KONSERWATYŚCI KONTRA NEOKONSERWATYŚCI W USA

Poniżej zamieszczamy artykuł „Ludzie piątej kolumny” Taki Theodoracopulosa zamieszczony w „The Americam Conservative” z 17 stycznia 2005 roku, vol. 4, nr 1, by zobrazować stan konfliktu między obu grupami, u podłoża którego leży stosunek do Izraela. Neokonserwatyści zarzucają konserwatystom antysemityzm, natomiast ci rewanżują się neokonserwatystom zarzutami zdrady interesów narodowych i z niechęci do Izraela lub innej definicji interesów narodowych USA, proponują za głównego sojusznika państwa arabskie. J. Darski

Pierwotnie nazwano tak zwolenników Franco sprzyjających generałowi w trakcie oblężenia Madrytu, przez cztery dywizje lojalistów. W 1939 roku, kiedy Niemcy i Francja ciążyły ku wojnie, francuska piąta kolumna, podkładała nogę wszystkim tym, którzy nawoływali do oporu wobec niemieckich żądań.

Do niedawna Ameryka nie miała swojej piątej kolumny, jeśli nie liczyć mediów w czasach wojny w Wietnamie. Roosevelt niesprawiedliwie i niepotrzebnie internował Amerykanów pochodzenia japońskiego, jako potencjalną piątą kolumnę, podczas gdy raczej powinien był to uczynić w stosunku do niektórych członków własnego rządu.

Prawdziwym przykładem (pomijając Benedicta Arnolda) piątej kolumny działającej wewnątrz Ameryki na rzecz obcych interesów są dziś neokonserwatyści, z których do najbardziej znanych zaliczyć można Davida Fruma, Williama Kristola, Normana i Johna Podhoretzów, Michaela Ledeena, Richarda Perle'a, Paula Wolfowitza i bohatera skandalu, Douglasa Feitha, tak bliskiego definicji obcego agenta, jak tylko to możliwe, a mimo to wciąż pracującego w Pentagonie.

Członkowie piątej kolumny w Ameryce zabiegają o taki kształt polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, jaki odpowiada interesom Izraela. Jatka w Iraku świadczy dobitnie, że obecna administracja gotowa jest prowadzić za Izrael wojny do ostatniego amerykańskiego marines.

Nasze straty to ponad 1200 zabitych i 30 tys. rannych, pozbawiliśmy życia nieznaną liczbę Irakijczyków, z których nie wszyscy byli terrorystami czy powstańcami. Nasze szpitale wojskowe pełne są ociemniałych i okaleczonych młodych ludzi, podczas gdy codziennie tysiące Irakijczyków znajdują się pod naszym ostrzałem moździerzowym i snajperskim. Mimo rozlewu krwi, zwycięstwo w Iraku nadal nie jest w zasięgu dłoni.

Tymczasem neokonserwatystom nie tylko, że nie przyszło do głowy, by się usprawiedliwiać i przepraszać, oni krzyczą wręcz, że potrzeba jeszcze więcej krwi. Proszę zwrócić uwagę, że wśród naszych ginących żołnierzy, Frumów nie spotkasz - ci dekują się na wschodnim wybrzeżu i gadając w telewizji namawiają prezydenta do uderzenia na Teheran i Damaszek.

W epoce telewizyjnych dwuzdaniówek "wojna z terrorem" dobrze brzmi. W zamierzchłych czasach chrześcijańscy misjonarze usiłowali pokonać "złych dzikich" nauczając religii. Dziś usiłujemy nauczyć ich demokracji.

Sposób działania amerykańskiej piątej kolumny jest bardzo prosty: używa ona oskarżenia o antysemityzm do mieszania z błotem wszystkich tych uczciwych konserwatystów, którzy śmią twierdzić, że interesy Wuja Sama i Izraela nie są tożsame. (Najbardziej oburzającym tego przykładem jest oskarżenie o antysemityzm powszechnie szanowanego konserwatysty Russela Kirka przez Midge'a Dectera). David Frum, mierny karierowicz, bezecnie rysuje obraz konserwatywnych autorów, jak Pat Buchanan, Paul Gottfried, Samuel Francis, Tom Fleming czy innych, jako "Amerykanów pozbawionych patriotyzmu", zapominając przy tym dodać, że w jego rozumieniu, "niepatriotyczny" oznacza, "nie będący na usługach interesów państwa Izrael".

"IV wojna światowa" Normana Podhoretza to scenariusz niekończącej się kampanii niszczenia wszystkich przeciwników Izraela.

Dlaczego takie rzeczy uchodzą na sucho tym farbowanym patriotom? Niestety, odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta.

Z 85-tysiącami członków, 165 pracownikami i budżetem rocznym w wysokości 33,4 mln dol. AIPAC czyli American Israel Political Affaires Committee jest najbardziej wpływowym i siejącym strach lobby. Jest to organizacja wyjątkowo skuteczna i agresywna - to ona, w sprawach Bliskiego Wschodu rozdaje karty na salonach Waszyngtonu. Biada politykowi, który zignoruje jej życzenia; zostanie wzięty na celownik, jego przeciwnicy obsypani zostaną dotacjami, zaś jego reputacja natychmiast zaszargana przez zarzut antysemityzmu.

Neokonserwatyści ściśle współpracują z AIPAC oraz izraelską ambasadą. Jak to na tych łamach napisał Philip Giraldi, "głównym neokonserwatystom zarzucono nielegalne przekazywanie tajnych informacji do Izraela, mimo to żaden nie został postawiony w stan oskarżenia", ostatnio słyszałem zaś, że to AIPAC z zapałem oskarża CIA i FBI o "wendetę" przeciwko Izraelowi i Pentagonowi, zaś neokonserwatysta Michale Rubin z American Enterprise Institute twierdzi, że cała afera Franklina (urzędnika, któremu postawiono zarzut przekazywanie tajnych informacji do ambasady Izraela - przyp. red.) była motywowana przez antysemityzm.

Proizraelska polityka Ameryki nie jest niczym nowym. Pomijając wszystko inne, Izrael jest naszym najbliższym sojusznikiem w regionie i to pomimo systematycznego szpiegowania Stanów Zjednoczonych. Jeśli kiedykolwiek istniało jednostronne małżeństwo - to jest właśnie jego przykład. Jak napisał w "New York Timesie" Thomas Friedman, "w całym świecie arabsko-muzułmańskim bezustannie narasta przekonanie, że Wielkim Wrogiem Islamu jest ŻIA - Żydzi, Izrael i Ameryka, wszystkie te elementy połączone w pojedyncze zagrożenie". Friedman podaje również, że arabskie stacje telewizyjne na przedzielonym ekranie pokazują w jednej części sceny izraelskiego gnębienia Palestyńczyków, a w drugiej bicia irackich powstańców przez Amerykanów. Tu się nic nie zmieniło.

Arabscy kaznodzieje, w większości opłacani przez naszych "sojuszników", saudyjską rodzinę panującą, tłumaczą całe zło tego świata istnieniem ŻIA. Pomijając jednak arabskie kłamstwa i oburzającą antyzachodnią propagandę, przyznać trzeba, że bezwarunkowe poparcie udzielane przez rząd Busha rządowi Ariela Szarona całkowicie uniemożliwia rozeznanie, w którym miejscu kończy się polityka amerykańska, a zaczyna polityka Szarona.

Obawiam się, że dziś, gdy nie ma już Colina Powella, wiceminister obrony Paul Wolfowitz oraz wicesekretarz Douglas Feith, dwóch najbardziej rozkrzyczanych naganiaczy do wojny irackiej i brutalnej ekspansjonistycznej polityki Ariela Szarona na Zachodnim Brzegu - zyskają jeszcze większą władzę i wpływy.

W normalnych okolicznościach Rumsfeld, Wolfowitz, Feith i inni, zostaliby z miejsca pozbawieni stanowisk, zaś neokonserwatywni propagandyści, jak Frum, Kristol, Podhoretz, Perle i ich koledzy, potępieni, za działalność na rzecz obcego państwa. Tymczasem nie żyjemy dziś w normalnych czasach, lecz w czasach AIPEC, dlatego biada wszystkim, którzy stają na drodze piątej kolumny w Ameryce, piszącego te słowa biedaka nie wyłączając...

tłum. ak

Archiwum ABCNET 2002-2010