STANDARDY TOLERANCJI

Obóz tolerancji („Wybiórcza”, UW, SLD, PO) załamuje ręce nad niskimi standardami życia politycznego w Polsce, gdzie panuje nienawiść, awanturnictwo, nietolerancja itp., itd. Dlatego postanowiliśmy pouczyć polityków jak powinni być tolerancyjni i dostarczyć im właściwych wzorców postępowania, doszliśmy bowiem do wniosku, iż kultury politycznej powinni się uczyć od właściwych autorytetów uniwersalnych, Adama Michnika i Jacka Kuronia tudzież ich wychowanków ideowych. Mamy nadzieję, iż odtąd Troglodyci z Ciemnogrodu i prymitywni Nienawistnicy będą postępowali wobec swoich przeciwników tak jak w swojej dobroci i wspaniałomyślności wymienieni giganci bezstronności. Ich postępowanie oczywiście nie ma nic wspólnego z tradycją KPP, jak niesłusznie głosi pewien wilkołak w przerwach między posilaniem się niechrześcijańskimi dziećmi, co z całą pewnością stwierdziła już prasa zachodnia na podstawie wiarygodnych informacji płynących z Polski udręczonej widmem lustracji, rozpasaniem Biura Antykorupcyjnego i zagrożonej napadem Marsjan z powodu planowanego rozwiązania WSI.

WYKLĘCI

Był styczeń 1988 roku, wspomina Jadwiga Chmielowska. Kornel Morawiecki już od listopada siedział w areszcie. Wtedy spadł nowy cios - Andrzej Kołodziej aresztowany. Natychmiast pojechałam do Wrocławia. Moim stałym lokalem kontaktowym było mieszkanie śp. Oli Kostruby na Krzykach. Oleńka zawiadomiła mnie, że Andrzej Kołodziej wpadł zanim zorganizowano moje spotkanie z nim. Teraz najważniejsze aby mnie się nic nie stało. Bezpieka mogła by to wykorzystać do pokazania, że „Solidarność Walcząca” została rozpracowana. Pełna inwigilacja - wpadają kolejni szefowie Komitetu Wykonawczego. Był to już czas, gdy nawet solidarnościowe gazetki drukowaliśmy w naszych drukarniach. Organizacja wzmacniała się. Na Śląsku mieliśmy już grupy studenckie i młodzieżowe. Lubiłam przyjeżdżać do Wrocławia, rozmawiać z Kornelem. Tym razem Ola zapowiedziała spotkanie z „Andrzejem” – Andrzej Zarach. Był to mój ulubieniec. Rzutki umysł, świetny organizator, zbieżne z moimi poglądy.

Andrzej przyszedł dość szybko. Mieliśmy dużo spraw do omówienia. Podpisywanie oświadczeń, ocena bieżącej sytuacji w kraju i organizacji, ustanowienie kontaktów. Napisaliśmy też list do Amnesty International w sprawie uwolnienia Kornela i Andrzeja. Walka o uwolnienie kolegów był przecież moim obowiązkiem jako nowego szefa Komitetu Wykonawczego. Z Morawieckim aresztowano też Hankę Łukowską – Karniej. Prosiłam aby list ten przekazać jak najszybciej na Zachód. Zezłościłam tym Zaracha bo sam wiedział jakie to ważne. Andrzej dał mi polecenie Rady „SW” abym, ze względu na bezpieczeństwo, zerwała kontakty z „SW” nie tylko we Wrocławiu ale też na Śląsku. Od tej pory kontaktowałam się tylko przez łączników. Miałam też nie brać przez jakiś czas udziału w posiedzeniach Komitetu Wykonawczego i kontaktować się tylko z nim. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie w sklepie już pod koniec lutego. Zarach wiedział, że się charakteryzuję - raz wystrzałowa panienka, innym razem umęczona kobieta z zakupami, damulka z pieskiem lub sportsmenka. Potrafiłam przebierać się kilka razy dziennie. No i stało się. Zarach mnie nie poznał. Stał pod sklepem, zaglądał do wnętrza i poszedł sobie. Ja byłam pewna, że coś się stało np. zobaczył ogon. Pobiegłam więc do Oleńki na Krzyki. Ucieszyłyśmy się ze spotkania zupełnie nieplanowanego. Niestety nie udało mi się spotkać z „Andrzejem”, ale Oleńka zdobyła najważniejsze informacje. Gdy usłyszałam, że Amnesty International nie zamierza wystąpić w obronie Kornela Morawieckiego, Andrzeja Kołodzieja i Hanki Łukowskiej – Karniej zamurowało mnie. Zapytałam dlaczego? Co się stało? Czy łącznik niewiarygodny? Odpowiedź była paraliżująca. Amnesty International stwierdziła, że „Solidarność Walcząca” jest organizacją terrorystyczną, a terrorystom się nie pomaga. Dostałam też ostrzeżenie, że powinnam zdać sobie sprawę, z tego, że gdy ja będę aresztowana to też nie mam co liczyć na obronę. Zapytałam skąd oni wytrzasnęli ten terroryzm i dowiedziałam się, że Amnesty International kierowała się opiniami płynącymi z Polski, tu zaś cenzurki powstawały w kręgu Jacka Kuronia. Władysław Frasyniuk przez Brukselę nawet napisał że "Kornel Morawiecki jest przewódcą ordganizacji terorystycznej p.n "Solidarność Walcząca"...". Trudno było mi w to uwierzyć, myślałam, że może jakieś przekłamanie. Niestety informacja potwierdziła się z kilku źródeł. Po tym incydencie zaczęłam interesować się przeszłością Michnika i Kuronia.

Przypomniałam sobie słowa Andrzeja Rozpłochowskiego (po zwolnieniu internowanych słynna „11”została na wiele miesięcy aresztowana w śród nich m.in. Andrzej Gwiazda, Adam Michnik, ), który wspominał, że z aresztu nie mógł nawet grypsu przemycić a Michnik całe rozprawy pisał. Wtedy zrozumiałam na czym to wszystko polega. Oni byli tylko dysydentami. My wrogami. Oni mieli wizję innego komunizmu, my niepodległości Polski.

Oni zwyciężyli i realizują marksistowską wizję komunizmu europejskiego. Dlatego dla tych środowisk ważniejszy jest interes Unii Europejskiej niż polska racja stanu.

My byliśmy niewygodni. Skazano nas na wegetację i zamilknięcie.

DEMOKRACJA

Młody byłem wtedy i naiwny – wspomina mój rozmówca, Krzysztof Czuma. Gdzieś na przełomie lata i jesieni przed pierwszymi wyborami samorządowymi udałem się na zebranie Komitetu Obywatelskiego ”S”, które odbywało się w Domu Kultury we Warszawie -Włochach przy ul. Chrobrego i miało wyłonić naszych kandydatów w wyborach lokalnych.

Zebranie prowadziły p. Irena Kaczkowska namaszczona przez Unię Demokratyczną (to się chyba wówczas nazywało ROAD) wspólnie z p. Elzbietą Zawodnik. Obie Panie na pewno miały wszelkie pełnomocnictwa i poparcie ówczesnej warszawskiej "Solidarności" i UD/ROAD. Te dzielne kobiety, usłyszawszy moje reakcyjne nazwisko, siadły mi - jak to się mówi kolokwialnie - na łeb i z zebrania przegoniły. Dla pewności skutku nie zawahały się nawet zasugerować publicznie, że jestem agentem SB. Dosłownie zatkało mnie z wrażenia i zachwiałem się na nogach słysząc te kalumnie. Pikanterii całemu zdarzeniu dodaje fakt, że na czele miejscowego KO"S" stanął później bliski przyjaciel Kaczkowskiej p. Maciej Gielecki, który parę lat później, już jako ZChNowski wojewoda, miał problemy lustracyjne.

Scenka w Domu Kultury nadzwyczaj mnie zdziwiła ale dobrze oddała naturę nadchodzących czasów. W wyniku tego zebrania wyłoniono kandydatów KO"S", którzy gremialnie wygrali wybory: zdobyli 9 mandatów na 10 w okręgu Włochy i 40 mandatów na 45 w radzie gminy Ochota. Kaczkowska dobrała na listy takie okazy, że do dziś nikt nie jest w stanie oszacować rozmiarów korupcji, do której doszło we Włochach i na Ochocie. Zresztą nikt tego badać nie chce, bo aktualne władze w jakiejś mierze wywodzą się z tamtej ekipy. Według mojej wiedzy Kaczkowska pracuje dziś jako asystentka burmistrza Maurycego Komorowskiego z PO.

Dla młodszych Czytelników dodajmy, że Krzysztof Czuma jest synem Andrzeja Czumy, jednego z założycieli w latach 1960-tych podziemnej organizacji antykomunistycznej „Ruch”, a następnie działacza Ruchu Obrony Praw Człowieka i redaktora podziemnej „Opinii”.

WOLNOŚĆ SŁOWA I PLURALIZM

Bodajże w roku 1978 starałem się przez przyjaciela mego Ojca, Janusza Radziejowskiego, który wydał córkę za mąż w RFN, spolonizował zięcia i miał tam kontakty, sprowadzić powielacz celem rozpoczęcia samodzielnej działalności wydawniczej. Pan Janusz zgodził się, pewne kroki zostały podjęte ale z niezrozumiały wówczas dla mnie przyczyn poinformował o moich planach Adama Michnika. A oto co od Autorytetu usłyszał i mi przekazał:

Nie wolno Ci pod żadnym pozorem sprowadzać dla niego powielacza, niech najpierw przyjdzie do mnie, powie co chce robić, ustalimy i wtedy dopiero podejmiemy decyzję.

Politbiuro zatem musiało wiedzieć i decydować, a żadna działalność bez jego zgody nie była dozwolona. Pan Janusz jako człowiek zdyscyplinowany wykonał polecenie. Co zresztą miał zrobić wobec wyroku takiego Autorytetu moralnego, politycznego i kosmicznego.

Od tego czasu rozumiem już wszystko i dziwi mnie tylko naiwność innych, którzy jak Rafał Ziemkiewicz, zastanawiają się dlaczego i kiedy Adam Michnik się zmienił. Józef Darski.

Archiwum ABCNET 2002-2010