SUKCESJA PO UKRAIŃSKU

Leonid Kuczma ma zapewnione u Amerykanów gwarancje bezpieczeństwa, ale jego epoka już się skończyła. Zaczął się za to na dobre wyścig do fotela prezydenta Ukrainy. Julia Tymoszenko, liderka centroprawicowej „Batkiwszczyny” opublikowała 16 kwietnia w internetowej „Ukrajińskiej Prawdzie” analizę sytuacji politycznej na Ukrainie przed wyborami prezydenckimi. Zdaniem byłej wicepremier jesteśmy świadkami krachu systemu stworzonego przez Kuczmę. Jednak jakikolwiek będzie wynik październikowych wyborów, okazywanie radości z powodu zwycięstwa demokracji na Ukrainie może okazać się przedwczesne.

14 kwietnia – datę wysunięcia kandydatury Wiktora Janukowycza na prezydenta – uważać można za oficjalne zamknięcie epoki Kuczmy. Po 8 kwietnia ukraińską historię podzielić można na okres „przed” i „po” zawaleniu się konstytucyjnej reformy. Ten dzień był początkiem nieodwracalnych zmian w ukraińskiej polityce, które będą miały kolosalny wpływ na najważniejsze wydarzenie ostatnich pięciu lat: wybory prezydenta Ukrainy.

Tak zwana polityczna reforma miała na celu, po myśli satelickich wobec rządzącej partii klanów, odsunięcie ukraińskiego narodu od procesu zmiany rządzącej ekipy w 2004 roku. Rządzenie krajem miało ześrodkować się w „trójcy”, jednak całkiem „nie świętej”- Janukowycza, Kuczmy i Medwedczuka. Pierwszy miał otrzymać z pańskiej ręki prezydenckie krzesło bez prerogatyw, dzisiejszy prezydent – buławę prawdziwej władzy wraz ze stanowiskiem premiera, a Medwedczuk – wymarzoną posadę przewodniczącego Rady Najwyższej. Jak wiadomo, plany te legły w gruzach, a na ich ruinach narodził się absolutnie nowy, malowniczy krajobraz polityczny.

Kiedy rozwiała się mgła okalająca dotychczas konstytucyjne zmiany, na politycznej scenie wystąpił złamany psychicznie Leonid Kuczma i zgodził się wreszcie przyjąć gwarancje bezpieczeństwa i nietykalności kapitału od pewnych kół Stanów Zjednoczonych Ameryki. Oczywiście nie tak po prostu, ale w zamian za dobrowolne zrzeczenie się władzy i otwarcie drogi do zwycięstwa Wiktorowi Juszczence. Dla przyjęcia tej decyzji, Leonidowi Kuczmie ustalono ostateczny, określony konkretną datą termin. I on tego terminu dotrzymał. Przyjął ultimatum za radą swego zięcia, Wktora Pinczuka.

Przyczyny tej uległości ukraińskiego prezydenta są oczywiste; tony „kompromatu” (To już nazwa własna. „Czarne teczki” z kwitami to fundament politycznych rozgrywek na Ukrainie – przyp. ABCNET) jakie mu pragmatycznie przedstawiono, w tym materiały z sądowego procesu Łazarenki (w odróżnieniu od „romantycznego„ kompromatu” Mykoły Melnyczenki, ten przewiduje bezpośrednie i represyjne kroki ze strony USA), groźba zablokowania zagranicznych rachunków i możliwy areszt na terytorium innych krajów. W rezultacie na Ukrainie nastało pewne bezkrólewie.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość prezydentowi. O swoją przyszłą władzę walczył, z pomocą Medwedczuka i partii lewicowych, szczerze i z poświęceniem. Ale jego siły i środki okazały się, zwłaszcza w porównaniu z tymi, którymi dysponuje największe imperium świata, niewystarczające. Kuczma złamał się i faktycznie zgodził się na zakamuflowany jelcyński wariant politycznej sukcesji.

Datę 14 kwietnia – dzień wysunięcia kandydadatury Wiktora janukowycza na prezydenta – uznać można za datę oznaczającą koniec epoki Kuczmy. Epoki, która trwała prawie dziesięć lat.

Pokazowo skromne i niepewne wysunięcie Janukowycza jako kandydata obozu rządzącego świadczy o tym, że ekipa Kuczmy nie ma w zanadrzu ani świeżych idei ani technologii. Przez długi czas proprezydenckie media tajemniczo sygnalizowały możliwość pojawienia się jakiejś nowej siły, „czarnego konia, który przybędzie i zwycięży. Teraz wyszło na jaw – nie ma nic! Władza gotowa jest zadowolić się 10 – prcentowym poparciem dla Janukowycza. Na dzień dzisiejszy to cała jej wyborcza siła, włączając w to nawet administracyjne posiłki.

Wiktora Janukowycza rzucili na czołgi nawet bez granatu, z ciekawości, by zobaczyć „Co to będzie?” Dziś pozostał on sam na sam z agresywnie wyczekującą wrogą mu lub obojętną polityczną elitą.

Kuczma i Pinczuk, wykonując zobowiązania wobec zachodnich poręczycieli będą zmuszeni póloficjalnie pracować na rzecz Wiktora Juszczenki, wykorzystując do tego cały administracyjny motłoch i środki masowego przekazu prezydenckiego zięcia.

Wiktor Medwedczuk, razem z niektórymi kręgami z Federacji Rosyjskiej „pod stołem” będzie pracował na rzecz zwycięstwa Oleksandra Moroza, bo to jedyny polityk, z jakim mógł on znaleźć wspólny „konstytucyjny” język. Ogólnie rzecz biorąc Wiktor Medwedczuk dostrzegł perspektywy polityczne pod dachem Moroza. Polityczne ambicje lidera Socjalistycznej Partii Ukrainy (Moroza – przyp. ABCNET) mogą przeistoczyć się w konkretne gwarancje przyszłości dla lidera zjednoczonych socjaldemokratów (Medwedczuk jest przewodniczącym Socjaldemokratycznej Partii Ukrainy – zjednoczonej. O tym ugrupowaniu Moroz powiedział kiedyś, ze przypomina ono świnkę morską, ma ono bowiem tyle wspólnego z socjalizmem i demokracją co sympatyczne zwierzątko ze świniami i morzem – przyp. ABCNET). Gwarancje te obejmowałyby zabezpieczenie szemranego biznesu, możliwy remake konstytucyjnej reformy, którą jako prezydent przeprowadziłby Moroz, wreszcie otwartą drogę do Socjalistycznej Międzynarodówki i możliwość koalicji socjalistów i „esdeków” w wyborach parlamentarnych.

Na naszych oczach dokonać się może cudaczne zjednoczenie: polityczna reputacja lidera SPU pomnożona przez środki i możliwości oligarchicznego lidera. Deklarowany antagonizm tych ludzi jak i ich politycznych sił wydaje się na tyle duży, że możliwość zawarcia przez nich sojuszu może wydawać się równie absurdalna jak sojusz, powiedzmy Lenina i Wrangla. Jednak ukraińska polityka jest dziedziną, w której możliwe są najnieprawdopodobniejsze koalicje, unie i sojusze. Na przekor logice i obywatelskiej myśli.

Moroz – to sztuczne oddychanie Wiktora Medwedczuka w warunkach politycznej śpiączki. To jego nowe horyzonty. Sojusz ten może znacząco zyskać, jeśli poprze go Rosja i do poparcia Moroza na prezydenta dołączy Komunistyczną Partię Ukrainy.

To będzie prawdziwe odrodzenie Wiktora Medwedczuka z popiołów, jego nowa ambitna strategia. Myślę, ze właśnie taką drogę toruje on dziś dla Moroza i dla siebie. Właśnie dlatego Wiktor Medwedczuk dąży dziś do przeprowadzenia przez parlament umowy o Wspólnym Obszarze Gospodarczym, demonstrując, że to właśnie on i jego polityczne satelity mogą zagwarantować powodzenie pożądanych przez Kreml procesów integracyjnych, bez żadnych patriotycznych zabobonów.

Głosowanie za Wspólnym Obszarem Gospodarczym stanie się kolejną próbą dla parlamentu – czy ulegnie on dostatecznie administratorowi nieistniejącego już (z politycznego punktu widzenia) prezydenta? Pytanie też czy Oleksandr Moroz pójdzie na taką współpracę, której skutków dla swojej politycznej kariery i przyszłości swej partii przewidzieć nie może?

Cóż, warto poczekać i zobaczyć na kanałach telewizji Medwedczuka czy nastąpi „odkrycie” Oleksandra Moroza, czy odżegna się on od poparcia Wiktora Juszczenki jako wspólnego kandydata opozycyjnej „trójki” („Trójkę” tworzy Blok Julii Tymoszenko, Socjalistyczna Partia Ukrainy Moroza oraz komunisci Petra Symonenki – przyp. ABCNET). Wszystko będzie widać jak na dłoni, ukraińska polityka weszła w taka fazę, ze żadnych publicznych tajemnic już nie ma.

Ale jeśli Medwedczuk współpracuje z Rosjanami, wówczas Wiktor Janukowycz zostanie bez poparcia wschodniego sąsiada. Lub zostanie mu udzielone poparcie tylko symboliczne, dla zmniejszenia ryzyka przegranej rachub Kremla. (...) Janukowycz musi wiedzieć, że Leonid Kuczma, Wiktor Medwedczuk, Rosja, Zachód zostawili go samemu sobie i każdy poszedł w swoją stronę. Dlatego jeśli z chęci zemsty postanowi nie pójść do wyborów, musi się liczyć z tym, że jego gestu nikt nie zauważy.

Twierdzę, że władza będzie udawać, ze popiera Janukowycza tylko w pierwszej fazie kampanii. W Radzie najwyższej dokona się w najbliższym czasie aktywny rozpad parlamentarnej większości. Deputowani rozdzielą się pomiędzy najwygodniejszymi kandydatami do prezydenckiego fotela. Ich dawne zobowiązania wobec Kuczmy straciły ważność, teraz każdy sam za siebie. Prezydent zadbał o gwarancje tylko dla siebie i swej rodziny, inni muszą zadbać o nie samodzielnie.

Faktycznie już dzisiaj rozpoczął się demontaż najbliższego otoczenia prezydenta. W najbliższych miesiącach będą miały miejsce migracje polityków między sztabami kandydatów na prezydenta, wskutek czego mozolnie budowany przez Kuczmę system balansu i pzreciwwagi może upaść, grzebiąc pod gruzami także swego architekta.

Zdaje się, że nastał prawdziwy koniec tzw. konstytucyjnej reformy. Chociaż pewna jestem, że w swej podświadomości Kuczma wciąż spodziewa się, ze reforma cudem się zisci i stanie przed nim perspektywa nowego premierostwa, nagroda za ‘szczęśliwe życie Ukrainy” w ostatnich dziesięciu latach.

Dlatego można się spodziewać, ze będzie miała miejsce ostatnia szalona proba zrealizowania reformy. Nie będzie ona jednak miała żadnego siłowego i organizacyjnego zabezpieczenia. Może się to zresztą skończyć ukaraniem Kuczmy przez zachodnich gwarantów jego bezpieczeństwa.

Ogólnie można powiedzieć, ze w ukraińskiej polityce nadeszła doba surrealizmu – dziwnych, nieprzewidywalnych sojuszy, niezrozumiałych rozmów i absurdalnych kompromisów. Na politycznym karnawale, który potrwa co najmniej do 31 października tańczą wszyscy, połączywszy się w nadzwyczaj nietradycyjne pary; Kuczma – USA, Medwedczuk – Moroz, Pinczuk – USA, Symonenko – Rosja. Pozostaje tylko poczekać na koalicje Witrenko – Marczuk i Omelczenko – Surkis i mamy pełny komplet.

Tak kończy się niewesoła epoka Leonida Kuczmy. Co nastąpi po niej? A zresztą, można by na tym zakończyć. ALE. Nawet oslabiony i zobojętniały Kuczma na poziomie genetycznym za jedynego godnego następcę na stanowisku głowy państwa uważa jedynie siebie. Dlatego niewykluczone, ze za miesiąc lub dwa prezydent może zapomnieć, że Janukowycz to jego kandydat i następca. Prezydent będzie za to pamiętał, ze to jego konkurent i potencjalny wróg, którego trzeba politycznie i administracyjnie unieszkodliwić. Dlatego jest całkiem możliwe, ze Wiktor Janukowycz będzie brał udział w wyborach jako eks – premier – opozycjonista, któremu „zbrodniczy reżim nie pozwolił zrealizować potrzebnych ludziom reform”.

Tłum. R.R.

Archiwum ABCNET 2002-2010