WYSZKOWSKI CONTRA WAŁĘSA CZ. II

Poniżej publikujemy zażalenie Krzysztofa Wyszkowskiego na postanowienie Sądu Okręgowego z dnia 23 stycznia 2006 r. kończące postępowanie w sprawie o obronę dóbr osobistych wytoczoną przez Lecha Wałęsę i wniosek o wznowienie postępowania. Z dobrych wieści mamy informację, że pani Grażyna Skutnik, która wystawiła "Bolkowi" zaświadczenie o statusie pokrzywdzonego (prof. Kieres był na tyle cwany, że zaświadczenie wręczył ale go nie podpisał), przestała pełnić funkcję naczelnika Biura Udostępniania i Achiwizacji Dokumentów w Gdańskim IPN. Teraz wszyscy łatwo już pojmą dlaczego dla "Wybiórczej" nowy prezes IIPN Janusz Kurtyka był diabłem wcielonym.

Sopot, 26 stycznia 2005 r.

Sąd Okręgowy w Gdańsku Wydział I Cywilny

ul. Nowe Ogrody 30/34 80-803 Gdańsk

Powód: Lech Wałęsa, zam. .... zastępowany przez adw. Ewelinę Wolańską

Pozwany: Krzysztof Wyszkowski

sygn. akt. I C 1600/05

I Zażalenie na postanowienie Sądu Okręgowego z dnia 23 stycznia 2006 r. kończące postępowanie w sprawie i wniosek o wznowienie postępowania.

II Zażalenie na wyłączenie pozwu wzajemnego oraz przekazanie go do odrębnego postępowania.

Ad. I - Niniejszym składam zażalenie na błędne postanowienie o zakończeniu postępowanie w sprawie i wnoszę o jego wznowienie.

Uzasadnienie

W dniu 23 stycznia 2006 r. Sąd Okręgowy ograniczył rozprawę do wysłuchania strony powodowej, a wobec mnie zastosował bezprawne ograniczenie, polegające na odebraniu mi prawa do przedstawienia uzasadnienia mojej odpowiedzi na pozew oraz uniemożliwieniu złożenia przeze mnie wniosków dowodowych (stenogram rozprawy w załączniku).

Takie zachowanie sądu stanowi wyraźne ograniczenie moich ustawowych uprawnień oraz przepisów kpc, skutkujące nieobiektywnym przeprowadzeniem rozprawy, odebraniu mi prawa głosu i bezpodstawne zamknięcie przewodu.

O ile z postępowania sędzi przewodniczącej Małgorzaty Idasiak-Grodzińskiej zdołałem zrozumieć jej stanowisko, uznała ona już przed rozprawą, że do rozstrzygnięcia procesu wystarczy przedstawienie pozwanemu prawomocnego orzeczenia Sądu Lustracyjnego w sprawie prawdziwości oświadczenia powoda, że nie był tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL oraz zacytowanie wydanego przez Instytut Pamięci Narodowej zaświadczenia.

Moja argumentacja w sprawie nie stosowalności orzeczenia SL do niniejszej sprawy była zdrowo rozsądkowa i, jak się okazało, nie wywarła żadnego wrażenia na Sądzie, który w ogóle się do niej nie ustosunkował na gruncie formalno-prawnym, a tylko zacytował fragment ustawy.

Dlatego obecnie pragnę powołać się na art., 11 kpc, który stanowi: „Ustalenia wydanego w postępowaniu karnym prawomocnego wyroku skazującego, co do popełnienia przestępstwa, wiążą sąd w postępowaniu cywilnym. Jednakże osoba, która nie była oskarżona, może powoływać się w postępowaniu cywilnym na wszelkie okoliczności, wyłączające lub ograniczające jej odpowiedzialność cywilną.”

Ponieważ ja nie byłem w tamtym procesie oskarżonym, a więc ani tamto orzeczenie, ani jego treści mnie nie wiążą. Ustalenia te są ważne w postępowaniu karnym i nie wiążą sądów w postępowaniu cywilnym. Użycie ustawy lustracyjnej do zablokowania możliwości dochodzenia prawdy o najnowszej historii Polski jest w oczywisty sposób sprzeczne z jej literą i duchem. Jednym z głównych celów uchwalenia ustawy lustracyjnej była jawność życia publicznego, a szczególnie przeszłości osób publicznych, w tym kandydatów na prezydenta państwa. Powód był nią objęty właśnie jako kandydat do najwyższego urzędu w państwie i nadal publicznie mówi o swej woli kandydowania na ten urząd w przyszłości. Nie wolno używać ustawy umacniającej kontrolę obywateli wobec członków elity politycznej do tłumienia jawności życia publicznego.

Warto zauważyć, że, według stanowiska zaprezentowanego przez Sąd, nawet historyk zatrudniony w IPN nie mógłby ujawnić wyniku swych urzędowych prac naukowych, gdyby jego ustalenia nie były zgodne z orzeczeniem SL. Sytuacja taka byłaby niemożliwa do zaakceptowania nie tylko ze względu na obowiązek naukowca do świadczenie o prawdzie, nie tylko ze względu na prawo do wolności badań, nie tylko na sprzeczność z prawem do wolności słowa, ale i z konstytucją Rzeczypospolitej oraz fundamentalnymi prawami obowiązującymi członków Unii Europejskiej.

Podobnie nie do przyjęcia jest zastosowanie takiego ograniczenia wobec dziennikarza, który niewątpliwie ma prawo i obowiązek informowania opinii publicznej o posiadaniu dowodów o istnieniu faktów mających ważne znaczenie dla państwa i społeczeństwa.

Sprawa agenturalności Lecha Wałęsy ma takie znaczenie, choćby dlatego, że jednym z najbardziej czynnych animatorów podania tej informacji do wiadomości publicznej był, w swoim czasie, obecny marszałek senatu RP Bogdan Borusewicz, a prezydent RP, Lech Kaczyński, brał osobisty, aprobatywny udział w przygotowaniach do takiego ogłoszenia. Podobne stanowisko zajmował również prezes pozostającej obecnie u władzy partii „Prawo i Sprawiedliwość”, Jarosław Kaczyński i wielu innych, czołowych polityków, działaczy społecznych czy dziennikarzy.

W sprawie uzyskanego przez powoda zaświadczenia IPN byłem przekonany, że udało mi się wykazać Sądowi bezpodstawność wnioskowania, że powód nie był agentem na podstawie treści tego zaświadczenia. Jest wiedzą powszechną, że zaświadczenie IPN, zgodnie z jego literalną treścią, potwierdza jedynie, że pozwany był inwigilowany przez SB, a nie stwierdza, że nie był jej agentem. Wniosek, że udzielenie powodowi tego zaświadczenia miałoby oznaczać stwierdzenie, że nie był on nigdy agentem SB, Sąd wyprowadzał z prostej lektury art. 6 ustawy o IPN, który stanowi, że „pokrzywdzonym w rozumieniu ustawy jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny.”

Sąd milcząco odrzucił moje wskazanie na wyrok NSA z dnia 13 stycznia 2005 r., sygn. akt OSK 1586/04, który postanowił (str. 8-9), że „osoba, która przedtem bądź pomiędzy działaniami o charakterze niepodległościowym była współpracownikiem organów bezpieczeństwa, a następnie zaprzestała tej działalności i odpowiadała pojęciu pokrzywdzonego, ma prawo skorzystać z tego statusu.” Oznacza to, że Sąd nie może zgodzić się na to, żeby pozwany skutecznie powoływał się na swój status, jako na dowód, że nigdy nie był agentem.

Wskazałem też Sądowi, że nawet na tej podstawie pozwany nie powinien był otrzymać statusu pokrzywdzonego, ponieważ NSA, powołując się art. 6 ust. 3 ustawy o IPN stanowiący, że „Pokrzywdzonym, nie jest osoba, która została następnie /…/ współpracownikiem organów państwa” stwierdził: „Użyte /…/ w art. 6 ust 3 słowo „następnie” wskazuje na pewną konsekwencję czasową. Oznacza to, że ustawodawca pozbawia uprzywilejowanego statusu osoby, które swoim działaniem przekreśliły dotychczasowe zasługi.” Skoro Lech Wałęsa został zwerbowany jako współpracownik SB już po podjęciu przez niego działalności w Komitecie Strajkowych Stoczni Gdańskiej, to tym samym popełnił czyn pozbawiający go prawa do statusu (przekreślił wcześniejsze zasługi).

Ponieważ NSA dodał natychmiast, że taki status „byłby jednak ograniczony czasowo, gdyż mogłaby go (dana osoba – przy. K.W.) uzyskać dopiero dla okresu, w którym spełnia przesłanki z art. 6 ustawy o IPN” zawiadamiam niniejszym Wysoki Sąd i odpowiednie władze, że udostępniając Lechowi Wałęsie wszystkie odnoszące się do jego osoby dokumenty odnaleziony w archiwum Instytutu, (o czym wiadomo ze zgodnych oświadczeń publicznych Lecha Wałęsy i kierownictwa Instytutu), IPN popełnił przestępstwo.

Pomimo oczywistej trafności mojego wywodu oraz pomimo wskazania Sądowi, że od razu, tego samego dnia, w którym powód otrzymał to zaświadczenie, sędzia Trybunału Konstytucyjnego publicznie, za pośrednictwem Telewizji Polskiej, stwierdził, że zaświadczenie takie nie oznacza, że osoba, która go otrzymała nie była agentem, Sąd zdawał się odrzucać moją argumentację, cytując przepisy ustawy o IPN w ten sposób, jakby nie uzyskały one prawomocnej interpretacji przez istnienie cytowanego wyżej wyroku NSA.

Charakterystycznym objawem jawnie niechętnego stosunku Sądu do mnie była reakcja sędzi Małgorzaty Idasiak-Grodzińskiej w sprawie złożonej przeze mnie informacji, że posiadam dowód, że decydujące o uznaniu przez SL, że Lech Wałęsa nie złożył nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego, zeznanie funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, że Lech Wałęsa nie był agentem SB, jest świadomie kłamliwe, ponieważ jestem w posiadaniu nagrania magnetofonowego innego funkcjonariusza SB, który od roku 1970 posiada, uzyskaną w sposób bezpośredni (jako funkcjonariusz Wydziału III SB w Gdańsku „ochraniającego” Stocznię Gdańską), że Lech Wałęsa został zwerbowany jako t.w. „Bolek”, składał donosy na swych współpracowników ze Stoczni Gdańskiej i otrzymywał za nie hojne wynagrodzenie, które chętnie przyjmował.

Sąd, który tym samym również powziął tę wiadomość i sam mógł podjąć decyzję o zawiadomieniu prokuratora i Sądu Lustracyjnego o istnieniu przyczyn podważających prawdziwość zeznań (uznanych za decydujący dowód) słuchanego przez SL świadka, nie wykazał tym faktem żadnego zainteresowania. Robiło to wrażenie, że Sąd starał się maksymalnie skracać rozprawę i przechodził do porządku dziennego nad wszystkim, co mogłoby osłabić jego determinację, by zrealizować swoją powziętą z góry decyzję o zakończeniu postępowania na pierwszej rozprawie.

Ad. II Niniejszym składam zażalenie na błędne postanowienie o wyodrębnieniu pozwu wzajemnego oraz przekazanie go do odrębnego postępowania.

Uzasadnienie

Pozew wzajemny został złożony w związku z roszczeniem powoda i powinien być rozpatrywany, ze względu na łączące go z powództwem Lecha Wałęsy okoliczności i fakty, na jednej rozprawie. Wyłączenie było bezpodstawne, ponieważ treścią pozwu wzajemnego jest naruszenie przez powoda moich dóbr osobistych, z powodu prezentowanych przeze mnie nowo odnalezionych w archiwum IPN dokumentów, wskazujących, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek” i składał donosy na swoich współpracowników ze Stoczni Gdańskiej, czyli tej samej sytuacji, której dotyczy pozew. Wiem, że istnieją również inne przyczyny prawne, dla których decyzja Sądu o wyłączeniu jest niesłuszna, ale ich w tym miejscu nie podaję, licząc na ich świadomość przez Wysoki Sąd. Trudno mi jednak powstrzymać się przed konstatacją, że ta decyzja sądu stała się realizacją żądań powoda, który podczas rozprawy głośno domagał się od Sądu, by ten natychmiast zamknął procesowanie i wydał wyrok zabraniający podważania jego twierdzenia, że nigdy nie był agentem.

Załącznik: stenogram rozprawy w dniu 23 stycznia 2006 r.

Archiwum ABCNET 2002-2010