STARCIE JUSZCZENKO – TYMOSZENKO Z KREMLEM W TLE

W wywiadzie dla TVN24 premier Julia Tymoszenko zapewniała o jak najlepszych relacjach miedzy nią a ukraińskim prezydentem. Pytanie o trwałość obecnej ukraińskiej władzy pozostaje jednak jak najbardziej aktualne. A wątpliwości nie brakuje. Pokazała to awantura wokół kryzysu paliwowego, która w ostatnich tygodniach zwróciła uwagę kijowskich mediów, a o której u nas cicho. Artykuł w tygodniku „Dzerkało Tyżnia ” (20 –27 maja) autorstwa Julii Mostowej p.t. „Zabawa z zapałkami wokół benzyny” wywołał w Kijowie prawdziwą burzę. Według tygodnika w czwartek 19 maja w siedzibie prezydenta Ukrainy przy ul. Bankowej w Kijowie, podczas spotkania z przedstawicielami rosyjskich kompanii, takich jak Łukoil, Transnieft i TNK BP prezydent Juszczenko zaproponował pani premier Tymoszenko napisanie wniosku o dymisję. Informacje tygodnika potwierdziły cztery anonimowe osoby obecne na spotkaniu. Jak pisze „ZT”, zaufani Julii Tymoszenko relacjonują sytuację następująco: Na samym początku Tymoszenko oświadczyła, że nie zgadza się z pierwszą częścią prezydenckiego ukazu, w którym działalność rządu mająca na celu uregulowanie kryzysu na rynku paliwowym określona jest jako sprzeczna z zasadami wolnego rynku. W odpowiedzi na to Juszczenko przeprosił Rosjan za to, że rząd ukraiński nie pozwalał im pracować. Dodał też, że obecny rząd Ukrainy jest najgorszy w Europie i że w ogóle żałuje, że mianował Julię Tymoszenko premierem. Zaproponował jej tez wstąpienie do SDPU(z) i napisanie wniosku o dymisję. Następnie zaprosił wszystkich prócz pani premier na lampkę szampana. Według źródeł zbliżonych do prezydenta, Juszczenko konsekwentnie apelował do strony rosyjskiej o traktowanie Ukrainy po partnersku i nie wykorzystywanie kryzysu paliwowego., zwłaszcza z uwagi na rozpoczynający się zastój w gospodarce. Przyznał jednocześnie, że ukraiński rząd stosował nierynkowe mechanizmy w celu uporania się z kryzysem. Na to Julia Tymoszenko kategorycznie oświadczyła, że się z tym nie zgadza i jej zdaniem rząd postępował prawidłowo. Wówczas prezydent wezwał ją do powstrzymania się od wygłaszania tego rodzaju publicznych komentarzy, które znamionują podział w kierownictwie państwa. Tymoszenko ponownie wyraziła swoją niezgodę z oceną prezydenta. Kiedy uczyniła to po raz trzeci, dziękując przy tym ukraińskim i tatarskim kompaniom, prezydent zaproponował jej zbratanie się z SDPUz i „Regionami” (partia Janukowycza – przyp. ABCNET) i „dęcie z nimi w trąby i walenie w bębny” oraz złożenie wniosku o dymisję. Zdaniem informatorów z otoczenia Juszczenki, prezydent zachował się konsekwentnie i zgodnie z zasadą, że po podjęciu decyzji trzeba ją wykonać. Jeśli ktoś się nie zgadza – dymisja na biurko. Pani premier sprzeniewierzyła się tej zasadzie i ośmieliła się skrytykować prezydenta w towarzystwie zagranicznych gości, w dodatku Rosjan. U źródeł konfliktu leży tzw. kryzys paliwowy., który od kilku miesięcy nękał ukraińską gospodarkę. Chodzi o trwający od początku kwietnia wzrost cen benzyny spowodowany zwyżkami cen transportu kolejowego i podatku akcyzowego. Półtora miesiąca temu rząd Julii Tymoszenko usztywnił ceny benzyny na poziomie poniżej 3 hrywien za litr. Jednocześnie ukraińskie ministerstwo gospodarki zwróciło się do rosyjskich kompanii naftowych z apelem o obniżenie cen paliw w zamian za zagwarantowanie praw własności rafinerii na terenie państwa ukraińskiego. Rosjanie zastosowali się do apelu, ale jednocześnie obniżyli produkcję i sprzedaż, tłumacząc to koniecznymi naprawami. Skutek? Oczywiście długie kolejki przed stacjami Łukoila i TNK BP. W poszukiwaniu zarówno bardziej rynkowych metod uregulowania kryzysu, jak i możliwości zdywersyfikowania źródeł dostaw paliwa, gabinet pani Tymoszenko zainicjował w parlamencie zmianę prawa, która pozwoliła na zniesienie ceł importowych na paliwo z zagranicy od dostawców innych niż rosyjscy. W rezultacie Ukraińcy mogą korzystać z benzyny litewskiej i rumuńskiej w cenie zbliżonej do tej ustalonej wcześniej przez rząd – tym razem jednak będącej wynikiem mechanizmów rynkowych. Mleko się jednak rozlało, a efektem było wspomniane na początku spotkanie oraz medialna i polityczna burza wokół niego. Według Julii Mostowej konflikt miedzy prezydentem i premierem to ilustracja ich odmiennych wizji porządku ekonomicznego – u Juszczenki wolnorynkowego, u pani Tymoszenko bardziej etatystycznego. Spory takie są zdaniem publicystki naturalne, powinny jednak rozgrywać się przy zamkniętej kurtynie, a w przypadku Ukrainy na pewno nie w obecności rosyjskich gości. Publicystka „Dzerkało Tyżnia” tłumaczy spór konfliktem osobowości i ambicji, ale wytyka też obojgu politykom poważne błędy, powołując się na bliżej nieokreślonych „niezależnych ekspertów”. I tak pani Tymoszenko popełniła trzy poważne błędy. Po pierwsze, dała się zaskoczyć kryzysem paliwowym. Po drugie, zareagowała na niego nieadekwatnie – zamiast od razu podjąć kroki w celu ułatwienia sprowadzania paliwa z zagranicy, pani Tymoszenko próbowała rozwiązywać problem przy pomocy urzędu antymonopolowego, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy oraz sugerowaniem rosyjskiego spisku. Kiedy jednak konieczne działania zostały wprowadzone w życie, stało się to z opóźnieniem i pośpiechem, którego niejako skutkiem ubocznym było odwołanie się do pomocy takich ludzi jak Oleksandr Wołkow, który wykorzystał kryzys i pomoc rządowi, by dobrze na tym zarobić. Trzecim błędem pani Tymoszenko była wiara w regulację rynku za pomocą cyfr. A prezydent Juszczenko? Jak zauważa tygodnik „Zerkało Tyżnia” ukraiński prezydent włączył się energicznie do rozwiązywania kryzysu paliwowego, ale dopiero w momencie kiedy „kosa trafiła na kamień”, tzn. kiedy zaczęło iskrzyć między rządem Tymoszenko, a rosyjskimi „nafciarzami”. Przedtem - pisze „Dzerkalo Tyżnia” – prezydent i jego ludzie nie zajmowali się tą sprawą. Nie było analiz, rozmów z rządem. Nic prócz okazjonalnych oświadczeń o konieczności dywersyfikacji dostaw paliw. Dopiero spór z Rosjanami uaktywnił Juszczenkę. I zakończyło się skandalem. I premier i prezydent zaprzeczają zgodnie, jakoby istniał między nimi konflikt, a różnica zdań, o ile istniała, została załagodzona. Na wspólnej konferencji prasowej prezydenta i premiera Juszczenko zapewniał zarówno opinię publiczną, jak i samą panią premier, że nie ma żadnego rosyjskiego spisku i że rząd powinien odrobić lekcję kryzysu paliwowego. Według agencji Reutera, siedząca obok prezydenta Julia Tymoszenko miała odpowiedzieć na to: „Niech mi mój prezydent wybaczy (przytaczamy te słowa za Janem Maksymiukiem z rferl.org. Szerzej o uwarunkowaniach relacji między Tymoszenko a Juszczenką przeczytać można w naszym trzyczęściowym cyklu „Kto przejął władzę na Ukrainie?”, opublikowanym w dziale „Mówi się na świecie” – przyp. ABCNET)). Oficjalnie sprawy zatem nie ma. W wywiadzie dla TVN24 premier Tymoszenko zapewniała o jak najlepszych relacjach miedzy nią a ukraińskim prezydentem. Jednak wpływowy i szanowany kijowski tygodnik wytyka obecnemu establishemntowi te same wady co poprzedniej ekipie. Pytanie o zdolność utrzymania się przy życiu obecnej koalicji pozostaje jak najbardziej aktualne. Opr. R.R. Od redakcji: Sprawa oceniania polityki wedle kryteriów zgodności działań politycznych z regułami wolnego rynku wymaga w wypadku obszaru postsowieckiego szczególnej ostrożności. Uwagę tę odnieść należy szczególnie do osób, dla których idee liberalne są szczególnie bliskie. W przypadku Ukrainy i kryzysu paliwowego sprawa ma się tak, że Rosjanie kontrolują około 75 proc. rynku paliwowego, a według obliczeń „Zerkało Tyżnia” wzrost cen benzyny sprzedawanej przez Rosjan był nieporównywalnie wyższy od wzrostu inflacji. Ponadto, jak w artykule analitycznym na stronach Radio Liberty (rferl.org) zauważył Jan Maksymiuk, Kreml często odwołuje się do konieczności przestrzegania „reguł rynku” wtedy, gdy chce osiągnąć cele wyraźnie polityczne. W wywiadzie dla „Komsomolskiej Prawdy” z 23 maja Putin wzywał do oparcia polityki cenowej w przypadku eksportu surowców energetycznych do Gruzji i na Ukrainę właśnie o reguły wolnego rynku. Rynkowym mechanizmom w tej sprawie miałby jednak nie podlegać np. Białoruś. „próbujemy znaleźć drogę do budowy wspólnego państwa" – tłumaczył bez ogródek rosyjski prezydent. Jak zauważa Jan Maksymiuk, słowa te to tylko bardziej „okrężny” sposób powiedzenia tego, co mniej dyplomatycznie i bardziej dosadnie pani Tymoszenko ujęła jako „rosyjski spisek”.

Archiwum ABCNET 2002-2010
INTERMARIUM