LITWA - ROSYJSKI KAPITAŁ ZAMIAST CZOŁGÓW

RFE/RL Service, 13 stycznia 2004 (w:) http://www.rferl.org, Valentinas Mite, Litwa: Zakup Gazpromu rodzi obawy o rosyjskie wpływy. Krótki tekst na temat kupna udziałów strategicznej litewskiej firmy przez Rosjan przedstawia różne punkty widzenia na ekspansje rosyjskiego kapitału na Litwie.

Litwa sprzedaje 1/3 największej spółki gazowej rosyjskiemu Gazpromowi. W ubiegłym roku rosyjski koncern naftowy został właścicielem największej rafinerii litewskiej. Niektórzy litewscy politycy mówią, że rosyjskie firmy stały się największymi graczami energetycznymi w kraju i zagrażają jego ekonomicznej niezależności. Wg innych rosyjski kapitał nie stwarza niebezpieczeństwa dla kraju, który ma wstąpić do Unii Europejskiej i NATO w maju.

Litewski rząd ogłosił, że sprzedaje 1/3 kontrolowanej przez państwo spółki gazowej, Lietuvos dujos, rosyjskiemu gigantowi Gazpromowi. Lietuvos dujos to jedno z największych przedsiębiorstw państwowych w kraju i druga pod względem wielkości spółka litewska kupiona przez rosyjski koncern w ciągu ostatniego roku. W ubiegłym roku rosyjski gigant naftowy JUKOS kupił rafinerię ropy naftowej w Mažeikiai.

Z różnych informacji wynika, że Gazprom przejmie 34% udziałów za 37 mln dolarów i gwarancję dostaw gazu ziemnego przez 10 lat. Akcje dla Rosjan będą sprzedane z pakietu posiadanego przez rząd litewski (obecnie 58%). Niemiecki koncern Ruhrgas obecnie posiada 36% akcji Lietuvos dujos. Oczekuje się, że Gazprom – wspólnie z Niemcami – podniesie poziom lokalnego sektora gazowego, rozszerzając sieć dostaw, i zajmie się połączeniem lokalnej sieci gazowniczej z siecią Unii Europejskiej.

Jednak część polityków i ekspertów wyraża obawy o tą transakcję. Argumentują, że taki krok może uczynić Litwę podatną na ekonomiczną presję ze strony Moskwy. Były przewodniczący litewskiego parlamentu Vytautas Landsbergis, jest twardym przeciwnikiem umowy. Mówi, że Gazprom jest państwową spółką, i jego poczynania mogą być determinowane bardziej politycznymi, niż gospodarczymi powodami. „Powinniśmy unikać takiej rosyjskiej ekspansji w sektorze energetycznym, która jest starannie zaplanowana, skalkulowana, i która jest też częścią politycznej ekspansji mającej zwiększyć wpływy rosyjskie na Litwie” – powiedział Landsbergis. Landsbergis wskazuje, że w przeszłości rosyjski prezydent Władimir Putin mówił, że cele rosyjskiej polityki mogą być osiągane także poprzez użycie tzw „dyplomacji energetycznej”. Landsbergis mówi, że każdy, kto myśli, że transakcja jest czysto ekonomicznym przedsięwzięciem, jest „naiwny”.

Vytautas Radžvilas, analityk z Litewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Wilnie, jest także pełen obaw. Jego zdaniem „nie ma żadnej wątpliwości”, że Rosja usiłuje maksymalizować swoje wpływy drogą ekonomiczną. Jednakże, Radžvilas uważa, że trudno teraz przewidzieć konsekwencje tej sprzedaży. Dodaje, że obecność niemieckiej spółki może utrudnić Rosjanom nadużywanie swojej pozycji.

Zasiadająca w litewskiej parlamentarnej komisji gospodarki Birute Vesaite, mówi, że umowa nie powinna być rozpatrywana wyłącznie w kontekście, jak to nazywa, „parafialnych” politycznych kompleksów. Mówi, że byłoby głupotą budować zapory dla rosyjskiego kapitału tylko dlatego, że przychodzi z Rosji. „Nie mamy innego wyjścia” – mówi Vesaite. „Kim są główni dostawcy gazu i ropy dla Litwy? Oczywiście nie przychodzą z Europy Zachodniej, może później, kiedy będziemy mieli infrastrukturę i komunikację. Więc, myślę, że przeciwnie, umowa z Gazpromem to korzystny krok, bo dostawca surowca przychodzi do naszego kraju.”

Litwa może nie mieć innego wyjścia. To opinia Nicolasa Redmana, specjalisty ds. Rosji w londyńskim Economist Intelligence Unit. Mówi, że kraj nie może starać się kupować gaz z Zachodu, kiedy rosyjski jest tańszy i bliższy. Redman mówi, że Litwa nie różni się od innych wschodnioeuropejskich państw – przyszłych członków UE – które także zależą od rosyjskich zasobów energetycznych. Odrzuca obawy o rosyjską penetrację ekonomiczną, mówiąc, że takie twierdzenia straciło swój sens wraz z coraz bliższym momentem wstąpienia Litwy do Unii. Przeciwnie, jak mówi, litewskie członkostwo w UE to jeden z powodów, dla których rosyjskie firmy przychodzą na Litwę. „Litwa wchodząca do Unii Europejskiej, to nie tylko interesujący rynek z powodu własnych zalet, to także odskocznia na rynki unijne.”

Biznes & Baltija z 14 stycznia 2004. Aleksandr Szachow, Czy rosyjskie pieniądze zrobią to, czego nie potrafiły czołgi? Wydawany na Łotwie dziennik związany z kręgami rosyjskojęzycznego biznesu w krajach bałtyckich pisze o korzystnym wpływie rosyjskich inwestycji na gospodarkę litewską.

Wpływ rosyjskiego kapitału na Litwie zawsze był aktualnym tematem. Z rzadka – w kategoriach pozytywnego przykładu, jak w przypadku wyciagnięcia przez JUKOS z kłopotów i ogromnych finansowych strat koncernu naftowego Mažeikiu nafta. Częściej – w charakterze ilustracji niezmiennych od XVII wieku nacisków Rosji na kraje bałtyckie. Takich rozmów było szczególnie dużo w ostatnim czasie, w przeddzień Dnia Obrońców Wolności, który wczoraj [13 stycznia – rocznica krwawych wydarzeń pod wieżą telewizyjną w Wilnie w 1991 – A.R.] obchodziła Litwa.

Rasa Juknevičiene, członek Sejmu z ramienia konserwatystów, starannie pielęgnuje tradycję, zapoczątkowaną przez jej duchowego lidera Vytautasa Landsbergisa – że o Rosji mówi się albo źle, albo wcale. Prywatnie, na konferencji prasowej stwierdziła: „Czego nie zrobiły rosyjskie czołgi, usiłuje się dokonać za pomocą rosyjskich pieniędzy.” Niedaleko od niej odchodzi wiodąca litewska gazeta „Lietuvos rytas”, rozpatrując 20 najlepszych przedsiębiorstw w kraju w 2003 roku. Dziennikarz martwi się tym, że połowa z nich w ten czy inny sposób jest związana z Rosją. A to, że chodzi o najbardziej dochodowe spółki na Litwie, dla autora nie miało żadnego znaczenia.

Od czasu prezydenckiego skandalu traktowanie wszystkiego co rosyjskie tylko w negatywnym znaczeniu stało się powszechną praktyką. Kowieński biznesmen Jurij Borisow, znany daleko poza granicami Litwy, był jej obywatelem od 1992 roku. Ale stąd, że zarządza nie tylko kowieńskim, ale i petersburskim przedsiębiorstwem remontującym helikoptery, które mogło liczyć na państwowe zamówienia jedynie pod warunkiem, że jego właściciel nie jest obywatelem obcego państwa, Borisow postanowił zostać obywatelem Rosji, a wiosną 2003 odzyskał też litewski paszport. Tym nie mniej teraz główny sponsor kampanii wyborczej prezydenta okazuje się wyłącznie Rosjaninem i jednym z instrumentów, za pomocą których spadkobierczyni ZSRS zamierzała wpływać na Litwę.

Tym bardziej znaczące są w tym kontekście słowa, jakie wypowiedział wczoraj w wywiadzie dla Litewskiego Radia premier Algirdas Brazauskas: „Ani sowieckie, ani rosyjskie pieniądze nie mają wpływu na nasze życie, naszą gospodarkę”. Jak zauważyła głowa rządu, rosyjskie inwestycje pod względem rozmiarów na rynku litewskim zajmują 6 lub 7 miejsce, a pierwsze pozycje nie zagrożenie należą do krajów zachodnich. Przy tym zwrócił uwagę na to, że „rosyjski kapitał, który znajduje się na Litwie, i zainwestowany np. w Mažeikiu nafta czy spółkę Lifosa, pracuje bardzo dobrze.” „Te przedsiębiorstwa przynoszą zysk, zwiększają obroty produkcji, dają ludziom pracę, płaca podatki” – powiedział premier. Wziąć choćby zakład produkujący nawozy Lifosa, zakupiony latem 2002 przez rosyjski koncern nawozów mineralnych Evrochim ze stratami milionowymi i kredytowymi zobowiązaniami na ogólną sumę 219 mln litów. Jak w ostatnich dniach poinformowała agencja informacyjna BNS, w ubiegłym roku zakład osiągnął obroty sprzedaży 432,8 mln litów, co oznacza 12,9% więcej, niż w roku 2002.

Opr. Rybczyński

Archiwum ABCNET 2002-2010
INTERMARIUM