BAŁTYCKIE KANDYDATURY DO UE

Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 16 listopada 2000, Jasper von Altenbockum; Niepokój w poczekalni do Unii Europejskiej. Postępy państw bałtyckich na drodze do UE. Autor opisując sytuację w państwach bałtyckich po ogłoszeniu raportu Komisji Europejskiej, stwierdza, iż to co UE traktuje jako oczywistość, w państwach kandydackich „decyduje czasem o politycznej karierze, wyborach i całych partiach”.

„Dobrym przykładem na to jest Litwa. KE potwierdziła po raz pierwszy istnienie w tej bałtyckiej republice funkcjonującej gospodarki rynkowej. Po raz pierwszy też w Brukseli zauważono, że istnieje rosyjska eksklawa – obwód kaliningradzki, o który trzeba będzie się troszczyć, jak tylko – wraz z przystąpieniem Polski i Litwy – stanie się enklawą w Unii. W przypadku wielu innych reform mówi się, iż poczyniono >>znaczące postępy, ale również wiele zostało jeszcze do zrobienia. Rząd, na którego koncie zapisywane są te osiągnięcia, przegrał właśnie wybory. Nie tylko, ale także z powodu przeprowadzania rygorystycznych reform. (...) Jaki więc sens miały wszystkie te wysiłki i wyrzeczenia, jeśli przystąpienie [do UE] nie znalazło się w bezpośrednim zasięgu nawet teoretycznie?” – pyta autor.

„Estończycy mieli więcej szczęścia, może też i zdolności (...). Mart Laar - młody bohater reform swojego kraju – dodaje teraz, iż Estończycy czasem się trochę za bardzo przechwalali (...), ponieważ jego kraj wypada nawet lepiej niż Czechy. Samokrytyka nie powstrzymuje go od tego, by KE zarzucać absurdalne wymagania. Ganiła ona Estonię (...) za to, iż w kwestii dostosowywania akcyzy na benzynę wlecze się na samym końcu. Premier [Laar] określił radykalne podniesienie cen benzyny (...) jako nienajlepszy środek >>uszczęśliwiania konsumentów. Rząd nie pozwoli sobie wytrącić z rąk swojej >>broni - polityki podatkowej, a właściwie polityki niskich podatków, niezależnie od tego >>czy to się podoba Unii czy też nie.

Tym samym Laar przedstawił motyw przewodni estońskiej strategii wobec Unii, która brzmi w następujący mniej więcej sposób: W sprawie reform, gospodarki rynkowej i integracji rosyjskich osiedleńców, nie możemy przyjmować żadnych rad z Brukseli. Ten tupet Estończyków wprawił już w irytację niektórych państwowych urzędników na Zachodzie, nie zmienia jednak nic w fakcie, iż Estonii udało się dokonać tego, czego nie udało się jeszcze żadnemu państwu w Europie. [A mianowicie] z radzieckiej republiki stworzyć nowoczesne państwo (...). - Tallin zdaje sobie wprawdzie sprawę z tego, że pozostałości po ZSRR wciąż kryją się jeszcze w kancelariach, sądowych salach, administracji, a także w polityce. Wydaje się, że eurosceptykom, którzy skupili się wokół największej partii opozycyjnej i populisty Edgara Savisaara, trudno będzie sprawić kłopoty szerokiej koalicji rządowej po ostatnim raporcie KE.

Zadowolona może być i Łotwa, która chętnie określana jest jako drugie z trzech państw bałtyckich (...). Pozycja ta została właśnie potwierdzona, co dla rządu w Rydze oznacza doszlusowanie do awangardy [procesu] rozszerzenia. KE jednakże, – podobnie jak w przypadku Litwy – skrytykowała [Łotwę za] politykę rolną, niedociągnięcia w administracji, wymiarze sprawiedliwości oraz panującą korupcję. Poza tym przynajmniej aluzyjnie, choć rzeczywiście bardziej powściągliwie niż poprzednio - tak jak i w raporcie ds. Estonii - Komisja Europejska ganiła sposób nabywania obywatelstwa przez imigrantów, którzy najczęściej są Rosjanami. Bruksela chce ich automatycznej integracji przez naturalizację. Natomiast Ryga – podobnie jak Tallin – by pchnąć tę kwestię, chcą energicznego wsparcia z Brukseli dla kursów językowych i innych programów integracyjnych. Na pouczenia reagują alergicznie. – Dla Łotwy liczy się nie ilość, a więc nie liczba naturalizowanych imigrantów (...), lecz jakość, a więc lojalność nowych obywateli - powiedział minister spraw zagranicznych Łotwy – Berzins.

Berzins był jednym z niewielu ministrów spraw zagranicznych, którzy powiedzieli to, co wszyscy wiedzą ale nikt tego nie mówi. - Że przystąpienie [do UE] da się przyspieszyć nie tylko przez [własne] osiągnięcia lecz także przez polityczne lobby w Unii. Miał tu na myśli Finlandię, Szwecję ale i Niemcy” - pisze autor. „Przedstawiony przez KE >>zarys drogi, przewidujący zakończenie negocjacji z pierwszą grupą państw kandydackich na koniec 2002 r., odbiera nieco wiatru z żagli w tym >>konkursie piękności i jest kompromisem także dla państw bałtyckich. – Oferuje takim krajom jak Litwa i Łotwa możliwość dołączenia do pierwszej rundy rozszerzenia. Podczas gdy Estonia ma już tego pewność. Wszystkie trzy kraje pokładają nadzieję w Szwecji, która przejmuje od 1 stycznia przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej i chce czasowy plan KE jeszcze przyspieszyć. (...)”

Archiwum ABCNET 2002-2010