WALKA OPOZYCJI Z KUCZMĄ

Diennik ukraiński wydawany we Lwowie, „Postup” z dnia 29 grudnia 2000, Ihor Kwiatkowski, Komuniści i Kuczma – bracia bliźniacy? Przypomnijmy niektóre wydarzenia, które poprzedzały oświadczenie Moroza w sprawie Gongadze.

Prezydent przedstawił Radzie Najwyższej dwie ustawy „O statusie posła Ukrainy” i „O przedterminowym zawieszeniu pełnomocnictw Rady Najwyższej Ukrainy”. Te dwie ustawy są wyrazem „woli ludu” wyrażonej w referendum przeprowadzonego „z inicjatywy ludu”.

Bez poparcia komunistów szanse zatwierdzenia ustaw przez Radę Najwyższą są równie zeru, tym bardziej, że mają charakter konstytucyjny, a więc muszą uzyskać nie mniej niż 300 głosów. Większość parlamentarna w swoim stosunku do wspomnianych ustaw jest podzielona. Jednocześnie Radzie Najwyższej została przedstawiona jeszcze jedna ustawa „O szczegółach prywatyzacji zakładu metalurgicznego Illicza”. Inicjatorem ustawy jest frakcja komunistyczna. Jej celem jest prywatyzacją największego i najbardziej dochodowego kombinatu metalurgicznego Ukrainy przez dziesięciu jego menedżerów. Co było powodem tak otwartej zdrady komunistycznych ideałów przez deputowanych komunistów? Przecież alternatywna ustawa o zachowaniu przez skarb państwa kontrolnego pakietu akcji tego zakładu miała szansę na zebranie jeszcze większej ilości głosów. Frakcje oligarchów w większości były przeciwne ustawie lobbowanej przez komunistów, bo nie uczestniczyli w zyskach, a jednak ustawę poparli.

Wszyscy oczekiwali na prezydenckie weto. Rząd nawet przygotował odpowiednie argumenty tłumaczące jego przyczyny, bowiem budżet państwa tracił prawie miliard hrywen, które mogłyby zapełnić państwową kasę, gdyby zakład był sprzedany na wolnym rynku. Jednak prezydent ustawę podpisał. W kuluarach Rady Najwyższej plotkowano o tym, że za każdy głos „za” ustawą liderzy komunistów otrzymali 10 tysięcy dolarów: 105 głosów – 1 mln. 50 tys. dolarów.

Można plotkom wierzyć lub nie, ale żadnego innego logicznego wytłumaczenia zdrady komunistycznych ideałów, aniżeli napełnienie własnej partyjnej kasy pieniędzmi niezbędnymi dla wygrania przedterminowych wyborów do Rady Najwyższej nie można znaleźć. Niepokoił i zbyt lojalny stosunek komunistów do Kuczmy. Komuniści odrzucili propozycję przesłuchania na posiedzeniu Radzy Najwyższej pana Żerdyńskiego w sprawie pieniędzy „ostarbajterów”, który mógł na podstawie dokumentów udowodnić, że nie bez pomocy Kuczmy znikło z „Gradobanku” około 60 tysięcy marek. Jedyną gazetą i jedyna partią, które zachowały milczenie w sprawie Gongadze i zarzutów Moroza, był „Komunist” i partia komunistyczna. Symonenko pierwszy zrobił próbę poddania w wątpliwość prawdziwości przedstawionych przez Moroza materiałów. To wszystko można wytłumaczyć tylko tym, że wystąpienie Moroza było dla Symonenki takim samym szokiem jak i dla Kuczmy.

Państwo ukraińskie stanęło w obliczu rzetelnie zaplanowanego przewrotu konstytucyjnego, obmyślonego przez prezydenta, oligarchów i liderów komunistycznych. Jego zadaniem było za pomocą przegłosowanych ustaw rozwiązanie obecnej Rady Najwyższej, sprzyjanie przeprowadzeniu wyborów przedterminowych do Rady Najwyższej, w których mandaty otrzymaliby wyłącznie oligarchowie, ich lokaje i komuniści. Komunistów miało być dokładnie tylu, ilu potrzeba do powstrzymania prezydenta z jednej strony i wprowadzenia zmian do Konstytucji, przede wszystkim w części mówiącej o wyborach prezydenta, możliwości trzeciej kadencji i dalszym dożywotnim piastowaniem tego stanowiska, a z drugiej strony stworzyć iluzję opozycji.

Przyjście do władzy Kuczmy w 1994 roku oznaczało rewanż sił, które w sposób cyniczny eksploatują idee komunistyczną. To właśnie partia komunistyczna Symonenki wręczyła Kuczmie pierwszy mandat prezydencki i umożliwiła mu drugą kadencję. Przyjście Juszczenki pod naciskiem Stanów Zjednoczonych było zagrożeniem dla istnienia takich polityków jak Kuczma i Symonenko, bowiem swoimi działaniami Juszczenko metodycznie niszczył bazę finansową i gospodarczą reżimu Kuczmy, co w sposob naturalny zmniejszyło skalę okradania zwykłych obywateli.

Tak naprawdę, to Kuczma i Symonenko są ludźmi o tej samej mentalności, z takim samym światopoglądem, tak samo cyniczni. Liderzy partii komunistycznej są odpowiedzialni za upadek ukraińskiej gospodarki i za okradanie ukraińskich obywateli przez oligarchów w skali przekraczającej wszelkie granice rozsądku. Interesy trzech sił: Kuczmy, oligarchów i komunistów znalazły się na wspólnej płaszczyźnie. Ziścić się one mogą tylko pod warunkiem odsunięcia od władzy opozycji demokratycznej i wprowadzenia antydemokratycznego reżimu pod protektoratem Rosji. Dlatego też za kasetami Moroza nie ma żadnego rosyjskiego śladu, bo sprawa Gongadze mogłaby zaszkodzić wprowadzeniu w życie takiego właśnie scenariusza.

Autor artykułu jest posłem, członkiem frakcji Socjalistycznej Partii Ukrainy.

Dziennik rosyjski „Niezawisimaja gazieta” z dnia 10 stycznia 2001, Andrej Kapustin, W nowy rok – ze skandalem. Piątego stycznia zastępca prokurora generalnego Nikołaj Obichod poinformował dziennikarzy, że Julia Tymoszenko jest oskarżona o przemyt za pomocą fikcyjnych dokumentów rosyjskiego gazu (około 3 mld m3 na sume 80 mln dolarów) przez granicę Ukrainy w składzie zorganizowanej grupy przestępczej.

Mechanizm przemytu Obichod tłumaczy tak: korporacja ESU bezprawnie załatwiała przez komorę celną Ukrainy import rosyskiego gazu jako dostawy od brytyjskiej firmy United Energy Ltd. i w ten sposób stworzyła warunki dla transferu waluty na dużą sumę na rachunki tej firmy jako opłatę za gaz. Inni konsumenci rosyjskiego gazu byli zmuszeni przekazywać pieniądze za rosyjski gaz na rachunki United Energy Ltd. Póki co mowa idzie o tym, że za granicę Ukrainy zostało wywiezionych około jednego milliarda stu milionów dolarów. Wicepremierowi rządu ukraińskiego zagraża długoletnie więzienie konfiskacja majątku i zakaz zajmowania stanowiska kierowniczego przez pięć lat po wyjściu z więzienia.

Wielomilionowe sumy dolarowe, miliardy m3 gazu i związek z Pawłem Łazarenko zgodnie z logiką powinny usunąć w cień całą resztę, a przede wszystkim „skandal z kasetami”. 29 i 30 grudnia radio „Swoboda” nadało dwa wywiady, jeden z Nikołajem Melnyczenko, który w ciągu kilku lat potajemnie nagrywał rozmowy w gabinecie prezydenta Ukrainy, a drugi z samym prezydentem Kuczmą. Nikołaj Melnyczenko poinformował słuchaczy, że rzeczywiście w ciągu kilku lat potajemnie nagrywał rozmowy w gabinecie prezydenta i oświadczył, że żałuje, że nie robił tego wcześniej. Melnyczenko twierdzi, że Leonid Kuczma i jego otoczenie przygotowywali zniszczenie Sądu Najwyższego drogą przyjęcia przez Władzę Najwyższą odpowiedniej ustawy, która umożliwiłaby prezydentowi kontrolę nad Sądem. Melnyczenko oświadczył, że na jego kasetach są nagrane informację o wielomilionowych sumach, które pobierano od różnych firm, a także o pewnym biznesmenie, którego Melnyczenko przyprowadził do prezydenta. Ten biznesmen przyniósł prezydentowi podarunek o wartości około pięciu milionów dolsrów. Chodziło o złoto Scytów. Przy czym nie był to jedyny podarunek. Oprócz tego słuchacze dowiedzieli się, że eks-premier Pawło Łazarenko, który kupił w swoim czasie wille u znanego holywoodzkiego aktora Eddiego Marfy za kilka milionów dolarów nie jest przypadkiem pojedynczym. Jego kolega premier Pustowojtenko też posiada wielomilionową własność na jednej z ekzotycznych wysp. Co do obecnego premiera Wiktora Juszczenki, to Melnyczenko potwierdził informację, że prezydent chcę go zniszczyć. „Także mogę powiedzieć, że prezydent wydał rozporządzenie aby zniszczyć Juszczenkę. Zostało to powiedziane 30 marca jednemu z gubernatorów. Mieli oni przygotować list, stwierdzający, że nie są zadowoleni z pracy Juszczenki. Niektórzy ministrowie otrzymali wskazówkę, żeby napisać oświadczenie, że na takich warunkach nie mogą pracować”. Oprócz tego Melnyczenko opowiedział o tym, że prezydent Kuczma bardzo boi się możliwości odkrycia niektórych faktów związanych z działalnością Łazarenki. Według jego słów istnieje nagranie rozmowy Leonida Kuczmy z generalnym prokuratorem Ukrainy, Mychajłem Potebenko, który był bardzo wystraszony możliwością przeniesienia Łazarenki z USA na Ukrainę.

Padła też informacja o tym, że całą operację eks-oficer służb bezpieczeństwa nie przeprowadzał sam, ale ludzie którzy mu pomagali prawdopodobnie nie wiedzieli o co chodzi. Na temat Jewhena Marczuka Melnyczenko powiedział, iż uważa, że jego strukrura jest najbardziej porządną ze wszystkich, które zostały na Ukrainie. Melnyczenko oświadczył również, że nie ma żadnych dowodów na to, że Gongadze jest żywy, ani potwierdzających jego śmierć. Melnyczenko powiedział, że ma dowody na to, że jego zniknięcie „zamówił” prezydent i bardzo się tym niepokoił.

Natomiast prezydent, który nie tak dawno oświadczył, że Melnyczenko jest „chory umysłowo”, odpowiadając na pytania radio „Swoboda” o tym w jaki sposób służby bezpieczeństwa mogły nie zauważyć aparatu podsłuchowego, ktory przez dwa lata znajdował się pod kanapą w jego gabinecie, nagle oświadczył, że to nie są żarty, jeżeli w gabinecie znajdował się jakiś sprzęt, to nie żart opozycji ale szpiegostwo, bowiem w prezydenckim gabinecie omawiane są nie tylko sprawy opozycji ale i kwestie stanowiące tajemnicę państwową. Inicjatora skandalu Oleksandra Moroza, Kuczma nazwał tubą, którą po prostu wykorzystują, ale kto to robi prezydent nie powiedział, nazywając wydarzenia doskonale przygotowaną prowokacją.

Słuchacze radio „Swoboda” jak i liczba osób posługujących się internetem jest na Ukrainie zbyt niska. Wiekszość dostępnych żródeł informacji jest kontrolowana przez oficjalny Kijów. Póki co jedyna gazeta, która wydrukowała oba wywiady, to „Dzerkało tyżnia”, której nakład nie można porównywać z gazetami typu „Siegodnia”, czy „Fakty i komentarii”, które są kontrolowane przez otoczenie prezydenckie. W ten sposób większa część obywateli nie dowie się o tych wywiadach. Zamiast tego obywatelom podadzą sprawę Julii Tymoszenko z bardzo szczegółowym smakowaniem sprawy magicznie brzmiących milionów dolarów, co pozwoli zagłuszyć „skandal kasetowy”.

Archiwum ABCNET 2002-2010