HOLANDIA: KŁOPOTLIWA UTOPIA

Poniżej publikujemy niemal w całości tekst autorstwa Michaela Radu z Front Page Magaazine (www.frontpagemag.com) z 30 listopada 2004 roku pod tytułem „Holandia: kłopot z wielokulturową utopią”. Autor porusza tu problem, jaki niewątpliwie zaczyna się coraz silniej uwidaczniać w Holandii, jednym z najbardziej „tolerancyjnych” państw na świecie, jakim ma ten kraj z muzułmańską mniejszością. Pretekstem jest niedawne zabójstwo reżysera Theo van Gogha, jakiego dopuścił się holenderski muzułmanin marokańskiego pochodzenia.

Nikt nigdy nie twierdził, że holenderski reżyser, człowiek sam nazywający się „bufonem”, zamordowany na początku tego miesiąca [2 października – abcnet] jest szczególnie przyjemnym człowiekiem. Jego liberalne poglądy były „ekumenicznie” antyreligijne. Źle wyrażał się o Jezusie Chrystusie, śmiał się z Żydów wysyłanych do Auschwitz, a muzułmanów nazywał „miłośnikami kóz”. Tym niemniej, tym który zastrzelił go i poderżnął mu gardło w centrum Amsterdamu 2 października nie był nikt inny jak fanatyczny wyznawca religii, którą prezydent Bush i inni ciągle nazywa „religią pokoju”: islamu.

Holandia jest krajem, w którym narkotyki, eutanazja i małżeństwa homoseksualistów są legalne. Gdzie prostytutki i żołnierze mają równy status. Kraj ten jest już bardzo blisko liberalnej, tolerancyjnej wielo-kulturowej utopii. I, że to właśnie stanowi problem tego kraju spostrzegli niedawno Holendrzy, obudziwszy się z ręką w nocniku i szokując się z tego powodu. Ta spóźniona złość Holendrów przyszła dwa lata po równie szokującym zabójstwie populistycznego polityka Pima Fortuyna (geja, zielonego i takiego samego libertyna jak van Gogh) przez bojownika walczącego o „prawa zwierząt” oraz „muzułmanów”. To wyjaśnia ataki na szkoły muzułmańskie oraz meczety (miały też miejsce ataki odwetowe na kościoły) w kraju znanym ze swej niechęci do kłótni. Zwróćmy też uwagę na fakt, iż do śmierci Pima Fortuyna nie było w Holandii żadnego mordu politycznego od 1584 roku gdy zabito Wilhelma Orańskiego, założyciela państwa. Wówczas łatwiej nam będzie zrozumieć jak jedno zabójstwo w Amsterdamie może mieć nawet większy wpływ na Holendrów niż 3000 zabitych w atakach z 11 września na Amerykanów.

Holandia jest najgęściej zaludnionym krajem w Europie, jeśli nie na świecie. Fortuyn uznał więc, że kraj jest „pełen”. Lecz mimo tego, jeszcze do niedawna, kraj ten prowadził bardzo liberalną politykę wobec imigrantów pochodzących z byłych holenderskich kolonii (głównie Surinamu i Indonezji) oraz tych, bez historycznych czy kulturowych związków z Holandią. Wśród nich wymienić należy Marokańczyków (stanowiących 300 000 grupę wśród 900 000 holenderskich muzułmanów) oraz Turków. W przeciwieństwie do innych europejskich krajów w Holandii nie ma w zasadzie etniczno-religijnych gett w stylu francuskich banlieus, a państwo socjalne zasiłkami wspiera imigrantów.

26 letni Mohammed Bouyeri, morderca van Gogha był właśnie na zasiłku socjalnym, po tym jak z własnej woli porzucił studia informatyczne. Urodził się w Holandii i znał doskonale język holenderski, a arabski bardzo słabo. „Manifest”, który wygłosił trzymając nóż na szyi van Gogha był holenderskim tłumaczeniem Koranu. Miał podwójne obywatelstwo: marokańskie i holenderskie. Uważany za inteligentnego, którego najwyraźniej wytrąciły z równowagi wydarzenia po 11 września 2001 i po amerykańskiej inwazji na Irak. Jego udziałem były drobne przestępstwa i dysfunkcyjna rodzina.

Został zrekrutowany przez radykalnego immama Muhamada El-Shershabyego, zwolennika Talibów... . ....[Bouyeri – abcnet] nie był lunatykiem, ale częścią międzynarodówki terrorystycznej z powiązaniami w Hiszpanii, Niemczech, Iraku i Maroko. Zdaniem hiszpańskiego prokuratora zwalczającego terroryzm Baltazara Garzona, jeden z przywódców komórki Bouyeriego, 36 letni marokańczyk Abdeladim Akoudad, odgrywał ważna rolę w Holenderskiej organizacji terrorystycznej znanej pod nazwą Grupa Hofstad. Gdy wykryto, że grupa przygotowywała zamach na holenderski parlament Akoudad zapewnił jej pomoc logistyczną.

... Tak więc Bouyeri był jedynie trybikiem w sieci pokrywającej trzy kontynenty i pięć krajów. ...Szok wywołany śmiercią van Gogha doprowadził władze holenderskie do „ujawnienia” obozów szkoleniowych (tak, „tajnych” obozów szkoleniowych w przeludnionym kraju) używanych przez marksistowską Partię Pracujących Kurdystanu (PPK, obecnie działającą pod nazwą KONGRA-GEL). Jak doniósł ostatnio New York Times „Turcja od dłuższego czasu narzeka, że Holandia i inne kraje europejskie ociągają się z powstrzymywaniem działalności PPK na kontynencie. W listopadzie, holenderski sąd zablokował ekstradycję do Turcji Nuriye Kesbira, przywódcę grupy, którą Turcja oskarża o organizację ataków z 1993 i 1995 roku.

Skutki śmierci van Gogha trwają. Lewicowa opozycja i media oskarżają centro-prawicowy rząd o opieszałość (zapominając, że jeszcze przed dwoma laty i przez dekady to oni byli u władzy). Większość organizacji politycznych żąda zajęcia się sprawą imigracji (głównie muzułmańskiej) i wzrostu wydatków na służby wywiadowcze, wydalenia radykalnych immamów i wprowadzenia obowiązku dla wszystkich obywateli nauki holenderskiego. Jedność poglądów stała się teraz popularna w kraju.

Pewne praktyczne posunięcia, które podjęto wcześniej zaczynają przynosić rezultaty. Reformy imigracyjne z lat 90-tych utrudniły marokańskim i tureckim mężczyznom sprowadzanie ich narzeczonych do Holandii poprzez podniesienie granicy wiekowej na wjazd i wymóg nauki języka holenderskiego przez przyjezdnych. W rezultacie krajowe organizacje opieki nad imigrantami planują zamknąć 37 swych ośrodków ze względu na drastyczny spadek podań o udzielenie azylu. W 2000 roku około 34 000 ludzi ubiegało się o przyznanie im azylu w Holandii, w 2001 – 25 000, a w 2002 – 13 000.

Wydaje się, że Holendrzy zaczęli rozumieć, że tolerancja dla nietolerancji jest samobójstwem. Holenderskie „przebudzenie” po śmierci van Gogha może być początkiem większego przebudzenia w Europie i Kanadzie, ponieważ tym, co ostatnio najbardziej ucierpiało nie jest jakiś „faszystowsko-prawicowy spisek” mający na celu utworzenie „ksenofobicznego, rasistowskiego, antyislamskiego” państwa, ale sposób życia uszyty na miarę tzw. „ludzi postępowych”. Ostatnio głównie z Niemiec płyną napawające optymizmem sygnały, gdzie lewicowy rząd prezentuje nowe podejście do problemu jakim jest 3,5 milionowa muzułmańska społeczność, i co nowego rząd ten przyznaje, że problemy te nie są rezultatem niemieckiego „rasizmu” a ich przyczyną mogą być sami imigranci.

Oprac. John Przezimirski

Archiwum ABCNET 2002-2010