Stabilizacja po rosyjsku.

Pod koniec 2003 roku Rosja postanowiła rozwiązać istniejący w Mołdawii od 1992 roku, za sprawą prorosyjskiego separatyzmu Naddniestrzańskiego, kryzys. Jeśli rosyjski plan rozwiązania konfliktu mołdawsko-naddniestrzańskiego zostałby zrealizowany, Mołdawia straciłaby resztki atrybutów niepodległego państwa, a niekwestionowanym hegemonem w regionie stałaby się Rosja. Rzecz znamienna, że rosyjskiemu planowi pokojowemu sprzeciwiają się nawet mołdawscy komuniści na czele z niedawnym przywódcą Mołdawskiej Partii Komunistycznej, a obecnie prezydentem Mołdawii Władymirem Woroninem. Sam Woronin do 1994 roku mieszkał w Moskwie gdzie pracował jako generał rosyjskiej milicji.

Za separatyzmem Naddniestrza stoi głównie słowiańska (rosyjska i ukraińska, choć może należałoby powiedzieć „sowiecka”) ludność Mołdawii, mieszkająca po lewej (wschodniej) stronie Dniestru, która w 1992 roku obawiając się zjednoczenia Mołdawii z Rumunią ogłosiła niepodległość wywołując konflikt zbrojny – wojnę domową. Półformalnej pomocy zbrojnej udzieliła Naddniestrzu Rosja i stacjonująca tam rosyjska 14 Armia, która przyczyniła się również do zakończenia półrocznych działań zbrojnych, w późniejszym okresie mediując między zwaśnionymi stronami. Na czele rosyjskiej 14 Armii stał wówczas słynny gen. Aleksandr Lebied, któremu postawa w Naddniestrzu przyniosła olbrzymią popularność w Rosji. (Lebied był nawet rywalem Borysa Putina o fotel prezydencki podczas wyborów w 1996 roku. Od 1998 roku pełnił urząd gubernatora Kraju Krasnojarskiego gdzie w 2002 zginął w wypadku śmigłowca).

Wojna ta utrwaliła podział kraju umożliwiając jednocześnie pozostanie de facto na terenie Mołdawii armii rosyjskiej, która zaczęła pełnić rolę pokojowych sił rozjemczych. Z czasem mediacji między stronami podjęła się również Ukraina oraz OBWE. Na konferencjach OBWE w Stambule w 1999 roku oraz w Porto w 2002 roku Rosja zobowiązała się do wycofania swych wojsk oraz ciągle bardzo dużych ilości amunicji i uzbrojenia z Naddniestrza odpowiednio do końca 2002, a potem do końca 2003 roku. Jak można było przypuszczać rosyjskie wojska oraz uzbrojenie znajdują się tam nadal i niewiele wskazuje by sytuacja ta szybko miała ulec zmianie. Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy jest wysunięty ostatnio przez Rosję i wsparty silnymi zabiegami dyplomatyczny plan pokojowy zwany od nazwiska jego autora Dimitrija Kozaka (zastępcy szefa administracji prezydenta Rosji Władymira Putina) - „Planem Kozaka”.

„Plan Kozaka” jest oczywiście planem samego prezydenta Putina, a Kozak jest jego posłańcem. Jeśli chodzi o szczegóły samego planu pokojowego to wydaje się on zawierać wszystkie niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą już wcześniej proponowana koncepcja federalizacji Mołdawii i dodaje nowe zagrożenia dla bezpieczeństwa tego kraju. Przede wszystkim jeśli rosyjski plan zostałby wprowadzony w życie to konieczność wycofania wojsk rosyjskich z Naddniestrza utraciłaby moc. Jednym bowiem z najważniejszych punktów planu Kozaka jest nie tylko federalizacja, ale i demilitaryzacja Mołdawii. Tak więc jedyną siłą militarną w regionie dysponowałaby Rosja. W takich warunkach niezależność Mołdawii stałaby się fikcją, a ona sama państwem lennym, zależnym w pełni od Rosji. Oznaczałoby to również zagrożenie dla Ukrainy a przede wszystkim dla wstępującej niebawem do NATO Rumunii. W planie Kozaka nie ma też miejsca dla Ukrainy ani OBWE jako gwarantów pokoju i mediatorów, pozostawiając Rosję jako jedynego gwaranta i najwyższego sędziego wewnętrznych mołdawskich sporów. Rosyjski plan pokojowy jest postrzegany jako „uszczęśliwianie Mołdawii na siłę” nawet przez prezydenta Woronina określanego do niedawna jako zdecydowanego sojusznika Rosji. Sam Woronin komentując plan Kozaka stwierdził, że daje on zbytnią samodzielność Naddniestrzu i wzmacnia rolę Rosji w regionie pomijając rolę Ukrainy i OBWE co nie podoba się mołdawskiemu przywódcy. Woronin stwierdził też, że separatyzm Naddniestrza dawno przestał mieć już znaczenie lokalne i w kontekście europejskich aspiracji jego kraju należy go rozwiązywać z „perspektywy europejskiej”. Wydaje się więc o ironio, że imperialna polityka Rosji zacznie skłaniać Woronina do obrania bardziej pro-zachodniego kursu. Widać z tego, że towarzysz Woronin nie był wystarczająco pilny w wykonywaniu poleceń Moskwy. Jak często bywa władza z pewnością „uderzyła mu do głowy” i mimo woli stał się mołdawskim patriotą. Tymczasem Kozak oskarżył Woronina o brak odwagi politycznej, zmienianie wcześniejszych ustaleń i odleciał do Moskwy.

W związku z planami federalizacji Mołdawii pojawia się również kwestia statusu Gagauzi, która obecnie ma status autonomii terytorialno-narodowej w składzie Mołdawii [Autonomiczny region gagauzki znajduje się na południu kraju]. Po wprowadzeniu planu Kozaka stałaby się on również pełnoprawnym członkiem federacji (mołdawsko-naddniestrzańsko-gagauzkiej). Trzeba pamiętać, że prorosyjskie nastawienie Gagauzów jest rzeczą ewidentną co dodatkowo osłabiłoby pozycję Mołdawii. W takim przypadku wystarczyłoby aby np. przywódca Naddniestrza Igor Smirnow powiedział „nie” i „europejski wybór” prezydenta Woronina i deklarowana od 2002 roku chęć przystąpienia tego kraju do Unii Europejskiej można było wrzucić do kosza (o ile są to deklaracje szczere). Ponadto zgodnie z planem pokojowym Moskwy język rosyjski stałby się językiem oficjalnym na równi z mołdawskim (rumuńskim).

Propozycje pokojowe Moskwy spotkały się z krytyką oczywiście nie tylko ze strony oficjalnych władz (niemal zupełnie kontrolowanych przez komunistów) ale i demokratycznie i pro-rumuńsko zorientowanej opozycji. Od końca listopada w Kiszyniowie odbywają się regularne protesty i demonstracje gromadzące do kilkudziesięciu tysięcy ludzi niosącymi flagi Mołdawii i Unii Europejskiej. Protestujący oskarżają prezydenta Woronina o zdradę na co władze odpowiadają szykanami wobec opozycyjnych polityków. Ostatnio oskarżono wiceprzewodniczącego opozycyjnej i pro-rumuńskiej Ludowej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej Vlada Cubreacova o spalenie portretu Władymira Putina za co zgodnie z mołdawskim prawem grozi mu kara do 6 lat więzienia. Z pewnością wydarzenia te to również przejaw wewnętrznej walki politycznej w Mołdawii ponieważ Woronin mimo wszystko nie wydaje się zwolennikiem planu Kozaka. Tymczasem prezydent Rumunii Ion Iliescu oraz premier Adrian Nastase w pełni poparli protestujących uznając ich postawę za „obronę europejskiej orientacji Mołdawii”. Doprowadzi to z pewnością do ponownego zaostrzenia się stosunków na linii Kiszyniów-Bukareszt co z kolei jest na rękę Moskwie.

Pozostaje kwestią otwartą czy Rosji w przyszłości uda się wprowadzić plan pokojowy Dmitrija Kozaka i czy wojska rosyjskie pozostaną w Naddniestrzu, a więc na terenie Mołdawii. Nawet jeśli Rosji nie uda się do tego doprowadzić to z pewnością sytuacja wokół planu pokojowego i protestów partii demokratycznych i pro-rumuńskich znacznie pogorszy stosunki mołdawsko-rumuńskie co w przeddzień przyjęcia Rumunii do NATO jest faktem mówiącym samym za siebie.

Mołdawia jest krajem niewielkim i być może z tej przyczyny Rosja pozwala sobie na formułowanie iście imperialistycznej polityki wobec tego kraju. Nie należy jednak tego faktu lekceważyć czy pomijać milczeniem jak dzieje się to na przykład w polskich mediach. Casus Mołdawii może być niestety prognostykiem na przyszłość, ukazującym prawdziwe oblicze „demokratycznej Rosji” prezydenta Putina.

Ciekawe kto będzie następny?

Archiwum ABCNET 2002-2010