I TURA WYBORÓW RUMUŃSKICH

Dziennik amerykański "The New York Times" z dnia 27 listopada 2000, Donald G. McNeil Jr.; Były prezydent Rumunii wygrywa pierwszą turę wyborów prezydenckich. Przeciwnikiem zwycięskiego postkomunisty Iona Iliescu w II turze wyborów będzie ultra nacjonalista, niegdyś sławiący w swych wierszach komunizm - Corneliu Vadim Tudor.

W niedzielę 26 listopada odbyła się, jak się okazało, pierwsza tura rumuńskich wyborów prezydenckich. „Były prezydent Ion Iliescu zdobył najwięcej głosów jednakże czeka go druga tura, w której zmierzy się ze skrajnym nacjonalistą, który w ciągu ostatniego miesiąca zyskał w przedwyborczych sondażach” czytamy. Jak podaje dalej gazet, Iliescu, szef postkomunistycznej Socjaldemokratycznej Partii Rumunii, który piastował urząd prezydenta w latach 1990-1996 uzyskał 37 proc. głosów, a jego przeciwnik, z którym zmierzy się 10 grudnia w II turze - Vadim Tudor, szef ultra nacjonalistycznej i szowinistycznej Partii Wielkiej Rumunii, uzyskał 27 proc. głosów. Tudor, który w 1996 roku cieszył się poparciem zaledwie 3,6 proc. Rumunów jest czarnym koniem tych wyborów. W ostatnim czasie z ogromną częstotliwością posługiwał się on antywęgierskimi i antysemickimi hasłami oraz podkreślał swą wolę stworzenia „Wielkiej Rumunii” [w sensie terytorialnym]. Ponadto „skupił się na haśle mówiącym, że jeśli wygra, zlikwiduje trawiącą kraj mafię... kraj, którym można rządzić tylko przy pomocy karabinu maszynowego” cytuje gazeta wypowiedź Tudora.

Prawicowa koalicja, rządząca Rumunią już od czterech lat, „dokonała kompletnego samozniszczenia” zarówno w łonie własnego rządu jak i w czasie kampanii prezydenckiej wystawiając ze swego grona aż pięciu kandydatów oraz grzęznąc w ciągłych kłótniach. Pięciu centro-prawicowych kandydatów otrzymało od 2 do 13 proc. głosów. Co prawda, jak informuje autor, liczenie głosów w Rumunii odbywa się ręcznie i dokładne wyniki znane będą dopiero za kilka dni, jednakże dotychczasowe wyniki „odpowiadają rezultatom z ostatnich wyborów samorządowych.” W drugiej turze „zdaniem analityków”, na których opiera się autor, łatwo zwycięży Ion Iliescu, który zbierze niemal wszystkie głosy politycznego centrum. „W momencie gdy Rumuni zobligowani są wybierać między tą dwójką opowiedzą się zdecydowanie za Iliescu” - uważa cytowany Ilie Serbanescu, ekonomista, który przez krótki okres trzy lata temu sprawował urząd ministra przekształceń własnościowych. Natomiast redaktor naczelny gazety Adevarul Bogdan Chirieac nazwał 70-letniego Iliescu „rumuńskim Gorbaczowem” oraz dodał, że ponowny wybór Iliescu na prezydenta jest „niesamowitym” wydarzeniem, ale „nasza demokracja przeżywa jeszcze swe dzieciństwo”.

Jak czytamy dalej, zdaniem Serbanescu, katastrofa, jaką przyniosły cztery ostatnie lata uczyniła „niestety” z Iliescu jedynego zbawcę w oczach narodu, który zapomniał o klęsce jego pierwszej, sześcioletniej prezydentury.

Sam Ion Iliescu był wysokim członkiem partii komunistycznej, który w 1989 roku doprowadził do wywołania społecznych niepokojów oraz utworzył Front Ocalenia Narodowego, który z kolei doprowadził do obalenia i rozstrzelania rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceausescu i przejął po nim schedę. Po ogłoszeniu wstępnych rezultatów obecnych wyborów stwierdził on, iż swe zwycięstwo zawdzięcza „niezadowoleniu ludzi z reform, biedzie i bezrobociu.” Ponadto Iliescu oskarżył centro-prawicową koalicję o wypracowanie Tudorowi tak dobrej pozycji poprzez „jej bankructwo, które zrewoltowało naród i otworzyło go na niedemokratyczną retorykę”. Mówiąc dalej o Tudorze stwierdził, że „nie można rządzić państwem za pomocą sloganów”.

Tudor natomiast stwierdził, że zwycięstwo nad Iliescu w II turze jest „trudne, ale nie niemożliwe” podaje autor. „Jestem 20 lat młodszy... kiedy on był w Moskwie ja przyszedłem na świat. Kiedy on studiował historię komunizmu, ja studiowałem w Wiedniu” dodał cytowany przez autora Corneliu Vadim Tudor. Zdaniem gazety obecna antykomunistyczna postawa szefa Partii Wielkiej Rumunii służy wykreowaniu nowego obrazu Tudora, który w przeszłości znany był jako „nadworny poeta Ceausescu, który rządząc krajem przez 30 lat zamierzał doprowadzić go nie tylko do socjalizmu, a do „czystego komunizmu.”

Obojgu kandydatom w ostatnich wyborach powiodło się, bowiem „Rumuni są na skraju desperacji”. Średnia miesięczna pensja w tym kraju wynosi 100$, a 40 proc. populacji żyje za mniej niż 1$ dziennie. Jak twierdzi autor, popularność Tudora wzrosła w ciągu ostatnich przedwyborczych tygodni „gdy udało się mu przyciągnąć głosy niezdecydowanych”. Iliescu natomiast w ciągu swej kampanii zjeździł cały kraj, odwiedzając upadające zakłady i fabryki w wielkich miastach. W końcu kampanii pozwolił sobie nawet na odpoczynek i rezygnację z debaty telewizyjnej. Tudor wypadał dobrze w wywiadach i talk show’ach zręcznie stawiając się na pozycji Robin Hooda w gospodarce „zabierając bogatym aby rozdać biednym”

Archiwum ABCNET 2002-2010