A. LAWINA DO REDAKCJI c.d. I ODPOWIEDZI

Szanowny Panie

(...) To nie ja napisałem tekst „Lawina przekłamań”. Tekst ten nie dotyczący sprawy FOZZ, ale jest szkalujący. Nie ma w nim sporu o meritum. W swoim liście wskazałem Panu sformułowania, które wymagają dowodów, zwłaszcza, że naruszają godność drugiej osoby. Wskazałem też łatwe do zweryfikowania nieprawdziwe fakty. Nie oczekuję akceptacji moich poglądów i mojej działalności, ale na brak odpowiedzialności za swoje słowa, za swoje czyny na pewno się nie zgodzę. M. Dakowski i J. Przystawa działali w dobrej wierze, im chodziło o FOZZ i dobre imię M. Falzmana. I ja nie formułuje zarzutów do Pana o to, co Oni napisali w swojej książce o FOZZ, lecz o to, co napisał M. Szczepański, któremu chodziło tylko o zdyskredytowanie mnie w stylu pisma „NIE, a Pan opublikował to w ABCNET .Dlaczego tak łatwo i bezkarnie można szkalować w ABCNET, a tak trudno wyjaśnić nieprawdziwe zarzuty i uzyskać zadośćuczynienie?

Następna wymagająca wyjaśnień sprawa to kwestia używania pseudonimów. Zgadzam się z Panem, że każdy ma prawo do podpisywania się pod swoim tekstem swoim nazwiskiem lub pseudonimem – nie są ważne powody, dla których to czyni. Ale musi wtedy przyjąć obowiązujące standardy: nie używa się pseudonimu do ataków ad personam, ani do szkalowania innych, a jeśli to się robi, to podlega się jednoznacznej ocenie. Taką możliwość oceny zasygnalizowałem w swoim liście. Jeśli chodzi o Pana M. Szczepańskiego, to nie jest on taki młody, ani taki bojący się o utratę swojej pracy w związku z kontaktem z ABCNET. Odwoływał się do szczegółów z mojego życia, które dokładnie przypomniały mi przesłuchania z lat 1964/1965 w SB na Rakowieckiej i w Pałacu Mostowskich. Wydawca, publikując tekst podpisany pseudonimem, ponosi szczególna odpowiedzialność. Ostania uwaga do artykułu „Lawina przekłamań” - został on opublikowany w czasie medialnej wrzawy wokół moich zeznań w sądzie. Mam prawo sądzić, że udział w tej wrzawie był celem artykułu, a nie przybliżenie prawdy o FOZZ czy wyjaśnienie mechanizmów tej wrzawy. Nikt biorący w niej udział nie znał moich zeznań, wszystkim zależało na zgnojeniu mnie. Ciekawe dlaczego?

A teraz kilka uwag do wydawcy. To na nim spoczywa odpowiedzialność za określenie standardów i ich przestrzeganie. Moje pytania brzmią jednoznacznie: czy „Lawina przekłamań” to jest Pański standard? Czy odmowa wyjaśnień do końca zarzutów to Pański standard? Czy pisanie artykułu w oparciu cudzy materiał i nie powołanie się na źródło, to Pański standard? Czy nie informowanie czytelników - w dobie walki o wolność słowa - o wolną prasy i swobodny dostęp do informacji - że podpis jest pseudonimem (o ile nie jest on powszechnie znany) to Pański standard? Jeśli tak, to nie mam do Pana żadnych pretensji, tak jak nie mam pretensji ani żalu do J. Urbana czy też M. Barańskiego. Wobec tego przepraszam bardzo Pana za to, że nie uszanowałem Pańskiego wyboru i sprawiłem swoim stanowiskiem tyle przykrości. Jeśli natomiast jest inaczej – co jest dla mnie oczywiste - to oczekuję od Pana kroków obowiązujących ludzi rzetelnych i uczciwych. Takim krokiem może być na przykład wyegzekwowanie od M. Szczepańskiego udokumentowania sformułowanych przez niego zarzutów lub przeproszenia publicznie, czyli w ABCNET. Może to być np.: opublikowanie w ABCNET naszej korespondencji zakończone Pańskim komentarzem zgodnie z uznawanymi przez Pana wartościami oraz standardami. Może być wiele innych rozwiązań. Ale na pewno nie może to być traktowanie szkalowania i formułowania nieprawdziwych zarzutów jako równoprawnych poglądów. Fałszywe oskarżenia zawsze będą fałszywymi oskarżeniami a nie poglądami z którymi można się zgadzać lub nie.

Z serdecznościami

Anatol Lawina

Ps. Nie oczekuję szybkiej odpowiedzi, proponuję odłożyć sprawę na później, na przykład do marca. Być może M. Szczepański da głos. A wtedy jakieś zamknięcie sprawy samo nastąpi. Czas pokaże.

A.L.

ODPOWIEDŹ MICHAŁA SZCZEPAŃSKIEGO

Szanowny Pan

Anatol Lawina

Szanowny Panie,

uprzejmie dziękuję za Pański list opublikowany 9 grudnia 2003 r. w portalu ABCNET, a odnoszący się szeroko do poruszonego przeze mnie tematu w artykule pt. „Lawina przekłamań” z 20 maja 2003 r.

Na wstępie pragnę podkreślić, że celem moim nie jest szkalowanie i obrażanie nikogo, czego wyrazem jest niniejsza odpowiedź. Dodam tylko, że Pański list w trybie art. 31 Prawa prasowego został opublikowany.

Celem moim jest dochodzenie prawdy, do czego, uważam, przyczynia się zarówno mój tekst, jak i Pańska odpowiedź. Sprawa FOZZ jest bezsprzecznie jedną najtrudniejszych w historii. Przebieg jej dotychczasowego wyjaśniania uprawnia do postawienia tezy, iż na jej pełne wyświetlenie raczej nie można liczyć. Dlatego tym ważniejsze jest publiczne poruszanie tego tematu. Jedynie bowiem dyskusje i rozważania, tak skrzętnie unikane przez wtajemniczonych (tylko takie wrażenie można odnieść śledząc bieg wydarzeń wokół sprawy), mogą pomóc w szerzeniu wiedzy na ten temat. Pragnę w tym miejscu podkreślić, że przekazanie przez Pana Michała Falzmanna, kontrolera NIK-u dokumentów nt. sprawy FOZZ autorom książki „Via bank i FOZZ” przyczyniło się do jej ujawnienia szerszym kręgom społecznym i było krokiem w słusznej sprawie.

Wypada przy tym odnieść się do poruszonych przez Pana kwestii, ale czynię to najkrócej jak tylko można, bo za o wiele istotniejszy uważam szerszy kontekst, o którym wspomniałem. A zatem w kolejności nadanej przez Pana:

1. Aferę FOZZ wykrył ten, kto znalazł nieprawidłowości i swoją wiedzą podzielił się z tymi, którzy mieli dość odwagi by je opisać w książce (tak podpowiada logika);

2. Nie oskarżyłem Pana o matactwo i nie jest to jedyna nadinterpretacja moich słów, ale najbardziej niesprawiedliwa;

3. Informacje zaczerpnąłem z książki „Via bank i FOZZ”, jedynego tak obszernego opracowania w sprawie;

4. Swoją aktywność w ZMS sam Pan potwierdza.

Jednocześnie pozwalam sobie zauważyć, że niezbywalnym prawem autora jest podpisywanie tekstów jak chce i odwaga, bądź jej brak nie mają tu nic do rzeczy. W tym kontekście uważam, że dyskredytowanie mnie na tej ma wyłącznie wartość retoryczną. Takową przypisuję także uczynionej przez Pana dygresji nt. szkalowania przez SB, a także stawianym przez Pana pytaniom w rodzaju: „A teraz proszę mi powiedzieć, kto w świetle tych faktów lub innych faktów nie znanych mi odkrył aferę FOZZ i dlaczego to właśnie on, a nie kto inny?” Pytań bowiem w tej sprawie jest zbyt dużo, a zbyt mało udzielono jak dotąd odpowiedzi. Cieszy, że zdecydował się Pan zabrać głos w sprawie, choć wypada żałować, że czyni Pan to w reakcji na mój tekst.

Podobnie niezbywalnym prawem autora jest publikować treści z powołaniem się na źródło informacji. W przypadku tekstu pt. „Lawina przekłamań” nie kryłem, że źródłem takowym była książka „Via bank i FOZZ”, napisana na podstawie dokumentów przekazanych przez Pana Falzmanna. Pozycja ta, znana Panu, jak i wielu czytelnikom ceniącym sobie punkt widzenia inny od oficjalnie kształtowanego w środkach masowego przekazu na temat sprawy FOZZ, jest, co podkreślam ponownie, jedyną publikacją tak obszernie relacjonującą wydarzenia wokół wykrycia tej afery. Zatem nie może dziwić fakt, iż stanowiła dla mnie źródło informacji. Takowym były także wiadomości przekazywane z ust do ust, na których publikację niewiele osób dotąd się odważyło.

Podsumowując, pragnę jeszcze raz podziękować, że zdecydował się Pan zabrać głos w sprawie, której wyjaśnianie napotyka na liczne przeszkody. Wielką wagę ma każda wymiana opinii na ten temat.

Liczę, że moje wyjaśnienia uzna Pan za wystarczające.

Pozostaję z poważaniem

Michał Szczepański

ODPWOIEDŹ REDAKCJI

List p. Anatola Lawiny został zamieszczony osobno i pod art. p. Szczepańskiego, tak że każdy Czytelnik może sam wyrobić sobie zdanie na temat zasadności zarzutów. Istotna sporu, naszym zdaniem, polega na tym, iż P. Lawina uważa, że słusznie postąpił, czyniąc "karczemną awanturę" (określenie z książki Przystawy i Dakowskiego) i zawieszając M. Falzmana, przez co skrzywdził go i podważął jego wiarygodność, natomiast my, iż postąpił niesłusznie i co gorzej - błędnie. W państwie bezprawia jakim jest III RP, gdzie prawo jest ustalane przez złodziei i politycznych bandytów dla złodziei i bandytów, Falzman postępował w jedynie słuszny sposób wynosząc informacje o FOZZ na zewnątrz, bez czego pies z kulawą nogą by się o aferze nie dowiedział i to bez względu na intencję p. Lawiny. Co powodowało p. Lawiną gdy podejmował decyzję o zawieszeniu Falzmana: podejście dogmatyczne, czyjaś rada, strach - to już kwestia raczej metafizyki. Fakt pozoostaje faktem, iż Falzman uniemożliwił ukrycie sprawy, do czego mogłoby dojść bez względu na wolę p. Lawiny. Że później p. Lawina występował na rzecz ujawnienia afery FOZZ - to już inna sprawa.

Co się zaś tyczy używania pseudonimów. Pod własnymi nazwiskami piszą w abcnet tylko osoby, które już w III RP nie mają nic do stracenia, natomiast młodzi - a jest to wymóg p. Darskiego - piszą wyłącznie pod pseudonimami. Redakcja nie chce bowiem ponosić odpowiedzialności za złamane kariery, bezrobocie i represje, które spadłyby na tych ludzi za współpracę z abcnet. Taka postawa płynie z dotychczasowego doświadczenia J. Darskiego.

Na tym dyskusję zamykamy.

W imieniu redakcji abcnet J. Darski

Archiwum ABCNET 2002-2010