PRZEGLĄD ŁÓDZKI - styczeń 2003 r.

Najogólniej rzecz ujmując styczeń 2003 roku w Łodzi upłynął na kontynuowaniu skandali poprzedniorocznych oraz jawnej już walki o władzę i to wszystkich ze wszystkimi.

Polityka

Od początku swej kadencji prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki (orientacja prawicowa) próbuje spotkać się z posłem ziemi łódzkiej a zarazem premierem Leszkiem Millerem. Mimo iż poseł bywa prawie w każdy poniedziałek w Łodzi nie znalazł do tej pory czasu na rozmowę z prezydentem. Rzecznik premiera zasugerował aby prezydent napisał podanie czego ma dotyczyć wizyta i zapisał się na liście oczekujących na audiencję u posła Leszka Millera (czas oczekiwania – 3 miesiące).

29 stycznia 2003 r. doszło do historycznej chwili – oto na spotkaniu noworocznym zorganizowanym przez prezydenta miasta doszło w końcu do bezpośredniego spotkania prezydenta Jerzego Kropiwnickiego (prawica) z wojewodą łódzkim (SLD), który na wszelkie możliwe sposoby unikał tego spotkania. Czy rozmawiali o sprawach ważnych – nie wiadomo, mamy tylko zdjęcie.

Afery

Były wicewojewoda (a zarazem „byznesmen”) Mirosław K., wykluczony w 1998 z UW, przyznał się do tego, iż jako szef firmy doradczej „Blackwood” wystawiał fałszywe faktury (odprysk afery G. Wieczerzaka, prezesa PZU Życie). W zamian za lipne faktury Wieczerzak odremontował mu pałacyk o powierzchni ponad tysiąc metrów z przeznaczeniem na hotel w Okowiźnie na Mazurach (nad jez. Mamry). Mirosław K. w trakcie przesłuchań przyznał się, że „zafakturował” 500 tysięcy – a „zniknęło” 30 milionów. Co z resztą?

Nadal ciągnie się jak flak afera b. prezydenta miasta Krzysztofa Jagiełły, który najpierw tytułował się magistrem nie będąc nim, a potem uzyskał ten tytuł w sposób powiedzmy sobie mocno dyskusyjny. A było to tak - w latach 1984-90 ukończył on 10 semestralne studia w Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR by w 2002 roku napisać i obronić na Uniwersytecie Łódzkim pracę magisterską. Okazało się jednak, iż mimo dużych różnic programowych nie zdawał on dodatkowych egzaminów ani też nie uzupełnił swej wiedzy. Po nagłośnieniu tej sprawy przez media odwołano odpowiedzialnego za całą tę sprawę prodziekana wydziału. Następnie władze Uniwersytetu Łódzkiego powołały specjalną komisję, która ma stwierdzić czy nadając K. Jagielle tytuł „mgr” nie naruszono prawa. Nie czekając na decyzję tego szacownego gremium K. Jagiełło publicznie ostrzegł władze UŁ że jeśli odbiorą mu tytuł „mgr” to zaskarży on Uniwersytet do sądu za wprowadzenie go w błąd. I poniesione z tego tytułu straty. Niestety nie sprecyzował czy chodzi mu o starty finansowe, moralne czy intelektualne.

A tak na marginesie, tenże K. Jagiełło po przegraniu wyborów prezydenckich pozostał bez pracy, nowy prezydent zaproponował mu stanowiska dyrektora Targów Łódzkich, lecz Jagiełło odrzucił tę propozycję, wolał pracę u partyjnego kumpla – został więc dyrektorem Urzędu Marszałkowskiego woj. łódzkiego.

Warto odnotować też fakt, iż nie za dobrze dzieje się w województwie łódzkim w SLD. Oto w Pabianicach rozpoczęła się nagłośniona przez media walka w rodzinie (miejscowy lider SLD przegrał w wybory na prezydenta i za to atakuje go jego z-ca), również w Łodzi „barona” SLD atakuje inny pretendent na „barona”. Obie sprawy ma rozpatrzyć sąd partyjny.

Odwołano prezesów MPK za niegospodarność, gdyż ci zamówili hologramy na bilety w firmie przepłacając blisko 3 miliony złotych, czy zrobili to z niewiedzy czy być może z wiedzy, orzeknie prokuratura. Do tego doszło oskarżenie o bezmyślny zakup superszybkich tramwajów City Runner bez wcześniejszego sprawdzenia czy mogą one być eksploatowane w istniejącej sieci torów. Praktyka wykazała, iż nie za bardzo. Jeżdżąc jako superszybkie tramwaje zbyt często się wykolejały. Jeżdżą więc jako standardowe czyli dostojnie, wolno.

Bardziej wesoło brzmią relacje z przebiegu afery podglądaczy. Już ponoć ustalono kto i po co umieścił kamerę w gabinecie lekarskim „Saba” gdzie walczono z nadwagą. Szczyptę perwersji temu wydarzeniu dodaje fakt, iż „puszyści” pacjenci prezentowali się tam w różnych pozycjach i co najmniej w topless. Teraz ponoć chudną ze strachu i z irytacji.

Cierpliwi nadal śledzą proces byłego lidera UW a zarazem prezydenta miasta Marka Czekalskiego, oskarżonego o przyjmowanie niemałych łapówek za pomoc w załatwieniu budowy wielkich centrów handlowych w Łodzi. Oczywiście nie przyznaje się on do winy, twierdząc raz, że to wielkie nieporozumienie a raz, że to prowokacja polityczna.

Gospodarka

O wielkiej klęsce należy powiedzieć w kontekście rezygnacji koncernu PSA Peugeot Citroen z budowy fabryki w Radomsku (wybrano miejscowość w Słowacji). Przepadło więc 3 500 miejsc pracy – powód? Słaba sieć komunikacyjna! (ponoć komisja jadąc na lustrację terenu tylko złapała jedną „gumę” i złamała resor). Jako ciekawostkę warto tu dodać, iż w polskich statystykach policyjnych Radomsko prowadzi w kategorii największej ilości używanych skradzionych aut. Można więc się tylko teoretycznie zastanawiać czy inwestycja PSA Peugeot Citroen zmieniłaby tę statystykę i jak.

Wracając do sprawy miasta – coraz większym problemem stają się zbyt wielkie czynsze za lokale na ulicy Piotrkowskiej (centrum miasta), które doprowadzają do tego, iż zamykane są tu kolejne sklepy, które przenoszą się do np. nowopowstałego kombinatu zwanego „Galerią”.(Informacja dla chętnych - do kupienia jest nowoczesny budynek w centrum miasta, dotąd funkcjonujący jako centrum handlowe „Saspol”)

Oprócz czynszów niepokój budzi systematycznie rosnące bezrobocie w Łodzi – 31.12.2002 było zarejestrowanych 65 137 bezrobotnych. Co na to posłowie Ziemi Łódzkiej?

Na razie w ramach pierwszej pomocy Rada Miasta zastanawia się czy nie pomóc im w ten sposób aby bezrobotni poszukując pracy mogli jeździć za darmo środkami MPK.

Równocześnie uchwalono budżet województwa (głosami SLD). W dużym skrócie ogólne tendencje w nim są następujące:

1. mniej na zdrowie i oświatę

2. więcej na pensje dla urzędników

3. powołanie w Brukseli przedstawicielstwa Ziemi Łódzkiej (za jedyne 72 tysiące złotych).

Równolegle szukając rezerw Prezydent miasta z dniem 1 lutego zwolnił prawie 100 osób, stwierdził przy tym, iż według niego pracę zwolnionych bez uszczerbku mogą wykonywać ich koledzy i obliczył, iż dzięki temu zaoszczędzi w skali roku 2,5 miliona złotych.

Okołokultura

Problematykę okołokulturalną zdominowała może nie tyle sama śmierć Kazimierza Dejmka, co walka o schedę po nim. Sprawa ta przybrała formę swoistej makabreski, kiedy to prezydent miasta Łodzi wysuwając kandydaturę na stanowisko dyrektora artystycznego Grzegorza Królikiewicza spotkał się z co najmniej buntem części zespołu teatru (i „warszawki”). Więcej o tej sprawie w osobnym artykule. Warto tylko tu dodać, iż w zaplanowanym przez zmarłego terminie odbyła się premiera „Hamleta”.

Nieszczególnie wygląda kolejna sprawa okołokulturalna – oto organizator Festiwalu Dialogu 4 Kultur nadal zalega z wypłatami dla wykonawców. Pomysłodawcą nowej imprezy byli działacze okołoeseldowscy (z okolic byłego prezydenta miasta K. Jagiełły) wietrzący w tym niezły interes.

Dla wyjaśnienia – festiwal ten miał pokazać wzajemne przenikanie się, uzupełnianie, współistnienie kultury polskiej, niemieckiej, żydowskiej i rosyjskiej na przestrzeni lat w Łodzi („ziemi obiecanej”). Przyznam się, że nie tylko ja mam pewne obiekcje w tej sprawie, gdyż w dużym przybliżeniu rzeczywiście Łódź była ludnościowym melanżem polsko-niemiecko-żydowskim (w przybliżeniu w okresie międzywojennym mieszkało tu 200 tys. osób wyznania katolickiego, 200 tys. wyznania ewangelickiego i 200 tys. wyznania mojżeszowego), lecz nigdy nie słyszałem o znaczącym ilościowo elemencie wyznania prawosławnego. Nie mówiąc już o wkładzie tejże grupy etnicznej do rozwoju miasta. Pomijam też fakt, iż inteligencji twórczej Łódź doczekała się w szczątkowej ilości w okolicach 1930 roku, gdyż było to miasto o największym procencie analfabetów w Polsce międzywojennej, nie wspominając o wcześniejszych czasach, kiedy to analfabetów było tu więcej niż mieszkańców. Poza tym, z tego co wiem, obywatele wyznania prawosławnego upamiętnili się nie w kulturze miasta ale w historii Łodzi poprzez działalność w takich organizacjach jak Ochrana, Czeka, żandarmeria czy wywiad GRU, nie zapominając o Armii Czerwonej i czołowym jej agencie, który pod pseudonimem Mieczysław Moczar rządził w Łodzi jako szef Urzędu Bezpieczeństwa.

Co za „nowator” czy naprawiacz historii wpadł na tak idiotyczny pomysł, tego nie wiem. Bo czyż nie rozsądniejsze jest chronienie i wspomaganie istniejących już i uznanych międzynarodowych imprez takich jak Łódzkie Spotkania Baletowe czy Camerimage?

W ramach kulturalnych perwersji odbywa się właśnie teraz, na przełomie stycznia i lutego, Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Do tej pory funkcjonował on jako festiwal sztuk przyjemnych, ale skoro, jak stwierdziła pani dyrektor festiwalu, zaprezentowano w Łodzi wszystkie sztuki „przyjemne”, a festiwal cieszy się popularnością, więc teraz będą w ramach festiwalu prezentowane także sztuki „nieprzyjemne”. A co potem?

I w końcu rzeczywiście coś budującego – oto w ramach plebiscytu Łodzianinem Roku został wybrany producent filmu „Edi” a zarazem szef studia OPUS, Piotr Dzięcioł. Do tej pory realizował on reklamówki i wideoklipy oraz średnie formy telewizyjno – filmowe. Warto też wspomnieć, iż jest on szefem jedynej większej firmy filmowej, która pozostała w Łodzi i to w obiektach dawnej Wytwórni Filmów Fabularnych.

Ciekawostki

Jak dowiedzieli się wścibscy dziennikarze do Łodzi w ramach umowy ofsetowej związanej z F-16 ma trafić 250 milionów dolarów na rozbudowę centrum komputerowego i rozwój badań laserowych. Na razie faktycznie lekko zdrożała ziemia, poza tym od marca ma ruszyć kilka dość sporych inwestycji (hotele, restauracje, centra rozrywkowe). Nie sądzę aby ktoś inwestował w biedną i bezrobotną Łódź nie mając gwarancji, że w statusie miasta coś się zmieni.

Z drugiej zaś strony coraz głośniej mówi się, iż Łódź ze względu na duży stopień bezrobocia, zwłaszcza młodzieży, awansowała do zaplecza seksualnego Warszawy. Dzieli nas tylko 120 kilometrów jazdy a wybór młodych (obu płci) jest tu o wiele większy niż w stolicy, nie mówiąc już o cenach. Pierwszym oficjalnym krokiem w tym kierunku stały się wyciszone medialnie sekstargi, które odbyły się w styczniu w Łodzi. Czyżby był to pomysł „warszawki” na walkę z bezrobociem w Łodzi?

Na swój sposób uznać należy za historyczny wyrok jaki zapadł w łódzkim sądzie na właściciela kamienicy w centrum miasta, który w swej walce z lokatorami posunął się ponoć do gróźb, za co został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i 2 tysiące złotych grzywny (motywacja „groził lokatorom by zmusić ich do wyprowadzki”). I niech ten ostatni fakt będzie punktem wyjścia do ogólnych rozmyślań na temat sprawiedliwości dziejowej. W Łodzi.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010