Koniec federacji

Kryzys prezydencki w Serbii i Czarnogórze

Pod koniec stycznia parlamenty Serbii i Czarnogóry, a 4 lutego skupsztina związkowa ratyfikowały nową Konstytucję państwa, które odtąd będzie nosić nazwę Serbii i Czarnogóry. W praktyce oznacza to ograniczenie władzy prezydenta federalnego. Według nowej Konstytucji obie republiki będą połączone więzami na wpół konfederalnymi. Prezydenta związkowego wybierze jednoizbowy parlament Serbii i Czarnogóry, składający się w równej liczbie z posłów obu republik. Obecny prezydent związkowy, Vojislav Kosztunica ma raczej niewielkie szanse na powtórny wybór, gdyż przeciwnicy Miloszevicia nie darują mu flirtu z nacjonalistyczną i antyzachodnią nomenklaturą, dlatego jedynym wyjściem dla niego jest zdobycie dającej realną władzę prezydentury Serbii, o która ubiega się bez powodzenia od 29 września. Nowy prezydent federalny powoła pięcioosobowy rząd, w skład którego wejdą ministrowie spraw zagranicznych, obrony, gospodarki krajowej, związków gospodarczych z zagranica oraz mniejszości i praw człowieka. Prezydent będzie jednocześnie sprawował funkcję premiera, choć prerogatywy takiego rządu są bardzo ograniczone. Na czele armii stanie kolegium, składające się z dwu prezydentów republikańskich i federalnego. W instytucjach międzynarodowych przedstawiciele obu republik będą reprezentowani na zasadzie rotacji. Nowe instytucje mają powstać do końca lutego.

Tymczasem w obu republikach nie można wybrać prezydentów z powodu frekwencji nie przekraczającej 50 proc. Jednocześnie 5 stycznia zakończyła się kadencja prezydenta Serbii Milutinovicia, który wyjechał na proces przestępców wojennych do Hagi. W tej sytuacji Komisja konstytucyjna parlamentu serbskiego wyznaczyła tymczasowym prezydentem Serbii przewodniczącą parlamentu, Nataszę Micić. Adwokatka lat 37 była jedną z założycielek Związku Obywatelskiego Serbii - GSS, jedynej organizacji opozycji, która nie szermowała nacjonalizmem. Dlatego przedstawiciele Demokratycznej Partii Serbii Kosztunicy i socjalistów Miloszevicia w Komisji konstytucyjnej głosowali przeciwko jej kandydaturze. Micić zapowiedziała wyznaczenie daty kolejnych wyborów prezydenta Serbii do 8 lutego. Wprawdzie w poprzednim głosowaniu 8 grudnia Kosztunica uzyskał 57,6 proc, ale frekwencja podobnie jak w Czarnogórze wyniosła około 46 proc. Vojislav Szeszelj zdobył 36 proc. m.in. dzięki poparciu Miloszevicia, który z haskiej celi wezwał do głosowania na wodza radykałów.

Pani Micić ma pełnić obowiązki do czasu wyboru nowego prezydenta, a to w praktyce może oznaczać dłuższy czas. Niewątpliwie Partia Demokratyczna premiera serbskiego Zorana Djindjicia jest jej o wiele bliższa niż nacjonaliści Kosztunicy. Niemożność dokonania ważnych wyborów z powodu niskiej frekwencji oznacza w praktyce wyeliminowanie Kosztunicy z władz Serbii. Dlatego jego zwolennicy mówią coraz częściej o konieczności rozpisania przedterminowych wyborów. Wówczas Kosztunica mógłby liczyć na stanowisko premiera Serbii, jeśli jego partia odniosłaby sukces wyborczy dzięki poparciu elektoratu Miloszevicia.

9 lutego odbędą się kolejne wybory prezydenta Czarnogóry. W poprzednich, 22 grudnia były premier i przewodniczący parlamentu, Filip Vujanović z Demokratycznej Partii Socjalistów byłego prezydenta Czarnogóry, Djukanovicia zdobył aż 83,9 proc. głosów, podczas gdy resztą podzieliło się 10 innych kandydatów.

Autor publikacji
INTERMARIUM