SYTUACJA POLITYCZNA 1977 - MAJ 1990
Nawrót do ideologii w kulturze, tzw. mała rewolucja kulturalna (1971) i zwrot 1974 roku spowodowały kryzys. W styczniu 1977 roku pisarz Paul Goma, dotychczas wierny Ceauşescu, zarzucił mu zdradę postawy z 1968 roku oraz zadeklarował solidarność z Kartą 77, a w lutym wraz z 7 intelektualistami (m. in. lon Vianu, lon Negoitescu, Dorin Tudoran) skierował do uczestników Konferencji w Belgradzie list, w którym ujawnił wypadki łamania praw człowieka w Rumunii. Rozpoczął się tzw. Ruch Gomy (Mişcarea lui Goma), który objął około 200 osób. Po emigracji pisarza (listopad) ruch został ostatecznie złamany, a wielu jego uczestników wyjechało na Zachód. SYTUACJA POLITYCZNA 1977 - MAJ 1990
Nawrót do ideologii w kulturze, tzw. mała rewolucja kulturalna (1971) i zwrot 1974 roku spowodowały kryzys. W styczniu 1977 roku pisarz Paul Goma, dotychczas wierny Ceauşescu, zarzucił mu zdradę postawy z 1968 roku oraz zadeklarował solidarność z Kartą 77, a w lutym wraz z 7 intelektualistami (m. in. lon Vianu, lon Negoitescu, Dorin Tudoran) skierował do uczestników Konferencji w Belgradzie list, w którym ujawnił wypadki łamania praw człowieka w Rumunii. Rozpoczął się tzw. Ruch Gomy (Mişcarea lui Goma), który objął około 200 osób. Po emigracji pisarza (listopad) ruch został ostatecznie złamany, a wielu jego uczestników wyjechało na Zachód.
2 i 3 sierpnia 1977 roku zastrajkowało 35 tysięcy górników w dolinie Jiu. Protesty robotnicze trwały do października 1979 roku. Od stycznia 1979 roku dr lonel Cana, Gheorghe Braşoveanu, Carmen Popescu, Nicolae Dascalu próbowali utworzyć Wolny Związek Zawodowy Ludzi Pracy Rumunii - SLOMR. Akces doń zgłosiły grupy z Muntenii, Banatu i Siedmiogrodu, w sumie ponad 2 tysiące osób. Wielu działaczy "zniknęło" lub zostało poddanych przymusowemu "leczeniu" w więzieniach psychiatrycznych (np. Vasile Paraschiv), a tysiące robotników deportowano na wieś.
W 1978 roku powstał Chrześcijański Komitet Obrony Wolności Religii z ojcem Calciu-Dumitreasa na czele. Ojca Calciu, który poparł SLOMR, aresztowano w 1979 roku (po zwolnieniu w 1984 roku wyjechał on do USA), a Komitet rozbito.
Odpowiedzią Rumunów na represję była emigracja: legalnie wyjeżdżało 19 tysięcy osób rocznie (1982). Również z 400 tysięcy Żydów (1945) pozostało 24,6 tysiąca w 1977 i jedynie 9 tysięcy w 1992 roku. W latach 1988-1989 udało się uciec na Węgry wielu tysiącom obywateli Rumunii, z których 20 tysięcy Węgrów i 4 tysiące Rumunów pozostało na Węgrzech na stałe.
W 1985 roku powstała tajna chadecka Actiunea Romania Democrata (Akcja na rzecz Demokratycznej Rumunii). W 1987 roku rozpowszechniała ona ulotki wzywające do powszechnego strajku absencyjnego celem obalenia Ceauşescu i komunizmu. ARD żądało też powrotu do granic Romania Mare.
Jawnie próbowali działać lon Puiu, dawny członek Narodowej Partii Chłopskiej i jego współpracownik Florian Rusu. Środowisko caranistów utrzymywało ze sobą tajne kontakty. Ważną rolę w zachowaniu tradycji odgrywał Corneliu Coposu, we wrześniu 1947 roku szef gabinetu i sekretarz polityczny luliu Maniu.
Trzecie środowisko tworzyła Doina Cornea, zwolniona w 1983 roku z Uniwersytetu w Cluj za napisanie listu do RWE. W latach 1983-1987 Cornea przygotowywała teksty, które tajnie przesyłała do RWE i wydawała w drugim obiegu pismo "Idee". W 1987 roku Cornea wystosowała szereg listów do Ceauşescu za pośrednictwem RWE z propozycjami reform, później razem ze swym synem L. Juhasem kolportowała ulotki z poparciem dla robotników Braszowa, za co oboje zostali aresztowani. Po zwolnieniu Cornea przebywała w areszcie domowym aż do wybuchu rewolucji. Mimo to udało się jej jeszcze uzyskać 29 podpisów pod swym apelem przeciwko likwidacji części wsi rumuńskich, zwanej systematyzacją (por. Kwestia siedmiogrodzka). Stosunkowa "wyrozumiałość" reżymy dla Cornii była spowodowana tym, iż jej córka mieszkała we Francji i miała dostęp do tamtejszych środków masowego przekazu.
Niezależnie Radu Filipescu rozpowszechniał w Bukareszcie ulotki wzywające do strajku i demonstracji w dniu 30 grudnia 1983 roku, która miała doprowadzić do obalenia Conducatora, za co był więziony w latach 1983-1986.
Opozycję intelektualną tworzył krąg ludzi związanych z filozofem Constantinem Noicą (1907-1987), który wraz z Mirczą Eliade i Emilem Cioranem należał do uczniów Nae lonescu. Podczas jednak gdy Eliade i Cioran wyemigrowali do Francji, Noica zaszył się w 1972 roku na prowincji, gdzie w miejscowości Paltinis stworzył rodzaj prywatnego uniwersytetu. Noica uważał, iż wobec Ceauşescu możliwa jest jedynie opozycja intelektualna w formie odrzucenia oficjalnej propagandy i prowadzenia niezależnych badań nad kulturą i filozofią. Skupił on wokół siebie znaczne grono rumuńskich intelektualistów (m. in. Andrei Pleşu, Gabriel Liiceanu) i wywarł ogromny wpływ na ludzi, którzy po 1989 roku stworzyli elitę intelektualną kraju.
W lutym 1987 roku doszło do manifestacji w Jassach, a 15 listopada wybuchł bunt robotników Braszowa, którzy opanowali lokalny komitet partii i dopiero wojska pancerne przywróciły jej władzę. Zabito 20 osób, aresztowano ok. 300, z tego 61 skazano, w tym 57 deportowano. W Braszowie działał później tajny Komitet Pomocy Aresztowanym. Protestowali również studenci w Braszowie (21/22.11.1987) i Timiszoarze 2/3.12.1987), a w grudniu wybuchły niepokoje także w Bukareszcie i Sibiu.
Wiosną 1989 roku siedmiu byłych więźniów zakładu w Aiud (m.in. Mihai Torja, Marin Brincoveanu, Bogdan Szerban, loan Voicu, Marin Lupeu) próbowało założyć związek zawodowy Libertatea i nawiązało kontakt z D. Cornea, by poprzeć jej protest przeciwko systematyzacji, ale policja uniemożliwiła jakąkolwiek wspólną akcję.
Opozycja rumuńska składała się w praktyce z izolowanych jednostek i przed grudniem 1989 roku nie mogła odegrać żadnej roli. Potencjalnych działaczy w najlepszym wypadku deportowano na wieś, gdzie przebywali pod nadzorem policji. W tych warunkach intelektualiści, jak wspominał później Stelian Tanase, upatrywali model upragnionych zmian w gorbaczowizmie. Sprzyjał temu fakt, iż w Bukareszcie można było prenumerować "Moskowskije wiedomosti", które stanowiły duchową strawę tamtejszych niepokornych. W tej sytuacji wysłanie telegramu gratulacyjnego do Gorbaczowa przez byłego więźnia politycznego i opozycjonistę, inż. Nicu Stancescu (1987), zostało przyjęte z uznaniem przez opinię publiczną (tj. słuchaczy RWE).
Do ewentualnej eliminacji Ceauşescu ambasada sowiecka zaczęła przygotowywać swych agentów w 1985 roku. Gorbaczow musiał pozbyć się Ceauşescu, gdyż "Dunaj Myśli" psuł image pieriestrojki i uniemożliwiał budowę "europejskiego wspólnego domu". W tej sytuacji koszty sojuszu z Ceauşescu przewyższyły usługi, które dotychczas oddawał on Sowietom na forum międzynarodowym (szpiegostwo, dezinformacja, pośrednictwo w kompromitujących negocjacjach itp.). Ostateczna decyzja o obaleniu niewygodnego teraz sojusznika zapadła najprawdopodobniej w Moskwie w 1987 roku, gdy bunt w Braszowie wykazał, iż sytuacja może wymknąć się spod kontroli, a upadek Ceauşescu może okazać się również upadkiem systemu komunistycznego i wpływów Moskwy. Zaczęto więc tworzyć "opozycję paralelną" spośród sowieckich kadr partyjnych w Rumunii. "Opozycja" ta atakowała Ceauşescu, jako jedynego odpowiedzialnego za wszelkie zło, lecz oszczędzała ustrój. Taki sam wydźwięk miała opublikowana w tym czasie w USA książka lona Pacepy, pt. "Czerwone horyzonty", którą nadała RWE. Pacepa był zastępcą szefa wywiadu rumuńskiego - DlE i w 1978 roku zbiegł na Zachód. CIA, której też zależało na obaleniu Ceauşescu, zezwoliła na publikację wspomnień Pacepy właśnie w tym momencie.
Ten drugi nurt ruchu przeciwko Ceauşescu, tworzony przez reformistów partyjnych był najlepiej znany społeczeństwu, gdyż ogromnego rozgłosu nadawała mu RWE, upatrując w nim i gorbaczowizmie jedyną alternatywę dla reżimu Ceauşescu. Powodowało to, że udręczonym ludziom gorbaczowizm tym bardziej wydawał się zbawieniem.
Stało się tak np. w wypadku Dymitru Mazilu, byłego dyrektora szkoły MSW (1964-1965) i członka delegacji rumuńskiej przy ONZ, który przygotował i przesłał na Zachód raport o łamaniu praw człowieka w Rumunii, po czym znalazł się w areszcie domowym w Bukareszcie. Byli aparatczycy krytykowali Ceauşescu; Sylviu Brucan, znany stalinista i były ambasador Rumunii w Waszyngtonie, a później przy ONZ, oraz były redaktor partyjnego organu "Scintea", bez przeszkód wysyłał teksty krytyczne na Zachód. Brucan uznał protest robotniczy za słuszny, a lon Maurer, Nicu Stancescu i lon Fistioc złożyli w ambasadzie sowieckiej list do Gorbaczowa z propozycją reform w Rumunii. List protestacyjny w sprawie położenia Węgrów wysłał także znany węgierski aparatczyk, I sekretarz w powiecie Covaşna, Karoly Kiraly.
Trzecią grupę przeciwników Conducatora stanowili wojskowi i bezpieczniacy związani z GRU i KGB. Sowieci zachowali kontrolę nad częścią Securitate a w armii zawsze mieli duże wpływy, dzięki rekrutowaniu oficerów studiujących w ZSRS. Dopóki w policji wpływy sowieckie i Ceauşescu równoważyły się, dyktator mógł sprawować władzę bez przeszkód, ale po 1987 roku skrzydło promoskiewskie uzyskało przewagę nad lokalnymi nacjonalkomunistami. Stało się tak dlatego, że dla samej policji było już najprawdopodobniej widoczne, iż Ceauşescu stanowi największe zagrożenie dla systemu i może go uratować jedynie poświęcenie "Geniusza Karpat".
Konspirację w wojsku zawiązali w 1983 roku gen. Stefan Kostyal i gen. lon lonita. Płk. Radu Nicolae utrzymywał kontakt między nimi i grupą, w skład której wchodzili gen. Nicolae Militaru, agent GPU, lon Iliescu i Virgil Magureanu, wykładowca socjalizmu naukowego w Akademii Stefana Gheorghiu, szkole kadr partyjnych. Magureanu był kapitanem wywiadu Securitate, jak twierdził później oficjalnie, jedynie w czasie służby wojskowej (1972-1973), ale nie potrafił wytłumaczyć swego wysokiego stopnia. W 1984 roku Kostyśl i lonita planowali zamach stanu przy użyciu jednostki wojsk zmotoryzowanych i przez opanowanie stacji TV w czasie pobytu Ceauşescu w RFN, ale Militaru wciągnął do spisku dwu generałów, którzy złożyli doniesienie Securitate. Plan spalił na panewce, choć na razie bez żadnych konsekwencji dla konspiratorów, co byłoby niemożliwe, gdyby nie chronił ich potężny protektor. W lutym 1985 roku Kostyal i lonita znów podjęli kontakty z Militaru, ale Kostyala aresztowano pod zarzutem kradzieży energii elektrycznej (15.03.1985), a lonicę zamordowano (1987). Spośród uczestników konspiracji lat 1980-tych gen. Szerb, z-ca ministra obrony, został skazany na śmierć i uratowany przez Moskwę. Kostyal opuścił więzienie w styczniu 1986 roku i nie podjął już działalności. W 1987 roku aresztowano grupę spiskowców z Konstancy. Radu Nicolae, Securitate zakazała zeznawania na procesie o roli Virgila Magureanu (1987) i pułkownik wyszedł na wolność w styczniu 1988. W latach 1980-tych rozpracowanych agentów Moskwy w wojsku Ceauşescu na ogół przesuwał do rezerwy i na wysokie funkcje państwowe, utrzymując ich pod ścisłym nadzorem (np. Vasile lonita, Nicolae Militaru, Radu Nicolae). W dwu wypadkach, gdy konspiratorzy w wojsku chcieli przejść od dyskusji do czynów, w 1984 i 1987 roku, Securitate interweniowała skutecznie, choć bez rozgłosu.
W strukturze rumuńskiej agentów sowieckich śledziła Dyrekcja V Securitate. Gen. Constantin Olteanu, do którego obowiązków należał nadzór nad operacjami śledczymi, został przyjęty przez Gorbaczowa w listopadzie 1985 roku.
Od 1987 roku Securitate rejestrowała kontakty i spotkania członków przyszłej ekipy, ale wobec podejrzanych o spiskowanie nie wyciągano żadnych konsekwencji. Oni sami milczą, więc dysponujemy jedynie raportami śledzącymi ich oficerów. Te zaś publikowane są wybiórczo, gdyż służą walce między dawnymi sojusznikami.
W roku 1987 Iliescu, Militaru i gen. Vasile Gheorghe, szef Dyrekcji IV (kontrwywiad wojskowy) spotkali się w parku Herastrau. Teczka Iliescu znajdowała się w Dyrekcji III (kontrwywiad), a nie w Dyrekcji I (opozycja), co wskazuje, że interesował się nim kontrwywiad cywilny. Kontakty między Militaru i Iliescu były szczególnie bliskie. Głównym łącznikiem między członkami przyszłego kierownictwa - "spontanicznie wyłonionego przez rewolucję 22 grudnia" - był Gelu Voican Voiculescu. W marcu 1988, zaraz po wyjściu z więzienia Securitate, Voiculescu spotkał się w parku Herastau z Brucanem i starał się dotrzeć do kierowanych przez Iliescu Wydawnictw Technicznych. W październiku Securitate wyśledziła konspiracyjne spotkanie Voiculescu z 2 osobami, w tym znów z Brucanem. Od wiosny 1989 roku Voiculescu kontaktował się z Cazimirem lonescu i Gheorghe Cruceru, który pracował i przyjaźnił się z Petrem Romanem, synem Waltera Romana, jednego z twórców Securitate, płk. NKWD odpowiedzialnego za wydanie Imre Nagya Sowietom. Młody Roman podczas studiów w Tuluzie pracował dla Mihai Caramana, szefa rumuńskiej siatki szpiegowskiej we Francji, któremu udało się spenetrować siedzibę NATO. Voiculescu odwiedzał też tajnie puste mieszkanie Magureanu, który na wiosnę 1989 roku za skrytykowanie Ceauşescu został wygnany do pracy w Focşani. Voiculescu spotykał się z Aurelem Dragoşem Muntenu, który z kolei był w kontakcie z Iliescu i A. Pleşu. W sierpniu 1989 roku Iliescu odwiedził na zesłaniu Pleşu. Z Pleşu i intelektualistami utrzymywał też kontakty Brucan. Sam Iliescu przyjaźnił się z sowieckim ambasadorem, E. M. Tiażelnikowem. Ludzie ci byli nie tyle aktywnymi spiskowcami, co raczej byli przygotowywani do objęcia władzy, którą miała im zapewnić część Securitate znajdująca się pod kontrolą sowiecką.
W listopadzie 1988 roku Brucan odwiedził USA, Londyn, Moskwę, Wiedeń. W stolicy ZSRS - jak sam twierdził - uzyskał niechętną obietnicę poparcia dla przyszłego rządu, w wypadku obalenia Ceauşescu, Gorbaczow nalegał jednak by pozostawić partię komunistyczną u władzy. Po powrocie nadzór Securitate nie przeszkodził mu przyjąć korespondenta "Prawdy", Stanisława Petuchowa (1989). 10 marca 1989 roku BBC nadała list 6 byłych wysokich funkcjonariuszy partyjnych: Constantina Pirvulescu, Gheorghe Apostola, Sylviu Brucana (redaktor tekstu), Corneliu Manescu, Alexandru Birladeanu ilona Raceanu do Ceauşescu, w którym autorzy protestowali przeciwko wadliwemu zarządzaniu gospodarką i łamaniu praw człowieka. We wrześniu RWE nadała wezwanie podziemnego Frontu Ocalenia Narodowego (Frontul Salvarii Nationale) skierowane do delegatów na listopadowy XIV Zjazd RPK by nie wybierali Ceauşescu ponownie sekretarzem partii. Później nikt nie przyznał się do przynależności do tego frontu, ale 22 grudnia 1989 roku, podczas posiedzenia nowych władz, gen. Militaru stwierdził, że FSN "przecież działa już od 6 miesięcy", co przesądziło o przyjęciu jego nazwy przez grupę Iliescu.
Na przełomie listopada i grudnia 1989 roku gen. Vasile Milea, minister obrony narodowej oraz jego zastępcy, gen. Victor Stanculescu i gen. Mihai Chilac (Kicak) udali się do Budapesztu. I wreszcie w dniach 2-3 grudnia Gorbaczow i Bush spotkali się na Malcie, a w dwa tygodnie później załamały się dwie dyktatury, w Panamie i w Rumunii, pod wpływem interwencji obu mocarstw, każdego w swojej strefie wpływów.
Ceauşescu wiedział, że zbliża się interwencja sił prosowieckich i próbował się bronić żądając na zjeździe zwrotu Besarabii, co jednak przypieczętowało jego los. Społeczeństwo nie wierzyło już w powrót do antysowieckiego kursu z 1968 roku i nic nie mogło wytłumić jego nienawiści do dyktatora po latach tortur.
Ceauşescu nie można było usunąć drogą pokojową, na zwykłe polecenie Moskwy, jak w przypadku innych lokalnych sekretarzy, dlatego KGB zdecydowało się na ryzyko wywołania masowego ruchu rewolucyjnego i rozbicia struktur wiernych Conducatorowi. Sam zamach stanu nie uzyskałby natomiast spontanicznego poparcia społeczeństwa, a więc i legitymizacji. Należało zatem zainstalować nową ekipę jako grupę wyłonioną samoczynnie spośród rewolucyjnych mas. Taki scenariusz zapewniał też nowemu kierownictwu kontrolę nad zrewolucjonizowaną ulicą, która nie była w stanie w krótkim czasie samodzielnie stworzyć własnej struktury władzy ze względu na szczupłość sił opozycyjnych, dodatkowo kompletnie izolowanych od społeczeństwa i między sobą oraz nadzorowanych na zesłaniu i w aresztach domowych przez Securitate. Sytuacja w Rumunii sprzyjała wybuchowi niezadowolenia, gdyż społeczeństwo wiedziało o demokratycznych zmianach w całym obozie i oczekiwało podobnych reform. Za punkt zapalny Securitate wybrała parafię węgierskiego pastora i swojego współpracownika, Laszló Tókesa w Timiszoarze. Tókes należał do niepokornych i już raz został usunięty z parafii w Cluj (1984). Teraz należało nadać prześladowaniom Tókesa jak największy rozgłos i pozwolić by powstał wokół niego ruch protestu, a następnie rozlał się po kraju. Gdyby chciano naprawdę represjonować pastora, zniknąłby on z domu i nikt by się o jego losie nie dowiedział. Biskup Laszló Papp, funkcjonariusz Securitate, wysłał Tókesowi decyzję o przymusowym przeniesieniu do parafii w Mineu w powiecie Zalau (1.04.1989). Pastor odmówił wyjazdu i zamknął się w świątynii (20.10.1989), a gdy otrzymał (1.12) nakaz wyjazdu z Timiszoary do 15 grudnia, powiadomił wiernych, iż trzeba go będzie "ewakuować siłą". O tych wydarzeniach informowała szeroko RWE, które nie miała żadnego kłopotu z uzyskaniem informacji. 15 grudnia rano wierni narodowości węgierskiej zebrali się wokół świątyni, by bronić pastora. Po południu Rumuni stanowili połowę zgromadzonych, a następnego dnia większość. Protestujący byli zatrzymywani i szybko zwalniani, gdyż zbyt ostre represje mogły złamać ruch w zarodku zamiast go pobudzić. 16 grudnia rano znów zebrało się 300-500 osób, ale wieczorem było już tysiąc demonstrantów, którzy sformowali pochód ze świecami pod lokalny komitet partii. Wznoszono okrzyki przeciw Ceauşescu, na co policja odpowiedziała szarżą. 17 grudnia policja włamała się do świątyni, aresztowała Tókesa i odesłała go do Mineu, gdzie przebywał pod strażą aż do 22 grudnia. Magureanu wyjechał z Focşanii 17 grudnia do Bukaresztu, ale przyjechał w niejasnym celu do Jurtelnic w pobliżu Mineu (18.12), by 22 grudnia po południu pojawić się u boku Iliescu w stolicy. Tymczasem 17 grudnia w Timiszoarze, w odpowiedzi na spektakularne aresztowanie pastora, doszło do kolejnej demonstracji pod powiatowym komitetem partii.
Na posiedzeniu Politycznego Komitetu Wykonawczego (politbiuro) Ceauşescu oskarżył o zdradę gen. Milię, Tudora Postelnicu, ministra spraw wewnętrznych i gen. luliana Vlada, szefa Securitate, za to, iż nie zareagowali należycie w Timişoarze i nie stłumili ruchu w zarodku (por. Braszow w 1987 roku). Conducator mówił o zamachu sterowanym przez ZSRS i USA, i zaproponował na swe miejsce Iliescu. Członkowie politbiura zapewnili Ceauşescu o swej lojalności i wtedy zapadła decyzja o użyciu broni w Timiszoarze (godz. 15 dnia 17.12.1989). Armia otworzyła ogień do ludzi zdobywających tamtejszy komitet partii. Teraz manifestacja w obronie Tókesa przeradzała się w rewolucję, ale by wywołać bunt na skalę kraju musieli paść zabici (por. usunięcie Gomułki w grudniu 1970 roku), a informacje powinny powrócić do kraju przez wiarygodne, tzn. zachodnie media. Securitate dostarczy więc im, za pośrednictwem agencji informacyjnych Węgier, Jugosławii, NRD, ZSRS oraz fałszywych świadków naocznych, wyolbrzymione dane na temat liczby ofiar, by tym łatwiej wywołać oburzenie i bunt. Temu posłuży też słynne "odkrycie" masowych grobów w Timiszoarze. Zachodni dziennikarze byli manipulowani na niespotykaną dotychczas skalę i nigdy się później do tego nie przyznają.
Tymczasem Ceauşescu udał się do Teheranu (18-20.12.1989) w celu do dziś nie wyjaśnionym. W dniu jego wyjazdu "Scinteia Tineretului" opublikowała dziwne "rady dla znajdujących się aktualnie nad brzegiem morza" na temat sposobu opalania się, które można zinterpretować jako komunikat o przystąpieniu do generalnego uderzenia. Jednocześnie przez radio węgierskie król Michał wezwał żołnierzy by nie strzelali do manifestantów. 19 grudnia w Timiszoarze pełnej wojska i bezpieki premier Constantin Dascalescu podjął rokowania z demonstrantami, którzy zażądali ustąpienia Ceauşescu i dymisji rządu, zwolnienia aresztowanych i oddania ciał 41 osób zabitych w mieście i wykradzionych przez Securitate (zostały one wywiezione do Bukaresztu i spalone). Następnego dnia Timiszoara wezwała cały kraj do strajku generalnego.
18 grudnia rozpoczęto operację dezinformacyjną; dziennikarz niemiecki Gerhard Beckman poinformował, iż widział "ciężarówki trupów". 19 grudnia MTI i Tanjug, a 20 grudnia ADN podały jako liczbę zabitych 3 do 4 tysięcy ofiar. William Totok, niemiecki emigrant z Rumunii mieszkający w Berlinie, zadzwonił do RWE i poinformował o "dokładnej" liczbie ofiar: 4632 zabitych, 7613 skazanych na śmierć, 1283 rannych i 13214 aresztowanych (20.12). Pytany później o źródło tych danych, wyjaśnił, iż treść rzekomej notatki dla Eleny Ceauşescu podyktował mu przez telefon (telefony funkcjonowały!) pisarz z Timiszoary, którego nazwiska "nie może sobie przypomnieć". Od tego momentu media zachodnie mówiły o ludobójstwie i 12 tysiącach zabitych. 21 grudnia prasa węgierska doniosła o masowych grobach w Timiszoarze, a 22 grudnia w TV pokazano 37 ciał ze śladami sekcji zwłok, zmarłych przed powstaniem i zabranych przez Securitate z kostnicy lub wykopanych na cmentarzu jako "odkrytych w masowych grobach ofiar Securitate". (Już po ucieczce Ceauşescu film ten nadała TV rumuńska). Ciała nosiły ślady sekcji zwłok, co nikogo jakoś nie zastanowiło. Tanjug doniósł o zabiciu w Timiszoarze 12 tysiącach osób (4632+7613=12.245). I wreszcie 25 grudnia radio Budapeszt podało jako całkowitą liczbę zbitych 70 tysięcy, "według obcego źródła". Następnie liczba ofiar Ceauşescu została ustalona na 60 tysięcy. Źródeł owych "informacji" nigdy nie zidentyfikowano.
Po powrocie z Iranu Ceauşescu porównał przed kamerami TV (20.12) zagrożenie Rumunii do sytuacji z 1968 roku, kiedy, po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji, spodziewano się bezpośredniej inwazji sowieckiej. Conducator, podobnie jak wówczas, postanowił odwołać się do narodu i nakazał zwołanie wiecu na dzień następny. 21 grudnia rano zakłady wysłały ludzi na plac przed KC RPK. Gdy Ceauşescu zabrał głos, tłum poruszył się i zaczął opuszczać plac, gdyż przez głośniki spiskowcy puścili odgłosy szczęku broni zamiast zwykłych w tej sytuacji oklasków. Na filmie przedstawiającym ten moment widać Postelnicu jak nachyla sie do Conducatora i mówi: "Secu a venit" - Securitate przybyła. Dla Ceauşescu stało się jasne, że Securitate jest w spisku. W tym momencie pojawiła się grupa studentów Politechniki z planszami i zaczęto wznosić okrzyki przeciw Ceauşescu, żądając jego ustąpienia. Conducator próbował ratować sytuację obiecując podwyżki płac, lecz nikt go już nie słuchał.
W tym momencie funkcjonariusze wierni Ceauşescu chcieli represjami zdusić rewolucję, zamachowcy starali się sabotować ich działania, gdyż ofiary były wprawdzie potrzebne, by zawrzało w całym kraju, ale ich zbyt duża ilość złamałaby ruch w zarodku. 21 grudnia walki objęły ważniejsze miasta Rumunii; demonstranci budowali barykady, wojsko strzelało do tłumów i 22 grudnia rano rewolucja ogarnęła cały kraj. W stolicy, przed budynkiem KC, gdzie Ceauşescu nocował i usiłował organizować opór, gromadziły się tłumy. W rzeczywistości dyktator, odcięty w budynku KC, izolowany przez cichy sabotaż Securitate, utracił już władzę i nawet nie mógł aresztować Iliescu, który spokojnie czekał w Wydawnictwach Technicznych na wyniki działań spiskowców. 22 grudnia rano znów zebrało się politbiuro; oficjalnie wszyscy poparli bezbronnego już dyktatora. Wówczas zadekretował on wprowadzenie stanu wyjątkowego. Wtedy też zabity został gen. Milea. Dotychczas nie wyjaśniono kto zabił ministra obrony i dlaczego, ale od tej pory jednak armia zmieniła front, przestała strzelać do demonstrantów i razem ze spiskowcami z Securitate i tłumami podjęła walkę ze zwolennikami Ceauşescu lub grupami po prostu zdezorientowanymi. Po zabiciu Milii, najwyższą władzę w kraju uzyskał szef Sztabu Generalnego Guşe i on lub wiceminister obrony narodowej gen. Stanculescu wydali rozkaz powrotu do koszar. Niektórzy wojskowi niższych rang mogli przejść na stronę demonstrantów z własnej inicjatywy, ale armia uczyniła tak po prostu na rozkaz.
W południe 22 grudnia Ceauşescu odleciał helikopterem z dachu budynku KC. Ucieczkę, a w rzeczywistości aresztowanie dyktatora, zorganizowali gen. Stanculescu, który tego dnia prowadził jeszcze podwójną grę wobec klanu dyktatora. Dla użytku propagandy stworzono legendę o zepsutym helikopterze i przypadkowym rozpoznaniu uciekającej pary. Ucieczkę powinna była zorganizować Dyrekcja V Securitate (kontrola nad armią, policją i państwem). Fakt, że ewakuacją z KC kierował Stanculescu może świadczyć, że Ceauşescu siedzibę partii opuszczał już pod strażą armii. W tym czasie struktury partii komunistycznej po prostu znikły.
Proces Ceauşescu niechybnie odsłoniłby kulisy zamachu i inscenizacji grudniowej, tym bardziej, że Elena i Nicolae Ceauşescu nie mieli zamiaru pójść w ślady swych poprzedników z procesów moskiewskich i otwarcie oskarżali rywali o spiskowanie z ZSRS. W tej sytuacji postanowiono parę dyktatorów zlikwidować, nadając egzekucji formę "procesu". Odbył się on w koszarach w Tirgovişte, być może zaraz po aresztowaniu Conducatora. Oskarżono go o spowodowanie śmierci 63 tysięcy ludzi, uznano winnym i zastrzelono, jak podano, 25 grudnia. W "procesie" udział wzięli co najmniej: kpt. V. Magureanu, gen. V. Stanculescu, Gelu Voican Voiculescu oraz jako przewodniczący składu orzekającego Ghica Pop, który następnie popełnił samobójstwo lub został zlikwidowany (1.03.1990). Centra nowej władzy tworzyły się w trzech miejscach: w budynkach Telewizji, MON i KC. 22 grudnia po południu telewizję opanowali demonstranci. Ze Studia 4 nadawano informacje. O godz. 14.30 do Studia 4 przybyli Brucan, Cazimir lonescu oraz Iliescu, który oznajmił, że "wydał polecenie" gen. Stanculescu, by wycofał wojska do koszar. Oznaczało to, że Iliescu miał faktycznie władzę, gdyż jako osoba prywatna nie mógłby wydawać poleceń wiceministrowi obrony. Iliescu wezwał Securitate, by stanęła po stronie ludności i zapowiedział utworzenie Komitetu Ocalenia Narodowego, który przywróci porządek. W tym celu za pośrednictwem TV Iliescu zwołał zebranie potencjalnych członków Komitetu - "osób odpowiedzialnych" na godz. 17 do budynku KC. Brucan obiecał poprawę bytu materialnego, zaś lonescu zapewnił, że tworzy się rząd tymczasowy, który będzie sprawował władzę "do wolnych wyborów". Gdy Iliescu opuścił TV, przed kamerami wystąpił gen. Chitac, wzywając by "wszystkie zdrowe siły kraju szanowały nowy kierunek polityczny Rumunii, którym jest socjalizm demokratyczny". Gen. Mihai Chitac od momentu ucieczki Ceauşescu przejął resort spraw wewnętrznych. Opuszczając budynek telewizji Iliescu stwierdził: "musimy pójść do ambasady sowieckiej" i udał się tam w towarzystwie Brucana i Mazilu. Razem z Militaru złożył też wizytę w MON, gdzie urzędował Stanculescu. Władza została więc w praktyce przejęta jeszcze przed słynnym posiedzeniem w gmachu KC RPK.
Po odlocie dyktatora tłum opanował gmach KC. Dan Josif (później FSN) zmusił Constantina Dascalescu z ekipy Ceauşescu, który próbował tworzyć rząd, do ustąpienia grożąc mu zrzuceniem z balkonu. Inny rząd usiłował powołać dawny premier, Ilie Verdet. Jak się później okazało główne kandydatury tego gabinetu rzeczywiście znalazły się u władzy, a jedynie na początku listy 111 nazwisk kandydatów do przyszłych władz gen. Guşe dopisał lona Iliescu (numery 1-7 na liście Verdeta: gen. St. Guşe, gen. N. Militaru, kpt. M. Lupoi, płk. Emil Pircalabescu, D. Mazilu, Celea Cristiani i Petre Roman, na dalszej pozycji także gen. Chitac jako szef MSW).
O godz. 17.30 do KC przybyli m.in. Mazilu, Iliescu, Roman Militaru, Brucan, Alexandru Birladenau, C. lonescu, St. Guşe, M. Lupoi, E. Pircalabescu. Iliescu poinformował zebranych: "Nawiązałem kontakt z ambasadą ZSRS, powiedziałem im kim jesteśmy i czego chcemy". Mazilu zaraz przystąpił do redagowania naszkicowanego już wcześniej programu dla Forum Obywatelskiego, natomiast pozostali zajęli się sprawami poważnymi, tj. tworzeniem nowej władzy. Przyjęto dla niej znaną już nazwę Frontu Ocalenia Narodowego - FSN. Iliescu został przewodniczącym Rady FSN, Mazilu jego zastępcą (później wiceprzewodniczącym został także C. lonescu), Brucan objął sprawy międzynarodowe, Roman stanowisko premiera, Militaru tekę ministra obrony, którego funkcję po śmierci Milii sprawował Guşe, zaś Chitaca pozostawiono w resorcie MSW. Wojskowi, odpowiedzialni za strzelanie do manifestantów (Stanculescu, Guşe i Chitac w Timiszoarze, Topliceanu i Guşe w Cluj), będą później eliminowani z władz, a walka o ich usunięcie stanie się celem opozycji.
Do manifestu, przygotowanego przez Mazilu, Brucan wprowadził klauzulę o pozostaniu Rumunii w Układzie Warszawskim i wykreślił punkt zapowiadający rozdanie ziemi chłopom. Następnie nowe kierownictwo pojawiło się na balkonie budynku KC i Mazilu odczytał manifest Frontu. Około 19.30 Rumunia miała nową władzę. Teraz ekipa Iliescu powtórnie udała się do Studia 4 telewizji.
Gdy tworzono nowe kierownictwo kraju, nieznani sprawcy, nazwani wkrótce w telewizji "terrorystami", rozpoczęli ostrzał gmachu KC (godz. 17.30), nie wyrządzając jednak nikomu z Rady FSN-u żadnej krzywdy, a zwłaszcza nie trafiając w przemawiającego z balkonu Iliescu. Następnie "terroryści" strzelali także do budynków TV i MON., starając się pozostawić ślady zniszczenia przede wszystkim wokół tych gmachów.
W nocy z 22 na 23 grudnia Iliescu odczytał przed kamerami listę członków Rady Frontu; zaczynała się ona od nazwiska D. Cornea, która o tym nawet nie wiedziała i kończyła się na lonie Iliescu. Do Rady FSN weszli w praktyce wszyscy znani opozycjoniści i intelektualiści: Ana Blandiana, Mircea Dinescu, Gabriel Andreescu, Mariana Celac, Magda Cirneci, Radu Filipescu, Dan Petrescu, Laszló Tókes, Nicu Stancescu i inni. Gdy Cornea przybyła do stolicy, wraz z wielu członkami Rady została w hotelu całkowicie odizolowana przez ochronę od wydarzeń na ulicach Bukaresztu i służyła jedynie Iliescu i Brucanowi do wspólnego pokazywania się w telewizji. Dysydentów dokooptowano po prostu po to, by w oczach społeczeństwa nastąpiła identyfikacja grupy kierowniczej z opozycją wobec komunizmu. Czołowie stanowiska w Biurze Wykonawczym Rady FSN obsadzili komuniści. Front wybrał prezydentem Iliescu, był on zatem jednocześnie głową państwa i przewodniczącym FSN.
23 grudnia radio rumuńskie doniosło o obecności oddziałów arabskich, by w razie potrzeby usprawiedliwić inwazję sowiecką. Przeceniono jednak opór struktur wiernych Ceauşescu i interwencja okazała się niepotrzebna. Żadnego terrorysty arabskiego nigdy nie odkryto. Nadal natomiast toczono walki z nieuchwytnymi terrorystami. Nigdy żadnego terrorysty nie skazano, choć setki ich miały być w śledztwie, jak oświadczył gen. Robu, były prokurator generalny. Pewną liczbę członków Securitate, odpowiedzialnych za represje między 16 a 22 grudnia aresztowano, ale po kilku miesiącach większość zwolniono, w tym rodzinę Ceauşescu, a jedynie kilku oficerom wytoczono procesy (np. w Timiszoarze), które nie przyczyniły się jednak do wyjaśnienia wydarzeń grudniowych.
Po 22 grudnia ofiary były potrzebne by zalegalizować ekipę Iliescu, ułatwić jej przejęcie władzy i umocnienie się. Ludzie starając się bronić rewolucji przed atakami "terrorystów Ceauşescu", skupiali się wokół Iliescu, uznawali go za swego przywódcę i obrońcę rewolucji, a więc legitymizowali władzę uzurpatorów. W krajach, gdzie KGB przekazywało władzę nowym ekipom drogą pokojową, uwierzytelniano je rozmowami "okrągłego stołu", które poprzedzały fale strajków i manifestacji wywołane przez miejscowe służby specjalne pod nadzorem KGB. Terroryści byli potrzebni, więc ich wymyślono, choć z pewnością znaleźli się również prawdziwi zwolennicy Conducatora czy grupy zdezorientowanych funkcjonariuszy, którzy z własnej inicjatywy strzelali do ludności. Zagrożenie ze strony "terrorystów" propaganda wyolbrzymiła na taką skalę jak uprzednio ludobójstwo Ceauşescu. Napady i morderstwa dokonywane przez "terrorystów" były jednak sterowane przez Securitate lub Wojskowe Jednostki Specjalne do Walki Antyterrorystycznej - USLA. Ich dowódca, płk. Gheorghe Ardeleanu, początkowo wystąpił u boku Iliescu, później jednak został aresztowany. Żadnego terrorysty jednak nie złapano, zaś osobnicy podejrzani o terroryzm i ujęci przez cywilów, byli przez wojskowych natychmiast zwalniani. Na ulicach armia prowadziła walkę z niewidzialnym przeciwnikiem. Na dachach odkryto magnetofony; były to symulatory strzelania zdalnie sterowane. Armia strzelała w powietrze (wzdłuż ulic), na oślep, do magnetofonów lub wyimaginowanego przeciwnika. Koszt tej inscenizacji przyniósł sześć razy więcej ofiar niż sama rewolucja.
Opublikowany później oficjalny raport podał, iż 22 grudnia zginęło 160, a rany odniosło 1107 osób, natomiast po tej dacie zabito 944 i raniono 2214 osób. Ofiary te były w ogromnej większości niepotrzebne i stanowiły koszt operacji uwierzytelniania ekipy Iliescu. Wystarczy porównać straty w Bukareszcie - 49 zabitych i 599 rannych do 22 grudnia oraz 515 zabitych i 1162 rannych po tej dacie - z ofiarami w Timiszoarze, gdzie operacja uwierzytelniania nie była potrzebna: 73 zabitych i 296 rannych do 22 grudnia i 20 zabitych oraz 77 rannych po tej dacie. Prawdziwe starcia i ich inscenizacje zakończyły się 2-3 stycznia 1990 roku. Gdy spełniły one swe zadanie, władze zrehabilitowały Securitate; ogłoszono, iż nie miała ona nic wspólnego z "terrorystami". Sama Securitate od 22 grudnia była już podporządkowana ministerstwu obrony narodowej. Obalenie Ceauşescu, nawet z pomocą KGB, leżało w interesie narodu rumuńskiego, ale sprzeczne z nim było umieszczenie u władzy neokomunistycznej grupy Iliescu, co było wynikiem całkowitego powodzenia scenariusza KGB; słabość opozycji uniemożliwiła jej obrócenie owego scenariusza na własną korzyść. Ceną jego realizacji byli zabici po 22 grudnia, gdy dawna struktura władzy już nie istniała i nie mogła stawiać oporu. Samo społeczeństwo nie mogło pokonać Ceauşescu. Na Kubie, gdzie próba obalenia Castro przez agentów sowieckich nie powiodła się, nadal dzierży on władzę. Inscenizacja walk z "terrorystami Ceauşescu" miała też uniemożliwić wyłonienie się alternatywnej wobec zamachowców struktury władzy, zrodzonej ze zrewoltowanej ulicy, tym bardziej, że siły niezależne zaczęły się organizować i chodziło o to, aby uznały one autorytet Frontu.
Już 22 grudnia wieczorem Coposu i jego współpracownicy opanowali jedną z drukarń i odbili manifest informujący o przejściu Partii Narodowo-Chłopskiej - PNT do działalności legalnej. PNT przyjęła określenie chrześcijańsko-demokratyczna - PNTCD i została zarejestrowana na początku stycznia 1990 roku. Przewodniczącym partii został Coposu, a jego zastępcą przybyły z Londynu lon Ratiu.
50 intelektualistów założyło Grupę na rzecz Dialogu Społecznego - GDS (30.121989); znaleźli się wśród nich: R. Filipescu, D. Cornea, Dan Petrescu, Gabriel Andreescu, Gabriel Liiceanu, A. Pleşu, Mihai Szora. Według planów Steliana Tanase GDS miała przekształcić się w partię polityczną, ale ostatecznie pozostała ważną grupą opiniotwórczą, dzięki tygodnikowi ,,22".
Nicu Stancescu na fali grudniowych manifestacji założył w Bukareszcie Partię Jedności Demokratycznej - PUD (7.01.1990). W grudniu reaktywowano też partię socjaldemokratyczną PSDR, na czele której stanął Sergiu Cunescu, później oficjalnie wybrany jej przewodniczącym (marzec 1991).
Również liberałowie wznowili działalność, ale kierownictwo PNL przejęła całkowicie grupa przybyła z Paryża; w styczniu przewodniczącym partii wybrano Radu Campeanu, a jego zastępcą został Ionel Sandulescu.
Zieloni podzielili się na dwa ugrupowania; Rumuński Ruch Ekologiczny - MER usytuował się po stronie Frontu, natomiast Rumuńska Partia Ekologiczna - PER, kierowana przez Otto Webera, przyłączyła się do opozycji.
29 grudnia podano do wiadomości skład rządu premiera Romana (od 23 grudnia premierem był G. V. Voiculescu); jedynie resort kultury (Pleşu) i oświaty (Szora) objęli antykomuniści. MON powierzono Militaru, MSW - Chitacowi, ministerstwo przemysłu - Stanculescu, MSZ objął Sergiu Celac, były tłumacz Ceauşescu z rosyjskiego i angielskiego, a jego zastępcą został Corneliu Bogdan, były ambasador Rumunii w Waszyngtonie, który poprosił przed kilku laty o azyl w USA, ale na początku grudnia 1989 roku powrócił bez przeszkód do Bukaresztu i nie był niepokojony przez Securitate. Bogdan zmarł jednak wkrótce na zawał serca. Iliescu zapowiedział, że wielopartyjność nie będzie potrzebna, gdyż wprowadzi się "nowy typ demokracji", Roman poparł kolektywną własność ziemi, a Brucan przewidywał, że Rumunia dojrzeje do demokracji za 20 lat.
W grudniu 1989 roku na mocy dekretu nr 9 uchylono dekret nr 358 z 1 grudnia 1948 roku, który likwidował Kościół Rumuński złączony z Rzymem. W kwietniu 1990 roku wydano dekret nr 126 przywracający Kościołowi Unickiemu wszystkie dobra; na jego podstawie należało restytuować przede wszystkim 77 kościołów, zwłaszcza w Maramuresz, który w 1948 roku był w 95% unicki. Następnie w listopadzie 1990 roku Iliescu obiecał biskupom unickim natychmiastowy zwrot ich katedry, 73 kościołów protopopich i, jeśli dana parafia posiadała dwa kościoły, jeden miano oddać unitom. Mimo to grekokatolicy odzyskali jedynie kościół w Timiszoarze (styczeń 1991) i katedry w Blaj oraz Lugoj (do września 1991).
Skład nowego kierownictwa, jego deklaracje wierności dla socjalizmu, unikanie pociągnięcia do odpowiedzialności winnych strzelania do ludności, tolerowanie RPK spowodowały, że społeczeństwo szybko dostrzegło neokomunizm w polityce ekipy Iliescu - Roman i rozpoczęło z nią walkę, co zapoczątkowało też dekompozycję grupy, która przejęła władzę 22 grudnia.
12 stycznia 1990 roku przed siedzibą rządu w Bukareszcie zebrały się tłumy, które żądały delegalizacji partii komunistycznej i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych strzelania. Był to pierwszy masowy protest. Zebrani nie zwrócili się jeszcze przeciwko Frontowi, ale przeciw Securitate i od FSN domagali się sprawiedliwości. Pod wpływem tego protestu władze Frontu ustąpiły i wyjęły spod prawa partię komunistyczną. Mazilu, który na wiecu wypowiedział się przeciwko udziałowi FSN w wyborach i przygotował wspomniany dekret, został ogłoszony wrogiem Iliescu i wkrótce podał się do dymisji (25.01), by ostatecznie zniknąć ze sceny politycznej.
17 stycznia Iliescu przedstawił Radzie FSN w imieniu jej Biura Wykonawczego propozycję zniesienia dekretu delegalizującego RPK, na co zebrani zgodzili się (D. Cornea była nieobecna). 21 stycznia manifestowała w stolicy Liga Studentów pod hasłem" nie chcemy żadnego socjalizmu". Domagano się usunięcia ze stanowisk kierowniczych komunistów i dawnych securisti (ubeków).
Po 12 stycznia Gelu Voican Voiculescu, za zgodą Iliescu, rekrutował oficerów, którzy stworzyli Zarząd Informacji MSW (Directia de Informatie a Ministeriului de Interne) przeciw wrogom FSN. W tym czasie Securitate było podporządkowana MON.
W środowisku Securitate powstała w styczniu 1990 roku pierwsza organizacja skrajnie nacjonalistyczna "Vatra Romaneasca" (Ognisko Rumuńskie). Teoretycznie miała to być rumuńska organizacja kulturalna, w praktyce jednak jej głównym celem było rozpalanie antywęgierskiego nacjonalizmu, przy jednoczesnym pomijaniu milczeniem sprawy powrotu Besarabii do macierzy. Wkrótce Vatra zyskała dużo zwolenników w Siedmiogrodzie, zwłaszcza w północnej jego części okupowanej przez Węgry w latach 1940-1944. Drugą organizacją nacjonalistyczną o podobnym programie stała się Partia Jedności Narodowej Rumunii - PUNR, kierowana I przez prof. Alexandra Crişana. Victor Surdu, przyjaciel Iliescu, założył Rumuńską Demokratyczną Partię Agrarną - PDAR. W teorii miała to być organizacja agrarystów, w praktyce jednak grupowała przede wszystkim dyrektorów gospodarstw kolektywnych. VR, PUNR, PDAR i MER udzieliły poparcia FSN-owi, a zwłaszcza Iliescu.
Początkowo Front obiecał rozwiązać się po wyborach, ale po wizycie Szewardnadze (6.01.1990), najpierw zmienił zdanie Brucan (10.01), a następnie Rada FSN zdecydowała, iż zgłosi własnych kandydatów do parlamentu (23.01), i zapowiedziała kontynuowanie działalności. We Froncie byli przedstawiciele odmiennych kierunków politycznych, a w jego Radzie nawet przywódcy tworzących się partii. Dlatego gdyby Front nadal działał w tym składzie, stałby się jedyną organizacją i uniemożliwiłby powstanie systemu wielopartyjnego. Dlatego wybuchł konflikt między grupą Iliescu i partiami historycznymi, a jednocześnie dawni opozycjoniści od tego momentu zaczęli opuszczać Front; pierwsza uczyniła to D. Cornea (23.01.1990), 24 stycznia 1990 roku demonstrowali studenci, a na 28 stycznia partie historyczne: PNTCD, PNL i PSDR zwołały wiec przeciwko udziałowi FSN w wyborach. W odpowiedzi Biuro Wykonawcze Rady FSN podjęło decyzję o zmobilizowaniu robotników Bukaresztu i przywiezieniu z zagłębia Jiu górników celem zorganizowania kontrdemonstracji i wyrażenia "spontanicznego" poparcia dla Frontu.
Partie historyczne zmobilizowały około 100 tysięcy ludzi i kontrmanifestanci, zresztą niechętni konfrontacji, wycofali się, ale nocą na 29 stycznia przywieziono pociągami górników. Zdemolowali oni siedziby PNTCD i PNL oraz pobili i ranili wielu antyrządowych manifestantów. Posługiwanie się bojówkami robotniczymi nazwano później mineriadami od słowa "mineri" - górnicy. Podobne akcje podjęto także na prowincji. Pierwsza mineriada spowodowała zerwanie wielu działaczy antykomunistycznych z Frontem i podział rumuńskiej sceny politycznej na rząd i opozycję.
Fala protestów przeciwko FSN, któremu zarzucano powiązania z KGB i RPK, doprowadziła jednak do kompromisu; Iliescu zaproponował utworzenie tymczasowej Rady Jedności Narodowej - CPUN, w której połowa miejsc przypadła FSN, a połową podzieliły się równo wszystkie istniejące partie polityczne (2.02.1990). Ten miniparlament miał być najwyższą władzą i choć niedoskonały, oznaczał oficjalne uznanie opozycji. Ostatecznie na 253 członków CPUN, FSN uzyskał 112 miejsc, każda z 37 partii po 3, dziewięć mniejszości narodowych - 27 i Stowarzyszenie byłych Więźniów Politycznych w Rumunii - AFDPR założone przez Ticu Dumitrescu - 3 (11.02.1990).
CPUN głosował zwykłą większością. FSN tworząc fikcyjne, kanapowe partie uzyskał dzięki ich głosom przytłaczającą większość i mógł robić, co chciał. CPUN wybrał Iliescu prezydentem, a jego zastępcami: C. lonescu, K. Kiralya, I. Caramitru z ramienia Frontu oraz lona Manzatu, szefa Partii Republikańskiej - PR (13.02.1990).
Wolne wybory parlamentarne i prezydenckie wyznaczono na 20 maja 1990 roku.
Problem udziału wojska w akcji represyjnej (17-22.12.1989), pozostawienie na kierowniczych stanowiskach skompromitowanych oficerów i reaktywowanie przez Militaru oficerów znanych z powiązań z GRU i KGB powodowało narastający ferment wśród niższych rang. 12 lutego delegacja garnizonu z Timiszoary, lotnictwa wojskowego i Akademii Wojsk Technicznych zażądała od Iliescu ujawnienia prawdy o roli Armii w Timiszoarze w dniach 16-20 grudnia 1989 roku, zastąpienie kadr skompromitowanych udziałem w represjach, depolityzacji armii. Następnie 14 delegacji innych dużych jednostek poparło te postulaty; zaczęto też domagać się dymisji Militaru. W wyniku tego ruchu powstał Komitet Działania na rzecz Demokratyzacji Armii - GADA. Młodsi oficerowie osiągnęli częściowy sukces, gdyż 16 lutego na miejsce Militaru mianowano Victora Anastasie Stanculescu. Powoli usunął on prawie wszystkich oficerów powołanych ponownie do służby przez Militaru. Ten zaś zszedł ze sceny politycznej. Elementy zachowawcze utworzyły natomiast Grupę Działania na rzecz Modernizacji Armii - GAMA, by w ten sposób przeciwstawić się wpływom GADA. Gen. Stanculescu, który był związany z oficerami z Timiszoary, po cichu popierał GADA, ale ostatecznie jej członkowie zostali usunięci z armii, podobnie jak sam minister, gdy popadł w konflikt z Iliescu.
18 lutego, w czasie kolejnej manifestacji antyrządowej, prowokatorzy zaatakowali siedzibę Rady Ministrów. Policja odpowiedziała aresztowaniami, a następnego dnia znów sprowadzono górników, którzy zaatakowali opozycję.
Po drugiej mineriadzie powstałe w styczniu Towarzystwo Timiszoara postanowiło zwołać na 22 lutego wiec protestacyjny. Wówczas działacze Towarzystwa: Gheorghe Szerban, Daniel Virghi, Vasile Popovici i Doru Mihit wystąpili z inicjatywą uchwalenia deklaracji politycznej, która określiłaby cele opozycji. Napisana przez nich proklamacja została uchwalona najpierw przez radę miejską, a następnie na wielkim wiecu mieszkańców Timiszoary (11.03.1990). Proklamację podpisały dziesiątki tysięcy ludzi w całym kraju. W punkcie 8 żądała ona wprowadzeni zakazu dla byłych aparatczyków i funkcjonariuszy Securitate wystawiania swych kandydatur w trzech najbliższych wyborach parlamentarnych, co wykluczyłoby Iliescu i starą gwardię. Poparcie dla punktu 8 deklaracji stało się kryterium antykomunizmu w Rumunii.
Zamieszki etniczne w Tirgu Mureş (19-21.03) posłużyły za pretekst do oficjalnego utworzenia policji politycznej. Na wniosek Iliescu CPUN zaakceptował powstanie Rumuńskiej Służby Informacyjnej (Serviciul Roman de Informatie) i mianował jej dyrektorem Virgila Magureanu. SRI przejęła kadry dawnej Securitate.
W rocznicę grudniowej rewolucji w Bukareszcie i upadku Ceauşescu, 21 i 22 kwietnia 1990 roku przez cały kraj przetoczyły się manifestacje pod hasłem: chcemy wiedzieć kto strzelał. 21 kwietnia wieczorem demonstrujący w stolicy studenci postanowili nie opuszczać Placu Uniwersyteckiego dopóki prawda nie zostanie ujawniona. Rozpoczęła się okupacja, która miała potrwać 7 tygodni, mimo że 24 kwietnia policja usunęła zebranych (podobną rolę grał Plac Opery w Timiszoarze i Plac Wolności w Cluj). Główną rolę na Placu grała Liga Studentów, kierowana przez Mariana Munteanu i Grupa na rzecz Dialogu Społecznego. Domagano się publicznego dialogu z władzami, organizowano strajki głodowe i manifestacje. Gdy Iliescu nazwał protestujących "golanami" (huligani), proklamowano powstanie na Placu terenu wolnego od neokomunizmu - Golanii. Iliescu przeciągał negocjacje i czekał aż protest na Placu sam wygaśnie, tymczasem uczestnicy protestu radykalizowali się coraz bardziej; żądali odejścia prezydenta i wprowadzenia 10-letniego zakazu działalności publicznej dla byłych komunistów.
Przedwyborczy program FSN był konserwatywny, preferował etatyzm i kontynuację, a nie reformy rynkowe, choć później rząd Romana zdecydował się na urynkowienie gospodarki. Według ostatnich sondaży przedwyborczych Iliescu mógł liczyć na 66% głosów, tymczasem uzyskał 85%; Radu Campeanu otrzymał 10,6%, natomiast lon Ratiu - 4,3%. Te same badania mówiły o 56% głosów na listę Frontu, który otrzymał - jak ogłoszono - 66% głosów do Izby Poselskiej i 67% do Senatu. Caraniści, liberałowie i opozycyjni ekolodzy zdobyli razem zaledwie 10% głosów. Na 414 posłów i 119 senatorów Front uzyskał 355 mandatów, Demokratyczny Związek Węgrów Rumuńskich (RMDSz/UDMR) - 41 , PNL - 38, PNTCD - 13, PER - 9, PSDR - 2. MER - 13, PUNR -11 , PDAR - 9 oraz efemerydy: Partia Socjalistyczna i Demokratyczna - 5 i ugrupowanie Demokratyczne Centrum - 2. Opozycja zanotowała liczne fałszerstwa wyborcze i napady na swoich kandydatów.