WASZYNGTON-MOSKWA: WARUNKOWA PRZYJAŹŃ

Stosunki amerykańsko-rosyjskie powinny Polaków interesować szczególnie. Tym bardziej, że ostatnimi czasy USA, mimo oficjalnych deklaracji o zgodnej współpracy, zdają się przewartościowywać swój stosunek do Kremla. Ilustracją tej ciągle niejasnej postawy Amerykanów może być artykuł politologa Ariela Cohena „Crisis in Russia” w bliskim administracji Busha internetowym piśmie „Front Page Magazine” z 11 marca. Przedstawiamy tu jego główne tezy.

Amerykańskie interesy w Rosji obejmują współpracę w zakończeniu programu atomowego Iranu, globalna wojna z terroryzmem, rosyjskie członkostwo w Światowej Organizacji Handlu, dwustronna współpraca na polach energetycznym i ekonomicznym i inne sprawy. Prezydent George W. Bush, który spotkał się z Putinem w Bratysławie zdecydował się dalej współpracować z rosyjskim prezydentem, wspierając jednocześnie siły demokratyczne, tolerancje, otwarcie rynków i powstanie społeczeństwa obywatelskiego w dalszym czasie. Na drodze do realizacji tych celów stoją jednak niezmiernie trudne do pokonania przeszkody.

Kryzys zaufania. Rozmowy z przedstawicielami rządzących Moskwa elit prowadzą do wniosku, ze Moskwa nie jest już pewna kierunku w jakim prowadzi ją jej polityka zagraniczna i wewnętrzna. Zabójstwo Ahmeda Kadyrowa w Czeczenii i wydarzenia w Biesłanie podkopały pozycję Putina w Czeczenii. W kraju natomiast rząd Michaiła Fradkowa ledwie uniknął w lutym odwołania. Nie jest tajemnicą, ze głównym celem ataku komunistyczno-nacjonalistycznej opozycji był sam Władimir Putin. Perspektywa gładkiego przekazania prezydentury w 2008 roku nie wydaje się dziś już oczywista, podobnie jak inicjatywy legislacyjne, które pozwoliłyby Putinowi kontrolować takie dziedziny władzy, jak obronność czy służby specjalne. Zła sytuacja polityczna oraz niskie notowania Putina utrzymują się mimo wciąż wysokich cen ropy naftowej – głównego motoru rosyjskiego wzrostu gospodarczego. Plan podwojenia PKB do roku 2010 dziś też wydaje się zresztą mrzonką, na co niemały wpływ miała afera z JUKOS-em.

Zmonopolizowanie władzy państwowej przez małą grupkę lojalnych wobec Putina ludzi. Ludzie ci wywodzą się z tzw. grupy petersburskiej i okresu kiedy Putin pracował w merostwie tego miasta (początek lat 90.). Grupa ta przejęła kompanie państwowe, wymiar sprawiedliwości, a nawet niektóre firmy prywatne. Rosjanie narzekają, ze grupa ta kontroluje „przepływy finansowe”, nie dopuszczając do nich innych. Niebezpieczeństwo zagrażające Putinowi ze strony tej grupy jest dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, mogą oni odsunąć od władzy obecnego prezydenta z chwilą, gdy okaże się, ze jest on za słaby, by chronić ich interesy. Po drugie, ekonomiczna nierównowaga między tą grupą a resztą społeczeństwa skutkować może wzrostem siły antyputinowskiej koalicji w przyszłości.

Powszechne przekonanie o nieudolności rządu Fradkowa. Tu wymienić należy niepopularne w rosyjskim społeczeństwie zmiany w systemie opieki społecznej, które, źle przemyślane i nieudolnie prowadzone, doprowadziły niedawno do masowych ulicznych protestów.

Protekcjonizm i nacjonalizm ekonomiczny. Ministerstwo Zasobów Naturalnych Rosji ogłosiło właśnie, że wstrzyma dla „nierosyjskich firm” dostęp do takich zasobów jak ropa, złoto czy inne surowce. To prosta droga do zmonopolizowania wydobycia tych surowców przez kompanie o niejasnych powiązaniach z Kremlem. Trzeba tu wspomnieć też o odsuwaniu zachodnich kompanii naftowych od rosyjskich złóż surowców energetycznych. Mowa tu o złożach na Sachalinie, skąd firma Exxon wycofała się zaraz po tym, jak rosyjskie Ministerstwo Energetyki zażądało miliarda dolarów za kontynuowanie korzystania ze złóż. Do tego Rosja prawdopodobnie porzuci projekt budowy rurociągu z zachodniej Syberii do Murmańska, który służyć miał sprzedaży ropy Ameryce, by w zamian zrealizować podobny projekt, tyle, że skierowany ku Japonii, Korei i Chinom.

Poza tymi problemami ważnym zagadnieniem jest ogólne zagubienie polityczne w Moskwie. Konflikt czeczeński, który zabrnął wraz ze śmiercią Maschadowa w ślepą uliczkę, niezreformowane zasadniczo, odziedziczone po totalitarnym reżimie służby specjalne, wreszcie wciąż żywa nostalgia za Imperium, zarówno tym komunistycznym, jak i wcześniejszym, carskim – to wszystko kładzie się cieniem na perspektywy stosunków rosyjsko-amerykańskich i pozycji Rosji w polityce światowej.

Co w tej sytuacji powinny robić Stany Zjednoczone? Nie rezygnować z zasadniczych swych celów: budować współpracę w wymienionych na początku tego tekstu dziedzinach w oparciu o wspieranie przemian demokratycznych i reform gospodarczych w kierunku wolnorynkowym, przy jednoczesnym zagwarantowaniu Rosji terytorialnej integralności od Kaliningradu po Dagestan. Amerykanie powinny stosować przy tym taktykę kija i marchewki, pamiętając, że pouczanie Putina o tym, co ma robić, byłoby nieskuteczne. Przełomowym sprawdzianem dla polityki amerykańskiej wobec Rosji i dla samej Rosji będą wybory parlamentarne i prezydenckie w roku 2007-2008.

Opr. R. Różycki

Archiwum ABCNET 2002-2010