SILVIU BRUCAN, CZYLI JAK MANIPULOWAĆ PRZEKŁADAMI

Nieznajomość innych krajów, także naszych bliskich sąsiadów, jest w Polsce powszechna. Z niewiedzy tej korzysta „Gazeta Wyborcza”, która dużą ilość miejsca poświęca wiadomościom z państw byłego obozu komunistycznego. Oprócz odpowiedniego naświetlania niektórych faktów, stosuje również ordynarne manipulacje, jak w przypadku niedawno zamieszczonego wywiadu z Silviu Brucanem – wpływową postacią rumuńskiej polityki. „Gazeta Wyborcza” w całym regionie Europy Środkowo – Wschodniej popiera, generalnie rzecz biorąc, „zreformowanych” komunistów. Z różnych jednak powodów w Rumunii faworytem A. Michnika jest dość twardogłowa frakcja Iona Iliescu, która w przeszłości zawierała sojusze także z teoretycznie wyklętymi nacjonalistami (wywodzącymi się z partii komunistycznej oraz służb specjalnych). Sam naczelny „Wyborczej” dostał nawet nagrodę od dziennika „Adevărul”, który jest w prostej linii spadkobiercą rumuńskiej „Trybuny Ludu” – pisma “Scînteia”. 19 grudnia 2002 roku „Gazeta Wyborcza” zamieściła wywiad z Silviu Brucanem, który wydaje się być przedrukiem z rumuńskiego tygodnika „22”. Nazwa pisma pochodzi od daty 22 grudnia 1989, kiedy upadł reżim Ceauşescu. Czasopismo to jest odległe ideowo od „Wyborczej”, choć związanych jest z nim również kilku intelektualistów komunistycznej proweniencji. „22” opowiada się za dekomunizacją, lustracją i kapitalistyczną (a nie nomenklaturową) gospodarką rynkową, dlatego też może dziwić, że redaktorzy „Wyborczej” zdecydowali się na przedruk akurat z tego pisma. Sprawa ta jednak wyjaśni się, gdy zobaczymy, kim jest indagowany, a także w jaki sposób polska wersja wywiadu różni się od rumuńskiej. Silviu Brucan należy do najstarszego pokolenia rumuńskich komunistów – urodził się w 1916 roku. Po drugiej wojnie światowej był w grupie, która przejęła władzę w kraju. Od samego początku zajmował się propagandą – w latach 1944-1956 był redaktorem naczelnym wspomnianej już „Scîntei”, a w latach sześćdziesiątych szefem telewizji. Po dojściu do władzy Ceauşescu usunął się w cień. Był jednym z najważniejszych członków ekipy, która w 1989 obaliła komunistycznego dyktatora wprowadzając na jego miejsce dyktatora neokomunistycznego – Iona Iliescu. Człowiek z taką biografią jak Brucan powinien więc być dla „Gazety Wyborczej” prawdziwym autorytetem moralnym. Okazało się jednak, że i jemu nie można ufać i w kilku miejscach trzeba było poprawić jego wypowiedzi . Z wywiadu, który ukazał się w „22” (adres internetowy: www.revista22.ro/week) w maju 2002 roku, wycięto około 1/3 tekstu. Zmiany można podzielić na kilka kategorii: - wycięto powtórzenia nie zmieniające sensu wypowiedzi - zrezygnowano z podawania kilku mało istotnych nazwisk, które wymienia Brucan - wycięto wypowiedź na temat szans Rumunii na wejście do NATO – jako nieaktualną - zmieniono w interesujący sposób jedno sformułowanie - wycięto wypowiedzi na temat kontaktów rumuńskich komunistów z towarzyszami z ZSRS - wycięto kilka istotnych wypowiedzi sprzecznych z linią „Gazety Wyborczej” - w jednym przypadku „tak” przetłumaczono jako „nie” Zmienione w tłumaczeniu sformułowanie wiąże się z pochodzeniem etnicznym Silviu Brucana. Pytanie: “E oarecum surprinzator, incepuse o purificare etnica a partidului. Cum de a avut incredere in dvs.?” przetłumaczono tak: „To trochę dziwne, bo w tym czasie zaczynała się w partii czystka antysemicka”. Ważniejsze są opuszczone wypowiedzi na temat związków towarzyszy rumuńskich z sowieckimi. Przytaczamy tu wycięte fragmenty: “ Rusii se bagau? Nu, la Scanteia, nu. Nici nu era nevoie. Faceati bine treaba. Faceam bine treaba.” “ Invatau in limba rusa tot? Invatau si engleza, si rusa. De altfel, si eu am invatat limba rusa, imediat dupa '44. Mi-am luat un profesor si am ajuns sa vorbesc destul de curent. Cand am fost seful delegatiei ziaristilor, in 1951, vorbeam fluent.” “Dar Ana Pauker? Aia era altceva. Era o competitie intre ei doi pentru postul de secretar general in partid. Stalin a fost cel care a hotarat in favoarea lui Gheorghiu-Dej.” “Ceausescu fusese la Moscova, la Scoala Superioara de Razboi, desi n-a invatat ruseste, pentru ca era un antitalent la limbi straine. Parca la romana era vreun geniu! Spre deosebire de el, Gheorghiu-Dej vorbea destul de fluent ruseste, il invatase Chisinevski in inchisoare si pe urma a invatat si mai bine. Vorbea cu Stalin si cu ceilalti pe ruseste.” “E adevarat ca a fost dubios acel cancer, declansat dupa o calatorie la Moscova? Nu la Moscova, la Varsovia. Am fost cu el. La Varsovia si-a dat seama ca e foarte bolnav si chiar a accelerat plecarea. N-a mai luat parte la receptia finala, am plecat cu trenul inainte, pentru ca el s-a simtit prost. Au circulat zvonurile ca ar fi fost de o natura dubioasa si ca rusii... Nu s-a putut dovedi.” Podajemy teraz tłumaczenie tych fragmentów: “Rosjanie się nie wtrącali? Nie, do “Scîntei” nie. Nie było potrzeby. Dobrze wykonywaliście zadanie? Dobrze wykonywaliśmy zadanie.” „Wszystkiego uczyły się [dzieci Brucana] po rosyjsku? Uczyły się po angielsku i rosyjsku. Ja też uczyłem się rosyjskiego, zacząłem od razu po ’44 roku. Wziąłem sobie nauczyciela i udało mi się nauczyć całkiem płynnie mówić po rosyjsku. Kiedy byłem szefem delegacji dziennikarzy, w 1951 roku, mówiłem już płynnie.” „A Ana Pauker? Z nią było co innego. Istniała rywalizacja pomiędzy nimi o posadę pierwszego sekretarza. To Stalin dokonał decyzji na korzyść Gheorghiu-Deja” „Ceauşescu był w Moskwie w Wyższej Szkole Wojskowej, ale nie nauczył się rosyjskiego, bo był antytalentem językowym. Ale w rumuńskim był geniuszem! W odróżnieniu od niego, Gheorghiu-Dej mówił całkiem płynnie po rosyjsku. W więzieniu nauczył tego języka Chişinevskiego, a potem mówił jeszcze lepiej. Rozmawiał ze Stalinem i innymi po rosyjsku.” „Czy to prawda, że nowotwór, który zaatakował [Gheorghiu-Deja] po wizycie w Moskwie był dość podejrzany? Nie w Moskwie, tylko w Warszawie. Byłem tam z nim. W Warszawie dał znać, że jest poważnie chory i nawet przyspieszał powrót. Nie wziął udziału w końcowym przyjęciu, wyjechaliśmy wcześniej pociągiem, bo on czuł się źle. Krążyły plotki, że z podejrzanych powodów i że Rosjanie… Nie można tego udowodnić.” Wycięcie wyżej wymienionych fragmentów można by uznać za przypadkowe, gdyby nie fakt, że opuszczono również takie wypowiedzi: „Am fost in prima echipa, imediat dupa 23 august 1944, la Scanteia. De fapt, eram singurul ziarist de meserie, pentru ca restul, Matei Socor habar n-avea de ziaristica, Ardeleanu nici nu stia bine romaneste, era ungur s.a.m.d.” “La un moment dat, Ceausescu a demascat crimele facute de Gheorghiu-Dej. Da, episodul acesta e foarte bine analizat de Pavel Campeanu si as vrea sa profit de ocazie sa spun ca a scris o carte exceptionala (Nota mea: Ceausescu, anii numaratorii inverse, editura Polirom). Este, ca valoare, mult superioara fata de tot ce s-a scris in Romania despre comunismul romanesc. Si pot sa apreciez asta pentru ca i-am cunoscut pe toti eroii de care se ocupa el in carte.” “Ati conceput acest complot dupa ce incepusera miscarile in celelalte tari? Nu, eu m-am gandit la asta inca de prin '81, din timpul complotului militar al generalului Ionita, care a fost ministru al Apararii.” “CIA a fost foarte multumita de informatiile primite de la SRI, asta stiu sigur. Referitor la ce? La terorism. SRI le-a servit informatii foarte pretioase.” Podajemy tłumaczenie tych fragmentów: „Byłem w pierwszej redakcji „Scîntei”, od razu po 23 sierpnia 1944 roku. Byłem jedynym dziennikarzem z zawodu, gdyż pozostali: Matei Socor nie miał pojęcia o dziennikarstwie, Ardeleanu nawet nie znał dobrze rumuńskiego, bo był Węgrem itd.” „W pewnym momencie Ceauşescu zdemaskował zbrodnie dokonane przez Gheorghiu-Deja. Tak, ten epizod został bardzo dobrze zanalizowany przez Pavla Câmpeanu i chciałbym skorzystać z okazji, by powiedzieć, że napisał on wyjątkową książkę (Ceauşescu: anii numărătorii inverse [ książka ta niebawem wyjdzie po polsku – JL]). Dzieło to jest dużo lepsze niż wszystko, co w Rumunii zostało napisane o komunizmie. Mogę tę książkę docenić, gdyż znam wszystkich, o których ona opowiada.” „Wymyśliliście ten spisek już po powstaniu ruchów w innych krajach? Nie, myślałem o tym już o tym od ’81, od czasu spisku generała Ioniţy, który był ministrem Obrony Narodowej.” „CIA była bardzo zadowolona z informacji otrzymanych od SRI [obecna rumuńska służba bezpieczeństwa, w znacznej mierze spadkobierczyni Securitate], to wiem na pewno. Informacji na jaki temat? Na temat terroryzmu. SRI udzieliła im bardzo cennych informacji.” Oprócz wycinania całych fragmentów, w przekładzie brakuje dwóch istotnych szczegółów większych wypowiedzi. W „Gazecie Wyborczej” jest napisane tak: „Tak naprawdę publicznie zacząłem wypowiadać się przeciw niemu [Ceauşescu] po wydarzeniach w Braszowie z 15 listopada 1987 r. Zaprosiłem wówczas dwóch dziennikarzy zagranicznych i przekazałem im swoje oświadczenie, które spotkało się z dużym oddźwiękiem na Zachodzie. Otwarcie pochwaliłem odwagę i ostrzegałem przed brutalnym traktowaniem uczestników protestu. Potem była cała seria moich oświadczeń, w końcu „List sześciu.” A w wersji oryginalnej: „De fapt, am inceput sa iau pozitie publica impotriva lui dupa noiembrie-Brasov, cand am dat prima declaratie publica impotriva politicii lui Ceausescu, salutand curajul muncitorilor de la Brasov, asta era in 1987. A fost prima pozitie publica. Am chemat doi gazetari straini si le-am dat o declaratie care a facut mare ecou in special in presa internationala, avertizand in special impotriva unor masuri brutale luate contra celor care au demonstrat la Brasov. Dupa aceea, a urmat o serie intreaga de declaratii, pentru ca toti ziaristii straini veneau sa ma consulte. Aceste declaratii au culminat cu ‘Scrisoarea celor 6’.” Tłumaczenie opuszczonego fragmentu: “Potem nastąpiła cała seria deklaracji, gdyż wszyscy zagraniczni dziennikarze przychodzili pytać mnie o zdanie.” Oraz drugi fragment w tłumaczeniu z „Gazety Wyborczej”: „Dokonałem w nich [swoich teczkach z Securitate] paru bardzo bolesnych odkryć na temat dobrych przyjaciół, którzy dostarczali informacji na mój temat.” I w wersji oryginalnej: „Am facut niste descoperiri foarte dureroase in aceste dosare, anume ca prieteni buni si apropiati, asa cum s-a dovedit si in cazul lui Stelian Tanase, dadusera informatii despre mine.” W tłumaczeniu opuszczono fragment: “tak jak w przypadku Steliana Tănase”. Brucan mówi tu o książce, którą niedawno opublikował rzeczony Tănase. Jest to intelektualista, który pod koniec lat 80. zaczął organizować wraz ze znajomymi organizację walczącą o prawa człowieka, a potem przeciwstawiał się Iliescu. W 2002 roku wydał głośną książkę „Acasă se vorbeşte în şoaptă” [„W domu mówi się szeptem”], w której ujawnił zawartość swoich teczek z Securitate. Okazało się, że stopień infiltracji jego osoby był wprost niewyobrażalny – donosili na niego prawie wszyscy znajomi. Na koniec podajemy największe przekłamanie tłumaczenia zamieszczonego w „Gazecie Wyborczej”. Oto wersja oryginalna: „De pilda, cand scriati in Scanteia textele alea ingrozitoare, despre Maniu si altii... el era sub proces. Stiati? Da.” I przekład z “Wyborczej”: “A gdy pisał pan w “Scîntei” te straszne teksty na temat Iuliu Maniu i innych oskarżonych, też Pan nic nie wiedział? Nie wiedziałem.” Nie trzeba znać rumuńskiego, by się domyślić, że „da” nie znaczy „nie wiedziałem”, tylko coś zupełnie odwrotnego. Zinterpretujmy teraz wyżej wymienione przekłamania w duchu niechętnym „Gazecie Wyborczej” i załóżmy, że zostały dokonane nie przez chochlika drukarskiego, ale przez świadome swoich czynów osoby. Po pierwsze: sprawa etniczna. Rumuńska partia komunistyczna była jedną z najbardziej różnorodnych narodowościowo partii komunistycznych na świecie. Oprócz Rumunów należeli do niej Żydzi, Ukraińcy, Węgrzy, Polacy, Bułgarzy, Serbowie i Niemcy czyli przedstawiciele narodów zamieszkujących Rumunię. Walki frakcji narodowych były więc dla tej partii charakterystyczne i nie miały jednoznacznie antysemickiego charakteru. „Gazeta Wyborcza” naucza jednak swoich czytelników, że społeczeństwa Europy Wschodniej są oszalałe z nienawiści do Żydów, a więc „czystka antysemicka” lepiej brzmi niż „czystka etniczna”. Po drugie: kontakty z Moskwą. „Gazeta Wyborcza” od dawna lansuje tezę, że wpływ Związku Sowieckiego na kraje demokracji ludowej był nikły i ograniczał się w zasadzie tylko do sporadycznych interwencji wojskowych. Ceauşescu na szkoleniu w Moskwie, działacze uczący siebie i swoje dzieci rosyjskiego, Stalin wyznaczający pierwszego sekretarza czy nawet cień podejrzenia o nienaturalną przyczynę śmierci (i to nie w Moskwie, ale w „niezależnej” Warszawie!) Deja – to wszystko tylko niepotwierdzone przypuszczenia, których czytelnik „Gazety Wyborczej” nie powinien brać pod uwagę, więc po co miałby je czytać? Po trzecie: kompetencje komunistów. Jak powszechnie, w Polsce, wiadomo, po wojnie jedynie komuniści dysponowali odpowiednimi kadrami i tylko oni byli zdolni przejąć władzę. Twierdzenie Brucana, że w redakcji „Scîntei” pracowali sami amatorzy, mogłoby rzucić podejrzenie o kompetencje „elity” wprowadzonej do Polski w 1944 roku. Po czwarte: początki partii komunistycznej. Z pozoru może wydawać się dziwne, że w „Gazecie Wyborczej” wycina się zdanie na temat książki, która niebawem ma wyjść po polsku, szczególnie jeśli poleca ją specjalista od propagandy, a napisał ją były komunista. Dotyka ona jednak pewnego wstydliwego problemu, o którym się w Polsce prawie w ogóle nie mówi – działalności partii komunistycznej w okresie przedwojennym. Książka rzeczywiście jest dobra (o ile nie zostanie ona przetłumaczona tak, jak ten wywiad) i rzuca światło na poziom umysłowy i moralny komunistów. Po piąte: usuwanie komunistycznych sekretarzy. W jaki sposób Brucan chciał obalić Ceauşescu w 1981 roku? Czyżby nie wiedział, że pierwszego sekretarza może obalić jedynie słuszny gniew ludu? Po szóste: służby specjalne. Skąd SRI miałaby jakiekolwiek informacje przydatne dla Amerykanów w wojnie z terroryzmem? Być może miała je Securitate, ale według „Gazety Wyborczej” rumuńscy agenci bądź przeszli na emeryturę, jak polscy, bądź zajęli się biznesem. Po siódme: zagraniczni dziennikarze. „Gazeta Wyborcza” lansuje pogląd, że spotykanie się z zagranicznymi dziennikarzami było w epoce komunizmu szczytem odwagi, gdyż groziły za to niewyobrażalne represje. Każdy, kto to robił, walczył tym samym o wolność i był dysydentem. Tymczasem Silviu Brucan nie walczył o wolność, nie był dysydentem, co zresztą sam przyznaje, a z dziennikarzami się spotykał, za co nie spotkały go żadne przykrości w Rumunii, gdzie poziom represji był zdecydowanie większy niż u nas. Po ósme: lustracja. Czytelnik “Gazety Wyborczej” uważa, że w czasach komunistycznych prawie nikt na nikogo nie donosił, a nawet jeśli, to nie miało to żadnego znaczenia. Stelian Tănase jest więc pewnie chorym z nienawiści szaleńcem, a jego książką zainteresowaliby się może wyznawcy Światowida, a nie normalni ludzie. Po dziewiąte: uczciwość. Redaktorzy „Gazety Wyborczej” wychodzą z założenia, że komuniści, a szczególnie komunistyczni propagandyści, byli w gruncie rzeczy uczciwi i jeżeli popierali system, to na pewno nie wiedzieli, że są procesy polityczne, gułagi itd. Zgodnie z tą teorią Silviu Brucan nie mógł wiedzieć, co się dzieje z Iuliu Maniu, a jeżeli mówi, że wiedział, to z pewnością się myli i należy go poprawić. Konkludując: nie wiadomo, czy Silviu Brucan wie, co zrobiono z tym wywiadem, ale jeśli robiliby to jego uczniowie ze szkoły komunistycznej propagandy, z pewnością zostaliby przez niego pochwaleni. Dla czytelników: uwaga na tłumaczenia z mało znanych języków.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010
INTERMARIUM