WYBORY W BIH

Dziennik amerykański „USA Today” z dnia 12 listopada 2000, bez autora; Nacjonaliści ogłaszają zwycięstwo w Bośni. Wynik wyborów w Bośni i Hercegowinie może przyćmić nadzieje na długotrwały pokój w tej części byłej Jugosławii choć tereny zamieszkałe przez muzułmanów poparły ugrupowania opowiadające się za tolerancją na tle etnicznym i reformami.

Serbscy i chorwaccy nacjonaliści ogłosili zwycięstwo w wyborach parlamentarnych na terenach przez siebie kontrolowanych. Rejony zamieszkałe przez muzułmanów poparły siły umiarkowane dążące do zachowania integralności terytorialnej multietnicznej Bośni i Hercegowiny. Oficjalne rezultaty głosowania pochodzące od OBWE, która kontrolowała przebieg niedzielnych wyborów, nie są jeszcze znane. „Ich obliczanie może trwać tygodnie” twierdzi gazeta. Jednakże pojawiły się nieoficjalne i częściowe wyniki wyborów podane przez główne partie polityczne BiH-u. Opierając się na powyższym dowiadujemy się, iż kandydat wywodzący się z partii założonej „przez zbrodniarza wojennego Radovana Karadżicia odniósł znaczące zwycięstwo nad pro-zachodnim kandydatem w serbskiej części BiH-u” [Republika Srpska]. Zdaniem gazety, jeśli potwierdza się informacje o zwycięstwie na terenach zamieszkałych przez muzułmanów sił dążących do tolerancji na tle etnicznym może to doprowadzić do negatywnych reakcji ze strony Serbów i Chorwatów, którzy twierdzą, iż „partie polityczne oparte na etniczności są jedynym gwarantem zachowania religijnej i kulturowej tożsamości w multietnicznym kraju”. To może z kolei doprowadzić do odnowienia się separatyzmów na tle etnicznym, które doprowadziły do wybuchu krwawej wojny.

Podpisany w 1995 roku w Dayton w USA pokój kończący wojnę w Bośni podzielił ten kraj na Federację Chorwacko-Muzułmańską oraz na Republikę Serbską. Oba te twory są luźno związane poprzez parlament federalny, trzyosobową głowę państwa oraz inne instytucje. W poprzednią niedzielę [12 listopada] mieszkańcy BiH wybierali parlament federalny. Ponadto, ci z części chorwacko-muzułmanskiej wybierali własny parlament w 10 miejscowych kantonach. Bośniaccy Serbowie natomiast wybierali dodatkowo prezydenta i vice-prezydenta „ich połowy Bośni i Hercegowiny”. Jak ogłosiła Serbska Partia Demokratyczna z terenów zdominowanych przez Serbów (tj. Republiki Serbskiej) jej kandydat na prezydenta Mirko Sarović „niemal z pewnością pokonał” pro-zachodniego premiera serbskiej części Bośni Milorada Dodika (z koalicji Sloga). Jak podaje gazeta opierając się na źródłach Serbskiej Partii Demokratycznej „po podliczeniu około połowy głosów oddanych przez Serbów Sarović prowadził z 59,3 proc. głosów przeciwko 29,7 proc. oddanych na Dodika.” Partia premiera Dodika nie potwierdza tych rezultatów, choć jeden z doradców Dodika, Slavko Mitrović stwierdził, że „rezultat nie w pełni go satysfakcjonuje” cytuje gazeta. Uzyskane dotychczas dane nie zawierają jednak „głosów nieokreślonej liczby Muzułmanów i Chorwatów mieszkających poza Republiką Serbską posiadających tym niemniej prawo do oddania głosu na jej terytorium” czytamy.

Tymczasem nacjonalistyczna Chorwacka Unia Demokratyczna (HDZ) obwieściła, że w wyborach do parlamentu federalnego uzyskała przewagę w pięciu z dziesięciu federacyjnych kantonów. Równocześnie HDZ zorganizowała, nieuznane oficjalnie, referendum na terenach zamieszkanych w szczególności przez Chorwatów, w którym „70 proc. Chorwatów miało opowiedzieć się za utworzeniem na terenie Bośni państwa chorwackiego.” Lider tej partii Ante Jelavić, który również jest jednym z trzech członków kolektywnej prezydencji stwierdził, jak podaje gazeta, że przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz inni wysocy międzynarodowi urzędnicy „są skończeni dla narodu chorwackiego”.

Na terenach zamieszkanych przez muzułmanów sytuacja jest zupełnie inna. Niepełne początkowe rezultaty wskazują na zwycięstwo partii opowiadających się za tolerancją na tle etnicznym – Partii Socjaldemokratycznej Zlatko Lagumadżiji oraz Partii na rzecz Bośni i Hercegowiny byłego premiera Harisa Silajdżicia. „Jak dotychczas nie jest jednak jasnym czy przedstawiciele tych dwu partii zajmą znaczącą ilość kluczowych stanowisk”. Jednakże, jak podaje gazeta, powyższe partie uzyskały przewagę – „przynajmniej na terenie miast” – nad nacjonalistyczną muzułmańską Partią Akcji Demokratycznej (SDA) byłego prezydenta Aliji Izedbegovicia. Silajdżić natomiast, który w 1995 roku brał udział w negocjacjach prowadzonych w Dayton zawsze sprzeciwiał się rozbiciu BiH-u na mniejsze struktury.

Nacjonaliści zarówno serbscy jak i chorwaccy uważają Silajdżicia za największe zagrożenie „dla swych mini-państw na terenie Bośni”. Lagumdżiję natomiast chcą oni zdyskredytować przedstawiając go i jego partię jako „postkomunistów”. Mimo wszystko jednak „rozczarowanie opartymi na etniczności, nacjonalistycznymi partiami wzrosło na terenie całego kraju bowiem od końca wojny nie udało się im poprawić warunków życia Bośniaków” czytamy. Partie te bardziej zajęte były na przestrzeni ostatnich lat bardziej zajęte utrzymaniem swych pozycji i wpływów niż „działaniem na rzecz jedności państwa” co doprowadziło do sytuacji, w której w kraju zamieszkałym przez 4,3 miliona ludzi funkcjonują trzy kodeksy cywilne, trzy sieci telefoniczne, trzy sieci elektryczne i trzy systemy edukacyjne.

Zachodni eksperci ekonomiczni twierdzą, zdaniem gazety, że Bośnia i Hercegowina nie ma szans na progres ekonomiczny jeśli tamtejsze partie polityczne nie zaczną współpracować. „...być może serbscy wyborcy nie opowiedzieli się w takim stopniu jak Chorwaci i muzułmanie za partiami o charakterze wieloetnicznym, ponieważ mieli w tym względzie znacznie mniejszy wybór” czytamy.

Archiwum ABCNET 2002-2010