OBUDZIĆ GEN JAGIELLOŃSKI

Istnieć historycznie to z perspektywy przyszłości ujmować przeszłość i dokonywać w niej wyborów – prof. Krzysztof Pomian

Polska zgubiła gdzieś szacunek do własnej historii – narzeka Janusz Reiter na łamach „Rzeczpospolitej” (27.12.2003). Były polski ambasador w Niemczech zauważa, że perspektywa sukcesów gospodarczych to zbyt mało, żeby obudzić w rodakach poczucie własnej wartości i sprawić, aby mogli sprostać wymaganiom, które stawia przed nimi zjednoczona Europa. Nie jest w tym poglądzie odosobniony. W publicystyce coraz częściej pojawiają się postulaty rekonstrukcji polskiego patriotyzmu i tożsamości narodowej tak, aby nie były balastem utrudniającym poruszanie się w nowych czasach. Rozumne odwołanie się do pewnego fragmentu naszych doświadczeń historycznych może okazać się bardzo przydatne z punktu widzenia przyszłego funkcjonowania w zjednoczonej Europie.

Do gorzkich refleksji skłoniła Janusza Reitera obserwacja histerycznych reakcji towarzyszących dyskusji wokół niemieckiej inicjatywy utworzenia muzeum - Centrum przeciwko Wypędzeniom.

„Dziś nie ma polskiej polityki historycznej – pisze były ambasador – nie ma pomysłów, jak przedstawić polską historię w sposób atrakcyjny i zrozumiały dla młodszych pokoleń, a także dla innych narodów Europy. To, co narodowe, czyli szczególne, może wzbudzić zainteresowanie innych, gdy jest przedstawiane w powiązaniu z tym, co europejskie, czyli ogólne. Budzić dumę Polaków do ich historii można w taki sposób, żeby budziła ona zainteresowanie innych Europejczyków.”

Niestety autor nie daje żadnych praktycznych wskazówek, jak prezentować młodemu pokoleniu narodową historię tak, by budzić dumę i jeszcze zainteresować jego europejskich rówieśników. Nie wspomina też, jakie to okresy naszych dziejów powinniśmy szczególnie eksponować.

Piastowska czy jagiellońska

Na właściwy ślad naprowadza nas inny były ambasador przy okazji pisania o zupełnie innym muzeum. Maciej Kozłowski - przedstawiciel RP w Izraelu i wiceminister spraw zagranicznych za czasów Bronisława Geremka – przekonuje o potrzebie dofinansowania z rezerwy budżetowej budowy Muzeum Historii Żydów Polskich (Rzeczpospolita 8.12.2003). Słusznie twierdzi, że to przedsięwzięcie może przywrócić Polakom istotny fragment ich własnej historii. Przy okazji, może nawet nieświadomie, dotyka kwestii o kapitalnym znaczeniu dla debaty o polskim patriotyzmie i świadomości narodowej.

Kozłowski dokonuje istotnego rozróżnienia pomiędzy wizjami Polski piastowskiej i jagiellońskiej. Ta pierwsza, lansowana w czasach peerelu, zakładała jednorodność etniczną (dodajmy też – wyznaniową) i zwalcza wszystko, co się z tą jednolitością kłóci. Zwłaszcza prawo innych narodowości do udziału w wspólnym historycznym dziele budowy Rzeczpospolitej.

„Według ówczesnych władców wieloetniczna Polska jagiellońska, a więc trwający ponad trzysta lat okres, który naprawdę ukształtował naszą narodową tożsamość, miał być z narodowej świadomości wyrugowany” – pisze Kozłowski - „A przecież, jeśli chcemy sami siebie zrozumieć, to do tej właśnie tradycji musimy sięgnąć. (...) Żydzi bowiem, ale także Tatarzy, Ormianie, Rusini, Litwini, Niemcy, tak samo jak rdzenni Polacy, tworzyli naszą kulturę, obyczaj, są częścią naszej historii, której wymazać się nie da.”

Solidaryzujemy się z tym poglądem, lecz widzimy go znacznie szerzej. Po pierwsze: nad wyrugowaniem z narodowej świadomości idei wieloetnicznej Rzeczpospolitej pracowało wiele pokoleń. Winę za to ponosi utrata własnej państwowości, która na trwałe zdeformowała polską myśl polityczną oraz nacjonalistyczne szaleństwo XIX i XX wieku. Także dziedzictwo dwudziestolecia międzywojennego nie stanowi pod tym względem pozytywnego doświadczenia. Co prawda pielęgnowano wówczas mit Kresów, ale bynajmniej nie w duchu I Rzeczpospolitej. Wschodnie tereny kraju traktowane były w latach 1919-1939 jako miejsce ekspansji polskiej państwowości, a w najlepszym razie - jako cel misji cywilizacyjnej skierowanej do tubylczej ludności pozostającej (z założenia) na niższym poziomie rozwoju. Polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej przyczyniła się do powstania wielu napięć i konfliktów, których skutki odczuwamy do dziś.

Jednakże dziedzictwo Polski Jagiellońskiej i Rzeczpospolitej Obojga Narodów zasługuje na przypomnienie i pielęgnowanie nie tylko przez wzgląd na stosunek do problematyki narodowościowej. Nie dlatego nawet, że jest to ważna część naszej historii przez całe lata spychana w niepamięć bądź tendencyjnie interpretowana. Refleksja nad dorobkiem państwowym I Rzeczpospolitej może okazać nad wyraz pożyteczna z punktu widzenia wyzwań, które stają przed współczesną Polską w związku z przystąpieniem do Unii Europejskiej.

Unia już tu była

Było to bowiem pierwsze w dziejach Europy państwo wielu narodów, wiar i kultur. Państwo, które nie znało jednolitości etnicznej ani zasady dominacji jednego narodu nad innymi, ani praktyki narzucania mowy czy wyznania. Kraj, który ograniczał swych monarchów prawem, powierzając im władzę na podstawie umowy. Zapewnienie pokoju społecznego w takim – unikalnym jak na tamte czasy - tworze wymagało ze strony ówczesnych polityków ogromnej odpowiedzialności i umiejętności stałego utrzymywania delikatnej równowagi między poszczególnymi częściami federacji i ich sprzecznymi nieraz interesami. Tak było przynajmniej do czasu Unii Brzeskiej w 1596 r., kiedy to Rzeczpospolita po raz pierwszy sprzeniewierzyła się zasadzie wolności religijnej, co w konsekwencji przyczyniło się do jej upadku.

Nie trzeba mieć szczególnie bogatej wyobraźni, aby dostrzec w tamtym państwie prototyp Unii Europejskiej. Dlatego trochę dziwi nas, że wątek ten nie był wykorzystywany podczas przedreferendalnej kampanii promocyjnej. Nic przecież nie nadawało się lepiej do poparcia tezy, iż nasze europejskie aspiracje nie są czymś obcym, narzuconym z zewnątrz, lecz są głęboko osadzone w narodowej tradycji. Co więcej – przed wiekami w ramach międzynarodowej europejskiej federacji Polska osiągnęła szczyty potęgi.

Jednak nawet po wygranym przez euroentuzjastów referendum przykład I Rzeczpospolitej nie traci na atrakcyjności. Przede wszystkim – za sprawą wartości, które ze sobą niesie. Paweł Jasienica pisał o niej, że była tworem „(...) wspaniałym, twarzą obróconym w przyszłość, lecz trudnym, wymagającym nieustannej, zegarmistrzowskiej troski o wielorakie we wnętrzu jej obracające się kółka, trybiki i całe koła napędowe.” W toku tej wieloletniej, mozolnej pracy wykształciły się cenne przymioty i umiejętności: odpowiedzialności, tolerancja, zdolność do kompromisu i współpracy ponad podziałami, lojalność wobec współobywateli i państwa.

Czy emigracja jest niepatriotyczna?

Są to cechy, których tak bardzo nam dziś brakuje: od posiadania, których zależeć może nasza zdolność do sprostania wyzwaniom nowych czasów. Także w płaszczyźnie ekonomicznej. Pierwszy zależność tę dostrzegł Jan Szomburg (Plus Minus 24-25/05/2003): „Integracja europejska i globalizacja znacznie podnoszą wymogi w zakresie pożądanego poziomu tożsamości kulturowej, więzi wspólnotowej, identyfikacji z krajem i państwem, gotowości do współpracy, umiejętności definiowania i realizacji wspólnych interesów. W warunkach mobilności kapitału i siły roboczej polityka społeczno-gospodarcza musi być nastawiona na ich utrzymanie i przyciąganie. Osłabianie tożsamości kulturowej i narodowej, autorytetu państwa, więzi emocjonalnych z własnym krajem będzie ułatwiało "głosowanie nogami" i emigrację. Nie będzie to jednak ten rodzaj korzystnej emigracji, który w przeszłości cechował Żydów, a obecnie cechuje Chińczyków czy Wietnamczyków, a który oznacza eksport kultury i wpływów tych narodów i różnorakie korzyści ekonomiczne z emigracji. Nasza emigracja będzie miała dziś charakter negatywny. Będzie w znacznej części świadomym wyborem innego rynku wartości, innej identyfikacji emocjonalnej (...).”

Obawy Szomburga zdają się potwierdzać wyniki niedawno przeprowadzonego sondażu wśród studentów czterech największych warszawskich uczelni. Okazuje się, że prawie połowa z nich chce po zakończeniu studiów na stałe wyjechać za granicę. Zdaniem socjologów komentujących to zjawisko, nie chodzi tylko bezrobocie, czy niskie zarobki. Wśród młodych ugruntowało się przekonanie, że „w tym kraju nie da się żyć”. Że państwo znajduje się w stanie rozkładu i nie jest w stanie pełnić swoich funkcji, takich jak zapewnienie bezpieczeństwa czy opieki medycznej.

Spotkanie z takimi właśnie młodymi ludźmi skłoniło Jana Nowaka-Jeziorańskiego do postawienia dramatycznego pytania: „Czy wyjazd z kraju i szukanie szansy na znalezienie pracy za granicą można uznać za czyn niepatriotyczny?” (Rzeczpospolita 23.12.2003) Innymi słowy - czy emigracja jest niepatriotyczna? Legendarny Kurier z Warszawy przypomina, iż dla jego pokolenia sprawa była o wiele łatwiejsza: patriotą był ten, kto poświęcał swoje życie w służbie ojczyzny. „Dużo trudniej zdefiniować patriotyzm w warunkach normalnego życia, kiedy nie ma już potrzeby oddawania życia za Polskę” – przyznaje, lecz nie proponuje żadnej nowej definicji. Skoro człowiek tak doświadczony i zasłużony dla kraju, jak Jan Nowak-Jeziorański ma z tym kłopoty, to trudno się dziwić, że nie mogą sobie z tym poradzić całe zastępy polityków i nauczycieli lamentujących nad upadkiem obyczajów. Zresztą w powszechnej świadomości młodego pokolenia patriotyzm został koniunkturalnie zawłaszczony przez polityków właśnie. I sprowadzony do narodowych symboli, wzniosłych haseł i odświętnej celebry. Prawie nie ma w nim miejsca na coś ciepłego i prywatnego: związanego z miejscem urodzenia, rodziną miejscowością, ludźmi, którzy tam niegdyś mieszkali i pracowali.

Naszym zdaniem dorobek dawnej Rzeczpospolitej i nauki z niego płynące stanowić mogą znakomitą bazę dla wskrzeszenia patriotyzmu. Oczywiście chodzi o patriotyzm odpowiadający współczesnym wyzwaniom stojącym przed Polską. Wolny od balastu ksenofobii i obowiązkowego antykomunizmu; nie kojarzący polskości z jedną tylko tradycją i religią.

Wierzymy, że doświadczenia ostatnich dwustu lat nie wyrugowały całkowicie z polskiej świadomości narodowej dziedzictwa jagiellońskiego, a jedynie zepchnęły je do głębokiej podświadomości. Mamy nadzieję, iż spora część rodaków zachowała gen jagielloński. Na razie pozostaje uśpiony i nieczynny, jednak przy rozumnym wysiłku edukacyjnym można go obudzić i zaprząc do pracy na rzecz naszej wspólnej przyszłości.

Muzeum Jagiellońskie

Takie przedsięwzięcia, jak budowy Muzeum Historii Żydów Polskich wpisuje się w ten plan. Podobnie zresztą jak upamiętnianie wszystkich innych narodów mających przez wieki swój udział w budowie Rzeczpospolitej. Jednakże nie można poprzestać na tworzeniu placówek zajmujących się prezentacją dorobku każdego narodu oddzielnie. Pozbawia to bowiem dzieje Rzeczpospolitej szerszego kulturowego kontekstu. Ponadto u zwiedzających może rodzić wrażenie, że sprowadzają się one do współpracy i rywalizacji jedynie dwóch narodów: Polaków i Żydów, Polaków i Niemców itd.

Innym poważnym zagrożeniem jest całkiem realna możliwość, że pod ciśnieniem bieżącej polityki, muzea poszczególnych narodowości zostaną zdominowane przez tragiczne wydarzenia z najświeższej historii. I tak muzeum Żydów stanie się muzeum Holokaustu; Niemców – wypędzonych z Prus i Wielkopolski; Ukraińców – ofiar akcji „Wisła” itp.

Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie oddzielnego Muzeum Rzeczpospolitej (lub Jagiellońskiego), który zająłby się prezentacją i propagowaniem unikalnego dorobku Polski Jagiellońskiej i Rzeczpospolitej Obojga Narodów ze szczególnym uwzględnieniem programów szkolnych.

W Białymstoku od kilkunastu miesięcy Stowarzyszenie „Szukamy Polski” pracuje nad realizacją podobnego projektu. Nosi on roboczą nazwę „Galeria Alfabet Polski”. Składa się z dwóch części: stacjonarnego muzeum i miniportalu internetowego. Muzeum prezentować będzie kilkadziesiąt tysięcy starych pocztówek i fotografii ilustrujących bogactwo etniczne, religijne i kulturowe Rzeczpospolitej. Zasadnicza część zbiory pogrupowana zostanie według ustalonych kryteriów: miasto, wieś, Żydzi. Pojawiać się też będą czasowe wystawy tematyczne. Portal będzie wirtualną emanacją Galerii.

Zbiory zostaną rozmieszczone według przedwojennych województw i przyporządkowane do poszczególnych miejscowości. Zarówno tych, które znajdują się dziś w granicach Polski, jak i tych, które leżą poza nimi. Zainteresowani z kraju i świata będą mogli odszukać swoją rodzinną miejscowość, obejrzeć ilustracje, a także dodać skany pocztówek lub fotografii z własnych zbiorów z komentarzem. W ten sposób powstawać będą kluby poszczególnych wsi i miast, a także mniejszości narodowych. Klub „Wilno” prowadzić będzie Litwin, a „Grodno” – Polak pochodzenia żydowskiego mieszkający na stałe w Hamburgu. Szczególnie liczymy tu na lokalne stowarzyszenia miłośników danych miejscowości, które otrzymają do rąk interaktywne narzędzie do prezentacji własnego dorobku i kontaktów z krajanami na całym świecie.

Jednak najważniejszym adresatem projektu internetowego jest młodzież szkół ponadpodstawowych przywykła do korzystanie z tego medium. Portal jest bowiem przede wszystkim zamysłem edukacyjnym. Daje szansę lokalnym nauczycielom tworzenia interesujących, „interaktywnych” lekcji lokalnej historii w oparciu o galerię poszczególnych miejscowości. Uczniowie będą mogli odszukać prezentowany obiekt; zdobyć informacje o jego historii od rodziców i znajomych; sporządzić listę osób zasłużonych dla swojej miejscowości; przygotować raport, który zostanie umieszczony na stronie online. W ten sposób zdobędą wiedzę o swojej wsi lub miasteczku, poznają jego dzieje i być może będą dumni, że stamtąd pochodzą. A to jest pierwszy krok do nawiązania więzi emocjonalnej z własnym krajem.

Liczymy, że połączenie wartościowej historii z najnowszą technologią da daleko lepsze efekty niż tradycyjne szkolne metody kształtowania świadomości narodowej i patriotyzmu. Że dzięki temu, jedynemu w swoim rodzaju, przedsięwzięciu uda się tu i ówdzie obudzić jagielloński gen i choć trochę „sprywatyzować” patriotyzm. Nie da się tego zrobić bez odwołania się do doświadczeń historycznych, bo jak napisał w swoim wykładzie prof. Krzysztof Pomian (Gazeta Świąteczna 24-25.01.2004) „(...) niepodobna kształtować przyszłość świadomie, gdy neguje się obecność wśród nas przeszłości i postępuje tak, jak gdyby nie wywierała ona na nas żadnego wpływu, pozwalając jej przeto powodować nami bez naszej wiedzy, a nawet ze złudnym przeczuciem, że jesteśmy autorami naszych czynów”.

Jan Oniszczuk (janoniszczuk@poczta.onet.pl) i Tomasz Wiśniewski (tomy@ld.euro-net.pl) są białostockimi dziennikarzami, członkami Zarządu Stowarzyszenia „Szukamy Polski”. Testowy projekt Stowarzyszenia Szukamy Polski znajduje się na stronie www.szukamypolski.com

Archiwum ABCNET 2002-2010