JAKBY NIC SIĘ NIE STAŁO

Poniższy tekst ukazał się w antykomunistycznym i opozycyjnym wobec rządzących w Rumunii postkomunistów tygodniku „Revista 22” (www.revista22.ro Nr. 52 z 23-30 grudnia 2002). Krótko rzecz ujmując autor wyraża w nim rozczarowanie tym co stało się w Rumunii po 22 grudnia 1989 roku oraz rzeczywistością dnia dzisiejszego. Owego 22 grudnia 1989 roku w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego przez członków partii komunistycznej oraz Securitate (komunistycznej służby bezpieczeństwa) z wydatną pomocą Moskwy, obalono Nicolae Ceauşescu. Wówczas wielu Rumunom wydało się (błędnie jak się wkrótce przekonali), że w ich kraju nastała w końcu wolność i demokracja, a rządząca dotychczas nomenklatura zostanie zmieciona ze sceny politycznej w mniej lub bardziej radykalny sposób. Jak wiemy nic takiego się nie stało bowiem ci, którzy spiskowali przeciwko Ceauşescu i zamordowali go, byli integralną częścią systemu, a nawet jego ostoją.

Autor artykułu, Stelian Tănase, jest jednym z niewielu zasłużonych rumuńskich opozycjonistów sprzed 1989 roku. Tak więc ona sam jak mało kto oczekiwał na zmianę systemu i wiązał nadzieje z obaleniem dyktatora. Jednak jego zdaniem dzisiejsza rzeczywistość jest oczywiście lepszą, ale ciągle jednak w wielu sferach życia publicznego, chimerą poprzedniego systemu.

Polskiemu czytelnikowi treść i przesłanie tego artykułu z pewnością wydadzą się bardzo znajome. I nie pomyli się. Mimo oczywistych odmienności między Polską a Rumunią oba nasze kraje są polem bujnego rozkwitu postkomunizmu, a dla wielu z nas przemiany jakie się dokonały zdają się być niewystarczające a często powierzchowne. W Rumunii całe zło systemu miał ucieleśniać Ceauşescu, a inni...

Stelian Tănase

JAKBY NIC SIĘ NIE STAŁO

Jeśliby spróbować określić uczucie, które żywimy w stosunku do rewolucji [autor ma na myśli zamach stanu z 1989 roku i obalenie N. Ceauşescu – red.], to można je nazwać rozczarowaniem. Każdy, kto dokonuje bilansu tych wszystkich lat, które upłynęły od tamtych wydarzeń, nie jest tam, gdzie miał nadzieję być. Kraj natomiast jest w jeszcze gorszej sytuacji.

Wierzyliśmy, że za rok, dwa będziemy na równi z Zachodem. Wszyscy zbyt mocno nienawidzili Ceauşescu i byli zbyt mocno wpatrzeni w Zachód. Zmiany miały być natychmiastowe, to miała być terapia szokowa, która wstrząśnie społeczeństwem i doprowadzi do spełnienia naszych marzeń.

Zmiany były jednak ograniczone i nie tak radykalne jakbyśmy mogli sobie wtedy wy-obrazić. Rumuni bowiem bali się żyć inaczej. Nowe – nieznane i niepewne, hamowało w nas wszelkie pragnienia wolności. To wszystko działo się na tle rzeczywistości, ale było też drugie dno... Tymi, którzy najbardziej skorzystali na upadku dyktatury byli ci, którzy ją najbar-dziej popierali. Nomenklatura w ciągu jednej nocy stała się klasą bogaczy. Zmiana elit była powierzchowna. Banki, firmy ubezpieczeniowe i handlowe są naszpikowane funkcjonariuszami Securitate, byłymi działaczami partii komunistycznej, eks dyrektorami i innymi wysokimi urzędnikami sprzed 1989 roku.

Dinozaury nie wymarły. „Rok cudu”, jak nazwano rok 1989, nie był dla nich kataklizmem historycznym. A tak powinno się było stać w normalnych warunkach i gdyby była to rzeczywista rewolucja. Tymczasem pogrobowcy systemu tryskają życiem i dobrze im się wiedzie. W między czasie stali się kapitalistami i „zachodniakami”. A to po tym, jak brali udział myślą i czynem we wszystkich masakrach 1989.

To wszystko po tym, jak trzęśli się ze strachu za zamkniętymi drzwiami, po tym, jak siedzieli (choć tylko kilka miesięcy) w szczurzych norach pełni obaw i pytający się jak zostaną ukarani za swój nadgorliwy serwilizm dla reżimu Ceauşescu. Niektórzy śmiertelnie przestraszeni naiwniacy nawet w pośpiechu wyemigrowali.

Jednak szybko się otrząsnęli. Diabeł nie był taki czarny. Tak rozpoczął się ich szturm na gospodarkę i całe życie publiczne Rumunii. Kto przeciwko komu walczył w 1989 roku nadal pozostaje tajemnicą. A szczególnie niejednoznaczne jest kto wygrał tamto starcie. wzburzone masy, czy może ktoś inny? Czy w Rumunii ktoś pamięta jeszcze tamte dni rewolucji? Niektórzy mają „amnezję”, bowiem zdają sobie sprawę ze swojej pasywności i tchórzostwa. Nieliczni odważni, którzy się przeciwstawiali zapłacili a to więzieniem, prześladowa-niami, wygnaniem i kampaniami służącymi ich oczernieniu. oni postawili „normalnych ludzi” w trudnej sytuacji moralnej pytaniem „Dlaczego ty nie przeciwstawiłeś się temu, co się działo?”. Z tej przyczyny mechanizm zapominania funkcjonuje bez zakłóceń. Inni z kolei chcą zapomnieć, ponieważ stracili kogoś bliskiego na zakrwawionych barykadach. cmentarze bohaterów porosły chwasty.

Ci, którzy przeżyli, przybrali śmieszną pozę „rewolucjonistów z przypadku”, którzy wymachują swoimi wspomnieniami (prawdziwymi lub zmyślonymi), aby w ten sposób otrzymać ulgę podatkową. to smutne, bardzo smutne. Niektórzy nie chcą sobie przypomnieć, ponieważ żyło im się lepiej przed 1989 rokiem. Z pieniędzmi, które zarabiali wtedy, mogli zrobić dużo więcej niż dziś. Mogli sobie pozwolić na urlop z całą rodziną, albo kupno miesz-kania na raty. Inni zapominają, ponieważ niepokoi ich demokracja – chaos, który zmusza do podejmowania decyzji każdego dnia i dokonywania wyboru, bycia wolnym. Nie mogą się zaadoptować i uciekają w przeszłość, kiedy byli młodzi, zdrowi i piękni.

Chociaż była dyktatura i wielka bieda oni byli pełni nadziei. W końcu inni zapominają rozmyślnie, ponieważ wraz z upadkiem komunistycznego reżimu ich własne życie ukazało im się nagle jako poświęcenie bez sensu. Woleliby żyć w zaślepieniu i kłamstwie do ostatniego tchu.

Nikt przecież nie lubi porażek, i czasem lepiej nie słuchać złych wiadomości. W 1989 roku natomiast wielu ludzi dowiedziało się, że ich dotychczasowe życie było nawiasem historii i nieudanym eksperymentem. To, co im mówiono, nie było prawdą. Zostali poświęceni bez sensu. Historia zakpiła z nich. Wielki eksperyment, który przyniósł miliony ofiar zamęczonych w gułagach okazał się porażką i unieszczęśliwił teraz kolejne miliony, którym udało się uniknąć więzienia. w końcu komu spodobałoby się gdyby się dowiedział, że jest królikiem doświadczalnym, i że aplikowane mu substancje nie są lecznicze, ale trujące.

Także nie ma się co dziwić, że wspomnienie rewolucji jakby przygasło. Ostatnia rocznica była nawet smutniejsza niż poprzednie. Bezbarwna. Była nudna, a nawet irytująca. A może rewolucja, podobnie jak nasze życie, była klęską?

tłum.: Dan Edvin

Archiwum ABCNET 2002-2010