NATO WIDZIANE Z MOSKWY

Konstantin Pleszakow, były członek Rosyjskiej Akademii Nauk, pisze z Moskwy w artykule pt.: „Początek bałkanizacji NATO” zamieszczonym na łamach „The Japan Times” z 7 grudnia 2002 roku na temat rozszerzenia NATO na państwa postkomunistyczne i postępującej zmianie charakteru Sojuszu. To właśnie ten ostatni fakt, zdaniem autora, jest przyczyną braku protestów ze strony rosyjskiej. Moskwa liczy też na siły odśrodkowe w nowym Sojuszu: nienawiść do Niemców, Turków i miłość do Rosji.

NATO ustanowione zostało po II Wojnie Światowej dla ochrony Zachodniej Europy przed możliwą inwazją Sowiecką, lecz po zawaleniu się sowieckiego imperium znalazło się ono bez wyraźnego celu przed sobą. W czasie euforii lat 1989-1991 wydawało się, ze demokracja i humanizm zatriumfowały w całej Europie i że pokój na kontynencie zależeć będzie od bojowych odrzutowców i rakiet cruise. Lecz wtedy właśnie Jugosławia i inne kraje bloku wschodniego zeszły na drogę etnicznych konfliktów. Rosja wybrała nacjonalizm jako swą nową ideologię. Wkrótce stało się oczywiste, że jest zbyt wcześnie na rozwiązanie NATO.

NATO zaczęło się rozszerzać na wschód, na tereny byłego Paktu Warszawskiego. Moskwa popadła w histerię utrzymując, iż została zdradzona przez Zachód. Kreml ogłosił, że włączenie jakiegokolwiek kraju wschodnio-europejskiego do NATO będzie uważane za akt wrogi. Jednak po wielkim i głośnym rejwachu Polska, Węgry i Czechy weszły do przymierza. Moskwa zadeklarowała, że nigdy nie zapomni tego upokarzającego wydarzenia, a jednak w listopadzie, kiedy siedem dodatkowych krajów wschodnio-europejskich przyłączyło się do NATO - Słowenia, Litwa, Estonia, Łotwa, Bułgaria, Rumunia i Słowacja - Kreml miał niewiele do powiedzenia.

Dlaczego? Czy ze względu na zaufanie istniejące pomiędzy rosyjskim prezydentem Wladimirem Putinem i jego amerykańskim odpowiednikiem Georgem W. Bushem? Czy przez wyraźne zagrożenie bezpieczeństwa Rosji przez islamski fundamentalizm? A może ze względu na zmiany w naturze i charakterze NATO?

Nowe NATO może stać się samo bezsilnym ze względu na swą własną żarłoczność. Historia uczy nas, ze sojusze powinny być homogeniczne. Nierówności w sojuszach dopuszczalne są jedynie do pewnej granicy. Sojusz pomiędzy Ameryką, Rosją i W. Brytanią w drugiej wojnie światowej rozpadł się nieomal natychmiast po zakończeniu wojny, gdyż stalinowska Rosja różniła się zwyczajnie tak od Ameryki i W, Brytanii jak nazistowskie Niemcy.

Przez cały okres zimnej wojny NATO pozostawało mocne ponieważ większość jego członków posiadała wspólne normy kulturalne i socjalne. Jedynym oczywistym wyjątkiem była Turcja i ten wyjątek nieomal doprowadził do wojny wewnątrz sojuszu gdy po sponsorowanym przez nią podziale grecko-tureckiego Cypru, Grecja wpadła we wściekłość. W 2002 roku te wyjątki stały się zbyt liczne.

Zaledwie 10 lat temu siedem państw, które w listopadzie przyłączyły się do NATO były pod kontrolą komunizmu. Wolne wybory i wolny rynek nie zmieniają kraju w ciągu jednego dnia, a nawet w ciągu dekady. Bułgaria różni się od Niemiec tak bardzo jak Mars od Ziemi. Te różnice zapowiadają niełatwą przyszłość dla przymierza poczynając od wspólnego podejmowania decyzji a kończąc na tak podstawowych rzeczach jak sprzęt armii i jej morale.

Co gorsze, większość nowych członków NATO jest zamieszana w terytorialne spory ze swymi sąsiadami, którzy teraz są również członkami NATO. To prawda, napięcia pomiędzy Rumunią i Węgrami ostygły, ale na jak długo? Wschodnia Europa przypomina mozaikę ułożoną przez szalonego artystę. Wzrost i upadek imperiów uczynił z niej etniczną mieszaninę. Wilno, stolica Litwy, należało niegdyś do Polski. Stalin dal je Litwie po tym jak Związek Sowiecki zagarnął wschodnią Polskę w 1939 roku. Kraj NATO ze swą stolicą wyrwaną innemu państwu? To bardzo interesująca koncepcja, szczególnie że stało się to zaledwie 60 lat temu i wielu ludzi nadal pamięta dni kiedy Wilno należało do Polski.

Zachodnie ziemie Polski przed drugą wojną należały do Niemiec, Bułgaria i Rumunia były wykrojone przez Rosje z terenów Imperium Tureckiego w latach 1870-tych, itd. itp. ... Do niedawna NATO miało jedną kość niezgody na swym obszarze - pomiędzy Turcją i Grecją. Dzisiaj trudno jest powiedzieć ile ich sobie przysporzyło.

Do tego faktem jest, że narody niektórych z nowych członków mają podwójną lojalność. Na Łotwie i w Estonii np. etniczni Rosjanie stanowią 40% ludności. Trudno jest znaleźć racjonalność w ekspansji NATO. Optymistyczni eksperci przewidują, że za kilka lat Ukraina, a może nawet Gruzja (oboje doświadczają politycznych niepokojów, a Gruzja również walczy z secesjonistami) przyłączą się do Sojuszu.

Dobrze. Dlaczego nie zaprosić Rosji czy nawet Afganistanu do sfinalizowania transformacji NATO w Euroazjatycki Disneyland?

Byłoby interesujące być obecnym podczas konferencji NATO za kilka lat. Frakcja “Tych Którzy Nienawidzą Niemców” będzie ścierać się z frakcją “Tych Którzy Nienawidzą Turcji”. Jeden czy dwu delegatów może pojawić się z odznaką “Kocham Moskwę”. Dojdzie do silnej wymiany słów i gróźb sankcji (zwróćcie uwagę na bałagan grecko-turecki).

W przypadku wspólnych militarnych poczynań (przeciwko komu, swoją drogą?) generałowie będą jęczeć w rozpaczy: nie, to niemożliwe byśmy posłali niemieckich żołnierzy do Polski, albo polskich na Litwę. A swoją drogą, to czy ktoś ma pojęcie, czy Bułgaria nadal kupuje rosyjskie uzbrojenie?

W ciągu następnych 10 lat możemy być świadkami bałkanizacji NATO, procesy przekształcania się skutecznego i sprawnego sojuszu w coś chaotycznego, pełnego sprzeczności, praktycznie bezużytecznego - podobnego do Narodów Zjednoczonych. Oczywiście, że podstawową ukrytą koncepcją stojąca za rozszerzeniem NATO jest zasada, że “big boys will lead the little boys”, ale dokładnie to właśnie stanowiło nadzieję założycieli ONZ. A swoją drogą, czy wiecie, że Stalin był jednym z nich?

Tłum. Alex L.

Archiwum ABCNET 2002-2010