CAŁA PARA W TUSKA

Po spodziewanej już od kilku dni rezygnacji Cimoszewicza stało się jasne, że wybory wygra Tusk. Pisze o tym nawet „Polityka” na czele z Janiną Paradowską, co oznacza, że „towarzystwo” pogodziło się już z tym oczywistym faktem. Niespecjalnie przejął się Prezio pozujący do zdjęć ze Schwarzeneggerem i stojącą za nim kukłą Terminatora. Nie krwawi też specjalnie serce Pierwszej Damy. Rezygnacja „niezależnego” kandydata może być co najwyżej tragedią dla ludzi typu Nałęcza, ale znając go, za kilka lat objawi się on jako „niezależny” autorytet moralny.

Teraz prawdopodobnie cała kampania propagandowa zostanie przestawiona na promowanie Tuska, chociaż jest prawie pewne, że wygrałby i bez niej. Kaczyński nie ma najmniejszych szans. Jak dowodzi wieloletnia praktyka krajów postkomunistycznych, jedynym skutecznym narzędziem w walce politycznej są kwity. Kwitami wykończono Cimoszewicza, kwitem (beznadziejnie słabym, co prawda) na Miodowicza próbował bronić swojego kandydata Nałęcz. Jeżeli Kaczyński myślałby realnie o prezydenturze, musiałby opublikować kwity na Tuska. Ani mu się to nie opłaca (bo to jego przyszły koalicjant), ani nie wydaje się to możliwe. Jakie kwity mógłby znaleźć Kaczyński na Tuska?

Tak więc nadchodzi era prezydenta Tuska, czyli, na co wszystko wskazuje, przedłużenie rządów „towarzystwa”, tyle że w innej formie. Nie zdziwiłbym się, gdyby w następnych wyborach wzięło udział tylu obywateli, ilu chce teraz głosować na Henrykę Bochniarz.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010