JĘZYK ROSYJSKI W MOŁDOWIE I NA UKRAINIE

Rosyjski tygodnik „Itogi” z 21 listopada 2000, Galina Kowalskaja, Mój język - ich wróg. Autorka artykułu opisuje kwestię języka rosyjskiego w Mołdawii i na Ukrainie.

Jak podaje rosyjski tygodnik, na Ukrainie panuje gorąca atmosfera wokół statusu języka rosyjskiego, w sąsiedniej Mołdawii rosyjskiemu językowi nie grozi nic złego. Jak podają „Itogi” w Kiszyniowie, w państwowych instytucjach różnych szczebli pracownicy witają gości czy petentów po rumuńsku, ale szybko przechodzą na rosyjski. Ta rzeczywistość, w porównaniu z sytuacją na Ukrainie budzić może zdumienie. Na ulicach Kiszyniowa słychać język rosyjski, radioodbiorniki nastawione są na rosyjskie radio, telewizory odbierają NTV. Z drugiej strony, więcej osób w porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat mówi również po rumuńsku. Autorka artykułu przypomina sytuację z początku lat 80-tych i początku lat 90-tych, kiedy wynikła kwestia określenia języka państwowego: rumuński czy mołdawski.

Po przejściu na alfabet łaciński, okazało się, że Mołdawianie mówią i piszą w tym samym języku, co Rumuni, a nawet mają więcej słowiańskich zapożyczeń - mówiło się wtedy, że jest to argument na korzyść połączenia Rumunii i Mołdawii. Ostatecznie w Konstytucji Republiki Mołdawii znalazł się zapis o mołdawskim języku urzędowym, a w podręcznikach o rumuńskim. W czasie, gdy w Mołdawii toczyły się spory o język urzędowy, na Ukrainie panował spokój. Język nie był kwestią kluczową, ważne, jak pisze autorka artykułu, że wszyscy się rozumieją. Obecnie Ukraina i Mołdawia zamieniły się rolami. Na Ukrainie kwestia języka to temat niekończących się politycznych debat, polityczna karta przetargowa. Jak pisze autorka artykułu, Lwów w rosyjskich mediach pojawia się jedynie w związku z „nacjonalistycznymi antyrosyjskimi wystąpieniami”.

Większość rosyjskich obywateli postrzega Lwów jako miejsce, gdzie używanie języka rosyjskiego jest ryzykowne. Tymczasem, we Lwowie mimo ograniczeń wprowadzonych przez miejscowe władze po tragicznej śmierci Ihora Biłozira, na stoiskach znów królują wydawnictwa rosyjskojęzyczne a w kawiarniach brzmi rosyjska muzyka. Dla większości mieszkańców, ORT i inne rosyjskie kanały stanowią główne źródło informacji. Jak pisze autorka artykułu, wielu Rosjan jak i Ukraińców jest przekonanych, że historia Biłozira była przez kogoś sprowokowana. Rosjanie podejrzewają o prowokację Ukraińców, Ukraińcy- Rosjan. Autorka artykułu twierdzi, że obecnie antyrosyjskich napisów we Lwowie nie widać, za to na każdym kroku widać plakaty towarzystwa „Proswita” głoszące oświeceniowe hasła „Czyj rząd - tego język, czyj język - tego rząd”.

W rządzie Ukrainy, silną frakcję stworzyli przedstawiciele byłego Ludowego Ruchu Ukrainy, zwolennicy ukrainizacji państwa. Autorka przytacza wypowiedź ministra prasy i informacji Iwana Dracza, który powiedział: „Zrozumieliśmy, że nasza tolerancja nie była doceniana. Ukraiński naród nie czuje się panem we własnym państwie”. Według obserwacji autorki artykułu, po dziesięciu latach istnienia niepodległej Ukrainy, po zamknięciu większości rosyjskich szkół, po zreformowaniu ukraińskich uczelni, ponad połowa mieszkańców Ukrainy nadal wymienia rosyjski jako swój rodzimy język. Co więcej, procent rosyjskojęzycznych obywateli jest wyższy wśród młodzieży, niż czterdziestolatków, przy czym znaczna część rosyjskojęzycznych osób to etniczni Ukraińcy.

Autorka chce zwrócić uwagę na fakt, że Ukraina, tak jak i Rosja, nigdy nie istniała w swoich obecnych granicach. Oba te państwa stanowią terytoria zamieszkałe przez ludzi o odmiennych kulturowych tradycjach. Oba te państwa poszukują narodowej idei. Rosję, jak twierdzi autorka łączy kilka wieków wspólnej historii i język rosyjski. Wokół czego może konsolidować się ukraińska państwowość? - pyta autorka. Może konsolidować się wokół języka ukraińskiego. Problem może stanowić sposób realizacji tej idei. Kowalskaja zwraca uwagę na sytuację w Mołdawii. Mołdawia „zrezygnowała” z lwiej części państwa i omal nie straciwszy Gagauzji przeszła do liberalnej polityki w kwestii języka.

Mołdawska wolność wyboru języka przyniosła negatywne skutki uboczne – rosyjscy mieszkańcy Kiszyniowa nie mają motywacji do nauki języka rumuńskiego. Zdaniem autorki, problem pojawić się może za dziesięć lat, kiedy dorośnie pokolenie rumuńskojęzycznej młodzieży. Wówczas nieznajomość języka może spowodować trudności w integracji rosyjskich obywateli z mołdawską częścią społeczeństwa.

Archiwum ABCNET 2002-2010