LANIE WODY

Przyznać muszę – lektura stenogramów z przesłuchania sędzi Piwnik przez sejmową komisję śledczą, to zadanie ciężkie i niewdzięczne. Szczególnie po wielu godzinach pracy, późno w nocy. Tym bardziej można współczuć przesłuchującym ją posłom. Była minister na nieosiągalny pułap wywindowała sztukę odpowiadania w ten sposób, że ...nie odpowiadała. Było to może dla postronnego obserwatora, że o posłach nie wspomnę, irytujące i żenujące, ale nie ma wątpliwości, że nadzwyczaj skuteczne. Gdyby nie dodatkowe materiały uzyskane z prokuratury i innych źródeł, komisja wyszłaby ze starcia z Piwnik całkowicie na tarczy.

Media podkreślają lojalność Piwnik wobec byłego pryncypała. Pytanie, w jakim stopniu te żenujące dialogi z członkami komisji miały na celu ukrycie faktów obciążających Millera, a w jakim wynikały po prostu z niepełnej wiedzy Piwnik. Przecież za swoich krótkich rządów w ministerstwie sprawiedliwości tak naprawdę w ogóle go nie kontrolowała. Była wygodną figurantką, którą SLD stawiając na czele resortu, ukręcił łeb sprawie FOZZ. Tak, to prawda, Piwnik robiła przed komisją co mogła, aby bronić dobrego imienia byłego szefa (a przy okazji i własnego), ale być może wcale nie miała tak dużo do ukrycia. Dwa dni przesłuchań potwierdziły, że Piwnik to chorobliwie ambitna sędzia, która po nieoczekiwanej nominacji na stanowisko ministra sprawiedliwości, gotowa byłaby zrobić dosłownie wszystko dla dobroczyńcy. Jej osadzenie w resorcie było dla ekipy Millera korzystne podwójnie. Z jednej strony Piwnik wykonywała posłusznie wszelkie polityczne polecenia (zwolnienie Edwarda M. zamieszanego w zabójstwo generała Papały), z drugiej zupełnie nie panowała nad tym, co dzieje się w Prokuraturze Krajowej. Bardziej „śliskie” sprawy Miller i jego ludzie załatwiali więc z pominięciem Piwnik, rękami samych prokuratorów. O tym, jaką rolę w rzeczywistości odgrywała Piwnik świadczy nawet sam przebieg słynnego spotkania u premiera 7 lutego 2002. Miał tam być, tylko, że w saloniku obok, ktoś z Ministerstwa Sprawiedliwości. Po wyjściu Piwnik miał „radzić” z Millerem, jak zatrzymać Modrzejewskiego. Piwnik może nie kłamała wcale, mówiąc, że w jej obecności nie rozważano zatrzymania Modrzejewskiego, a jedynie zapytano, czy dopatruje się znamion przestępstwa w działaniach szefa Orlenu. O tym, że „sprawę Modrzejewskiego” na odcinku prokuratorskim prowadzono za plecami Piwnik świadczyć też może sprawa pisma z Prokuratury Krajowej do Prokuratury Apelacyjnej sugerująca połączenie śledztw wobec Modrzejewskiego (nadużycia w NFI) ze sprawą J&S.

Nie zwalnia to wszystko oczywiście byłej prokurator generalnej z odpowiedzialności za to, co się wówczas stało. Bo jeśli nawet jest tak, jak mówi, to znaczy, że resort sprawiedliwości był wtedy posłusznym politycznym poleceniom narzędziem do załatwiania przeciwników. Piwnik nie jest kluczem do zdemaskowania działań ekipy Millera w sprawie Orlenu, a w tle paliwowej rozgrywki. Jej resort pełnił tylko rolę „pomocniczą” w tej sprawie. Jaka dokładnie była to rola? Więcej na ten temat na pewno miałyby do powiedzenia kluczowe postacie Prokuratury Krajowej z tamtego okresu.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010