Lustracja 1998 - 99
W RUMUNII LUSTRACJA POWRACA POD OBRADY SENATU (1998)
"Interesuje mnie życiorys mego sąsiada, jeśli dziś stara się on wybić w życiu politycznym jako polityk, urzędnik państwowy, dziennikarz, itd. Jak mógłbym zaakceptować żeby osobnik, który w zamian za przydział kilku litrów benzyny miesięcznie więcej, np. zgodził się donosić na mnie do Securitate, a dziś przyszedł robić mi wykłady o moralności, prawdzie i sprawiedliwości?"
Geo Asavei
NOWY RZĄD
Po dwu tygodniach od ostatecznego upadku gabinetu Victora Ciorbea (31 marca 1998), spowodowanego wycofaniem się z koalicji rządowej lewicowej Partii Demokratycznej Petre Romana, siłom niekomunistycznym udało się powołać nową radę ministrów pod kierownictwem technokraty, Radu Vasile. Skład aktualnego rządu przypomina poprzedni; demokraci otrzymali 5 portfeli, w tym obronę i media, a związani z nimi socjaldemokraci oraz mała Alternatywa dla Rumunii po jednym resorcie, caraniści czyli antykomunistyczna partia chłopska, do której należy premier Radu Vasile, obsadziła 9 ministerstw, w tym sprawy wewnętrzne i prywatyzację, liberałowie uzyskali 5 tek, w tym sprawiedliwość i finanse, a ugrupowanie mniejszości węgierskiej dwa resorty.
Program gabinetu Vasile w niczym nie różni się od celów jego poprzednika. Jako priorytety premier wymienił: redukcję inflacji do 45 proc., stabilizację produkcji, restrukturyzację tzw. monopoli autonomicznych, czyli wielkich przedsiębiorstw państwowych, dawnych budów socjalizmu z natury deficytowych i powodujących ogromne dziury w budżecie, ich podział i przekształcenie w spółki prawa handlowego, natychmiastowa restrukturyzacja przemysłu energetycznego, petrochemicznego i hutniczego, prywatyzacja, w tym banków i poparcie dla kapitału rodzimego oraz rozwój prywatnej produkcji rolniczej. W rękach państwa znajduje się jeszcze 1,8 mln ha ziemi, z tego roszczenia dawnych właścicieli obejmują tylko 1 mln ha. Jednocześnie aż połowa ziem ornych w Rumunii leży odłogiem. Pod naciskiem Partii Demokratycznej restytucja ziemi nie będzie jednak priorytetem rządu. Natychmiast miano by natomiast sprzedać 35 proc. akcji RomTelecomu, a w roku 2000 około 45-50 proc. ówczesnej gospodarki powinno znaleźć się w rękach prywatnych.
Dla caranistów priorytetem jest nadal reprywatyzacja; odddanie majątku skonfiskowanego przez komunistów powinno nastąpić in integrum do 30 grudnia bieżącego roku. Demokraci obecnie już nie sprzeciwiają się reprywatyzacji domów, ziemi i lasów, ale chcieliby wprowadzić dalekoidącą ochronę lokatorów z pozostawieniem ich w obecnie zajmowanych lokalach do końca życia za symboliczny czynsz. Caraniści proponują 5 letnią karencję, ewentualny kompromis miałby polegać na przyjęciu terminu 10 letniego.
TICU DUMITRESCU GROZI STRAJKIEM
Wśród dziesięciu zasad fundamentalnych koalicji rządowej premier Vasile wymienił "reformę moralną całego społeczeństwa w celu uznania i potwierdzenia wartości". "Reforma moralna" to jednak nie tylko walka z korupcją i przejrzystość życia politycznego, ale także ocena i zerwanie z przeszłością.
Geo Asavei, komentator największego dziennika "Româ nia libera", przypomniał, że główną przyczynę powszechnej apatii, nie tylko wśród młodzieży, stanowi fakt, że w 8 lat po Rewolucji z grudnia 1989 roku dokładnie nie jest znany rozmiar zła, które komunizm, Ceausescu i Securitate wyrządzili temu narodowi. Wielu z nas ... gotowych jest wybaczyć przez zapomnienie o epoce w jakiej żyliśmy, ale o której nie wiemy dokładnie co sobą reprezentowała. Zapomnienie pozwala potworom ponownie przyjść na świat po tym jak kiedyś zostały już pokonane.
Smutno jest patrzeć jak robi się dziś porównania między informatorami o ludzkiej twarzy i ohydnymi donosicielami. Sądzę, że porównania należy dokonywać między tymi, którzy byli zwykłymi donosicielami (w ogromnej większości wypadków w zamian za marne przywileje), a tym którzy odmówili pójścia na kompromis, nie wspominając już o tym, że istnieją jeszcze ludzie, i nie jest ich mało, którzy nie tylko odrzucili kompromis, ale w takiej czy innej formie sprzeciwiali się systemowi."
O konieczności lustracji przypomniała afera burmistrz Braszowa Ioan Ghise, który okazał się byłym agentem Securitate.
Senator Constantin Ticu Dumitrescu, od 4 lat walczący o lustrację, a od roku starający się przeforsować ustawę w jej obecnym brzmieniu, zagroził strajkiem parlamentarnym jeśli po utworzeniu nowego gabinetu, ustawa nie zostanie poddana pod głosowanie Senatu.
Przed prawosławną Paschą Senat wreszcie podjął ponownie debatę nad lustracją (wcześniej nie zdołało zebrać się w tym celu quorum), czyli Ustawą o dostępie do własnego dosier Securitate i ujawnieniu Securitate jako policji politycznej. Caranista, senator Corneliu Turinu poddał pod głosownie definicję policji politycznej jako struktury państwowej utworzonej w celu utrzymania zdyskredytowanej władzy reżymu komunistycznego poprzez ucisk lub ograniczanie podstawowych praw człowieka. Określono też precyzyjne, iż agentem Securitate była osoba, wykonująca funkcje pracownika operacyjnego lub ukrywająca je, zaś współpracownikiem osoba, która figuruje w ewidencji Securitate jako rezydent, właściciel mieszkania konspiracyjnego, informator, bez względu na to czy działała na wolności czy w więzieniu.
Senatorowie zaakceptowali już sformułowanie art. 2., który pozwala każdemu obywatelowi na wolny dostęp do teczek osób działających w instytucjach lub władzach publicznych (wykonawczych, ustawodawczych, samorządowych i sądowniczych). Na wniosek caranisty, senatora Ioana Moisina, do kategorii tej włączono również teczki kierowników poczt i central telefonicznych. Moisin chciał też, by objąć lustracją podoficerów i oficerów MSW.
Senat przyjął poprawkę caranisty, senatora George Pruteanu, zgodnie z którą każdy obywatel będzie mógł zażądać informacji czy dana "osoba publiczna" (szefowie spółek, dyrektorzy i redaktorzy publicznych lub prywatnych stacji Radia i TV oraz prasy,) byli lub nie agentami lub współprcownikami Securitate.
Szybkie przyjęcie ustawy lustracyjnej przez połączone izby parlamentu będzie sprawdzianem trwałości nowego gabinetu.
JAK AGENCI SECURITATE RATOWALI WŁASNĄ SKÓRĘ
Po sześciomiesięcznej debacie, 25 czerwca 1998 roku Senat rumuński przyjął 106 głosami przeciwko 7 ustawę "O dostępie do akt własnych Securitate i dekonspiracji Securitate jako policji politycznej". W głosowaniu nie wziął udział pomysłodawca ustawy, senator partii chłopskiej, Constantin Ticu Dumitrescu, protestując w ten sposób przeciwko całkowitemu przeinaczeniu sensu swego projektu.
Dostęp do akt ograniczony
Pierwotny projekt ustawy lustracyjnej, jak już pisaliśmy, przewidywał, iż teczki działaczy politycznych, fukcjonariuszy państwowych i dziennikarzy będą dostępne dla każdego obywatela, co uczyni przejrzystym życie osób publicznych i zdekonspiruje byłych agentów policji politycznej. Wszystkie archiwa Securitate miano przekazać Narodowej Radzie Studiów nad Archiwami byłej Securitate. Tymczasem przed ostatecznym przyjęciem ustawy, przewodniczący Narodowej Partii Liberalnej i zarazem wiceprzewodniczący Senatu, Mircea Ionescu-Quintus zaproponował przegłosowanie w zmienionej formie artykułu 22, który jako ostatni nie został jeszcze uzgodniony. Poprawkę przyjęto. Teraz archiwa byłej Securitate pozostaną nadal podporządkowane Rumuńskiej Służbie Informacyjnej - SRI (rumuński UOP), MSW, MON i ministerstwu sprawiedliwości, gdzie dotąd były przechowywane. Jako argumentem posłużono się straszakiem, iż dokumenty mogłyby zaginąć podczas transportu. Wymienione organa będą zobowiązane zapewnić nieograniczony dostęp do wszystkich swoich dokumentów, o ile nie dotyczą bezpieczeństwa narodowego, o czym będą decydowały same, członkom Narodowej Rady Studiów nad Archiwami byłej Securitate. Radą kierowało będzie Biuro Wykonawcze, którego członków mianuje Senat na 4 latnią kadencję. Oznacza to w praktyce, że kontrolę nad kompromitującymi dokumentami zachowają nadal służby specjalne, zaś ograniczenie dostępu do nich do Rady kierowanej przez Senat może sprowadzić lustrację do przetargu między partiami: my nie ujawnimy waszych agentów, jeśli wy nie ujawnicie naszych.
Na wniosek postkomunistów przegłosowano dodatkowy artykuł, przewidujący, że w wypadku jeśli członkowie Rady zniszczą lub sfałszują dokumenty, będą podlegali karze przewidzianej przez KK powiększonej o 2 lata więzienia. Senator Ticu Dumitrescu uważa jednak, że przecieki deklaracji współpracy z Securitate nadal będą przedostawały się do prasy.
Przeciwko ustawie głosowało 6 senatorów Partii Wielkiej Rumunii, szowinistycznej organizacji założonej przez część środowiska byłej Securitate i jeden senator Partii Demokratycznej.
A oto jak dziennikarz "Romania libera" wyobraża sobie rozmowy rumuńskie latem roku 1998. Pan X, partyjny lider, spotyka pana Y, dyrektora służby informacyjnej i nawiązuje z nim charakterystyczny dialog:
- Panie Y, proszę mi dać teczkę Zeta. Stał się on niewygodny dla mnie i mojej partii. Śmiem prosić Pana, ponieważ i ja mam teczkę, o to by ją zniszczyć.
Z pewnością Panie X - odpowiada Y - dam Panu teczkę Zeta, która jest bardzo sugestywna. Nie musi mi Pan grozić, ponieważ i ja mam pana teczkę i myślę ją zniszczyć. A propos, umówiliśmy się, że idziemy razem, trzeba by zrobić coś w sprawie interesu z marmeladą. Tak moglibyśmy zyskać coś więcej my, Pan i pana partia".
Przygotowanie
Powszechna zgoda senatorów na lustrację wynikła z takiego przeinaczenia pierwotnego projektu Ticu Dumitrescu, które chroni agentów bezpieki przed dekonspiracją. Jak stwierdził sam autor pomysłu: zostałem zdradzony, a ustawę zepsuto w toku debaty.
W czerwcu stało się jasne, że nie da się już dłużej sabotować projektu "ustawy Ticu" i trzeba będzie poddać ją pod głosowanie. W obozie koalicji rodziły się oskarżenia, że z kolei aktualna władza paktowała z określonymi strukturami przedkładając interes chwili nad długoterminowy, gdyż inaczej nie można wytłumaczyć opóźnienia z rozpoczęciem reformy moralnej, zapowiadanej najpierw przez premiera Victora Ciorbea, a później przez premiera Radu Vasile.
Tajne służby i inne ośrodki władze znalazły drogę aby zablokować dostęp do akt. Operacja "zapomniana teczka" miała ostatecznie skompromtować ideę moralności w społeczeństwie rumuńskim, rozbudzić psychozę narodową i postraszyć senatorów, iż na każdego coś się znajdzie.
W połowie czerwca zaczęły ukazywać się w prasie deklaracje współpracy z Securitate polityków koalicji rządzącej. Najpierw wybuchła sprawa Adriana Vilau z Partii Demokratycznej, potem Vasile Lupu, wiceprzewodniczący Izby Deputowanych z ramienia partii chłopskiej (caraniści), występujący jako zwolennik lustracji, sam przyznał się do podpisania deklaracji współpracy z Securitate i wreszcie minister zdrowia, Francisc Bárányi, reprezentujący Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii - UDMR, mógł przeczytać swoją deklarację w porannej gazecie.
17 czerwca Baranyi przyznał, że podpisał deklarację współpracy i wyjaśnił okoliczności w jakich to nastąpiło. Usunięty z wydziału medycznego Uniwersytetu w Tygru Muresz w związku z wypadkami węgierskimi w 1956 roku, został wysłany w rejon przygraniczny, gdzie pracował jako felczer. W 1961 roku dwu pograniczników, którzy później dali do zrozumienia, iż należą do Securitate, zawiozło go na milicję i po 5 godzinnym przesłuchaniu i pod groźbą broni namówiło do podpisania deklaracji współpracy. Baranyi stwierdził w niej, że pomoże przy obronie granic. Wkrótce zaprzestał współpracy, a z jego powodu nikt nie cierpiał.
Wiceprzewodniczący caranistów Gavril Dejeu oświadczył, iż wszyscy, którzy współpracowali z Securitate, bez względu na sposób w jaki to czynili, powinni ustąpić z rządu.
Baranyi, który w 1992 roku podpisał propozycję legislacyjną senatora Constantina Ticu Dumitrescu, obecnie też opowiedział się za jak najszybszym uchwaleniem ustawy lustracyjnej, która ujawniłaby całość akt, gdyż - jego zdaniem - niesprawiedliwym jest wyjmowanie z dossier tylko jednego dokumentu. Minister złożył jednak rezygnację na ręce premiera Radu Vasile. Po przyjęciu dymisji 19 czerwca przez zarząd UDMR również premier ją zaakceptował.
Przewodniczący UDMR, Marko Bela stwierdził, że opóźnienie w uchwaleniu ustawy lustracyjnej przekształca Rumunię "w negatywny wyjątek wśród krajów byłego bloku komunistycznego". Jednocześnie Zarząd zdecydował przedłożyć Radzie Przedstawicieli UDMR (najwyższy organ władzy) wniosek o przyjęcie postanowienia zobowiązującego wszystkich funkcjonariuszy Związku, również na poziomie lokalnym, do podpisania oświadczenia o współpracy z Securitate lub jego braku. Bela oświadczył, że w Związku "żadna funkcja, nawet honorowa, nie jest zgodna ze statusem współpracownika Securitate".
Baranyi miał rację, gdy stwierdził, iż "atak na koalicję został uruchomiony przez byłą Securiatate". 22 czerwca przewodniczący partii chłopskiej, Ion Diaconescu, uznał, że "histeria teczkowa" jest akcją rozgrywana przez osoby, które miały dostęp do akt Securitate i zażądał przyspieszenia głosowania nad ustawą lustracyjną.
23 czerwca, na dwa dni przed głosowaniem w Senacie, zastępca szefa SRI, Mircea Gheordunescu, przedstawił senatorom stan archiwów. Nie ma w nich teczek członków partii, zniknęło także 273805 dossier z lat 1971-1970, zaś w okresie od obalenia Ceausescu do 26 marca 1990 roku z archiwum Securitate usunięto 27306 teczek donosicieli i 27526 teczek załączników. Wystąpienie Gheordunescu miało przekonać opinię publiczną i senatorów, że lustracja nie ma sensu i nie może przynieść żadnych efektów.
19 czerwca premier Radu Vasile zażądał by do 24 czerwca wszyscy członkowie gabinetu złożyli deklaracje dotyczące ewentualnych powiązań z byłą policją polityczną. W dzień po upływie tego terminu można było już przystąpić do głosowania.
Czy będą ujawnieni?
Obalenie rządu Victora Ciorbea oznaczało w praktyce pogrzebanie ustawy lustracyjnej w pierwotnej formie. Ujawnienie byłych agentów Securitate w parlamencie i we władzach pozostaje jednak nadal kwestią otwartą. Parlamentarzyści mieliby złożyć w tej sprawie oświadczenia, których zgodność z prawdą zbadałaby Narodowa Rada Studiów nad Archiwami byłej Securitate. Już jednak Ionscu-Quintus zaproponował, by senatorzy liberałowie składali deklaracje: czy współpracowali lub nie z Securitate, nie w formie otwartej ale w zaklejonych kopertach do Stałego Biura Senatu. Caraniści są bardziej nieprzejednani, gdyż zapowiedzieli, iż będą usuwali z partii byłych agentów.
29 czerwca zebrała się w trybie nadzwyczajnym Najwyższa Rada Obrony Kraju - CSAT i zażądała od SRI, Służby Informacji Zewnętrznej - SIE (wywiad zagraniczny), MON i MSW by w terminie do 10 dni powiadomiły, kto z członków CSAT był współpracownikiem Securitate. Jednocześnie Stałe Biuro Izby Deputowanych zwróciło się do SRI o podanie listy posłów - byłych współpracowników policji politycznej.
2 lipca Costin Georgescu, dyrektor SRI, na spotkaniu z członkami parlamentarnej komisji kontroli SRI, miał jednak odrzucić oba żądania jako "niekonstytucyjne". Walka o lustrację w Rumunii daleka jest więc od zakończenia.
Jak pisze Bogdan Ficeac na ła.ach "Romania libera", środowiska popierające mafijne państwa, skonsolidowane by służyć interesom byłej nomenklatury komunistycznej i byłym szefom policji politycznej i jej klientom, szybko przegrupowały się i ruszyły do bezwzględnej kontrofensywy. Nie jest ona jednak walką o władzę oficjalną, ale ma na celu starcie z mapy politycznej kraju sił demokratycznych. Te które nie zostaną wchłonięte przez części byłego Frontu Ocalenia Narodowego - FSN (komuniści gorbaczowowcy) lub nie przejdą na jego stronę, będą odgrywały w niedalekiej przyszłości zaledwie rolę dekoracyjną, aby można było pokazać, że i u nas istnieje "demokracja". "Skandal z teczkami" jest tylko jednym elementem tego procesu. Ostatnio parlament wybierał do rozmaitych instytucji, takich jak Rada Ârodków Audiowizualnych, Najwyższa Rada Korpusu Urzędniczego itp. wyłącznie przedstawicieli Partii Demokratycznej i Partii Demokracji Społeczenej Iona Iliescu, czyli byłych członków FSN. Podstawa Konwencji Demokratycznej i koalicji rządowej, caraniści idą w rozsypkę, zaś partia liberalna dawno już straciła swą pierwszą bazę. W tej sytuacji wzmocnieniu ulegają partie wywodzące się z FSN: demokratyczna i Alternatywa dla Rumunii, która wchłania ugrupowanie Iliescu. One też będą mogły w przyszłości utworzyć nową koalicję rządową.
PRZYPADEK DR BARANYA
W ramach podziału resortów między rumuńską koalicję rządową, skupiającą Konwencję Demokratyczną, Partię Demokratyczną i Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii, reprezentujący tę ostatnią organizację dr Bárány otrzymał ministerstwo zdrowia. Wszystko byłoby dobrze, gdyby w Senacie nie omawiano właśnie ustawy lustracyjnej.
Kłopoty z lustracją w Rumunii (1999)
Po wielu latach zmagań obie izby parlamentu uchwaliły ustawę "O dostępie do własnej teczki i dekonspiracji Securitate jako policji politycznej", a prezydent Constantinescu ją podpisał. Okazało się jednak, że tekst aktu prawnego opublikowany 9 grudnia 1999 roku w Dzienniku Ustaw jest o pół strony krótszy i nie zgadza się z tekstem podpisanym przez prezydenta, a ten nie pokrywa się z tekstem uchwalonym przez obie izby parlamentu.
Gdy nie udało się storpedować lustracji, tekst ustawy zmieniono w porównaniu z pierwotnym projektem. I tak jednak daje ona każdemu obywatelowi nie tylko prawo do zapoznania się z własną teczką ale zgodnie z art. 2. prawo do poinformowania czy osoby zajmujące funkcje publiczne lub kandydujące na nie były agentami lub współpracownikami organów Securitate mają również wszystkie środki masowego przekazu, partie polityczne, organizacje pozarządowe, władze i instytucje publiczne.
Teraz więc obstrukcja agentury dotyczy realizacji ustawy. Stąd niewytłumaczalne błędy przy jej publikacji. Kolejną przeszkodą jest kwestia znalezienia siedziby i środków w budżecie na funkcjonowanie przewidzianego przez ustawę Kolegium Rady Badań Archiwów Securitate, które ma udostępniać teczki zainteresowanym. Okazało się, że budżet nie przewiduje takich wydatków, a przedzielenie siedziby zależy nie wiadomo od kogo.
Osobnym problemem okazał się wybór przez parlament członków Kolegium. Zgodnie z prawem nie mogą nimi być byli członkowie partii komunistycznej i w zasadzie powinny być to osoby bezpartyjne. Partie postkomunistyczne chciałaby jednak już znowelizować ustawę wprowadzając zapis pozwalający zasiadać w Kolegium byłym członkom KP Rumunii, którzy przeszli do opozycji. Pozwoliłoby to komunistom usuniętym z partii przez Ceausescu na wejście do Kolegium. Zważywszy zaś, że teczki informatorów Securitate - komunistów zostały oficjalnie zniszczone w roku 1972, uniemożliwiono by również przeprowadzenie lustracji członków Kolegium z tej grupy.
Istotną zmianą w projekcie ustawy jest odebranie Kolegium prawa przechowywania archiwów byłej Securitate. Mają ona pozostać nadal w rękach Rumuńskiej Służby Informacji - SRI (odpowiednik polskiego UOP) oraz innych służb tajnch i być udostępniane Kolegium na jego prośbę, co rodzi podejrzenia o chęć manipulacji dokumentami ze strony tych organów. Jak sądzi senator Rasvan Dobrescu z partii chłopskiej, właśnie w tych instytucjach pracuje wiele osób zainteresowanych by Kolegium nie mogło rozwinąć działalności.
Ustawie nie podlegają też byli ubecy pracujący aktualnie w SRI i innych organach państwowych.
Kolejną batalię stanowi wybór członków Kolegium. Kandydat antykomunistycznej partii chłopskiej, Horia-Romana Potapievici został odrzucony zblokowanymi głosamo postkomunistów Iliescu pozostających w opozycji i Romana wchodzących w skład koalicji rządowej. Oba ugrupowania popierają kandydatury Andreia Pleszu i Mircea Dinescu, byłych członków kompartii. Zwłaszcza poeta Dinescu, który wypłynął w czasie rewolucji 1989 roku, najpierw skompromitował się popieraniem Iliescu potem zaś przeszedł do Petre Romana.
Nie wiadomo czy ustawa lustracyjna zdąrzy zadziałać przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Jeśli nie obejmie ona kandydatów, a zwycięstwo komunistów jest w tej chwili pewne, można spodziewać się, że nowy parlament ją anuluje.
Właśnie próby dojścia do porozumienia z komunistami Iliescu w obliczu przewidywanej klęski wyborczej Konwencji Demokratycznej spowodowały usunięcie byłego premiera Radu Vasile przez prezydenta Constantinescu. Vasile został także wykluczony z partii chłopskiej. Nowym premierem został bezpartyjny Mugur Isarescu. Z powodu braku Kolegium jego lustrację na propozcję prezdenta przeprowadziła Rada Najwyższa Obrony Kraju.
Dwa paragrafy na tydzień
Ustawa o dostępie do własnej teczki i dekonspiracji Securitate jako policji politycznej, zwana w skrócie "Ustawą Ticu Dumitrescu" od nazwiska jej inicjatora, senatora partii chłopskiej, po przyjęciu przez Senat trafiła do Izby Deputowanych. Już Senat zmienił pierwotną wersję ustawy, a teraz zajęli się nią posłowie. Ustawa nie jest przyjmowana w całości lecz głosuje się osobno nad jej poszczególnymi paragrafami w tempie dwu tygodniowo. Po zmianach wprowadzonych przez posłów, najpierw wypowie się komisja mediacyjna, a potem obie Izby będą uzgadniały ostateczne brzmienie ustawy na wspólnym posiedzeniu, co oznacza, iż nie zostanie ona przegłosowana jeszcze przez wiele lat.
Posłowie przegłosowali dodatkowo punkt dający osobie, na którą prowadzono teczkę, "na własne żądanie prawo do poznania tożsamości agentów i współpracowników Securitate, którzy przyczynili się swymi informacjami do powstania tego dossier" oraz "możliwość poznania donosicieli".
Obie Izby zdecydowały, że każdy obywatel, środki masowego przekazu, partie polityczne, organizacje pozarządowe, władze i instytucje publiczne "mają prawo na żądanie uzyskać informcje czy była agentem lub współpracownikiem Securitate osoba, która zajmowała, piastuje lub kandyduje do wyboru lub mianowania na następujące funkcje publiczne:..." I tu następuje wykaz prawie wszystkich funkcji publicznych. Prawie, gdyż na wniosek postkomunistów Izba Deputowanych spod lustracji wyłączyła dwie ważne kategorie funkcjonariuszy państwowych: pracowników rumuńskiego odpowiednika UOP oraz personelu dyplomatycznego i konsularnego pod pretekstem, iż w przeciwnym wypadku dekonspirowanoby aktualnych współpracowników wywiadu. Punkty te trafią do komisji mediacyjnej.
Pod koniec maja, pomimo protestów senatora Ticu Dumitrescu i wielu byłych więśniów politycznych, spod lustracji wyłączono również osoby, które złożyły zeznania w śledztwie, o ile zostały wcześniej aresztowane z powodów politycznych i obecnie sprawują funkcje publiczne. Grupa ta obejmuje około stu osób.
Postanowiono także, że osoby zatajające, kradnące, niszczące lub falsyfikujące dokumenty Securitate podlegać będą karze do 2 lat pozbawienia wolności, co wydaje się śmiesznie niskim wyrokiem.
Posłowie ustalili definicję agenta Securitate jako osoby, która "była pracownikiem operacyjnym, w tym tajnym, tych organów w latach 1945-1989" oraz współpracownika Securitate jako osoby, "która była właściele mieszkania konspiracyjnego, domu spotkań lub rezydentem Securitate, była opłacana lub wynagradzana w inny sposób za swą działalność, udzielała informacje bezpośrednio lub za pośrednictwem innych organów takiego charakteru, że naruszały fundamentalne prawa i wolności człowieka". Do komisji odesłano natomiast propozycję zdefiniowania współpracownika jako osoby wykonującej polecenia Securitate.
W ten sposób obalono pierwotną wersję, która w ogóle nie zajmowała się oceną wartości informacji dostarczanych przez donosicieli. Aktualna definicja daje możliwość wybielenia każdego tajnego współpracownika. Istotny jest jednak fakt współpracy - donoszenia, a nie charakter informacji. Ten zależał od potrzeb i poleceń policji. Nie przypadkowo polski ustawodawca idzie w obecnie w tym samym błędnym kierunku co rumuński.
Zdaniem posłów chłopskich: Mihaia Grigoriu i Mihaia Gheorghiu, ustawa jest jedynie półśrodkiem, gdyż nie zabrania nikomu kandydować na funkcje publiczne, zaś opóśnienie w jej wprowadzeniu w życie preferuje drugi eszelon starych struktur. Dlatego zaproponowali oni wprowadzenie elementów dekomunizacji. Do kategorii współpracowników Securitate włączono by sekretarzy partii komunistycznej, gdyż z charakteru ich pracy wynikały związki z policją polityczną. Na razie propozycję tę odesłano do komisji.
Postanowiono, że archiwa Securitate zostaną przekazane Narodowej Radzie do spraw Zbadania Archiwów Securitate, która działać będzie przez 6 lat. Parlament będzie miał jednak prawo przedłużyć ten okres. Rada będzie składać raporty coroczne lub na żądanie parlamentowi. Kolegium kierujące Radą zostanie mianowane większością głosów na wspólnym posiedzeniu przez posłów i senatorów.
Costin Georgescu, dyrektor SRI (rumuński UOP) w liście do senatora Dumitrescu zapowiedział jednak, że nie da Radzie Narodowej dostępu do archiwów Securitate, gdyż SRI "nie jest jeszcze do tego gotowa".
Izba Deputowanych ostatecznie będzie głosowała ustawę po przyjęciu dwu artykułów dotyczących składu i funkcjonowania Kolegium Rady Narodowej, co nastąpi po wypowiedzeniu się komisji specjalistów, a więc nieprędko.