KTO ZABIŁ DANIELA PEARLA?

Pakistański dziennik „Dawn” z 3 maja 2003 roku zamieszcza artykuł Irfana Husaina na temat głośnego morderstwa zagranicznego dziennikarza, które miało miejsce w zeszłym roku w Karaczi. Autor odnosi się do hipotezy, jakoby zamach zorganizowała pakistańska służba bezpieczeństwa.

Kiedy w ostatnim tygodniu do Islamabadu przybył afgański prezydent Hamid Karzai, przywiózł ze sobą listę talibańskich przywódców, którzy rzekomo znaleźli schronienie w pakistańskich wolnych okręgach plemiennych [„tribal areas” – są to wydzielone miejsca, gdzie nie funkcjonuje prawo pakistańskie, tylko reguły wyznaczone przez zamieszkujące je plemiona – przyp. JL] i stamtąd dokonują rajdów na tereny Afganistanu.

Indyjski rząd od lat naciska na Pakistan, by ten wydał wielu swoich obywateli, którzy zostali oskarżeni o zamachy terrorystyczne na terytorium Indii, w tym słynne podłożenie bomby na giełdzie papierów wartościowych w Bombaju, gdzie było sporo ofiar. Niektóre pakistańskie gazety opisywały historie indyjskich gangsterów, którzy znaleźli schronienie w Karaczi, gdzie żyją w luksusie. Co najmniej jeden dziennikarz, który zajmował się tą tematyką, został porwany, pobity i zasugerowano mu, żeby zajął się czymś innym.

Amerykanie mają własną listę bojowników Al-Qaidy i talibów, których podejrzewają o ukrywanie się w Pakistanie. Co jakiś czas aresztuje się kilku z nich, co potwierdza, że FBI szuka we właściwym miejscu. Z naszej strony rząd ma powód do dumy i szczyci się, że “wnosimy wielki wkład do wojny z terroryzmem”. Niestety, to oznacza również, że stworzyliśmy warunki, w których terroryści mogą się ukrywać i nasz kraj jest pierwszym miejscem, w którym szukają schronienia.

Nasi sąsiedzi oraz państwa Zachodu uważają, że z naszego terytorium emanuje zagrożenie. Jako Pakistańczycy musimy zapytać: dlaczego nasz kraj stał się gniazdem dla uzbrojonych fanatyków i niebezpiecznych kryminalistów, którzy dokonują strasznych czynów za granicą, ale także w kraju? Oraz, przede wszystkim, kto jest za to odpowiedzialny? Nietrudno wskazać, która pakistańska agencja znajduje się na czołowym miejscu wśród podejrzanych.

Od czasu wojny w Afganistanie pakistańska służba bezpieczeństwa ISI (Inter-Services Intelligence) zyskała opinię państwa w państwie, wolnego strzelca bez żadnej kontroli politycznej i błędnego pocisku, który zagraża narodowym interesom służąc jedynie swoim wąsko pojmowanym celom.

Jednak, jak potwierdzali kolejni zwierzchnicy sił zbrojnych, ISI słucha się ich, gdyż jej oficerowie wywodzą się z armii, podlegają więc najwyższemu dowództwu i to na nim spoczywa odpowiedzialność za działania służb specjalnych.

Cywile są wyłączeni z tej gry: kiedy Benazir Bhutto spróbowała wprowadzić na stanowisko szefa ISI swojego człowieka, emerytowanego generała, został on zbojkotowany przez swoich podwładnych, którzy wykazali lojalność wobec ówczesnego zwierzchnika sił zbrojnych, generała Aslama Bega. Z powodu braku politycznej kontroli, ISI od dawna miesza się do spraw cywilnych, ustanawiając i obalając rządy, fałszując wybory (były szef ISI, generał Durrani, zeznał przed Sądem Najwyższym, że korumpował wielu znanych polityków, aby odsunąć Bhutto od władzy) i bezkarnie łamiąc prawo.

Jeżeli ta błazenada ograniczałaby się tylko do Pakistanu, reszta świata nie zwracałaby na to uwagi. Ale ambicja ISI, podsycona sukcesami w wojnie ze Związkiem Sowieckim w Afganistanie, popchnęła ją do szukania dalszych zwycięstw za granicą. Pakistańska służba bezpieczeństwa jednak przeholowała: zapomniała, że w afgańskim dżihadzie miała pełne poparcie Stanów Zjednoczonych. Obecnie postrzega się ją jako niebezpieczną, niekontrolowaną agencję, która stanowi zagrożenie dla Zachodu i dla naszych sąsiadów.

W ostatniej swojej książce pt. „Kto zabił Daniela Pearla?”, słynny francuski historyk i filozof Bernard-Henri Levy o zabójstwo oskarżył ISI. Opierając się na wielotygodniowych badaniach w Pakistanie, utrzymuje, że korespondent Wall Street Journal w Bombaju został zaproszony przez podwójnego agenta Omara Saida Szejka do zbadania sprawy powiązań pakistańskiej służby bezpieczeństwa z Richardem Reidem, który chciał wysadzić powietrze samolot za pomocą bomby ukrytej w bucie.

Levy nazywa Pakistańczyków „najbardziej winnym z narodów” i stwierdza, że „zapach Apokalipsy” unosi się nad pakistańskimi miastami. Według Levy’ego Pakistan przekazał swoje atomowe osiągnięcia Iranowi i pomaga Północnej Korei w konstrukcji bomby atomowej. Levy twierdzi również, że „Pakistan to prawdziwy klucz do całego islamskiego terroryzmu”.

Kiedy jego książka zostanie przetłumaczona na angielski, jestem pewien, że rząd wyda masę zaprzeczeń, ale uszczerbek na reputacji pozostanie. Nawet jeśli ISI nie miało nic wspólnego z tą konkretną sprawą, ważniejszy jest odbiór za granicą. Mieszkając w Londynie byłem wielokrotnie pytany przez dobrze poinformowanych ludzi, czy pakistańska służba bezpieczeństwa naprawdę jest tak groźna, jak to się wydaje z tej perspektywy.

Rozumiem, że pakistańskim ultranacjonalistom trudno to zrozumieć, ale na Zachodzie ludzie naprawdę nie chcą robić różnicy między „bojownikami o wolność”, którzy zabijają niewinnych ludzi i zwykłymi terrorystami. Super – patriotom również trudno jest zrozumieć, że świat zmienił się po 11 września i obecnie jest dużo mniejsza tolerancja dla politycznych rzezi, nieważne w jakiej sprawie.

Oprócz swojej roli za granicą, ISI wielokrotnie było oskarżane o mieszanie się w sprawy wewnętrznej polityki, a także o bicie i zastraszanie dziennikarzy i polityków. Radźa Sanaullah, członek Zgromadzenia Pendżabskiego, został dwa razy porwany, kiedy publicznie skrytykował w prowincjonalnym sejmie działania armii. Przedstawiciel Komisji Praw Człowieka z Hajdarabadu został poturbowany. Lista jest długa. Możliwe, że niektóre z tych przestępstw zostały popełnione przez kogoś innego, ale oskarża się o nie ISI, która zyskała opinię wszechmocnej.

Muszą być jacyś inteligentni ludzie w najwyższych władzach ISI, którzy zdają sobie sprawę, że działania ich agencji zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe, nie służą reputacji kraju ani politycznej stabilności.

Armia może być jedynie tak silna, jak silne jest państwo. ISI konsekwentnie obniża potencjał twórczy narodu. Każdy kraj ma własną służbę bezpieczeństwa, ale mało która tak lekceważy prawo, jak ISI.

opr. JL

Archiwum ABCNET 2002-2010