OCENA SYTUACJI NA BIAŁORUSI

Amerykański dziennik „The Wall Street Journal Europe” z 18 – 19 sierpnia 2000, Władimir Socor; Za późno dla Białorusi, za późno. Autor opisuje zmianę podejścia organizacji międzynarodowych do sytuacji politycznej na Białorusi i wpływ jaki może to na nią wywrzeć.

Z powodów znanych dobrze kilku ich członkom organizacje europejskie dopiero teraz zaczynają podejmować działania, i to niezbyt szybko, żeby nie uznać wyborów parlamentarnych po sowiecku zorganizowanych przez prezydenta Łukaszenkę na Białorusi. Łukaszenko liczy na to, iż wybory te pomogą przedłużyć jego własne rządy i dlatego spieszy się bardzo, aby przeprowadzić je przed zbliżającą się zimą i wzrostem społecznego niezadowolenia. Potrzebuje pozornie niezależnego, ale w pełni kontrolowanego parlamentu, który zastąpiłby po prostu wyznaczoną w 1996 legislaturę uznawaną tylko przez kraje takie jak Rosja i Serbia.

W Moskwie, na Kremlu i w Dumie, także rozumieją, że rzekomo „wybrany” białoruski parlament jest lepiej postrzegany niż obecny mianowany, który będzie musiał przystawić stempel legitymizacji na planowanej unii Białorusi i Rosji. Pan Łukaszenko i prezydent Rosji Władimir Putin pracują razem w tandemie, aby odegrać to zainscenizowane przedstawienie w blasku poparcia parlamentów obu państw.

Rada Europy i OBWE początkowo ogłosiła cztery podstawowe postulaty, które muszą spełnić demokratyczne wybory, aby można było uznać ich rezultaty: 1 – uczciwy dostęp dla opozycji do kontrolowanych przez państwo mediów publicznych, 2 – demokratyzacja ordynacji wyborczej i procedur wyborczych, 3 – nadanie parlamentowi pełni uprawnień i tym samym zmiana jego dotychczasowej pozycji organu mechanicznie zatwierdzającego decyzje egzekutywy oraz 4 – zatrzymanie policyjnego i sądowego prześladowania opozycji, w celu budowy w okresie przedwyborczym klimatu społecznego zaufania.

Jednym z elementów budowy społecznego zaufania mogłoby być zwolnienie kilku ważnych działaczy opozycyjnych z więzienia, a także przeprowadzenie oficjalnego śledztwa naświetlającego dotychczas niewyjaśnione losy działających w opozycji Wiktara Hanczara i Juriego Zacharenki, którzy „zniknęli” bez śladu w 1999 roku. Zamiast dochodzenia nastąpiły jednak nowe przypadki „zaginięć”. 7 czerwca dziennikarz Dimitrij Zawadzki zniknął w biały dzień, kiedy podróżował swoim samochodem po Mińsku. Wcześniej Zawadzki spędził w 1997 roku kilka miesięcy w więzieniu za udział w reportażu telewizyjnym, który rozwścieczył pana Łukaszenkę.

Z początkiem sierpnia, niektórzy zachodnioeuropejscy przedstawiciele ciągle byli gotowi zaakceptować dwumiesięczne zelżenie nacisków na opozycję, choć wątpić należy, iż taka krótka przerwa pozwoliłaby się jej pozbierać po czterech latach nieprzerwanych ataków. Sugerowano także kompromis – jeśli władze białoruskie udostępniłyby opozycji kilka miejsc w parlamencie i „parlamentarną mównicę” - Zachód mógłby uznać nowy parlament i złagodzić swoje stanowisko albo podwyższyć stopień zaufania dla białoruskiego rządu.

W oczach niektórych zachodnioeuropejskich polityków rozwiązanie takie posiada jeszcze tę zaletę, iż usuwa przyczynę tarcia w relacjach z Rosją. Jednak amerykańscy i większość europejskich przedstawicieli nie popiera takich rozwiązań uważając, że ich wprowadzenie w życie zagrozi dwóm celom białoruskiej opozycji: demokratyzacji kraju i niepodległości państwowej.

Białoruska niepodległościowa opozycja demokratyczna także odmawia uznania takiej umowy, która po prostu wzmacnia autorytarne władze i pozostawia „uznawanemu” parlamentowi pole do legalizacji unifikacji Białorusi i Rosji. Opozycja ogłosiła, że nie będzie uczestniczyć w wyborach, które nie będą ani uczciwe, ani wolne. Miarą świadomości potencjału opozycji prezydenta Łukaszenki może być fakt, że upierał się on przy pełnym kontrolowaniu procesu wyborczego.

Formalną odpowiedzią opozycji było zwołanie na 29 czerwca Powszechnego Kongresu Białoruskiego i przyjęcie Aktu Niepodległości. W wydarzeniu tym uczestniczyli najbardziej znani pisarze białoruscy. Około 1.400 delegatów, w większości wybranych w wyborach lokalnych w całym kraju, wzięło w nim udział w imieniu partii politycznych, związków zawodowych i organizacji pozarządowych. Mińscy przedstawiciele państw zachodnich i sąsiadujących z Białorusią – Polski, państw bałtyckich i Ukrainy - przyjęli zaproszenie do uczestniczenia w kongresie. Ambasada rosyjska zaproszenie odrzuciła.

Kongres został wyznaczony w dziesiąta rocznicę ogłoszenia w 1990 roku przez Radę Najwyższą republiki deklaracji suwerenności państwowej Białorusi – wydarzenia, które obecne władze starają się wymazać ze społecznej pamięci. Powszechny Kongres jest spadkobiercą podobnie nazwanego zjazdu z 1918 roku, który ogłosił powstanie Republiki Białoruskiej i wybrał władze tego krótko istniejącego państwa. Aby uwidocznić to pokrewieństwo i kontynuację, kongres 29 czerwca podkreślił fakt, że wprowadzana siłą rusyfikacja w czasie rządów sowieckich i neo-sowieckich nie wymaże narodowych aspiracji budowy niezależnej państwowości.

Akt Niepodległości określa narodową państwowość i demokratyczny rząd jako niezbywalne prawo Białorusinów. Ostrzega świat, że państwo białoruskie zagrożone jest zniknięciem z map świata w rezultacie traktatów unifikacyjnych podpisanych przez kolejnych prezydentów Rosji i Łukaszenkę. Zdecydowanie też podkreśla, iż urzędujący prezydent, którego kadencja upłynęła rok temu, i „kieszonkowy” parlament nie mają legitymizacji do umniejszenia albo wyzbywania państwowej niepodległości czy zawierania „kulawych” traktatów unifikacyjnych.

Akt przypomina Białorusinom, że tylko państwowa niepodległość może otworzyć drogę dla ich kraju do przyłączenia się do Europy, demokratycznego świata i ekonomicznego systemu gospodarczego. Jeśli odrzucana jest jakakolwiek możliwość połączenia Białorusi z Rosją to postuluje się dobrosąsiedzkie relacje z krajami takimi jak Ukraina, Polska i kraje bałtyckie. Cytując artykuł z konstytucji białoruskiej z 1994 roku, który określa to państwo jako neutralne, Akt zwraca się do rządów i parlamentów krajów demokratycznych o pomoc dla niepodległościowych aspiracji Białorusinów.

Stanisław Szuszkiewicz, przewodniczący Rady Najwyższej, która w 1990 roku ogłosiła niepodległość i pierwszy szef postsowieckiej Białorusi, zadeklarował w czasie kongresu, że wchłonięcie przez Rosję Białorusi nie jest warunkiem rosyjskiego rozwoju. „To czego potrzebuje Rosja to przyzwoita Rosja. A do tego nie potrzebuje imperialnej ekspansji, ale musi uporządkować swoje sprawy wewnętrzne”.

Być może Rada Europy i OBWE przyjęły podobny punkt widzenia. Potwierdzi się to, jeśli odmówią one wysłania swoich obserwatorów na Białoruś, co będzie sugerowało, że wybory, które się tam odbędą, są od początku „kulawe”.

Archiwum ABCNET 2002-2010