WOKÓŁ SPRAWY FRANKLINA

Philip Giraldi - były agent CIA, obecnie partner w firmie konsultacyjnej Cannistraro Associates zajmującej się zagadnieniami bezpieczeństwa międzynarodowego. Przedstawiamy państwu obszerne fragmenty jego tekstu „Behind the Franklin Affair”, który ukazał się w 19. numerze „The American Conservative”. Zaznaczmy, iż pismo to reprezentuje anty-izraelską i proarabską linię polityczną.

Skandal wywołany przez przypadek Franklina rzuca światło na złożone i często niepokojące stosunki łączące Stany Zjednoczone z ich głównym (i obecnie jedynym) sojusznikiem na Bliskim Wschodzie - Izraelem.

Według FBI, Larry Franklin, pracując dla Pentagonu jako analityk średniego szczebla, przekazał tajny dokument kontaktowi w American Israel Political Action Committee (AIPAC). Dokument ten został następnie przekazany przez AIPAC do ambasady Izraela.

Podczas gdy naiwny Franklin - którego działań prawdopodobnie nie można zakwalifikować jako klasycznego szpiegostwa - jest tylko pionkiem, sama sprawa ma szersze reperkusje, ponieważ jest w nią zamieszane kontrowersyjne Biuro Planów Specjalnych (Office of Special Plans - OSP), na wpół tajna komórka Pentagonu, powołana do życia w celu udzielania wsparcia teoretycznego wojnie w Iraku, i od dawna znana jako źródło przecieków.

Sama sprawa Franklina wypłynęła dzięki dochodzeniu przeciwko izraelskim dyplomatom, które ciągnie się jeszcze od procesu Jonathana Pollarda. Jego skazanie w 1987 r. nie rozwiązało problemu - rząd Izraela nigdy nie współpracował z komisją dochodzeniową i odmówił dostarczenia spisu dokumentów ukradzionych przez Pollarda. FBI wiedziało również, że w Pentagonie pracował drugi szpieg izraelski, który przekazywał Pollardowi tajne numery dokumentów, o jakie prosili Izraelczycy. Mając nadzieję na złapanie tego szpiega, FBI kontynuowało dochodzenie.

Dwa lata temu oficerowie śledczy zaczęli podejrzewać, że ściśle tajne dokumenty National Security Agency dostają się w izraelskie ręce, prawdopodobnie za pośrednictwem AIPAC. W opinii specjalistów ds. kontrwywiadu, Izraelczycy nie chcieli dopuścić do powtórki sprawy Pollarda i postanowili, że nie będą rekrutować amerykańskich urzędników w celu uczynienia z nich płatnych szpiegów, ale raczej polegać będą na stosunkach z „przyjaciółmi” w samym rządzie, którzy dostarczą informacji dobrowolnie i na ochotnika. Różnica między tymi dwoma rodzajami stosunków może się wydawać niewielka, ale zapewniło to Izraelczykom możliwość odcięcia się od oskarżeń i utrzymywania, że informacja przekazana w nieformalnych okolicznościach nie była przez nich zamówiona. AIPAC pełniłby w takiej sytuacji rolę użytecznego pośrednika, ograniczając kontakty między przedstawicielami amerykańskiego rządu i ambasady izraelskiej.

Franklin został dostrzeżony przez FBI i stał się „obiektem zainteresowania”, gdy zjadł lunch wspólnie z lobbystą AIPAC oraz przedstawicielem ambasady Izraela, zidentyfikowanym następnie jako szef placówki Mosadu - Naorem Gilonem. FBI monitorowało spotkanie i prawdopodobnie nagrywało rozmowę. Kontakty Franklina z przedstawicielami Izraela mogły być autoryzowane przez Pentagon, choć nie jest jasne, czy przekroczył on zakres tej autoryzacji.

Osobiste zaangażowanie Franklina w zakresie kształtowania polityki wobec Iraku i Iranu datuje się jeszcze od roku 2001, kiedy to uczestniczył on w spotkaniach z irańskim dysydentem Manucherem Ghorbanifarem, słynnym z afery Iran-Contras.

Franklin zobaczył się z Ghorbanifarem w Rzymie wraz z kolegą z OSP Haroldem Rhode na spotkaniu zaaranżowanym przez neokonserwatystę Michaela Ledeena. Oficjalnym celem rozmowy było poznanie możliwości przekazania wsparcia elementom antyrządowym w Iranie. Wkrótce doszło do drugiego takiego spotkania. Niestety, nie były one koordynowane w sprawach politycznych z Departamentem Stanu ani z CIA, mimo że miały charakter tajnej operacji wywiadowczej.

Źródło w CIA twierdzi tymczasem jednoznacznie, że Ghorbanifar był i jest agentem Izraela. „Cokolwiek proponuje - można być pewnym - że zostało zainicjowane w Tel Awiwie.”

Z doniesień prasowych wynika również, że Ledeen był poprzednio uznawany przez CIA za izraelskiego „agenta wpływu”. Było to w czasach, gdy mieszkał w Rzymie, pracując dla „The New Republic”.

Jak się obecnie uważa, Pentagon, polegając właśnie na układach Ledeena i Ghorbanifara, podjął własną inicjatywę wobec Iranu prawdopodobnie za sprawą lekkiego „szturchnięcia” z Izraela. Spotkania z Ghorbanifarem są obecnie przedmiotem śledztwa Komisji Wywiadu Senatu oraz Komisji Sprawiedliwości Izby Reprezentantów.

FBI jest przekonane, że Larry Franklin przekazał Izraelczykom za pośrednictwem AIPAC projekt dyrektyw prezydenckich przygotowany przez Pentagon, a obejmujący dostępne informacje na temat irańskiego programu atomowego i możliwych opcji politycznych wobec Teheranu. Dokument taki byłby bardzo użyteczny dla Izraela, ponieważ pozwalałby naciskać na cały proces oraz wykorzystywać podziały w administracji dla poparcia twardej linii Pentagonu, która w zasadzie jest identyczna ze stanowiskiem Jerozolimy. Posiadanie tego dokumentu umożliwiłoby również Izraelowi skuteczniejszy lobbing na rzecz działań militarnych przeciwko Iranowi. Idąc tym tropem rozumowania, Franklin przekazał dokument AIPAC i Izraelowi, aby podjęły własne działania, a nie dlatego, że nie wiedziały o trwającej dyskusji politycznej.

Śledztwo w sprawie Franklina prowadziła elitarna jednostka FBI, która zajmuje się szpiegostwem Izraelskim. Co zrozumiałe, wzbudza ona kontrowersje i trudno powiedzieć, by udział w niej sprzyjał karierze. Biuro Prokuratora Generalnego często odmawia wsparcia śledczych FBI, ponieważ nie chce oskarżać Izraelczyków lub też ich przyjaciół, obawiając się reperkusji ze strony Kongresu i Białego Domu. W oparciu o poprzednie doświadczenia, FBI koncentruje się na urzędnikach amerykańskiej administracji, którzy uważają, że przekazywanie informacji rządowi Izraela jest do przyjęcia, ponieważ w zakresie bezpieczeństwa interesy USA i Izraela są identyczne.

W przeszłości czterech prominentnych dziś neokonserwatystów było oskarżanych o nielegalne przekazywanie tajnych informacji Izraelowi, choć żaden nie został skazany, ani też żadnemu z nich nie zaszkodziło to w karierze.

W 1970 roku FBI nagrała, jak Richard Perle rozmawiał o informacjach tajnych z przedstawicielem ambasady Izraela. Stephen Bryen, ówczesny pracownik Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, a później zastępca Perle'a w Ministerstwie Obrony, o włos uniknął oskarżenia, kiedy podsłuchano, jak oferował tajny dokument przedstawicielowi izraelskiej ambasady.

Doug Feith, który w raporcie przygotowanym dla ówczesnego premiera Izraela Benjamina Netanjahu apelował o „czyste cięcie zrywające z procesem pokojowym”, został w 1982 roku wyrzucony z National Security Council z powodu podejrzenia o przekazywanie tajnych dokumentów ambasadzie Izraela. Feith został natychmiast po zwolnieniu zatrudniony przez Perle'a w Pentagonie.

Paul Wolfowitz, człowiek roku 2002 w „Jerusalem Post”, był w 1978 roku przedmiotem dochodzenia w związku z podejrzeniem, że za pośrednictwem AIPAC przekazał tajny dokument do ambasady Izraela.

Domniemana rola AIPAC jest w sprawie Franklina trudno uchwytna. Posiadająca 85 tys. członków, 165 pracowników i budżet roczny w wysokości 33,4 mln dol., AIPAC jest jednym z najbardziej wpływowych lobby w Waszyngtonie. W ciągu minionych dwóch cykli elekcyjnych 50 członków jej rady nadzorczej przekazało dotacje na rzecz kampanii politycznych i różnych komitetów w przeciętnej wysokości 72 tys. dol. na osobę, zaś jej dyrektor, Martin Indyk, został w 1995 r. mianowany ambasadorem USA w Izraelu, mimo że nie posiadał amerykańskiego obywatelstwa.

Część społeczności żydowskiej przeciwna jest siłowej taktyce AIPAC i jej bliskim związkom z Likudem. Izraelski premier Icchak Rabin zwrócił się kiedyś do AIPAC, aby skoncentrowało się na lobbowaniu w Kongresie i pozostawiło w spokoju kształtowanie polityki oraz Biały Dom. AIPAC jest z pewnością skuteczny i zajmuje prominentne miejsce w strukturze władzy w Waszyngtonie.

Na przełomie jesieni i zimy 2004-2005 AIPAC planował podjęcie masowej kampanii prasowej wspierającej zaostrzenie stanowiska USA wobec Teheranu. Z powodu zamieszania wywołanego przez sprawę Franklina kampanię na razie wstrzymano. Dwóch członków AIPAC, Steven Rosen i Keith Weissman, jest zamieszanych w śledztwo Franklina i współpracuje z FBI. AIPAC prowadzi kampanię e-mailową na rzecz ich obrony.

Jednocześnie AIPAC oraz niektórzy jego zwolennicy zaczęli sugerować, że FBI i CIA prowadzą wendetę przeciwko Izraelowi, Pentagonowi, neokonserwatystom i prawdopodobnie Żydom w ogólności. W memorandum autorstwa Michaela Rubina z American Enterprise Institute stwierdza się, że śledztwo „spowodowane jest antysemityzmem”. W ramach tego dochodzenia FBI bada również pewną liczbę innych przecieków, których większość miała źródło w OSP.

W 2003 r. tajny dokument zawierający nieobrobioną informację o domniemanych związkach Saddama Husajna z Al-Kaidą został podrzucony „Weekly Standard”, stając się tematem wiodącego artykułu, a następnie książki, która miała zademonstrować związki bin Ladena z Irakiem. CIA protestowała i zwróciła się o dochodzenie, wskazując, że wiele ujawnionych informacji miało bardzo delikatny charakter. Niestety, nic w tym kierunku nie uczyniono, ponieważ okazało się, że dostęp do dokumentu miało zbyt wielu pracowników OSP.

O wiele bardziej szkodliwy był przeciek do Ahmeda Chalabiego - ulubionego Irakijczyka Pentagonu, skazanego niegdyś za malwersacje i do niedawna typowanego na przywódcę powojennego Iraku. CIA jest przekonana, że Chalabi to agent Iranu. FBI podejrzewa także, że Chalabi, który regularnie spotykał się z personelem OSP, przekazał Iranowi informację o złamaniu kodów irańskiej korespondencji dyplomatycznej. Irańczycy natychmiast zmienili kody, pozbawiając Stany Zjednoczone cennego źródła informacji. FBI jest przekonane, że Chalabi dowiedział się o tym od kogoś w biurze Feitha. Śledztwo trwa.

Według źródeł FBI, OSP naciska obecnie na przeprowadzenie amerykańskiego ataku na irańskie instalacje nuklearne, po którym miałaby zostać wymuszona zmiana władzy w Teheranie. Atak taki zakładał uderzenie pociskami cruise i bombowcami B-52 na wielką skalę w celu wyeliminowania urządzeń znajdujących się w budynkach umocnionych lub głęboko pod ziemią. Atak taki pozostaje poza możliwościami bojowymi izraelskiego lotnictwa.

Planowi zdecydowanie przeciwne są Departament Stanu i National Security Council. Wiążącym się z tym punktem spornym jest kwestia podejścia do Mudżahedinów Khalq - Ludowych (a.k.a. The National Liberation Army of Iran) - działającego z terytorium Iraku irańskiego ugrupowania dysydenckiego, wspieranego niegdyś przez Saddama Husajna. Podczas gdy Departament Stanu twierdzi, że mudżahedini są grupą terrorystyczną i powinno ich się traktować jako taką, Pentagon uważa, że grupa ta może być użyteczna przy naciskach na Iran i nie rozbraja jej. Mudżahedini Khalq nadal działają z bazy koło Mosulu.

Doroczny raport FBI na temat szpiegostwa na terenie Stanów Zjednoczonych konsekwentnie wymienia Izrael, jako „kraj zaprzyjaźniony” najbardziej aktywny we wszystkich działaniach wywiadowczych wymierzonych przeciwko amerykańskim politykom i organizacjom bezpieczeństwa. Izrael agresywnie zdobywa również tajne technologie wojskowe i cywilne, a niektóre z nich reeksportuje następnie do przeciwników Ameryki - na przykład, Chin.

Ludzie z kontrwywiadu twierdzą, że zwłaszcza administracja Busha otworzyła bramy dla izraelskiego szpiegostwa, zezwalając Mosadowi na prowadzenie działań przeciwko Hamasowi i innym grupom terrorystycznym na terenie samych Stanów Zjednoczonych. Nigdy w historii jakakolwiek inna obca organizacja wywiadowcza nie miała takich możliwości.

Biały Dom ma nadzieję, że w przededniu listopadowych wyborów uda się uniknąć jakichkolwiek szkód politycznych związanych ze sprawą Franklina, dlatego zamierza opóźniać dochodzenie. (...) Biuro Prokuratora Generalnego Johna Ashcrofta odmówiło niedawno autoryzowania elektronicznego podsłuchu pewnego neokonserwatysty pracującego w urzędzie wiceprezydenta, który również podejrzewany jest o przekazywanie informacji Izraelowi.

(...)

tłum. A.K.

Archiwum ABCNET 2002-2010