PLANY NOWEGO RZĄDU SERBSKIEGO

Amerykański dziennik „The Wall Street Journal Europe” z 27 grudnia 2000 roku; Serbscy liderzy przyrzekają oczyścić ostatnie pozostałości „ery Miloszewicia”. Artykuł omawia plany reform politycznych i ekonomicznych nowego rządu serbskiego związane z przezwyciężeniem negatywnych skutków działalności Slobodana Miloszewicia. Szanse ich realizacji i wpływ jaki na życie polityczne Jugosławii miały przeprowadzone ostatnio wybory do parlamentu.

Dzierżąc mocno po przygniatającym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych wszystkie kluczowe środki nacisku nowe demokratyczne przywództwo Serbii twierdzi, iż może usunąć ostatnie pozostałości 13-letniego panowania usuniętego jesienią siłacza Slobodana Miloszewicia.

W trzy dni po sobotnim, oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów, które potwierdziły popularność koalicji popierającej prezydenta Wojislawa Kosztunicy, nowy gabinet zamierza polepszyć relacje z Czarnogórą – mniejszą, siostrzaną republikę Serbii w Federacji Jugosławii. Zapowiadają także w perspektywie reformy rynkowe. Powtarzane są również ostrzeżenia, iż Miloszewić może wkrótce stanąć przed sądem oskarżony o zbrodnie kryminalne popełnione w okresie sprawowania władzy.

Aczkolwiek „miesiąc miodowy” pana Kosztunicy i jego zwolenników może się nie okazać zbyt trwały. Gospodarka przeżywa poważne problemy. Kłopotliwe położenie dopadło nas na przykład w domu we wtorek po tym, jak połowa Belgradu została pozbawiona prądu. Powstanie Albańczyków w południowej Serbii, niedaleko granicy administracyjnej z Kosowem może stanowić równie poważne wyzwanie dla nowych władz. Wątpliwe są także losy „małżeństwa” Serbii i Czarnogóry po tym, jak ta ostatnia zapowiedziała przeprowadzenie do połowy przyszłego roku referendum w sprawie niepodległości.

Pomimo tego, nowi przywódcy rozpoczynają urzędowanie z dużym zapasem społecznego zaufania. Składającej się z 18 partii Demokratyczna Opozycja Serbii i popierającej Kosztunicę udało się jesienią wywalczyć dla niego prezydenturę, a obecnie zdobyć 176 miejsc w 250 osobowej Skupsztinie – parlamencie, który jest rzeczywistym dysponentem władzy w Jugosławii. DOS może teraz sformować nowy rząd i kontrolować kluczowe ośrodki władzy takie, jak sądownictwo i 60 tysięczna, silna serbska policja. Margines polityczny może być także na tyle mądry, aby poprzeć zmiany konstytucji przykrojonej niegdyś na swoją miarę przez Miloszewicia.

Zoran Djindjić, którego desygnowano na premiera Serbii powiedział, że nowy rząd zostanie stworzony do 15 stycznia. Okazując zaufanie do służb specjalnych mocno stojących za DOS Djindjić ostrzegł, że Miloszewić będzie poddany śledztwu „za wszystkie straszne rzeczy, które zrobił – zaczynając od korupcji, zbrodni, przez fałszerstwa wyborcze po pospolite zabójstwa”. Dodał, iż dochodzenie może się zacząć w najbliższych tygodniach, ale podał konkretnej daty. Nowy rząd odrzuca jednocześnie żądania Unii Europejskiej i USA o wydanie Slobodana Miloszwicia Międzynarodowemu Trybunałowi w Hadze za zbrodnie wojenne. Partia Miloszewicia – Partia Socjalistyczna – zajęła w wyborach drugie miejsce i zdobyła 37 miejsc serbskim parlamencie. Zjednoczone Lewica Jugosłowiańska (JUL) dawny sojusznik socjalistów kierowana przez, niegdyś wszechwładną, żonę byłego prezydenta Mirę Markowić została upokorzona zdobywając mniejsze niż 1% poparcie.

Jak dotąd jednak, partie radykalne, które wykorzystują sentymenty nacjonalistyczne osiągnęły wynik lepszy niż się spodziewano. Partia Radykalna Wojislawa Szeszelj ma 23 miejsca, a inna – Partia Serbskiej Jedności – 14. Rodzą się wątpliwości jak długo koalicja DOS może razem pozostać przy władzy wystawiając swoje wewnętrzne podziały i dawną reputację na szwank. Jeśli koalicja DOS się rozpadnie, to wprowadzenie reform dla jakiejkolwiek innej partii będzie znacznie trudniejsze, a przeciwnikom da możliwość ich zablokowania czy opóźnienia.

Próbując opanować niepodległościowe ambicje przywódców 600 tysięcznej Czarnogóry, według najświeższych danych urzędników jugosłowiańskich, Naczelne Dowództwo zdymisjonowało trzech najważniejszych oficerów w tej republice. Włączając w to gen. Molorada Obradowicia – dowódcę wojsk federalnych w Czarnogórze. Zdymisjonowani oficerowie byli bowiem lojalni w stosunku do Miloszewicia, kiedy armia federalna groziła prezydentowi Czarnogóry Milo Djukanowiciowi. Ten ostatni, po raz pierwszy od dwu i pół roku pojawił się w Belgradzie, gdzie zażądał oczyszczenia korpusu oficerskiego. Pan Djukanowić zamierza popierać ideę niepodległości Czarnogóry tak długo, jak Belgrad nie zgodzi się przekształcić Jugosławii w luźną federację. Z nowym serbskim rządem u władzy będzie mógł w końcu zacząć poważne rozmowy na ten temat.

Serbscy analitycy uważają, że na stosunkowo silne poparcie radykałów i socjalistów w niedzielnych wyborach wpłynęły obawy Serbów co do walk na granicy z Kosowem. Prowincji zarządzanej przez ONZ a zamieszkanej w większości przez etnicznych Albańczyków. Jugosławia wzywa do zmian w podpisanym w zeszłym roku porozumieniu pokojowym w sprawie Kosowa, które pozwoliłyby siłom jugosłowiańskim działać bliżej administracyjnej granicy prowincji, gdzie albańscy buntownicy zagrażają kluczowej drodze transportowej w południowej Serbii.

Najwyższa Rada Obrony nie skonkretyzowała, jakie zmiany porozumienia pokojowego, które kończyło kampanię bombardowania Jugosławii przez NATO i ustaliła trzymilową strefę bezpieczeństwa między Serbią i Kosowem, ma na myśli. Siły pokojowe NATO wprowadziły do strefy granicznej patrole i zapowiedziały, że nie planują żadnych zmian w umowie.

Pan Djindjić i nowa administracja federalna kontrolowana przez prezydenta Kosztunicę stoi przed poważnymi rozterkami co do przyszłości Kosowa. Większość kosowskich Albańczyków opowiada się za niepodległością, natomiast władze w Belgradzie chciałyby znaleźć sposób na zatrzymanie prowincji w składzie Jugosławii.

Przemawiając w poniedziałek do dziennikarzy premier Djindjić zapowiedział szybkie i radykalne reformy ekonomiczne, a także zmiany w policji, w której zwolennicy Slobodana Miloszewicia ciągle dzierżą władzę.

Archiwum ABCNET 2002-2010