PARTNERSTWO ENERGETYCZNE Z ROSJĄ

Dziennik francuski "Le Monde" z 1 listopada 2000, Francoise Thom; Partnerstwo energetyczne z Rosją: ryzyko dla Unii Europejskiej.

Przed kilku dniami powstało konsorcjum łączące Gazprom, Gaz de France, Wintershall i włoski SNAM celem zbudowania gazociągu pozwalającego na przesyłanie gazu rosyjskiego do Europy Zachodniej, którego koszt ocenia się na 2 mld dolarów. Chodzi o pierwszy etap tworzenia "partnerstwa energetycznego" między UE i Rosją, zapowiadanego przez przewodniczącego Komisji Europejskiej, Romano Prodiego z entuzjastycznym poparciem Niemiec. Plan te przewiduje podwojenie zakupów gazu rosyjskiego przez UE w zamian za masowe inwestycje europejskie w rosyjskim sektorze energetycznym.

Na pierwszy rzut oka wszystkie elementy tego projektu są przekonywujące: w momencie gdy ceny ropy skaczą w górę i okazuje się, że Bliski Wschód znów staje się beczką prochu, zróżnicowanie źródeł zaopatrzenia energetycznego Europy wydaje się wskazane. Tymczasem "Partnerstwo energetyczne" z Rosją nie jest tylko decyzją ekonomiczną, której uzasadnienie trzeba dobrze rozważyć. Pociąga ona za sobą również ogromne konsekwencje polityczne. Dlatego powinna stanowić przedmiot debaty publicznej zamiast dojrzewać w cieniu w biurokratycznych labiryntach Komisji Europejskiej zanim uderzy w podatników europejskich jak grom z jasnego nieba za sprawą tandemu niemiecko-włoskiego. Projekt nie jest bowiem pozbawiony ryzyka i poważnych niedogodności.

Zacznijmy od aspektów ekonomicznych. Rosja eksportuje dziś paliwa na sto procent swych możliwości: każdy wzrost produkcji dokonuje się kosztem rynku wewnętrznego, już ograniczonego do nędznego poziomu. Gigantyczne inwestycje w sektor energetyczny są więc konieczne aby pozwolić na rozwój zdolności produkcyjnych i eksploatację nowych pokładów. Dajmy przykład: RAOjes, rosyjski monopol dostarczający energii elektrycznej potrzebowałby 70 mld dolarów inwestycji by utrzymać zdolność produkcyjną na obecnym poziomie.

RAOjes chce także tworzyć “most energetyczny Wschód-Zachód”, jak ostatnio oświadczył jego dyrektor A. Czubajs. Rosja zaczęła zresztą eksportować elektryczność do Niemiec w sierpniu. Tymczasem podobny wysiłek finansowy mógłby zostać podjęty tylko z partnerami godnymi zaufania, a Europejczycy będą mieli do czynienia z takimi kompaniami jak Gazprom, który bije wszelkie rekordy ryzyka nawet w Rosji, lub z RAOjes Czubajsa, która w 1998 roku chwaliła się “wyłudzeniem od cudzoziemców” wielu miliardów dolarów. Im bardziej UE topić będzie fundusze w “partnerstwie” energetycznym z Rosją, tym bardziej dostawcy rosyjscy będą w stanie dyktować jej swoje warunki. Ostatnia historia nie tylko zachęca do daleko idącej ostrożności w dziedzinie ambitnych kontraktów podpisywanych z kompaniami rosyjskimi: rzadkie są wypadki, w których zagraniczny partner nie zostawił piór.

Ale istnieją sprawy pilniejsze. Rosja życzy sobie, by UE zapłaciła fakturę za remont swojej zniszczonej sieci energetycznej. Tymczasem jej zainteresowanie projektem ma tylko wtórnie charakter gospodarczy: w jej oczach “partnerstwo energetyczne” z UE zawiera korzyści polityczne, które ważą więcej w bilansie korzyści ekonomicznych. Warunki wstępne jakie Rosja sformułowała w czasie negocjacji “Paktu Prodiego” kiedy jeszcze nie znajduje się na pozycji silniejszego partnera, którą zajmie jeśli “partnerstwo energetyczne” zostanie urzeczywistnione, powinny były zaalarmować Europejczyków.

W rzeczywistości Rosja wymagała, by trasa przyszłego gazociągu omijała Ukrainę, co stawia tę ostatnią wobec okrutnej alternatywy: albo uduszenie ekonomiczne, albo oddanie swej sieci gazociągów Gazpromowi. Polska odmówiła wzięcia udziału w manewrze skazującym na długą metę niepodległość Ukrainy, ale Moskwa miała czelność zażądać od partnerów europejskich wywarcia presji na Warszawę. Ale to nie wszystko. Rosja zażądała, by UE odrzuciła udział w projekcie budowy ropociągu Baku-Cejhan, który pozwoliłby na eksport paliwa z obszaru Nadkaspijskiego z ominięciem Rosji. Jest rzeczą oczywistą, iż “partnerstwo energetyczne” z UE pomyślano w Moskwie jako ważny instrument odbudowy hegemonii rosyjskiej nad krajami WNP.

Nie możemy nie przywołać precedensów historycznych, Traktatu Berlińskiego z 27 sierpnia 1918 roku na mocy którego Rosja zobowiązała się do dostarczenia jednej czwartej ropy bakijskiej Niemcom pod warunkiem zaprzestania przez nie udzielania poparcia niepodległości Ukrainy, Azerbejdżanu i Armenii lub układ handlowy z marca 1921 roku z Anglią, nagradzający porzucenie przez Brytyjczyków mieńszewickiej Gruzji.

Prowadzi to nas do ostatniego punktu. Od czasu rozpadu ZSRS widzieliśmy jak Moskwa używała broni energetycznej aby doprowadzić państwa “bliskiej zagranicy” do rezygnacji z coraz ważniejszej części ich niepodległości. Ostatnio jeszcze raz Rosja uzyskała dymisję szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego zbyt przychylnego NATO, następnie ministra spraw zagranicznych Tarasiuka zbyt dobrze nastawionego do Zachodu. Czy przywódcy europejscy wyobrażają sobie, że Moskwa zrezygnuje z podobnych działań wobec krajów Europy Zachodniej kiedy włożą oni swe głowy w lasso gazowe? Nie ma powodu by czekać, jeśli chcemy się przekonać. Już dziś bowiem możemy zauważyć spektakularną ewolucję polityki wobec Moskwy kraju najbardziej zależnego od dostaw rosyjskich - Niemiec. Spotkanie berlińskie z Putinem w czerwcu stanowiło “punkt zwrotny” w stosunkach niemiecko-rosyjskich. To w czasie jego trwania Niemcy postanowiły rozwijać partnerstwo energetyczne z Rosją, inwestując miliard dolarów w wydobycie ropy przybrzeżnej na Arktyce i udzielając kredytu w wysokości 700 mln dolarów Gazpromowi.

Podczas gdy początkowo Berlin zajął bardzo krytyczne stanowisko wobec wojny w Czeczenii i stosunku rosyjskiego do kwestii Kosowa, wydaje się, że dyplomacja niemiecka już zapomniała o problemie czeczeńskim i przyłączyła się do Moskwy w kwestii jugosłowiańskiej. BND wysłała nawet delegację oficjalną do Czeczenii. Schroeder głośno potępiał niebezpieczeństwo “wyścigu zbrojeń” w nawiązaniu do amerykańskiego projektu obrony antyrakietowej. Kiedy w czerwcu Putin zaproponował, żeby Rosja rozlokowała system obrony antyrakietowej od Atlantyku do Uralu we współpracy z NATO i UE, kanclerz zareagował pozytywnie. W czasie swej krótkiej podróży do Moskwy 26 września kanclerz wyraził życzenie, by Niemcy posłużyły za most między Moskwą i Zachodem, a zwłaszcza by wystąpiły na korzyść współpracy między Rosją a UE. “Powinniśmy zintegrować Rosję z Europą na wszystkich płaszczyznach, zarówno pod względem gospodarczym jak i politycznym, bezpieczeństwa i obrony”, oświadczył kanclerz. Odtąd Rosja “może liczyć na Niemcy”.

Stwarza to poważny problem dla Europy. Czy zależność energetyczna Niemiec od Rosji powinna się przekształcić w wasalizację innych państw europejskich dokonaną za pomocą tego samego mechanizmu integracji wspólnotowej? Już Rada Europy odrzuciła wniosek o usunięcie Rosji i przewiduje przywrócenie je prawa głosu, podczas gdy łamanie praw człowieka w Czeczenii ma nadal miejsce z niesłabnącą siłą. Czy Europa zachodnia nie ryzykuje, że przekształci się w “bliską zagranicę” Rosji, jeśli nie będzie ostrożna? Byłoby dobrze by nasi przywódcy nie zadowalali się dyskutowaniem aspektów technicznych “partnerstwa energetycznego” z Rosją, ale zmierzyli jego konsekwencje polityczne i by doszło do otwartej debaty w sprawie decyzji dotyczącej niepodległości Europy.

Czeski dziennik “Lidove Noviny” z 31 października 2000, Pavel Masza, Unia Europejska gwarantem współpracy z Rosją. Rosyjski gaz ziemny dla Europy Zachodniej rezultatem szczytu UE-Rosja.

Zdaniem autora artykułu, rosyjski gaz ziemny wzmocni gospodarkę UE i w znacznym stopniu pomoże ociepleniu politycznych kontaktów między Moskwą a Europą zachodnią. Rosnące zainteresowanie Rosji zachodnioeuropejską gospodarką jest związane z sytuacją na światowym rynku energetycznym. “Kluczowym zadaniem jest zmniejszenie naszej zależności od państw OPEC”- powiedział szef Europejskiej Komisji Unii, Romano Prodi – “bardzo ważnym zadaniem dla nas jest mobilizacja znacznych ekonomicznych środków na projekty inwestycyjne w Rosji”. Zdaniem autora artykułu, rosnąca wzajemna zależność UE i Rosji pomaga obojgu partnerom w znalezieniu kompromisów w kwestiach międzynarodowych. Moskwa, która była zbulwersowana decyzją rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód, wydaje się zdecydowana by dać temu procesowi zielone światło. Gazeta przytoczyła wypowiedź prezydenta Putina, który na spotkaniu w Paryżu powiedział, że Rosji zależy, by rozszerzenie UE nie zagroziło kontaktom z tradycyjnymi partnerami Rosji w środkowo-wschodniej Europie.

Archiwum ABCNET 2002-2010