Jeżeli jesteś człowiekiem praworządnym, na dodatek logicznie myślącym, szerokim kręgiem omijaj Zakopane. Tam prawo już dawno zostało zakopane, więc za powoływanie się na jego literę możesz zostać srogo ukarany.
Pisaliśmy o tym kilka miesięcy temu w artykule „Dziura w górach”. Wówczas byliśmy przekonani, że pomysłowość lokalnych organów ścigania wyczerpała się na stwierdzeniu, że sfałszowanie dokumentów, na podstawie których część miejscowych podatników uzyskała znaczne ulgi w podatkach wcale nie jest przestępstwem. Prokurator Staszel umorzył w tej sprawie dochodzenie, ponieważ nie stwierdził przestępstwa! Okazało się, że zakopiańska prokuratura jest bardzo uzdolniona i pomysłowa, niż może się komukolwiek wydawać. Od pewnego czasu toczy się w niej dochodzenie przeciwko pieszemu, potrąconemu na oznakowanym przejściu przez samochód, należący do syna jednej z miejscowych businesswomen. Oto co sprowokowało lokalnych prokuratorów do bezprecedensowego zaatakowania poszkodowanego.
Pewien turysta, pan D.U., nieświadom widać negatywnego stosunku miejscowej ludności do przyjezdnych, postanowił przejść przez jedną z zakopiańskich ulic. Wybrał na swoje nieszczęście oznakowane przejście. Wybrał także bardzo zły moment – ulicą jechał bowiem samochód, a w nim siedział pan życia i śmierci, syn właścicielki jednego z zakopiańskich pensjonatów. Towarzyszyła mu młoda, krewka i porywcza, jak się wkrótce okazało, niewiasta. Turysta, przekonany o wyższości ogólnopolskich przepisów drogowych nad lokalnymi zwyczajami wyszedł wraz z towarzyszącą mu kobietą na jezdnię. Tego było dla zakopiańczyka za wiele. Zahamował z piskiem opon tuż przy przechodniach, a że ci nie uciekli w popłochu, postanowił sam wymierzyć „sprawiedliwość”. Ruszył gwałtownie, przewracając na jezdnię turystę, po czym wyskoczył ze swojego auta i kilkakrotnie uderzył leżącego w twarz. Jego towarzyszka poturbowała w tym czasie idącą z nieopatrznym turystą kobietę.
Myli się ten, kto myśli, że drogowy pirat poniósł za swoje drogowe przestępstwo jakąkolwiek karę. Przed sądem jako oskarżeni staną wyłącznie oboje turyści. Zarzuty są absurdalne: uszkodzenie samochodu na kwotę nie mniejszą niż 700 złotych i udział w bójce ulicznej!!!
W ten oto prosty sposób zakopiański prokurator udowodnił, po raz kolejny, że prawo prawem, a racja musi być po stronie zakopiańczyków. Swój swojemu krzywdy nie pozwoli zrobić. Ciekawe, co na to powie minister Kurczuk? Pewno nic. Przecież kiedyś przestanie być ministrem, a mieszkańcy Zakopanego potrafią być mściwi!