KRYZYS SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO W POLSCE

Społeczeństwo obywatelskie można zdefiniować jako przestrzeń gdzie obywatele spotykają się, aby podejmować działania na rzecz wspólnego dobra. Tworzą je jednostki, które posiadają świadomość tworzenia wspólnoty oraz poczuwają się z tego powodu do określonych zobowiązań: zaangażowania dla jej rozwoju, dążenia do jej ochrony, solidarności wobec innych jej członków. Fundamentem społeczeństwa obywatelskiego są dobrowolne stowarzyszenia tworzące struktury pośredniczące między jednostką a państwem.

W Polsce społeczeństwo obywatelskie jest bardzo słabe. Odsetek Polaków należących do różnego rodzaju dobrowolnych organizacji należy do najniższych w Europie. Polacy są niezadowoleni z sytuacji w państwie, jednak większość nie podejmuje żadnych inicjatyw mających na celu zmianę tego stanu rzeczy. Duża część obywateli naszego kraju to tzw. konsumenci, przyjmujący postawę roszczeniową. Działań służących rozwiązaniu istniejących kwestii społecznych (a nawet swych osobistych problemów) oczekują od władz.

W polskim społeczeństwie dominuje marazm, apatia, poczucie niemocy. Narasta obojętność wobec sfery publicznej. Przejawem braku zainteresowania życiem publicznym jest chociażby niska frekwencja podczas wyborów. Co więcej - brak znajomości programów czy kandydatów sprawia, że podejmowane w ich trakcie decyzje są często przypadkowe, oparte raczej na emocjach (zazwyczaj negatywnych), niż na racjonalnej analizie argumentów. W tych okolicznościach poparcie zdobywają partie populistyczne, posługujące się prymitywnymi, lecz chwytliwymi hasłami. Wybory przypominają coraz częściej plebiscyt obietnic bez pokrycia.

Tym wszystkim zjawiskom towarzyszy upadek kapitału społecznego, podstawowego czynnika warunkującego rozwój danej wspólnoty. Poziom zaufania społecznego w Polsce jest bardzo niski. Tylko co dziesiąty Polak deklaruje, że innym ludziom można ufać.

Niewątpliwie hamujący wpływ na kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego miał okres PRL. Państwo komunistyczne dążące do podporządkowania całej sfery publicznej, zmonopolizowania życia społecznego zabijało spontaniczność inicjatyw obywatelskich. Przyzwyczajało do regulatywnej, nakazowej roli władz. Sankcjonowało bierność i wycofanie. Ta sytuacja spowodowała, że po 1989 roku wielu Polaków nie potrafiło odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dziedzictwem komunizmu jest tzw. mentalność socjalistyczna (homo sovieticus), cechująca wciąż dużą część społeczeństwa polskiego.

Istotną przyczyną zniechęcenia społeczeństwa do działań w sferze publicznej jest dominujące poczucie niewielkiego wpływu na rozwój państwa. Polacy nie wierzą, że ich aktywność może w jakikolwiek sposób doprowadzić do zmiany sytuacji w kraju. Jak pisze Ireneusz Krzemiński: Niewiele pozostało z poczucia, tak silnego w czasie "pierwszej Solidarności", że ogół obywateli, zwykli ludzie wraz ze swymi wybrańcami wspólnie tworzyć mogą i powinni politykę i zasady działania państwa. Należy podkreślić, że politycy, którzy decydowali o kierunku rozwoju państwa po przełomie 1989 roku wyznawali zasady paternalistyczne. Decyzje o modelu realizowania transformacji zostały narzucone odgórnie, bez konsultacji, debaty publicznej. Takie działania umożliwiły co prawda szybkie przeprowadzenie koniecznych reform. Z drugiej strony doprowadziły jednak do wyobcowania dużej części obywateli, którzy zachodzące przemiany odbierali (i odbierają do dzisiaj) jako wynik „zmowy elit”. Poczucie izolacji między władzą a społeczeństwem pogłębiały kolejne afery, skandale z udziałem polityków.

Trudno zaprzeczyć, że polska elita polityczna zawiodła pokładane w niej nadzieje. W poczynaniach dużej części polityków trudno doszukiwać się etosu służby. Polityka ulega biurokratyzacji, coraz bardziej staje się oderwana od codziennego życia. To jednak tylko jedna strona medalu. Słabość polskiej klasy politycznej to (przynajmniej w pewnej mierze) skutek niedorozwoju społeczeństwa obywatelskiego, a nie jego przyczyna. Zbyt często teza o „złych politykach” stanowi po prostu wygodne usprawiedliwienie dla bierności. Apatyczne społeczeństwo nie wyłoni lepszych reprezentantów. Wydaje się, że tylko aktywizacja obywateli może doprowadzić do poprawy jakości życia publicznego w Polsce.

Należy zgodzić się, że w dzisiejszych czasach trudno wymagać od obywateli takiego zaangażowania w życie publiczne jakie charakteryzowało chociażby Ateńczyków V w p.n.e. Utopijnym byłoby założenie, że każdy poświęcać będzie znaczną część swego wolnego czasu na działania obywatelskie. Polityka wymaga profesjonalizacji. To jednak od obywateli zależy czy jakość usług świadczonych przez polityków będzie dobra czy zła. Prawa obywatelskie to potężne narzędzia, jeśli potrafi się ich odpowiednio użyć.

Pozostawienie zarządzania państwem w rękach profesjonalistów nie może być równoznaczne z wycofaniem się obywateli ze sfery publicznej. Taka postawa pogłębia izolację między władzą a społeczeństwem, skutkuje wyobcowaniem jednostek i grup. Już Alexis de Tocqueville w "Demokracji w Ameryce" ostrzegał, że sytuacja w której obywatele koncentrują się wyłącznie na realizacji partykularnych interesów prowadzi do stopniowego zawłaszczania sfery publicznej przez rządzących. W tych okolicznościach państwo staje się stopniowo głównym regulatorem ludzkich zachowań, źródłem pomyślności lub niepowodzeń jednostek. Skutkuje to wykształceniem się mentalności paternalistycznej, która prowadzi u członków społeczności do zaniku poczucia odpowiedzialności za swój los i przyjęcia jako oczywistej tezy, że to zadaniem państwa jest rozwiązanie problemów jakie napotykają. Obywatele, wycofują się z życia publicznego, pozbawiają się ponadto instrumentów ochrony przed arbitralnymi decyzjami władz, rezygnują z narzędzi kontroli jej poczynań, wpływu na kierunek rozwoju państwa. W konsekwencji tracą także gwarancję zachowania osobistych uprawnień.

Kryzys społeczeństwa obywatelskiego w Polsce jest poważnym wyzwaniem. Konieczne wydaje się poświęcenie większej uwagi na promowanie postaw prospołecznych. Niezbędna jest odbudowa etosu obywatelskiego. Potrzebujemy obywateli świadomych problemów otaczającego świata, zainteresowanych zmianą, nie zawsze dla nich przyjaznej, rzeczywistości. Obywateli poczuwających się do odpowiedzialności za losy wspólnoty, której są częścią. Obywateli, którzy postrzegają państwo nie jako konglomerat zbiurokratyzowanych i skorumpowanych instytucji, lecz jako wspólną własność (rzecz pospolitą), o którą trzeba dbać i ponosić za nią odpowiedzialność.

Ważnym zadaniem edukacji musi być kształtowanie aktywnych postaw wobec zastanego świata. Korzystanie z prawa do samorozwoju nie może być równoznaczne z wycofaniem się, nie powinno oznaczać oderwania od problemów kraju czy środowiska lokalnego. Konieczne jest położenie nacisku na promowanie idei wolności w sensie pozytywnym, jako wolności „do”. Do stowarzyszania się, zabierania głosu w sprawach publicznych, wyboru reprezentantów, wspierania tych, którzy, w różnych względów, nie radzą sobie w gospodarce rynkowej.

Ważne wydaje się równoważenie dominujących postaw permisywistycznych przez położenie nacisku na te koncepcje, które akcentują nie tylko prawa jednostek, ale ich zobowiązania, które źródeł pomyślności jednostki upatrują w działaniu na rzecz „dobra wspólnego”. Interesującą propozycję niesie ze sobą na przykład nowoczesny republikanizm. Republikanie zakładają, że człowiek nie jest w pełni wolny, jeśli nie decyduje o sprawach wspólnoty, której jest częścią.

Podstawowe znacznie dla wykształcenia podstaw obywatelskich ma wychowanie. Trudna do przecenienia jest rola rodziny. To przede wszystkim od rodziców zależy w jakim stopniu dorastający człowiek będzie się poczuwał do zobowiązań wobec społeczeństwa, do odpowiedzialności nie tylko za własne życie, ale i za dobro innych. Zaniedbania, do których dojdzie w domu rodzinnym mogą okazać się później trudne do przezwyciężenia.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010