ROSYJSCY SZPIEDZY NA LITWIE Cz. I

27 lutego 2004 roku litewskie MSZ oświadczyło, że z kraju wydalonych zostało trzech rosyjskich dyplomatów podejrzanych o szpiegostwo. „Nie możemy pozwolić, aby przedstawiciele obcego państwa bezprawnie wpływali na procesy prywatyzacji na Litwie i zbierali w Sejmie tajne informacje związane z procedurą impeachmentu”- stwierdził szef litewskiej dyplomacji Antanas Valionis.

Niedługo po konferencji prasowej ministra spraw zagranicznych specjalne oświadczenie wydał Departament Bezpieczeństwa Państwa - VSD, pisząc w nim, że trzej Rosjanie „używali środków i metod wywiadowczych dla pozyskiwania poufnych kontaktów z obywatelami Litwy i urzędnikami różnych instytucji, aby uzyskać strzeżone informacje o Litwie i międzynarodowych organizacjach – UE i NATO – w zamian za wynagrodzenie finansowe.” Z oświadczenia VSD wynika, że chodziło o szpiegostwo zarówno wojskowe, jak i gospodarcze. Jeszcze tego samego dnia litewskie MSZ potwierdziło, że głównym obszarem działalności Rosjan były sprawy związane ze skandalem prezydenckim.

Gazety litewskie przypomniały od razu, że kilka dni wcześniej litewska ambasada w Moskwie odmówiła wydania wiz dwóm rosyjskim konsultantom, którzy rok temu pomagali prezydentowi Paksasowi wygrać wybory prezydenckie i od października – kiedy wybuchła afera z prezydentem w roli głównej – doradzali ekipie Paksasa. Podana przez „The Baltic Times” informacja, że szpiedzy interesowali się prywatyzacją największych prodeucentów alkoholu na Litwie (lato 2003), potwierdza tylko „prezydencki ślad” w ich działalności.

Przebiegająca w atmosferze skandalu prywatyzacja producenta alkoholi „Alytus” znalazła się na pierwszych stronach gazet litewskich w związku z Rolandasem Paksasem. Potwierdzają się wysuwane od miesięcy zarzuty, że współpracownicy prezydenta wpływali niezgodnie z prawem na procesy prywatyzacyjne, a w sprawie „Alytus” okazało się, że Paksas ujawnił tajemnice państwowe uzyskane, też nie do końca zgodnie z procedurą, od szefa lokalnej służby bezpieczeństwa (VSD).

Deportowani to dwaj pracownicy rosyjskiej ambasady i jeden pracownik rosyjskiego przedstawicielstwa handlowego na Litwie. Początkowo wydawało się, że deportacja Rosjan nastąpiła tego samego dnia, co oficjalne potwierdzenie tego faktu. Potem jednak okazało się, że dyplomaci zostali wydaleni 20 lutego, tydzień wcześniej. Informacyjna agencja ELTA dowiedziała się od informatorów w litewskiej administracji, że władze zdecydowały się na taki krok na podstawie raportów o „bezczelnym zbieraniu informacji” przez Rosjan. Dane na temat działalności dyplomatów zbierał Departament Bezpieczeństwa Państwowego (VSD) i przekazał je MSZ-owi.

Anonimowe źródła ELTA podały też, że Litwa podjęła taki krok pod delikatnym naciskiem „nowych partnerów w sferze bezpieczeństwa”. I to może tłumaczyć tak ostrą reakcję Litwy, niespotykaną w niepodległych dziś byłych republikach sowieckich. Pisze o tym „The Baltic Times” (Litwa wydala trzech rosyjskich dyplomatów za szpiegostwo, Steven Paulikas, 4 marca 2004), wskazując na zbliżające się wstąpienie Litwy do NATO (planowane na 2 kwietnia). Tygodnik dowiedział się, że wileńskie ambasady pewnych państw NATO, tych, które obawiają się, że nowi członkowie, jak np. Litwa mogą stać się słabym ogniwem w kręgu wywiadu Paktu, były poinformowane o deportacji, zanim została ona upubliczniona. „Nie ma wątpliwości, że to ma związek z NATO”- powiedział Lauras Bielinis, ekspert ds. stosunków postsowieckich z Uniwersytetu Wileńskiego. „Rosja nigdy nie ukrywała faktu, że sprzeciwia się wstąpieniu państw bałtyckich do NATO, czy, że ma tutaj >. Aby pokazać NATO, że będzie bezpiecznym członkiem, Litwa musi udowadniać, że dla Rosji nie będzie łatwym zadaniem zbierać informacje, jakie Litwa uzyskała od NATO.” Jego zdaniem długie milczenie w sprawie deportacji (ujawniono to dopiero po tygodniu) świadczy dobrze o litewskich władzach. To, że nie było przecieków świadczy, jak poważnie Litwa traktuje wszystko, co wiąże się z bezpieczeństwem informacji. „Cisza jest oznaką, że aparat bezpieczeństwa działa skutecznie”- powiedział tygodnikowi „The Baltic Times” Bielinis.

Strona rosyjska powodów tak gwałtownej reakcji władz litewskich szuka gdzie indziej. O ile Litwini w bezprawnych działaniach prezydenta Paksasa i jego ludzi skłonni są widzieć rękę rosyjską, to zdaniem Rosjan wątek rosyjski jest cynicznie wykorzystywany przez część litewskich polityków w wewnętrznej rozgrywce, określanej w Moskwie już jako „walkę wszystkich ze wszystkimi”. Na deportację dyplomatów błyskawicznie zareagowało MSZ Rosji. Rzecznik resortu Aleksandr Jakowienko oświadczył, że wydalenie dyplomatów świadczy o tym, że na Litwie „zaaktywizowały się siły, którym nie podoba się poprawa stosunków litewsko-rosyjskich w ostatnim czasie.” (Rosbalt, 27.02.2004). O tym, że lada dzień z Moskwy zostaną wyrzuceni litewscy dyplomaci, nie wątpi „Lietuvos rytas”.

Relację z wizyty wiceminister spraw zagranicznych Rosji Eleonory Mitrofanowej w Wilnie zamieszcza pod tytułem „Rosja gotuje odwet”. Ekspulsję przedstawicieli Litwy, oczywistą z punktu widzenia dyplomatycznego rytuału. Rosjanka mówiła w Wilnie kilka dni po skandalu: „Przygotujemy adekwatną odpowiedź. Ale liczba litewskich dyplomatów, którzy będą deportowani, nie jest jeszcze znana. W związku z wewnętrznymi problemami [zmiana premiera], wiadomość o decyzji Litwy o wyrzuceniu naszych dyplomatów, zeszła na plan dalszy. Litwini także mają swoje własne problemy. Widocznie ktoś widział potrzebę odesłania rosyjskich dyplomatów. No i co można z tym zrobić? Czasami takie rzeczy się zdarzają.” (Lietuvos rytas, 03.03.2004).

opr. Antoni Rybczyński

Archiwum ABCNET 2002-2010