncepcja ta w połowie 1988 była już obecna (II, s.15-16), czyli zaczęto ją realizować dopiero między falami strajków z kwietnia i sierpnia tego roku. Taki wniosek jest konieczny, jeśli chce się ukryć rolę sprawczą Moskwy, a więc również charakter procesu transformacji i zrodzonych wówczas elit władzy. W tym celu trzeba jednak nie dostrzegać, iż zasadnicza zmiana nastąpiła właśnie w roku 1986, kiedy ekipa Gorbaczowa podjęła decyzję o przejściu do drugiej fazy „pieriestrojki”. Jakich to faktów Dudek-historyk stara się nie dostrzegać? W grudniu 1987 roku, nawet mieszkając w Paryżu, mogłem się dowiedzieć, iż w Warszawie zapadła decyzja o zniesieniu zagłuszania RWE z dniem 1 stycznia 1988 roku. Sama decyzja musiała więc zostać podjęta wcześniej, tj. najpóźniej w listopadzie 1987 roku. Likwidacja zagłuszania była ważną decyzją polityczną a jej celem było łatwiejsze komunikowanie się ze społeczeństwem władz i wybranej części opozycji, bowiem oficjalne media cieszyły się zaufaniem zerowym. Również w listopadzie 1987 roku ukazał się artykuł, oczywiście w „Newsweeku” w USA dla większej wiarygodności, Andrzeja Celińskiego, proponującego sojusz „Solidarności”, Kościoła i bezpieki w Polsce celem przeprowadzenia reform. Celiński proroczo argumentował, iż bezpieka jest najbardziej proreformatorsko nastawioną częścią władzy i trzeba jej pomóc w zwalczaniu antyreformatorskiego aparatu partyjnego. Wówczas wielu myślało, iż Celińskiemu coś się stało w głowę, ale teraz należy postawić pytanie, czy zrealizowany następnie „plan Celińskiego” był jego samodzielnym dziełem czy raczej Celiński wystąpił z projektem przygotowanym przez zespół analiz Kiszczaka? Ciekawe, że kiedy w 2001 roku sam Celiński przypominał o swych propozycjach z listopada 1987 roku, całkowicie inaczej je przedstawił1/. Zapomniał o czym wówczas pisał czy też nie chciał wykładać wizjonerskiej istoty tamtych propozycji? Przypomnijmy też, że po kryzysie bydgoskim z marca 1981 roku Celiński utracił (niestety przejściowo) stanowisko sekretarza KKP za manipulowanie członkami władz „Solidarności” w czasie rokowań. Musimy zatem zadać sobie pytanie czy postępowanie Celińskiego w 1981 roku i propozycje z 1987 roku, nie mówiąc już o dalszej karierze, mają z sobą jakiś związek? I wreszcie 10 listopada 1987 roku dotyczy wspomnienie działacza „Solidarności Walczącej”, Andrzeja Zaracha, relacjonującego przesłuchanie, a raczej negocjacje z bezpieką. „Przedstawiciel Kiszczaka” twierdził wówczas, iż „na wiosnę będą strajki. Częściowo uzasadnione. Będzie to okazja do zmian w Polsce, do odsunięcia od władzy przeciwników reform społeczno-gospodarczych. Reformatorom potrzebne jest poparcie społeczne. Współpraca z zakładami pracy ... SW będzie mogła działać jawnie”, jeśli usunie „krytykę Związku Radzieckiego i wezwania do rozkładu tzw. imperium”, natomiast „krytyka społeczna i gospodarcza jest na miejscu”, dlatego „SB pomoże zorganizować zebranie działaczy SW, którzy zaakceptują zmiany. Na zebraniu będzie kilku oficerów, którzy przedstawią fakty idące dalej niż krytyka przedstawiona przez SW. SB wyda glejty wskazanym ... osobom, które w okresie strajków będą miały wstęp na teren wszystkich zakładów. Będą mogli wnosić prasę SW; SB zapewni druk i pomoc techniczną”.2/ W tym samym czasie - 21 października 1987 roku Jan Lityński pisał w „Tygodniku Mazowsze”: „Skończył się czas negacji, okres kiedy władza starała się rządzić bez społeczeństwa. Symbolicznym zakończeniem tego okresu [była]... wrześniowa amnestia z 1986 r.” Może więc „wysłannicy” Kiszczaka nie rozmawiali tylko z Zarachem? Mamy tu świadectwo dokładnie opracowanego planu, który został zrealizowany w zapowiedzianym terminie. Policja mogła przewidzieć falę niezadowolenia, ale posługując się manipulacją i prowokacją mogła też decydować o momencie wybuchu i kontrolować jego przebieg. Listopad okazuje się miesiącem zasadniczych działań, a nie „początkiem dojrzewania”. Jeśli jednak wtedy rozpoczęto realizację decydującej fazy planu kooptacji elity władzy, to odpowiednie postanowienia musiały zapaść wcześniej i to w Moskwie, nie w Warszawie. Latem 1987 roku Jaruzelski podczas odpoczynku na Krymie przedstawił Gorbaczowowi do akceptacji plan wprowadzenia „pluralizmu socjalistycznego” z m.in. wolnymi wyborami do rad narodowych, nadający się do powtórzenia w Sowietach (w połowie 1988 roku XIX konferencja KPZS zadecydowała o wyborach do sowietów z udziałem wielu kandydatów, co stanowiło wstęp do odsunięcia od władzy aparatu partyjnego na rzecz państwowego). Ocena Gorbaczowa musiała być pozytywna, skoro po powrocie z Krymu szczegółowe plany przygotowali Jaruzelski z Kiszczakiem i w październiku 1987 roku zapoznano z nimi prof. Geremka.3/ Lityński więc wiedział co pisać 21 października 1987 roku. 8 września 1987 roku, a więc po powrocie z Krymu, a przed rozmową z Geremkiem zespół trzech doradców Jaruzelskiego: Urban, Ciosek, Pożoga, przygotował dla generała koncepcję postępowania z opozycją konstruktywną4/. Doradzano wykorzystać pośrednictwo Kościoła i wciągnąć „konstruktywną opozycję” do budowy „pluralizmu socjalistycznego”, a konkretnie wprowadzić: „radykalną demokratyzację, wolne wybory do rad pierwszego stopnia, zmianę Konstytucji, względnie swobodną organizację stowarzyszeń, model państwa partnerskiego, radykalną i szybką reformę Centrum, alternatywność programową stronnictw” i uwaga: „DRUGĄ IZBĘ PARLAMENTU”. Ten plan został dalej zrealizowany poczynając od propozycji złożonych po pierwszej fali strajkowej w 1988 roku. Dudek wspomina o tym dokumencie, wskazując, iż jego autorzy mówili o konieczności uwiarygodnienia zmiany polityki przez zmianę ekipy (II, s.13), nie podaje jednak daty 8 września 1987 r., i sugeruje, że miało to miejsce zaraz po utworzeniu zespołu trzech doradców w roku 1986, a ich propozycje zostały przez Jaruzelskiego odrzucone. Tymczasem, jeśli umieścimy list z 8 września w kontekście historycznym, nie oznacza on żadnych propozycji odrzuconych przez Jaruzelskiego, tylko stanowi część łańcucha decyzyjnego. Urban pisał ten list po dyskusjach z Pożogą i Cioskiem, które musiały mieć miejsce wcześniej, czyli najpóźniej w sierpniu, a więc można domniemywać, iż doszło do nich w wyniku wizyty Jaruzelskiego na Krymie. Niektóre z propozycji Urbana po prostu powtarzają pomysły, z którymi wcześniej Jaruzelski zgłosił się po akceptację do Gorbaczowa (wybory do rad narodowych). Nie była to zatem „inicjatywa trzech” lecz, trzej doradcy wykonali po prostu zadanie, które im generał po powrocie z Krymu zlecił, a zlecił realizując polecenia swego szefa - Gorbaczowa. Zapoznanie prof. Geremka z planami Jaruzelskiego i Kiszczaka nie mogło być oczywiście żadnym przeciekiem lecz elementem scenariusza, a w najlepszym wypadku badaniem terenu i szukaniem partnera do realizacji gotowych już planów ogólnoobozowych. Wybór prof. Geremka też nie był przypadkowy, jeśli przypomnimy, iż 27 listopada 1981 roku profesor doradzał Cioskowi wprowadzenie stanu wyjątkowego, aresztowanie ekstremy „Solidarności” i dogadanie się z umiarkowanymi. Dokument5/ w tej sprawie jest doskonale znany od 1995 roku i przez posłusznych historyków ukrywany. Dudek-histryk wydaje się być odwrotnością marynarza, któremu wszystko kojarzyło się z przedmiotem pożądania, Dudkowi z bezpieka nic i bezpieka z niczym się nie kojarzą. Oto dowiadujemy się, że „Dopiero jednak wywiad (udzielony 15 grudnia 1987 roku) Bronisława Geremka w legalnym miesięczniku „Konfrontacje” z lutego 1988 r. okazał się sygnałem, który został zauważony po drugiej stronie politycznej barykady” (II,s.17). Opozycja wysyła więc sygnały do władzy, a ta dostrzega je na początku 1988 roku, bo właśnie „dojrzała”. Według Dudka-historyka miesięcznik „Konfrontacje”, jak każde czasopismo w Polsce komunistycznej, samo decydowało, że chce lub nie zamieszczać wywiady z ludźmi uważanymi za reprezentantów opozycji. Opublikowanie wywiadu było zatem inicjatywą odważnych dziennikarzy. W naszym wypadku również cenzura była liberalna i „nie zauważyła” wywiadu. Na szczęście, do niedawna istniał również Dudek-publicysta. Rok wcześniej pisał o wypowiedziach płk. Garstki na konferencji w Miedzeszynie: „Polska 1986-1989: koniec systemu” (21-23.10.1999). Płk. Wojciech Garstka, były rzecznik MSW i zastępca kierownika utworzonej w maju 1985 roku Grupy Operacyjno-Sztabowej Szefa SB czyli Zespołu Analiz Kiszczaka, stwierdził w Miedzeszynie: „rola MSW w przemianach 1989 roku była zbyt duża” i przyznał się do współtworzenia PRON-owskiego miesięcznika "Konfrontacje”, którego publikacje odegrały rzeczywiście istotną rolę w rozpoczęciu przygotowań do okrągłego stołu. „Konfrontacje”, nawet jako redakcja bezpośrednio kierowana przez bezpiekę, aby wywiad przeprowadzić, musiały mieć zezwolenie lub raczej polecenie Kiszczaka/Jaruzelskiego i w żadnym wypadku nie mogły zrobić wywiadu z Geremkiem na własna rękę. Trudno bowiem uznać, iż nawet odważni oficerowie i agenci bezpieki działali bez wyraźnych rozkazów. Wiemy teraz, że profesor udzielając 15 grudnia 1987 roku zamówionego wywiadu o potrzebie zawarcia paktu antykryzysowego między opozycją i władzą, znał od października 39-stronnicowy raport Jaruzelskiego/Kiszczaka napisany dla Gorbaczowa prawdopodobnie we wrześniu, czyli w tym samym czasie, co list Urbana. Wywiad prof. Geremka nie stanowił zatem żadnego „sygnału do władz”, lecz na odwrót; sygnał władz dla opozycji konstruktywnej i niższego aparatu o konieczności przystosowania się do nadchodzących zmian, które w sposób bardziej bezpośredni przedstawił miesiąc wcześniej A. Zarachowi przesłuchujący go ubek. Udzielenie wywiadu było zatem elementem scenariusz realizowanego przez bezpiekę od kilku miesięcy. Zanim jednak przejdziemy do jego etapów z lat 1988-1989, postawmy jeszcze kilka nieodzownych pytań. Co się stało, iż Antoni Dudek „zapomniał” o rodowodzie „Konfrontacji”? Czyżby przemyślał niezbyt rozsądne postępowanie publicysty i już jako historyk postanowił być ”grzeczny”? Wystarczył rok by zrozumiał, jak trzeba w Polsce myśleć i pisać, by otwierały się łamy czasopism, zapraszano do radia, a nawet telewizji? Od Dudka-publicysty możemy się dowiedzieć, iż w Miedzeszynie Marian Orzechowski, opowiadał, że po odwołaniu Kociołka z Moskwy „Polska - przy wyraźnej zachęcie Gorbaczowa - zaczęła odgrywać rolę „laboratorium”, w którym Moskwa sprawdzała możliwość dokonania kontrolowanych zmian (I, 296)”. Dudek-historyk na takie świadectwa pozostaje głuchy i ślepy, mimowolnie dostarczając nam dowodów czego w Polsce w 12 latach po upadku komunizmu myśleć i pisać nie wolno. Wyłania się jeszcze następne pytanie, czy Jaruzelski pojechał na Krym latem 1987 roku z planem rozszerzenia elity władzy z własnej inicjatywy, czy też było to wynikiem wcześniejszych ustaleń z Moskwą? W tym momencie należy sięgnąć do trzech opracowań z lutego 1989 roku przygotowanych dla Aleksandra Jakowlewa, a znanych powszechnie i powszechnie przemilczanych od czasu konferencji w Jachrance. Na marginesie zaznaczmy, iż nakreślony tam scenariusz rozwoju wypadków w Europie Środkowej został następnie dokładnie zrealizowany do końca 1989 roku, łącznie z obaleniem Ceausescu i rewoltą w Bułgarii, Czechosłowacji i w NRD. Ale pozostańmy przy Polsce. W jednym z raportów wspomina się, iż w 1986 roku odbyło się spotkanie przywódców partii komunistycznych z bloku i Jugosławii; zgodzono się na nim, iż należy rozpocząć reformy i że odtąd będą między satelitami i centrum panowały „stosunki partnerskie”. Spotkanie miało miejsce w marcu 1986 roku przy okazji XXVII zjazdu KPZS. Mamy więc ramy czasowe: marzec 1986 r. - wydanie polecenia w Moskwie, druga połowa tego roku i pierwsza połowa roku 1987 - selekcja opozycji w Polsce i przygotowywanie partnera społecznego, lato 1987 - wizyta u Gorbaczowa celem akceptacji planów, wrzesień - przygotowanie ostatecznej koncepcji, zapoznanie z nią Gorbaczowa i w Polsce Geremka i wreszcie listopad - początek realizacji scenariusza. Porównajmy wydarzenia polityczne jakie zaszły w tym czasie w Polsce i czy otrzymany obraz zgadza się z tak nakreślonymi ramami czasowymi? W raporcie Wydziału Zagranicznego KC KPZS dla Jakowlewa wspomina się, że nowa politykę „zapoczątkowano po kwietniu 1986 roku”. W Polsce zaczęła się ona od selektywnych zwolnień (17 lipca), utworzenia przez Jaruzelskiego we wrześniu tego roku znanego nam już zespołu doradców w składzie: sekretarz KC Stanisław Ciosek, rzecznik rządu Jerzy Urban oraz szef wywiadu i zastępca Kiszczaka, gen. Władysław Pożoga. W dniach 11-15 września ogłoszono i przeprowadzono amnestię oraz powołano Radę Konsultacyjną przy przewodniczącym Rady Państwa. W tym momencie rozpoczął się proces selekcji wśród opozycji przyszłych partnerów. Wałęsa powołał jawną TeReSkę, której zadaniem było zmarginalizowanie tajnej TKK, kontrola nad która coraz bardziej wymykała się doradcom w związku ze zmianami personalnymi i wejście działaczy z drugiego szeregu na miejsca opuszczone przez aresztowanych. 12 października na spotkaniu Wałęsy z TKK, jej członkowie odmówili wyjścia z podziemia. Przyszli partnerzy włożyli wiele wysiłku od grudnia 1986 roku w przekonanie podziemnych struktur o bezcelowości tajnego działania. Jak zaznaczył Ciosek: „Z czasem jednak zorientowaliśmy się, że „Solidarność” podlega zmianom i staje się bardziej konstruktywna” (I,299). Proces dyferencjacji podziemia i jak byśmy powiedzieli - „smieny wiech” - by pozostać w poetyce operacji sowieckich, zakończył się 25 października 1987 roku (4 dni po artykule Lityńskiego) wraz z rozwiązaniem przez Wałęsę znienawidzonej TKK i powołaniem KKW. Czyż to data przypadkowa? To przecież w tym samym miesiącu 1987 roku prof. Geremek zapoznawał się z opracowaniem Jaruzelskiego/Kiszczaka dla Gorbaczowa. Już w październiku 1981 roku bezpieka dysponowała listami działaczy, którzy powinni obsadzić wszystkie stanowiska w „Solidarności” w wypadku gdyby nie została ona zdelegalizowana.6/ Ciekawe co się z tymi listami stało i w jakim stopniu pokrywały się z kadrami nowej „Solidarności” z roku 1989? Przypomnijmy, że raport SB z końca 1987 roku, a więc okresu, który właśnie rozważamy, oceniał, iż 10 proc. struktur podziemia (tj. 27 struktur) jest CAŁKOWICIE POD KONTROLĄ OPERACYJNĄ, tzn. SB posiada możliwość sterowania ich działalnością, natomiast 84 proc. (239 struktur) jest w pewien sposób operacyjnie kontrolowanych, co umożliwia pozyskiwanie konkretnych informacji operacyjnych na temat ich działalności i planów i jedynie 6 proc. struktur (18 struktur) bezpieka nie potrafiła objąć jakąkolwiek kontrolą. W kwietniu 1987 roku 1808 tajnych współpracowników i kontaktów operacyjnych, a w październiku „tylko” 1707 pomagało bezpiece rozpracować i sterować „Solidarnością”.7/ Dla porównania dodajmy, iż w 1985 roku bezpieka oceniała liczbę aktywistów nielegalnych struktur na 1700 inspiratorów i 42 tys. współpracowników i pomocników.8/ Tak wyglądał stan przygotowania jesienią 1987 roku do operacji poszerzenia elity władzy o obóz konstruktywny. Jeśli decyzje polityczne ekipy Jaruzelskiego były rezultatem „dojrzewania”, a następnie likwidacja komunizmu wynikiem załamania systemu i rozmów z opozycją, to główne decyzje ekonomiczne nie mogły wyprzedzać decyzji politycznych, lecz raczej musiałyby z nich wynikać. Antoni Dudek omawianie zmian ustrojowych rozpoczyna od ustawy z 23 grudnia 1988 roku, a nadużycia w FOZZ pojawiają się w 1990 roku, następnie wspomina o wcześniejszym utworzeniu banków komercyjnych (II, s.25-26). Wprowadzenie elementów wolnego rynku oraz prywatyzacji w połowie 1988 roku jest dla autora wynikiem pogarszającej się sytuacji ekonomicznej (I,303). Dudek opisuje więc decyzje ekonomiczne ale nie kojarzy ich z wydarzeniami politycznymi jakby nie miały żadnego związku, gdyby bowiem postąpił inaczej musiałby widocznie wyciągnąć „niebezpieczne wnioski” lub postawić „niebezpieczne pytania”, a tego trzeba unikać. Potęgę ekonomiczną nomenklatury budowano głównie trzema sposobami przejmowania majątku narodowego w prywatne ręce: dzięki bezzwrotnym kredytom z banków komercyjnych, prywatyzacji nomenklaturowej i dotacjom oraz bezodsetkowym kredytom z FOZZ. Zanim zaczęto stosować te trzy metody musiała więc zapaść decyzja o przejściu do kapitalizmu. Nie było to bowiem dopuszczenie kapitału zachodniego jak w wypadku ustawy o joint ventures z 23 kwietnia 1986 roku, dodajmy ustawy przyjętej jednocześnie w ZSRS i realizowanej siłami KGB, ale zerwanie z własnością państwową w gospodarce, a więc ze starym systemem. Pierwszą była decyzja z 11 kwietnia 1988 roku o wyodrębnieniu 9 banków komercyjnych, co oznacza, iż plany takie musiały być przygotowywane już co najmniej od końca roku 1987. Powstanie banków komercyjnych w „cudowny” sposób wyprzedziło pierwszą falę strajków o 14 dni. Oczywiście rząd, by zdążyć na czas, korzystał w tym wypadku z uzdolnień telepatycznych Urbana, choć z relacji Zaracha wiemy, iż policja już w listopadzie znała dokładny termin wybuchu strajków i dziwnym trafem było to w tym samym czasie, kiedy zapewne musiała rodzić się idea banków komercyjnych jako instrumentu transferu majątku państwowego. Po wyodrębnieniu banków dla nomenklatury mogły już wybuchnąć strajki. Dodajmy, że jako pierwsza zastrajkowała 25 kwietnia 1988 roku w Bydgoszczy znana z niezależności od bezpieki OPZZ w Miejskich Zakładach Komunikacji. Władze nadały strajkowi duży rozgłos. W znanym z liberalizmu dzienniku telewizyjnych reprezentant strajkujących mógł swobodnie wzywać do strajku zakłady w całym kraju. Widocznie cenzura przestała istnieć. Strajkujących milicja nie atakowała z obawy by nie zdusić fali strajkowej w zarodku. Współcześni9/ uznali strajk za prowokację, ale Polacy anno domini 2002 są pozbawieni pamięci, więc historycy mogą pisać wszystko nawet o niedawnej przeszłości. Interwencję w Hucie można w tym kontekście widzieć jako próbę wzmocnienia słabej fali strajkowej, tak aby mogła legitymizować przemiany: oburzeni interwencja ZOMO robotnicy powinni zastrajkować w innych zakładach. Wystarczy porównać wydarzenia 17 listopada w Pradze i ich konsekwencje. W Pradze policja jednak nie przedobrzyła, natomiast w Hucie uderzono zbyt silnie i zamiast sprowokować dalsze protesty, po prostu zduszono fale strajkową. Fakt, że pierwsze propozycje pojawiły się po zbyt słabej pierwszej fali świadczy jedynie, że nie miały nic wspólnego ze strajkami, nie były wymuszone, tylko władze realizowały swój scenariusz. Pierwsza fala okazała się za słaba, by legitymizować przemiany, dlatego potrzebna była druga., niezbędna dla uzasadnienia rozmów z wyselekcjonowaną opozycją. Jan Olszewski mówi o drugiej fali, iż była „wyraźnie inspirowana przez stronę rządową”, a nawet „została wymuszona brakiem decyzji płacowych ze strony władz”, który w ten sposób podgrzewał nastroje.10/ Znamienne jest świadectwo Jarosława Kaczyńskiego, który podkreśla, że wszystkie przygotowania do sierpniowego strajku toczyły się jawnie, pod kontrola agentów bezpieki i gdyby władze chciały do strajków nie dopuścić, wystarczyło użyć dwa plutony ZOMO.11/ Oczywiście historyk, który chce dostać się na łamy prasy i TV musi pozostać głuchy na takie opinie świadków wydarzeń. Rzecz jasna „okrągły stół” mógł odbyć się bez strajków, ale wówczas program uwłaszczenia nomenklatury nie uzyskał by legitymizacji. Należało pokazać, że „Solidarność” jest silna i oto układa się z władzą, a zmiany są wynikiem „woli ludu”, a nie reformą oktrojowaną, która ludu obchodzić nie będzie. Jak pisze Mażewski strajki i uzasadniane nimi reaktywowanie „Solidarności” oraz odgrzebanie Wałęsy miało przede wszystkim charakter zabiegu symbolicznego. Nie zapominajmy też, że transfer majątku za pośrednictwem banków komercyjnych wymagał wcześniejszego przygotowania kadr. To o nich prof. Staniszkis pisze jako o „pokoleniu 1984”, gdyż od tego momentu zaczęły się wyjazdy na zachodnie stypendia pokolenia komsomolców, które najwięcej skorzystało na transformacji. Doskonałym przykładem jest tu kariera Henryki Bochniarz, I sekretarza OOP PZPR w Instytucie Koniunktur i Cen (1981-1985) i stypendystki Fulbrighta (1985), prezesa firmy konsultingowej NICOM i ministra w „naszym” (sic!) rządzie (1991). Jak wiadomo rozmowy „okrągłego stołu” trwały od 6 lutego do 5 kwietnia 1989. Zanim się więc zaczęły, podjęto kolejne decyzje z pakietu. 23 grudnia 1988 roku uchwalono ustawę o podejmowaniu działalności gospodarczej i działalności gospodarczej z udziałem podmiotów zagranicznych. Już po rozpoczęciu rokowań, 15 lutego 1989 powołano FOZZ, a 24 lutego 1989 przyjęto ustawę o niektórych warunkach konsolidacji gospodarki narodowej, która pozwoliła na zakładanie spółek nomenklaturowych, w tym hybrydalnych spółek prywatno-państwowych. W obu wypadkach działano więc w wielkim pośpiechu by zdążyć zanim rozmowy przyniosą jakieś wyniki. Oznacza to że podstawowe decyzje dotyczące przekształcenia władzy politycznej w ekonomiczną podjęto i zrealizowano zanim jeszcze doszło do oficjalnego porozumienia politycznego i poszerzenia elity władzy. Nowych partnerów stawiano po prostu przed faktami dokonanymi, przeciwko którym oczywiście nie protestowali. Ale dlaczego? Rysują się trzy możliwości: partnerzy widzieli w tym także interes własny, uważali, że komunistów trzeba przekupić oddając im majątek narodowy, czy byli od nich zależni ze względu na infiltrację agentury? Te pytania trzeba wreszcie zadać. Dudek-publicysta znajduje przynajmniej częściową odpowiedz na te pytania, cytując Adama Michnika: „Jeśli ludzie z nomenklatury wejdą do spółek akcyjnych, jeśli staną się jednymi z właścicieli, wówczas będą zainteresowani, by tych akcyjnych stowarzyszeń bronić, a system akcyjny niszczy porządek stalinowski”. Dlatego „Gazeta Wyborcza” apelowała: „potraktujmy to (samouwłaszczenie -JD) jako odprawę dla nomenklatury, która (...) tracąc przywileje, zaszczyty, dochody czuje się wywłaszczona z dorobku dwóch pokoleń” (I,161). I to była istota umów wówczas zawartych za cenę kooptacji do elity władzy wybranej części opozycji. Zaiste ciężki los nomenklatury wymaga naszego współczucia. Dudek-historyk widocznie je już znalazł i kwestii tej nie stawia, natomiast dostrzega, iż śmierć inspektora NIK, Michała Falzmanna „spowodowała przełamanie oporów ze strony pracowników NBP i MF, wyraźnie dążących do jej (tj. afery FOZZ) zatuszowania” (II,184). Nie chodzi tu bynajmniej o jakichś anonimowych „pracowników” tylko o konkretne osoby, jak wynika z notatek Falzmanna i protokołów spotkań byli to: Leszek Balcerowicz, Janusz Sawicki, Napiórkowski, Andrzej Bratkowski, Wojciech Misiąg (TW Jacek, nr. rej. 17272), Grzegorz Wójtowicz i inni,12/ a śmierć niewygodnego inspektora sprawiła, że odetchnęli z ulgą. Ale historyk musi postawić pytanie, dlaczego tak działali: bali się? kogo? czy mieli w tym swój interes lub uważali takie postępowanie za konieczne? Czy afery i ich tuszowanie wspólnie przez przedstawicieli obozu „Solidarności” i PZPR wynikało z przypadku czy było elementem transformacji systemu? Czy np. fakt, że Wojciech Misiąg został zarejestrowany 25 lipca 1988 roku jako TW Jacek (brak daty zaprzestania kontaktów) nie miał żadnego wpływu na jego stosunek do afery FOZZ? Ponoć istnieją jeszcze plemiona, które faktu narodzin dziecka nie kojarzą z wcześniejszym stosunkiem i uważają, że kobiety zachodzą w ciążę pod wpływem wiatru. Antoni Dudek walczy z wyimaginowanymi mitami by nie postawić właściwych pytań. Takim mitem ma być „zmowa przywódców PZPR z lewicową częścią opozycji skupioną wokół Wałęsy... której celem miało być oszukanie społeczeństwa i podzielenie władzy między tymi, którzy pozostali w partii komunistycznej do końca, oraz tymi, którzy opuścili ja wcześniej. Zwolennicy takiej teorii zapominają jednak o istotnej roli hierarchii kościelnej w negocjowaniu okrągłostołowych porozumień” (II,42). Tymczasem jak wynika z relacji Jarosława Kaczyńskiego13/ przy okrągłym stole zasiadły cztery grupy: lewica laicka oraz komsomolcy i stara ubecja oraz zaplecze kościelne Wałęsy. W tej sytuacji okrągły stół był świadkiem rywalizacji o władzę dwu sojuszy; pierwszy personifikował tandem Michnik-Kwaśniewski, a drugi - Kiszczak (Jaruzelski) - Wałęsa. Oba środowiska zazębiały się ale istota rozmów polegała na wyborze sojusznika. Został on, podobnie jak na Węgrzech, rozstrzygnięty bardziej na korzyść środowiska narodowo-kościelnego z Wałęsą. Taki układ pośrednio potwierdził 3 lipca 1989 roku Kiszczak, ujawniając na posiedzeniu Sekretariatu KC, że Kwaśniewski spotyka się z młodszymi oficerami MSW i wypytuje czy widzi się potrzebę zlikwidowania PZPR i tworzenia na jej gruzach partii socjaldemokratycznej lub kilku różnych partii (I,292). Rząd Mazowieckiego byłby nie tyle kompromisem między opozycją a władzą, co między obu wymienionymi wyżej sojuszami. Jeżeli z tej perspektywy spojrzymy na obozy ukształtowane w okresie okrągłego stołu, stanie się może bardziej zrozumiałe dlaczego ubecja, na której opierał się Wałęsa, a która później stała się opiekunem PO, była w konflikcie z komsomolcami i młodszą częścią kadr SB, które widziały swoją przyszłości przy Kwaśniewskim. Bardziej zrozumiały stanie się też konflikt między obozem aktualnego premiera i prezydenta. Dudek-publicysta zauważa nawet, że SB włożyła wiele pracy w infiltrację opozycji, a nawet tworzenie jej fikcyjnych struktur, dla Dudka-historyka tego typu działania nie mają żadnego wpływu na politykę. W Polsce w ogóle nie stawia się pytania o związek między pewnymi decyzjami politycznymi i faktem, że podejmujące je osoby były zarejestrowanego jako TW SB. Czy może nasi historycy uważają, iż TW bezpieki nie zajmowali się realizacją jej scenariuszy tylko opowiadali swoim oficerom prowadzącym o kłopotach rodzinnych lub obejrzanych filmach? Jaki związek mogą mieć pewne decyzje Wałęsy (np. zgoda na bazy sowieckie w Polsce, NATO-bis itp.) z faktem, iż był zarejestrowany jako TW „Bolek” i ściśle współpracował z Wachowskim, o którym wiedział, iż jest agentem bezpieki i dlatego w dniach puczu Janajewa chciał go awansować, jak twierdzi Jarosław Kaczyński? Dudek uparcie nazywa TW „Kosaka” „niezależnym” ministrem (II, 11), ale od kogo: od Kiszczaka czy Mazowieckiego i czy to była jakaś różnica w roku 1989? „Daleko idąca ostrożność”, która cechowała Skubiszewskiego i fakt, iż wykluczał przynależność Polski do NATO, chciał utrzymać Układ Warszawski i sowieckie bazy w Polsce oraz nadać większe znaczenie KBWE, a więc realizował linię polityczną Gorbaczowa, oczywiście nie miała nic wspólnego z faktem zarejestrowania go jako TW w okresie do roku 1969 (nr 6173/64/5242). Może to mieli na myśli działacze partyjni określający Skubiszewskiego jako „sympatyka” PZPR.14/ Dodatkowa gwarancja tej „sympatii” było obsadzenie stanowisk podsekretarzy stanu w MSZ również przez TW bezpieki: Jana Kazimierza Majewskiego (ur. 1931), członka PZPR, od 1985 podsekretarza stanu w MSZ, notowanego na liście Macierewicza jako tajny współpracownik wywiadu PRL ps. "Michalik" oraz Aleksandra Krzymińskiego (ur. 1920), powołanego we wrześniu 1990 roku z rekomendacji "Solidarności" wieloletniego agenta wywiadu PRL o ps. "Henryk" i "Alek"; lub „tylko” przez członka PZPR Bolesława Kulskiego (ur. 1934), sekretarza stanu od września 1989 do września 1990. Dla Dudka rząd wielkiej koalicji Mazowieckiego stanowi przełom, ale czy nie należałoby nań spojrzeć raczej jako na ekipę kontynuacji w warunkach zarządzonej w Moskwie transformacji w ramach pieriestrojki. O aspekcie samouwłaszczenia już mówiliśmy. W praktyce w każdej sferze ekipa Mazowieckiego władzy komunistom nie odbierała, jeśli nie rezygnowali z niej sami i pozostawała raczej gwarantem, iż zmiany nie posuną się dla komunistów „za daleko”. 17 listopada 1989 roku mjr Stasi Rufin Rzymann, reprezentujący Ministerstwo Bezpieczeństwa NRD oraz mjr Burak, zastępca kierownika Wydziału IV Departamentu Studiów i Analiz MSW (chodzi o wspomniany departament płk. Garstki) w najlepsze ustalali szczegóły operacji „Sycylia” przeciwko „Solidarności Walczącej”. Celem jej było zinfiltrowanie władz SW za pośrednictwem grupy opozycyjnej stworzonej przez Stasi w NRD.15/ I nie chodzi o to, iż premier mazowiecki o takich działaniach swego rządu nie wiedział ale o to, iż wiedzieć nie chciał. Współpraca została przerwana nie na skutek decyzji strony polskiej lecz niezdolności do działania strony niemieckiej po likwidacji Stasi. Jak wspomina L. W. Szebarszyn16/, szef I ZG KGB, kiedy wywiad starał się uratować co możliwe i zachować stosunki z wywiadami wschodnioeuropejskimi, w grudniu 1989 odwiedził Polskę, gdzie „polscy koledzy nie tracili optymizmu”. Mieli powody - rząd Mazowieckiego. Czy przyjacielskie pogawędki wywiadu „polskiego” i sowieckiego mogły się toczyć bez wiedzy premiera? A nawet jeśli tak, to czy to nie dowód, iż był to rząd kontynuacji? Nawet tak niewinna rzecz jak cenzura miała być zachowana, zgodnie z planami jednego z najbliższych współpracowników premiera (II,77) i podsekretarz stanu w URM, Jerzego Ciemieniewskiego, jako „cenzura demokratyczna” (I,311). Zaraz przypomina się „demokracja socjalistyczna”. Ale pozostańmy przy kwestii niepodległości, którą mieliśmy wtedy odzyskać. Argument, że Sowiety utraciły kontrolę nad Polską, bo w kilka lat później wstąpiliśmy do NATO jest śmieszny i ahistoryczny. Pytanie bowiem brzmi, czy w latach 1989-1990 Sowiety sprawowały kontrolę nad Polską w takim stopniu w jakim same zakładały, iż sprawować powinny? To znaczy w sytuacji rezygnacji z doktryny Breżniewa rozumianej jako interwencja sił zbrojnych Układu Warszawskiego mająca uniemożliwić demokratyzację (np. Czechy 1968), ale nie jako rezygnacja z interwencji w ogóle (np. tajnych służb) celem wymuszenia zmiany ekipy i demokratyzacji (Rumunia, NRD, Czechosłowacja, Bułgaria - 1989). Kulisy powstania rządu Mazowieckiego dotychczas nie są całkowicie wyjaśnione. Poprzedziła go nie tyle rozmowa Malinowskiego z ambasadorem sowieckim Borowikowem (II,72), co było - wbrew temu co sądzi Dudek - bez znaczenia, ile wizyta ambasadora u Prymasa, czyli w odróżnieniu od PSL gwaranta władzy rzeczywistej.17/ Stanowisko Mazowieckiego z czerwca 1990 roku, iż „Układ (Warszawski) będzie istniał do czasu stworzenia i ugruntowania systemu bezpieczeństwa w Europie” (II,87), bądź „niezależnego” TW SB, Skubiszewskiego z grudniu 1990 roku, iż nie ma mowy o „żadnym członkostwie Polski w NATO”, należały do koncepcji „europejskiego wspólnego domu” Gorbaczowa i świadczyły o tym, że Sowiety przez cały rok 1990 kontrolowały Polskę. Sytuacji uległa zmianie nie z powodu naszego dążenia do wyrwania się z zależności, gdyż rząd Mazowieckiego był jej gwarantem i po prostu spełniał obietnicę I KZD „Solidarności”, iż sami będziemy dla Sowietów lepszymi strażnikami podległości niż komuniści, a Polacy byli wyjątkowo potulni ale była konsekwencją niezdolności centrum do skutecznego wykonywania funkcji kontrolnych spowodowanej jego rozbiciem na dwa zażarcie się zwalczające ośrodki władzy: gorbaczowowski i jelcynowski. W tej sytuacji również wasale w Polsce podzielili się na dwie grupy. Gdy Wałesa chciał poprzeć Janajewa a więc Gorbaczowa z którym związał się Jaruzelski, opozycja konstruktywna i część postkomunistów robiła już stawkę na Jelcyna. Wystarczy zajrzeć do ówczesnych gazet by przekonać się kto nagle z piewcy „demokraty Gorbaczowa” stał się z dnia na dzień trubadurem „demokraty Jelcyna”, a zrozumiemy jak zmienili się oficerowie prowadzący. Na wstępie swojej historii III RP Antoni Dudek postawił sobie za cel znalezienie odpowiedzi na pytanie, gdzie tkwiły przyczyny porażki ugrupowań postsolidarnościowych i sukcesu postkomunistycznych i zadania tego nie wykonał. III RP została bowiem zbudowana na złodziejstwie, kłamstwie i fałszu, więc nie dziwota, że te cechu są również najbardziej cenione, ale bez powiedzenia prawdy, bez postawienia właściwej diagnozy, nie można znaleźć lekarstwa, ani odpowiedzi dlaczego ludzie reagują pozornie irracjonalnie. Praca, zwłaszcza Dudka-publicysty, zawiera wiele stwierdzeń odważnych i słusznych. Autor dokonał jednak wielkiego wysiłku by jako historyk zostać już zaakceptowany. Wydaje się, że chęć dostania się na dwór Dudkowi jednak nie wystarcza, on chce tam uchodzić za „niezależnego”. Stąd trafiają się krytyczne oceny obozu konstruktywnego. Niestety, by dostać się na salony, trzeba jeszcze trochę potrenować. Bez dodatkowej tresury się nie obejdzie, a samo unikanie „myślozbrodni” nie wystarczy. Konieczne jest „myślenie pozytywne” czyli powielanie wypracowanej już przez „Wyborczą” wersji historii, która jako jedyna ma prawo istnienia w Polsce. Przypisy: 1/ Andrzej Celiński, Psy musiały się wyhasać, Gazeta Wyborcza, 15-16 grudnia 2001. 2/ Andrzej Zarach, Moje wspomnienia Solidarność Walcząca nr 2 (300), luty 1993, s. 12. 3/ B. Lecomte, 1989. La Verite l`emportera toujours sur le mensonge, Paris 1991, s. 179,-365. 4/ Andrzej Paczkowski, Nastroje przed bitwą, Zeszyty Historyczne nr 100, Paryż 1992, s. 60. 5/ Ostatnio opublikowano go w: Drogi do niepodległości 1944-1956/1980-1989, Wrocław 2001, s. 231. 6/ „Solidarność” musi albo zostać rozwiązana, albo na wszystkich poziomach obsadzona nową kadrą. W drugim wariancie przygotowaliśmy już kompletne listy - wyjaśniał członek Politbiura Jerzy Milewski ambasadorowi NRD w październiku 1981 roku, patrz: Wojciech Wrzesiński (red.), Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Wrocław 2001, dok. nr 208. 7/ Wojciech Wrzesiński (red.), Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Wrocław 2001, dok. nr 239. 8/ Tamże, dokument nr 237. 9/ Por. wykaz opinii o0 strajku w: Lesze Mażewski, W objęciach utopii, Toruń 2001, s. 135, przyp. 416. 10/ Prosto w oczy. Z Janem Olszewskim rozmawia Ewa Polak-Pałkiewicz, Warszawa 1997, s. 265-266. 11/ J. Kurski, P. Semka, Lewy czerwcowy, Warszawa 1993, s.12. 12/ Mirosław Dakowski, Jerzy Przystawa, Via Bank i FOZZ, Wydawnictwo Antyk 1992, s. 254. 13/ Teresa Bochwic, Odwrotna strona medalu, mówi Jarosław Kaczyński, Warszawa 1991, ss. 26, 34-37 i 47, 74-75. 14/ Wojciech Wrzesiński (red.), Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Wrocław 2001, dok. nr 244. 15/ Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski, Wrocław 2001, s.303. 16/ L. W Szebarszyn, Ruka Moskwy, Kijew Stodoła 1993, s. 232. 17/ Gwiazda miałeś rację, z Andrzejem Gwiazdą rozmawiała Wiesława Kwiatkowska, Gdynia 1990, s.77 (Gwiazda cytuje za dziennikiem „Ład”).

Autor publikacji
Recenzje i art. recenzyjne
Archiwum ABCNET 2002-2010