PRZEGLĄD UKRAIŃSKI – MAJ 2003 – część druga

Projekty zmian w konstytucji

Serhij Rachmanyn w artykule „Projekt vs Projekt” (Dzerkało Tyżnia 17 – 23 maja 2003) pisze o dwóch projektach zmian w konstytucji, które wpłynęły do Rady Najwyższej. Pierwszy to projekt prezydencki, którego postuluje o wzmocnienie władzy głowy państwa kosztem parlamentu. Drugi natomiast, znany powszechnie jako „Projekt Moroza – Symonenka – Holowatoho”, ma na celu ograniczenie prezydenckich prerogatyw, a wzmocnienie roli organu legislacyjnego. Prezydent i jego współpracownicy przygotowali dwa scenariusze przeprowadzenia reformy. Pierwszy polega na wprowadzeniu zmian dzięki poparciu Werchownej Rady (co najmniej 300 głosów za) i Sądu Konstytucyjnego (odpowiednika naszego Trybunału Konstytucyjnego). Aby osiągnąć takie poparcie Kuczma jest gotowy pójść na pewne ustępstwa, miedzy innymi:

- zrezygnować z wyższej izby parlamentu

- zrezygnować z zapisu o likwidacji immunitetu dla deputowanych

- ewentualnie poprzeć ustawę o proporcjonalnej ordynacji wyborczej

Jeśli ten wariant się nie sprawdzi, Kuczma ma plan B. Polega on na:

- „unieszkodliwieniu” projektu „Moroza – Symonenka – Holowatoho”

- wprowadzeniu swojego projektu pod obrady Sądu Konstytucyjnego

- braku poparcia dla ustawy o proporcjonalnej ordynacji wyborczej

Kolejnym krokiem jest wywołanie waśni międzyfrakcyjnych w Radzie Najwyższej, które doprowadzą do zerwania obrad. Wtedy prezydent ogłosi organ legislacyjnym niezdolnym do pracy w „historycznym” dla Ukrainy momencie i powoła tymczasowe ciało zastępcze pod nazwą Zgromadzenie Konstytucyjne, które wprowadzi „niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania państwa” reformy.

Projekt ten będzie trochę zmodyfikowany, np.: dwuizbowy parlament nie zostanie wprowadzony od razu, a w 2010 roku, gdy zakończy się również przewidywana przez Kucznmę reforma administracyjna. Natomiast główny zamysł prezydenta pozostaje ten sam - wzmocnienie pełnomocnictw głowy państwa, czyli:

- prawo mianowania ministrów resortów siłowych

- większe prawo do rozwiązania parlamentu

- rozszerzenie praw Rady Bezpieczeństwa Narodowego, której szefem jest prezydent

- prawo mianowania szefa Sztabu Generalnego

W sumie chodzi o przeniesienie ośrodka władzy wykonawczej z rządu na prezydenta. Jeśli reforma się powiedzie to, na papierze, tworząca koalicję większość parlamentarna, która to utworzy rząd będzie miała więcej praw niż dotychczas, lecz prezydent będzie ten organ całkowicie kontrolował poprzez wyznaczonych przez siebie ministrów „siłowych” oraz tak zwanych „derżsekretariw” czyli prezydenckich urzędników ulokowanych w każdym z ministerstw, którzy podlegają przecież bezpośrednio Kuczmie, z nie premierowi.

Rachmanyn twierdzi również, że Prezydent nie zamierza zrezygnować z poddania swoich zmian pod ogólnoukraińskie referendum. A jak wszelkie przejawy demokracji bezpośredniej się kończą, wie chyba każdy ukraiński niemowlak.

Przetasowania w obozie socjaldemokracji

Leonid Amczuk w tekście dla Ukraińskiej Prawdy z 22 maja 2003 donosi o konsternacji, jaka panuje w siedzibie SDPU(o). Sprawa dotyczy 140 rocznicy powstania niemieckiej SPD i obchodów tej rocznicy w Berlinie, na które zostali zaproszeni przedstawiciele prawie wszystkich partii socjaldemokratycznych na świecie. Otóż pojawiają się różne opinie, czy Medwedczuk i spółka są tam mile widziani, ale żaden członek tej partii do Berlina nie pojechał. Pojechali natomiast Moroz, Tymoszenko i Juaszczenko. Jeden z liderów SDPU(o) Leonid Krawczuk otwarcie twierdzi, że jego partia nie została zaproszona, natomiast Medwedczuk zasłania się „napiętym grafikiem”. Były prezydent bardzo się dziwi i nieomalże żąda wyjaśnień ze strony szacownego jubilata, twierdząc, że nie rozumie dlaczego tak się stało.

Oleh Bazar i Serhij Smirnow - analitycy „Lvivs’koji Hazety” (22. 05. 2003) twierdzą, że dysponują dokumentami świadczącymi o możliwości radykalnej zmiany polityki SDPU(o). Socjaldemokraci zamierzają walczyć nie tylko z „Naszą Ukrainą” Juszczenki, ale również z Partią Regionów Janukowycza. Jednym z wariantów nowej strategii jest przejście do opozycji. Wśród niezadowolonych z obecnej sytuacji, Medwedczukowi mieliby sprzyjać Ci nie sympatyzujący ani z „ortodoksyjnie komunistyczną KPU, ani z nacjonalistyczną Naszą Ukrainą”. Innym ciekawym wariantem jest przyjęcie roli platformy miedzy lewymi i centrowymi wyborcami, dlatego aktywiści tej partii powinni przeciągać na swoja stronę zarówno młodych działaczy z SPU i KPU jak i destabilizować Partię Regionów, Trudową Ukrainę oraz NDP. Kolejnym celem SDPU(o) jest przeciwdziałanie ewentualnej koalicji bloku ZaJeDu z Naszą Ukrainą. W tym celu będą sprzyjać oraz akcentować zbliżenie Juszczenki z Janukowyczem, aby skompromitować tego ostatniego oraz doprowadzić do spadku popularności Wiktora Andrijowycza. Autorzy analizy posuwają się nawet do stwierdzenia, że w przypadku pogłębienia się kryzysu na Ukrainie, Medwedczuk wraz z kompanami są gotowi wyjść na ulicę i stanąć na czele masowych demonstracji.

Moim zdaniem scenariusze działań są dwa: albo Medwedczuk czuje, że w takim układzie politycznym więcej nie wygra, postanawia budować przyszłość swojej partii bez oparcia o Kuczmę i opuszcza „tonący okręt”. Drugi scenariusz, bardziej prawdopodobny, jest taki, że został oddelegowany przez Kuczmę do rozsadzania opozycji od wewnątrz. Jego zadaniem ma być jej dezintegracja, sprowokowanie waśni zarówno wewnątrz partii, jak i pomiędzy blokami, skompromitowanie poszczególnych liderów, a głównie Juszczenki oraz sprowokowanie atmosfery ogólnego chaosu w celu późniejszej dezinformacji i manipulacji społeczeństwa poprzez kontrolowane przez siebie mass – media. O ile sam Medwedczuk jeszcze nie wie, jaką rolę chce odgrywać na ukraińskiej scenie politycznej, to wiadomo, że szeregów antykuczmowskiej opozycji nie zasili. Pytanie jest tylko takie, czy będzie próbował ją rozbić i osłabić z własnej woli czy też z polecenia Kuczmy.

Janukowycz szuka poparcia

Andrij Tyczyna w artykule „Strefa ru.” (Dzerkało Tyżnia 24 05 2003) pisze o możliwości konsolidacji obozu władzy wokół premiera Janukowycza i jego Partii Regionów. Pierwszą jego „ofiarą” ma paść licząca 20 deputowanych frakcja „Europejski Wybór” na czele której stoją Mykoła Azarów oraz Swiatosław Piskun, a prawie wszyscy jej członkowie pochodzą z Doniecka oraz mają legitymację partyjną Partii Regionów. Autor uważa, że do pełnego wchłonięcia tej frakcji nie dojdzie, ale bardzo możliwy jest jej rozłam. Kolejnymi potencjalnymi, nowymi członkami partii urzędującego premiera są niezależni deputowani oraz część polityków z Naszej Ukrainy. Tyczyna twierdzi, że są to Ihor Nasylyk, Serhij Słabenko, Basyl Bartkiw oraz około pięciu innych pod przewodnictwem Petra Poroszenki. Juszczenko miałby ich chętnie „oddać”, ponieważ są niezdyscyplinowani z powodu ciężkiej doli „biznesmena w opozycji”. Według niesprawdzonych informacji rozmowy między Poroszenką a premierem już się odbyły. Kolejna grupa, która może zasilić „strefę ru.” to trzech deputowanych z DemSojuzu pod przewodnictwem Oleksandra Wołkowa. Ogólnie, o ile powyższe przewidywania się sprawdzą, to Partia Regionów powiększy swój stan posiadania z 46 deputowanych do około 70 i może stać się drugą co do wielkości frakcją parlamentarną w Radzie Najwyższej, wyprzedzając między innymi, komunistów. Janukowycz ma również „chrapkę” na kilku deputowanych z Partii Agrarnej, ale, jak twierdzi autor, ta aneksja jest najmniej pewna, gdyż Kuczma zezwolił tylko na aneksję „Europejczyków” i „podgryzanie” frakcji opozycyjnych, a nie na konsolidację obozu władzy, do czego polityka Janukowycza mogłaby doprowadzić.

Nie ulega wątpliwości, że głównym celem premiera jest stworzenie frakcji z ponad 100 deputowanych, aby prześcignąć Naszą Ukrainę. Faktem jest również, że im silniejsza będzie Partia Regionów, tym więcej wpływów zdobędzie Janukowycz, co nie na rękę będzie również Kuczmie. Z drugiej strony efektywna polityka kadrowa może mieć na celu udowodnienie prezydentowi kto jest najbardziej skutecznym politykiem. Należy również poczekać na reakcję Lytwyna, który ostatnio delikatnie wspomina o możliwości odrodzenia „Jedynej Ukrainy” oraz na ruch Medwedczuka, jednego z głównych konkurentów w prezydenckim wyścigu.

opr. Tadeusz Iwański

Archiwum ABCNET 2002-2010