ROZWAŻANIA CIERPLIWEGO RENCISTY

Siedzę sobie od kilku lat na penzyji, czyli rencie inwalidzkiej. Ani się nie obejrzałem, a stuknęło mi tego „siedzenia” już 16 lat. I jak za dawnych, tak za obecnych czasów zostałem wezwany do „badania kontrolnego” w Oddziale ZUS Bielsko-Biała. Kiedyś na wezwaniu pouczono mnie o miejscu czyli numerze gabinetu lekarza orzecznika. Dziś każdy wzywany, dla usprawnienia i utworzenia kolejki musi się zgłosić do pokoju Nr 21. Tam, pomimo kolejki i dodatkowej pracy kserowania dokumentów, miła pani wpisuje na wezwaniu numer gabinetu lekarza orzecznika. Po badaniu przez Panią doktor zostałem pouczony o konieczności ponownego udania się pod wspomniany pokój Nr 21. Tam cierpliwie oczekiwałem około 1 godziny na otrzymanie ... ponownego wezwania na badanie, tym razem w przychodni specjalistycznej na drugim końcu miasta, ale za to za tydzień.

No i tu czegoś nie zrozumiałem i nadal nie pojmuję. Na wspomniane badanie u lekarza orzecznika przyniosłem reklamówkę z dwoma niezbyt cienkimi kartotekami - jedna od lekarza tzw. pierwszego kontaktu, leczącego mnie od kilkunastu lat na nadciśnienie tętnicze. Druga kartoteka wypełniająca moją reklamówkę to też niecienka książeczka lekarza specjalisty neurologa, którego regularnie odwiedzam od czasów pracy i przejścia na rentę inwalidzką. Na dokładkę sporych rozmiarów koperta z aktualnymi zdjęciami rtg uzupełniała moją reklamówkę. Potem w gabinecie dość na laika medycyny dokładne badanie przez panią doktor orzecznik włącznie ze szczegółowym wywiadem. Ale to nic, jesteś rencistą, masz czas, ZUS po przedstawieniu „świstka” zwraca pełne -naście złotych za dojazd, więc bądź posłuszny woli urzędników na en-tym piętrze oddziału i ... ponowna pielgrzymka do Bielska. Bo jak nie, to nie masz bratku dalszej renty, a prof. Hausner ma dobre samopoczucie i ...kolejne oszczędności. Tylko żal mi szczerze służby zdrowia, a konkretnie zaufania do leczących za marne pieniądze nas lekarzy zarówno pierwszego kontaktu jak i specjalistów.

Jak można podważać zaufanie lekarza specjalisty, który do wymaganego druku przez ZUS dołącza aktualne zdjęcia rtg (może idzie je podrobić !) oraz specjalistyczne badanie - jak w moim przypadku badanie EEG głowy ? Zauważyłem także lekkie zażenowanie lekarza orzecznika, który informował mnie o konieczności czekania na zatwierdzenie przez „górę” jego badania lub ... zlecenie dodatkowego badania. Dobrze, że ZUS znaczy Zakład Ubezpieczeń Społecznych, bo o zaufaniu społecznym do tej instytucji bardzo daleko. Zwłaszcza, kiedy pracownicy tej instytucji „urzędniczej maści” podważają zaufanie biednej pod każdym względem służby zdrowia, czego o ZUS ze względu chociażby na gmachy przypominające banki nie można powiedzieć. Więc muszę, bo to nie tylko wypada podziękować Kochanym Lekarzom i personelowi medycznemu za poświęcenie i trwanie w marnych warunkach przy także niemniej biednych rencistach. I to by było na tyle, bo muszę zażyć kolejną dawkę specyfików zapisaną bezpłatnie przez moją Panią Doktor Neurolog, lecz wykupione już nie za jedną złotówkę (Łapińskiego)... Złotówki dzięki łasce Zakładu Ułudy Społecznej jeszcze mam, ale jak długo??? Już nieraz oberwałem w życiu belką po grzbiecie, więc chyba przetrzymam ...

I na koniec - według mojej skromnej obserwacji, z obsady lekarzy orzeczników byłby bardzo dobry oddział szpitalny i to specjalistów niezłej klasy... szkoda...

Realista - rencista

Archiwum ABCNET 2002-2010