SERBIA W NATO?

”Chronicles” (http://www.chroniclesmagazine.org) - konserwatywny miesięcznik amerykański w dziale „Chronicles Extra” na swojej stronie internetowej zamieścił tłumaczenie wywiadu, który dr Srdża Trifković - dyrektor Centrum Spraw Międzynarodowych w The Rockford Institute, udzielił serbskiemu dziennikowi "Glas Javnosti" na temat perspektywy wejścia Serbii i Czarnogóry do NATO. Trifković reprezentuje poglądy serbskich nacjonalistów, którym wydaje się, iż będą mogli zachować Kosowo. Niechęć do NATO w ich wypadku wynika ze słusznego przeświadczenia, iż Serbia po przystąpieniu do tej organizacji nie mogłaby już wygonić Albańczyków z Kosowa, ani podzielić Bośni-Hercegowiny. Na szczęście to nie dr Trifković będzie podejmował decyzje ale elita władzy w Belgradzie, która będzie musiała pogodzić się z biegiem historii. Dążenie do realizacji celów wielkoserbskich powoduje, iż Trifković i cały obóz byłego prezydenta Jugosławii Kosztunicy opowiada się przeciwko USA i za sojuszem francusko-niemieckim.

Wizyta Borisa Tadicia - ministra obrony Serbii i Czarnogóry w kwaterze głównej NATO w Brukseli, w dniu 7 maja 2003 r. oznacza kolejny krok na drodze formalnego włączenia Belgradu do Partnerstwa dla Pokoju, pierwszy krok do ewentualnego członkostwa w NATO. Że opcja ta była przygotowywana stało się jasne minionej jesieni, kiedy to dwu półoficjalnych wysłanników Waszyngtonu odwiedziło Belgrad i stwierdziło, że w opinii prezydenta George’a Busha, Serbia powinna przystąpić do NATO w 2006 r. Zapytaliśmy Dr Srdża Trifkovicia, dyrektora Centrum Spraw Międzynarodowych w The Rockford Institute, jakie korzyści Serbia mogłaby uzyskać ze swego członkostwa w Partnerstwie dla Pokoju i później w NATO.

Absolutnie żadnych. Partnerstwo dla Pokoju jest poczekalnią, w której nakłada się poważne ograniczenia na członków nie dając przy tym nic w zamian. Jeśli idzie o członkostwo w NATO, to należy zaznaczyć jak bardzo problematycznym moralnie byłoby przystąpienie do organizacji, która prowadziła agresywną wojnę przeciwko Serbii w 1999 r., poddała ją trwającemu przez 78 dni brutalnemu bombardowaniu, a później okupowała część jej suwerennego terytorium [Kosowo], z którego Serbowie zostali wypędzeni.

Wkroczenie NATO do Kosowa, jako nielegalnego okupanta, w wyniku terrorystycznych bombardowań serbskich miast i wsi nie ulega najmniejszej wątpliwości. Okupacja ta jest nielegalna i Serbia ma niezbywalne prawo by wcześniej czy później odzyskać suwerenność nad swym terytorium. Przystępując do Partnerstwa i być może do NATO, Serbia stałaby się współsprawcą swego własnego rozbioru. Straciłaby ona jedyną rzecz jaka jej pozostała po wojnie w 1999 roku: moralny status ofiary agresji. Powiedzmy wyraźnie: przystępując do NATO, Serbia bez jakichkolwiek zastrzeżeń zgodziłaby się, że wojskowa interwencja przeciwko niej była usprawiedliwiona, z wszelkimi konsekwencjami jakie mogłyby wynikać z takiego stwierdzenia.

W Serbii były i są osoby, które uważają, że należy przystąpić do NATO, chcą by Lord Robertson stal się ich sekretarzem generalnym, a Jamie Shea [rzecznik NATO w okresie wojny z Serbią] ich rzecznikiem. Gdyby taki mający szerokie konsekwencje zamysł poddany został demokratycznej ocenie obywateli - tak jak to być powinno - nie ma najmniejszych wątpliwości, że byłby on odrzucony z odraza.

Czy pozostawanie poza NATO nie byłoby zbyt kosztowne?

Wprost przeciwnie, to właśnie członkostwo byłoby kosztowne. Jak widzimy w przypadku innych krajów Europy Wschodniej, przystępując do Partnerstwa a później do NATO, zobowiązały się one dostosować swoje armie do pewnych standardów. Należałoby spodziewać się, że obecnie już zubożała Serbia, musiałaby kupić kosztowny sprzęt wojskowy, głównie amerykańskiej produkcji, który nie jest konieczny dla jej rzeczywistych potrzeb obronnych. W jaki sposób samoloty F-16 pomogłyby Serbii w jej zmaganiach przeciwko albańskim terrorystom w regionie Bujanovaca i Preszeva? Jak widzimy na przykładzie Węgier, Polski i Republiki Czeskiej, miliardy dolarów wydane na członkostwo w NATO nie są nawet przedmiotem debaty publicznej.

Czy nie byłoby niebezpieczne dla Serbii pozostanie jako jedyny kraj bałkański poza NATO?

Niektórzy komentatorzy powodowani dobrymi intencjami uważają, że kraj powinien przystąpić do Partnerstwa dla Pokoju, a później do NATO, by zyskać bardziej sprawiedliwe traktowanie Serbii przez zachodnie elity władzy. Brak jest dowodu dla tego twierdzenia. Członkostwo takie, samo przez się, nie gwarantuje, że spory pomiędzy członkami będą rozstrzygane w sposób sprawiedliwy i bezstronny. Zwłaszcza prawdopodobne spory pomiędzy Serbią i władzami centralnym w Bośni-Hercegowinie na temat statusu Republika Serbskiej, czy pomiędzy Serbią i Albanią w sprawie statusu Kosowa, albo pomiędzy Serbią i Chorwacja w kwestii powrotu uchodźców i ich praw, niekoniecznie rozstrzygane byłyby bardziej korzystnie dla strony serbskiej niż poprzednio. Dobrym przykładem jest tu spór między Grecją i Turcją.

W 1974 r. Turcja dokonała bezprawnej inwazji Cypru i przeprowadziła czystkę etniczną usuwając Greków z północnej części wyspy [Turcy zostali usunięci przez Greków z części południowej]. Wywołało to naturalnie głęboki gniew w Grecji i było wysoce szkodliwe dla greckich interesów narodowych, lecz Grecja była bezsilna. Oba kraje były członkami NATO, ale to nie oznaczało, że traktowane były na równi. Wprost przeciwnie, podczas całego kryzysu cypryjskiego było oczywiste, że Amerykanie popierali Turków, nie dlatego że prawo i słuszność były po ich stronie - co nie miało miejsca - ale dlatego, że Stany Zjednoczone uważały Turcję za ważniejszego partnera strategicznego.

Rzecznicy członkostwa w NATO wspominają również proces integracji, z którego nie powinniśmy zostać wykluczeni…

Serbia potrzebuje integracji z Europą, ale NATO jest coraz bardziej postrzegane jako bariera na drodze do procesu integracji europejskiej. Co więcej, nie zapominajmy, że przystępując do NATO, kraj zgadza się na ograniczenie swej suwerenności. Nie będzie już dysponował żadną własną służbą, nie będzie miał ani jednego dokumentu oznaczonego jako „ściśle tajny”, który nie byłby poddany nadzorowi i kontroli z zewnątrz.

Amerykańscy oficerowie wywiadu nie będą już więcej potrzebowali płacić za informacje uzyskiwane od swych lokalnych agentów gotówką lub obiadami w restauracji. [Aluzja do skandalu otaczającego byłego szefa sztabu armii jugosłowiańskiej, gen. Momczilo Perisicia. W ub. roku, w restauracji, został on nagrany na taśmie video przez jugosłowiański kontrwywiad wojskowy, w momencie gdy wręczał amerykańskiemu „dyplomacie” - Johnowi Neighborowi - teczkę z tajnymi dokumentami. Mr Neighbor dał gen. Perisiciowi kopertę wypełniona 100 dolarowymi banknotami i właśnie miał zamiar płacić rachunek, gdy obaj zostali zatrzymani. Dyplomata został niezwłocznie odwołany przez Departament Stanu. Gen. Perisić korzysta z parlamentarnego immunitetu deputowanego koalicji rządowej]

Partnerstwo dla Pokoju będzie tylko pierwszym krokiem w procesie, który wymaga pełnego podporządkowania sił zbrojnych „cywilnej kontroli”. Gdy widzimy kim są ci „kontrolerzy”, zarówno krajowi, których przynajmniej znamy jak i zagraniczni, to wtedy możemy ocenić katastrofalne konsekwencje takiego posunięcia. Niestety jest to całkowicie zgodne z linią i determinacją politycznych spadkobierców Dzindzicia, rozmontowywania wszelkich instytucji od Serbskiej Akademia Nauk i Sztuk po uniwersytety, z których koncepcja definiowania i podtrzymywania narodowych interesów Serbii nie została jeszcze całkowicie usunięta. [Autor czyni aluzję do celów Memorandum SANiSZ, które stanowiło polityczną podstawę do rozpętania przez Serbów wojny w Jugosławii]

Czy dostalibyśmy coś w zamian?

Nic!!! Jest oczywiste, że z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, jako głównej potęgi NATO, wszystkie postsowieckie państwa satelickie Europy Wschodniej, mają być traktowane jako satelici Ameryki i przeciwwaga dla „Starej Europy”, tzn. fracusko-niemieckiej osi w obrębie Unii Europejskiej. Ta "Stara Europa" próbuje opierać się faits accomplis (faktom dokonanym) i ze stanowiska strategii narodowej jest znacznie bardziej naturalnym geopolitycznym partnerem Serbii. Geograficznie, ekonomicznie i kulturowo ziemie serbskie należą również do kręgu Morza Śródziemnego, do regionu Dunajsko-Panońskiego i Środkowoeuropejskiego. To właśnie w obrębie tych parametrów powinna Serbia oceniać swe interesy narodowe i tworzyć sojusze dwustronne. Członkostwo w NATO przeszkodziłoby temu procesowi. Serbia skrępowałaby sobie ręce, wstępując do organizacji, która po upadku ZSRR nie posiada usprawiedliwienia dla swego dalszego istnienia - z wyjątkiem roli pomocnego narzędzia utrzymywania światowej hegemoni jedynego istniejącego supermocarstwa.

Nie jest wcale przesadą przypuszczenie, że Serbia byłaby zobowiązana do uczestniczenia w interwencjach militarnych podobnych do tej jakiej doświadczyła sama, lub też do wysłania swych oddziałów wojskowych jako części jakiejś przyszłej „koalicji” na piaski Arabii czy na pustkowia Azji Środkowej.

Czy Serbia i Czarnogóra zobowiązane są przystąpić do Partnerstwa i NATO?

Osoby podejmujące decyzje polityczne w Serbii i Czarnogórze mają zobowiązania wobec swych obywateli, a nie jakiejś mistycznej „społeczności międzynarodowej.” Zobowiązanie to pociąga za sobą konieczność definiowania i popierania interesów narodowych w sposób pragmatyczny. Naleganie obecnej struktury władzy w Belgradzie na zbliżenie do NATO, byłoby interpretowane przez „Starą Europę” jako zaciągnięcie się w szeregi nowokreowanych satelitów Ameryki. Te kraje europejskie mogłyby odpowiedzieć pewnymi posunięciami, które byłyby szkodliwe dla interesów narodowych Serbii - szczególnie w Kosowie i Bośni-Hercegowinie. Nie zapominajmy, że w tych prowincjach właśnie UE kontroluje wszystkie kluczowe pozycje poprzez swych lokalnych „bossow”, od Westendorpa i Petritscha [w Bośni] po Haekkerupa i Steinera [w Kosowie]. Gdyby istniał w Belgradzie jakikolwiek zamiar twórczego budowania odmiennych scenariuszy polityki zagranicznej, to myślę, że obecna rywalizacja pomiędzy dominującymi państwami UE z jednej strony i Stanami Zjednoczonymi z drugiej, oferowałaby szerokie pole do działania. Niestety, z obecną rządzącą ekipa jest to niemożliwe.

Wywiad przeprowadził Boba Borojević

Tłum.: Alex L.

Źródło:

Chronicles Extra z 30 maja 2003, http://www.chroniclesmagazine.org/News/Trifkovic/NewsST053003.html oraz Glas Javnosti z 29 maja 2003 r. www.glas-javnosti.co.yu/danas

Archiwum ABCNET 2002-2010