BO MAHOMET OBIECAŁ HURYSY – CZYLI SKĄD SIĘ BIORĄ ISLAMSCY TERRORYŚCI

Brytyjski dziennik „The Times” 14 lipca 2005 zamieścił artykuł Nasry Hassan o motywacji młodych zamachowców-samobójców. Autorka zawodowo zajmuje się badaniem przyczyn, które pchają muzułmanów do samobójczych ataków. Język artykułu utrzymany jest w manierze politycznej poprawności, tzn. zamiast „terrorists” autorka pisze o „bombers”, „hijackers” lub nawet „martyrs”. Jednak wiadomości podane są sucho, bez poprawnych politycznie komentarzy.

Oto artykuł:

O brzasku trzech mężczyzn usłyszało z pobliskiego wezwanie do modlitwy. Pokłonili się i odmówili wezwanie do Allaha, które praktykują muzułmańscy wojownicy przed walką. Założyli czyste ubrania, do kieszeni schowali Koran i rozpoczęli długą wyprawę na przedmieścia Jerozolimy.

Przez palestyńskie przedmieścia wschodniej Jerozolimy przeszli w milczeniu, by ich akcent ze Strefy Gazy nie wzbudził podejrzeń. To było w czerwcu 1993 roku. Byli członkami fundamentalistycznego ugrupowania Hamas [„hamas” oznacza po arabsku entuzjazm, zachwyt – JL]. Po drodze zatrzymywali się na modlitwę w każdym napotkanym meczecie. O zmroku wsiedli do autobusu jadącego w stronę zachodniej części miasta. Większość podróżnych stanowili Żydzi. Kiedy kierowca udaremnił ich zamiar porwania autobusu, spróbowali wysadzić bomby domowej roboty, które mieli przy sobie.

Bomby nie wybuchły, więc bojownicy wyciągnęli broń i zaczęli strzelać na oślep. Ranili pięcioro pasażerów, w tym kobietę, która później umarła. Następnie uciekli z autobusu, porwali samochód, który zatrzymał się na czerwonym świetle i kazali się wieźć do Betlejem. Izraelscy żołnierze zatrzymali ich na posterunku drogowym; w czasie strzelaniny zginęło dwóch bojowników i zakładnik. Trzeci porywacz, nazwijmy go S, otrzymał strzał w głowę. Przez dwa miesiące leżał w śpiączce w jednym ze szpitali. Później uznano, iż jest w stanie śmierci klinicznej i władze odesłały go do domu w Strefie Gazy, by umarł wśród bliskich.

Ale S wrócił do zdrowia i kiedy się spotkaliśmy po 5 latach od tamtego dnia, opowiedział mi własną wersję wydarzeń. Był już wówczas ojcem trzech synów. Każdego z nich nazwał imieniem szahida – bojownika poległego za islam. W Gazie S jest uważany za bohatera, człowieka, który „poświęcił życie Allahowi” i którego „Allah przywrócił do życia”.

W czasie naszego spotkania był bardzo gościnny, zaprosił mnie do swego domu, otoczonego wysokim murem specjalnie wzmacnianym stalą. Usiedliśmy w dużym pokoju, na którego ścianach widniały cytaty z Koranu. W jednym rogu wisiał plakat ukazujący zielonego ptaka na fioletowym niebie – symbol palestyńskich zamachowców-samobójców. S miał już wówczas 27 lat. Chodził o lasce, to mu pozostało po jego doświadczeniach ze śmiercią. W czasie rozmowy był otwarty, zaprosił nawet swoją żonę, by do nas dołączyła [surowa wersja islamu zakazuje przebywania w jednym pomieszczeniu mężczyzny i kobiety, którzy nie są spokrewnieni, bez obecności osób trzecich – JL].

Spytałam go, kiedy i dlaczego zdecydował się na męczeńską śmierć. ‘Wiosną 1993 roku zacząłem błagać naszych dowódców wojskowych, by wysłali mnie na misję. To były czasy porozumienia z Oslo i było zdecydowanie zbyt spokojnie. Chciałem wziąć udział w operacji, która zachęciłaby innych do pójścia moim śladem. Ostatecznie dostałem zielone światło na opuszczenie Gazy i przeprowadzenie akcji w Izraelu’.

‘Co czułeś, gdy dowiedziałeś się, że zostałeś wybrany do męczeństwa?’ spytałam.

‘Jest wysoki mur, który oddziela nas od Nieba i Piekła. Allah obiecał wszystkim jedno lub drugie. Zatem naciskając detonator automatycznie otwierasz drzwi do Raju – to najkrótsza droga do Nieba'.

S był jednym z jedenastu dzieci w rodzinie z klasy średniej. Jego rodzina w 1948 roku, w czasie wojny między Żydami i Arabami, która doprowadziła do powstania państwa Izrael, została zmuszona do opuszczenia swojego domostwa w Majdal i przeniesienia się do obozu uchodźców w Gazie. S został członkiem Hamasu jako młody nastolatek i na początku był ulicznym aktywistą. W 1989 roku dwa razy odbywał kary więzienia za udział w intifadzie, w tym za ataki na izraelskich żołnierzy. Jeden z jego braci odsiaduje w Izraelu karę dożywotniego więzienia.

Poprosiłam S, by opisał swoje przygotowania do samobójczej misji. ‘Byliśmy w stanie ogromnej wiary. Mówiliśmy sobie nawzajem, że gdyby Izraelczycy wiedzieli, jaką nam to sprawia radość, zatłukliby nas na śmierć. To były najszczęśliwsze dni mojego życia’.

‘Co pociąga ludzi do męczeńskiej śmierci?’ spytałam.

‘Siła ducha ciągnie nas w górę, podczas gdy siła rzeczy materialnych – w dół. Ktoś, kto zdecydował się na męczeństwo, staje się całkowicie wolny od pociągu do rzeczy materialnych. Nasz dowódca spytał nas, co zrobimy, jeśli misja się nie uda. Odpowiedzieliśmy, że w każdym wypadku spotkamy Proroka i jego towarzyszy, inszaallah [jeżeli Bóg tak chce – JL]’.

‘Żyliśmy w poczuciu, że zaraz wejdziemy do wieczności. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Złożyliśmy przysięgę na Koran w obecności Allaha – przysięgę nie do złamania. Przysięga dżihadu nazywana jest bait al-ridwan, na cześć Rajskiego Ogrodu, zastrzeżonego tylko dla proroków i męczenników. Wiem, że są inne sposoby prowadzenia dżihadu. Ale to jest najsłodszy z nich. Wszystkie przejawy męczeństwa za Allaha bolą mniej, niż ukąszenie komara!’

S pokazał mi film dokumentujący ostatnie przygotowania do operacji. W słabej jakości filmie zobaczyłam jego, jak wraz z dwoma innymi młodzieńcami wdaje się w rytualny dialog – pytania i odpowiedzi dotyczące chwały męczeństwa. S trzymając pistolet przyznawał się do przynależności do al-Qassam [„qassam” oznacza po arabsku przysięgę – JL], zbrojnego ramienia Hamasu, jednego z dwóch palestyńskich organizacji, które sponsorują samobójcze ataki (drugą jest Islamski Dżihad). ‘Jutro będziemy męczennikami’ powiedział patrząc prosto w kamerę ‘tylko wierni wiedzą, co to znaczy. Kocham męczeństwo’. Młodzieniec i jego dowódca uklękli i położyli prawe ręce na Koranie. Dowódca powiedział: ‘Jesteś gotowy? Jutro będziesz w Raju’.

Od 1982 roku pracuję w międzynarodowych organizacjach pomocy humanitarnej. W 1996 roku zostałam wysłana do Strefy Gazy. Wtedy miała miejsce jedna z największych serii samobójczych zamachów. Aby zrozumieć, dlaczego niektórzy młodzi ludzie dobrowolnie wysadzają się w imię islamu, rozpoczęłam, bez żadnego oficjalnego wsparcia finansowego, prowadzić badania na temat ich pochodzenia społecznego i wierzeń, które pchają ich do tak ekstremalnych czynów.

Ostrzegano mnie, że zainteresowanie takimi rzeczami jest niebezpieczne. Ale w końcu, kiedy ci, co mnie obserwowali, przekonali się do mnie – ważne było, że jestem muzułmanką z Pakistanu – pozwolono mi przeprowadzić spotkania z członkami Hamasu i Islamskiego Dżihadu. ‘Zgodziliśmy się rozmawiać z panią, aby wyjaśnić islamski kontekst tych operacji’ powiedział mi jeden z rozmówców, ‘Wielu ludzi nawet ze świata islamskiego tego nie rozumie’.

Przez 3 lata, od 1996 do 1999 roku, przeprowadziłam wywiady z mniej więcej 250 osobami zaangażowanymi w te akcje w Palestynie: ochotnikami, którym, jak S, nie udało się przeprowadzić swoich samobójczych operacji, rodzinami zmarłych zamachowców oraz z tymi, którzy ich szkolili. Żaden z samobójców – byli oni w wieku od 18 do 38 lat – nie miał typowej samobójczej osobowości. Nie było ani jednego niewykształconego, ograniczonego, przeraźliwie biednego, nikt też nie był w depresji. Wielu z nich pochodziło z klasy średniej i uprawiało dobrze płatne zawody. Dwóch z nich było synami milionerów. Wszyscy wyglądali na normalnych członków swoich rodzin. Wszyscy byli dobrze wychowani i poważni; ich sąsiedzi uważali ich za przykładnych młodych ludzi. Większość z nich nosiła brody. Wszyscy byli głęboko religijni.

Powiedziano mi, że ochotnicy do samobójczych misji muszą być pewni religijnego wytłumaczenia aktów, których zamierzają dokonać, muszą wierzyć, że zostały one dopuszczone przez objawioną religię islamu. Wielu z tych młodych ludzi zna na pamięć duże fragmenty Koranu i jest dobrze obeznanych w islamskim prawie i praktyce. Ale ich znajomość chrześcijaństwa bazuje na średniowiecznych doświadczeniach z czasów wojen krzyżowych, a judaizm uważają za synonim syjonizmu.

Większość moich rozmówców zastrzegła sobie całkowitą anonimowość. Większość z nich mówiła po arabsku. O zamachach opowiadali rzeczowo, z głębokim przekonaniem o ich słuszności. Kiedy pytałam ich, czy mieli jakieś wątpliwości co do zabijania niewinnych cywilów, natychmiast odpowiadali: ‘Żydzi zabijają nasze kobiety i dzieci. To jest wojna i niewinni ludzie również są poszkodowani’.

Nie mieli ochoty się kłócić, ale byli bardzo zadowoleni, kiedy do późna w nocy mogli opowiadać o swojej działalności. Jedynym warunkiem, jaki stawiali, był zakaz mówienia o nich ‘samobójcy’, gdyż samobójstwo jest zakazane w islamie. Woleli termin ‘święte wybuchy’. Jeden z członków al-Qassam powiedział: ‘Nie mamy czołgów ani rakiet, ale mamy coś lepszego – nasze islamskie bomby’.

Mówili mi również, że ich równie ważnym celem bojowym, oprócz zabijania Żydów, jest wywołanie wśród nich strachu. Anwar Aziz, członek Islamskiego Dżihadu, który wysadził się w karetce w Gazie w grudniu 1993 roku, często mówił swoim znajomym: ‘Bitwy dla islamu wygrywane są nie przez karabiny, ale przez zasianie strachu w sercu wroga’.

Dowódcy Hamasu i Islamskiego Dżihadu podkreślają, że ludzka bomba jest jedną z najcelniejszych broni. Jeden z przywódców Hamasu stwierdził: ‘Najważniejszą sprawą jest, aby zabić lub zranić jak największą liczbę wrogów. Z wybuchającym pasem lub torbą, zamachowiec ma kontrolę nad tym, gdzie i kiedy się wysadzić’.

Obecnie, jako broń masowego rażenia, ludzka bomba jest bardzo tania. Oficer palestyńskich służb bezpieczeństwa stwierdził, iż oprócz woli młodego człowieka, potrzeba jedynie drobnych rzeczy, jak gwoździe, proch, bateria, detonator z krótkim kablem, rtęć (którą można otrzymać z termometrów), aceton i pas, który mógłby utrzymać do ośmiu ładunków wybuchowych. Najwięcej kosztuje transport do oddalonych żydowskich miast. Przeciętna operacja kosztuje 150 USD. Organizacja sponsorująca daje rodzinie zamachowca przeciętnie 3-5 tys. USD.

Spotkałam kiedyś pewnego imama związanego z Hamasem, młodego, brodatego absolwenta prestiżowego uniwersytetu al-Azhar w Kairze [prestiż uniwersytetu wynika tylko i wyłącznie z jego tradycji; poziom nauczania w tej szkole jest wyjątkowo niski, ostatnio pisała o tym arabia.pl – JL]. Tłumaczył mi, że pierwsza kropla krwi wylana przez męczennika w trakcie dżihadu całkowicie zmywa jego dotychczasowe grzechy. W Dniu Sądu Ostatecznego nie zostanie on ukarany. W Dniu Zmartwychwstania będzie mógł powołać 70 najbliższych sobie osób do Nieba, będzie miał do dyspozycji 72 hurysy, piękne rajskie dziewice. Imam tłumaczył również, że obiecane rozkosze nie będą zmysłowe.

Nie ma problemu z liczbą chętnych na męczeńską śmierć. Hamas i Islamski Dżihad odmawiają ochotnikom: poniżej 18 roku życia, jedynym żywicielom rodzin oraz żonatym obarczonym obowiązkami rodzinnymi. Jeżeli zgłasza się dwóch braci, jeden otrzymuje odpowiedź odmowną.

Osoby planujące ataki bacznie obserwują samodyscyplinę ochotników, zwracają uwagę, czy dotrzymują oni sekretu i nie rozpowiadają o nim znajomym oraz czy okazują swą pobożność w meczecie. Tydzień przed operacją zostaje wydelegowanych dwóch „asystentów”, by przebywali z zamachowcem przez cały czas. Składają oni raporty na temat ewentualnych jego chwil zwątpienia i jeżeli młodzieniec się waha, przybywa wyższy dowódca, by podnieść go na duchu.

Osoba planująca zamachy w Islamskim Dżihadzie stwierdziła, że jego organizacja uważnie bada motywację ochotników: ‘Pytamy się młodego człowieka i pytamy się samych siebie, czy on naprawdę chce zostać ludzką bombą. Jakie są jego rzeczywiste motywy? Nasze pytania mają na celu zbadanie jego motywacji oraz determinacji. To jest głównie dla niego samego. Nawet jeśli ma już długi staż w organizacji i zawsze chciał być męczennikiem, musi być on całkowicie pewien, że z takich operacji nie ma odwrotu. Przygotowania mają na celu sprawdzenie jego przekonania i usunięcie wątpliwości. Chodzi o wyeliminowanie strachu’.

Członek Hamasu wyjaśniał, o co chodzi w przygotowaniach: ‘Skupiamy jego uwagę na Raju, na przebywaniu w obecności Allaha, na spotkaniu z Prorokiem Mahometem, na poświęceniu się dla swoich bliskich, aby oni również zostali uwolnieni od męki Piekła, na hurysach i na walce z izraelską okupacją, na usunięciu jej z islamskiej ziemi Palestyny’.

Spytałam jednego z dowódców o problem strachu. ‘Chłopiec zostawia ten etap daleko za sobą’ odpowiedział, ‘Nie boi się on o siebie i nie odczuwa strachu przed śmiercią. Nie wynika też z niewiary w to, że w odpowiednim momencie zawiedzie i nie włączy detonatora. To jest raczej trema. Nie robił tego nigdy wcześniej i inszaallah nie zrobi tego nigdy później. Trema wynika z jego żądzy sukcesu, który dowiedzie go przed oblicze Allaha. To jest niepokój, że coś źle pójdzie i nie pozwoli mu zrealizować zamiaru, jaki nosi w sercu. Wynik jednak leży w rękach Allaha’.

Al-khaliya al-istishhadiya, co często błędnie tłumaczy się jako „komórka samobójcza” – podczas gdy właściwe tłumaczenie to „komórka męczeńska” – to podstawowa jednostka operacji. Zazwyczaj składa się ona z dowódcy oraz dwóch lub trzech młodych ludzi. Kiedy ochotnik trafia do komórki, a z reguły dzieje się to po kilku miesiącach czy nawet latach studiów religijnych, otrzymuje on tytuł al-shahid al-hay, „żyjącego męczennika”. Wówczas mówi się o nim, że „oczekuje na męczeństwo”.

Każda komórka ściśle przestrzega zasad konspiracji. Jej członkowie nie rozmawiają o swoich zamiarach z przyjaciółmi ani z rodziną; nawet jeśli dwóch z nich zna się z normalnego życia, ukrywają to przed sobą, tylko dowódca zna wszystkich członków komórki. Każda jednostka, która zostaje rozwiązana po przeprowadzeniu operacji, otrzymuje nazwę nawiązującą do Koranu lub islamskiej tradycji.

Młodzi ochotnicy przechodzą serię ćwiczeń duchowych, na które składają się modlitwy i recytacje Koranu. Zazwyczaj zachęca się ich do szczegółowego poznania następujących sur Koranu: Al-Baqarat, Al-Imran, Al-Anfal, Al-Taubah, Ar-Rahman i Al-Asr, które obejmują tematykę dżihadu, narodzin islamu, wojny, łask Allaha i konieczności wiary. Wykłady religijne trwają od dwóch do czterech godzin dziennie. „Żyjący męczennik” przechodzi przez długie okresy postu. Większość nocy spędza na modlitwach. Pokutuje i błaga o przebaczenie za minione i obecne przewinienia.

Na kilka dni przed operacją ochotnik przygotowuje testament na papierze, kasecie magnetofonowej albo wideo, czasami na wszystkich trzech nośnikach. Nagrania wideo, podczas których przemawia na tle flag organizacji, która sponsoruje jego akcję, przedstawiają go recytującego Koran, prezentującego karabiny i bomby, nakłaniającego towarzyszy do pójścia jego drogą i objaśniającego cnoty dżihadu.

Takie testamenty podkreślają dobrowolność pójścia na misję. ‘To jest moja własna decyzja i namawiam wszystkich do naśladowania mnie’ powiedział młody zamachowiec Muhammad Abu Hashem, zanim w 1995 roku wysadził się, by zabić Fathi Shiqaqiego.

Ochotnik wielokrotnie sam ogląda to nagranie, jak również testamenty wideo swoich poprzedników. ‘Te filmy dodają mu odwagi przed śmiercią’ powiedział mi jeden z dowódców. ‘Szybko zaznajamia się on ze śmiercią, która staje się dla niego jak stary przyjaciel’. Przed wyruszeniem na akcję zamachowiec dokonuje rytualnej ablucji, zakłada czyste ubrania i stara się wziąć udział w co najmniej jednej modlitwie w meczecie. Odmawia tradycyjne muzułmańskie wezwanie do Allaha przed walką i błaga o przebaczenie win przed misją. Wkłada Koran do kieszeni na lewej piersi, nad sercem, a później przykleja do ciała ładunki wybuchowe lub bierze ze sobą torbę, w której są one schowane. Dowódca żegna go słowami: ‘Niech Allah będzie z tobą, niech Allah pomoże ci w wejściu do Raju’. Ochotnik odpowiada: ‘Iszaallah spotkamy się w Raju’.

Kilka godzin później, kiedy naciska detonator, mówi: ‘Allahu akbar’ – ‘Allah jest wielki’.

Operacja nie kończy się w momencie wybuchu i śmierci. Hamas i Islamski Dżihad rozprowadzają kopie testamentu męczennika do mediów i lokalnych organizacji jako dowód swego sukcesu i zachętę dla młodych mężczyzn. Akt męczeński staje się przedmiotem kazań w meczetach i materiałem do ulotek, plakatów, filmów wideo, demonstracji i nagłośnienia w mediach. Graffiti na ścianach w sąsiedztwie domu męczennika chwalą jego heroizm. Następni ochotnicy odgrywają sceny z udanej akcji przy użyciu modeli wybuchających samochodów i autobusów. Organizacje sponsorujące zamachy rozpowszechniają kasety z pieśniami gloryfikującymi dobrego żołnierza.

Rodzina zamachowca i organizacja sponsorująca świętują jego męczeństwo na festynach przypominających ślub. Przed domem rodziny zbierają się setki osób, by złożyć gratulacje. Gospodarze podają soki i słodycze, które męczennik wymienił w swoim testamencie. Często zdarza się, że matki samobójców płaczą z powodu radości, jaką Allah obdarzył ich rodzinę.

Ale jest również smutek. Kiedyś spytałam matki Ribhiego Kahlouta, młodego człowieka ze Strefy Gazy, który wysadził się w listopadzie 1995 roku, co zrobiłaby, gdyby wcześniej dowiedziała się o planach jej syna. ‘Wzięłabym tasak, otworzyłabym swoje serce i wepchnęłabym tam swoje dziecko. Później zaszyłabym mocno serce, aby uchronić go przed niebezpieczeństwami’”.

opr. JL

Archiwum ABCNET 2002-2010